Chadecja (ÖVP) na czele z 31-letnim Sebastianem Kurzem wygrała październikowe wybory parlamentarne w Austrii. Po raz pierwszy w historii Europy szefem rządu został przedstawiciel pokolenia milenialsów.
Choć ostatnio był jednym z najstarszych stażem ministrów, młodemu Kurzowi udało się w krótkim czasie wyciągnąć partię z kryzysu. W swojej kampanii skumulował konsekwentnie budowaną popularność. Postawił też na odbudowę relacji z wyborcami i użycie nowych technologii.
Wnioski z wyborów w Austrii wyciągnąć powinna Platforma Obywatelska, której ideologicznie najbliżej do ÖVP (obie partie wchodzą w skład Europejskiej Partii Ludowej). PO posiada też kilku polityków o podobnym potencjale. Najważniejsze jest jednak wyławianie talentów wśród młodej generacji, która odebrała solenne wykształcenie i nie niesie za sobą ryzyka kompromitacji intelektualnej w starciu z prostymi pytaniami.
Analogicznie jak w pozostałych państwach Unii kampanię zdominował temat polityki migracyjnej. Kurza często oskarżano o radykalne poglądy, jednak jego retoryka znacznie różniła się od islamofobicznej narracji obecnego polskiego rządu.
Lider ÖVP wprawdzie sprzeciwia się̨ przyjmowaniu nielegalnych migrantów do kraju, ale jednocześnie chce wspierać integrację uchodźców i zapewnić migrantom ekonomicznym legalną ścieżkę przyjazdu do Europy. Taka narracja wpisywała się w wyraźnie skręcające w prawo przekonania Austriaków, wciąż jednak otwartych światopoglądowo.
Kurz wszedł do rządu wielkiej koalicji (SPO-ÖVP) w 2011 r., obejmując funkcję sekretarza stanu, odpowiedzialnego za integrację migrantów. Trzy lata później jako 27-latek zastąpił na stanowisku ministra spraw zagranicznych Michaela Spindeleggera i stał się najmłodszym szefem dyplomacji na świecie. Od tego czasu budował swoją reputację oraz wspierał tworzony wokół swojej osoby ruch społeczny.
Po wielu latach rządów koalicji doszło do jej ideologicznego wyczerpania i pogrążenia w wewnętrznych konfliktach. Podobnie jak w przypadku innych centrowych ugrupowań, znudzeni polityką wyborcy zaczęli odpływać do eurosceptycznej Austriackiej Partii Wolnościowej (FPÖ) lub mniejszych partii liberalno-lewicowych.
W rezultacie poparcie dla ÖVP spadło poniżej 20 proc., za co członkowie obwiniali ówczesnego lidera, 62-letniego Reinholda Mitterlehnera. Jedyną nadzieję upatrywano w popularnym Sebastianie Kurzu – ten jednak zaciekle nie zabiegał o pozycję lidera i uzależnił ją od możliwości wprowadzenia gruntownych zmian w funkcjonowaniu partii.
I tak, 10 maja 2017 r., Kurz stanął na czele ÖVP zdobywając 98,7 proc. głosów. Jedną z pierwszych decyzji nowego lidera było rozwiązanie koalicji z socjaldemokratami. Co istotne, mało kto wtedy zakładał, że Kurz odbuduje zaufanie do tradycyjnej polityki i wygra wybory parlamentarne z będącymi na fali ekstremistami.
Oddając władzę Kurzowi partia zgodziła się na poszerzenie kompetencji lidera. Zmieniony statut gwarantował mu pełnię władzy przy zatwierdzaniu kandydatów. Zarazem listy otwarto na osoby spoza partii.
Mechanizmy zaangażowania (strona internetowa i media społecznościowe) dawały każdemu nie tylko możliwość zgłoszenia chęci wystartowania z listy, budowały też sieć sympatyków. W tym celu partia zaproponowała piramidę opartą na sześciu poziomach: deklaracji poparcia, wsparcia online, donacji, wsparcia offline, wstąpienia do lokalnego sztabu, woli wystartowania z listy Kurza.
Jednak aby zaangażowanie utrzymać, postawiono na budowę długotrwałych relacji z wyborcami. Z danych, do których udało mi się dotrzeć wynika, że sztab wyborczy był w stałym kontakcie (online/offline) z ok. 250 tys. wyborców, co stanowi 1/6 wszystkich głosujących na ÖVP. Wizerunek tradycyjnej partii politycznej zmienił również całkowity rebranding nazwy, logo oraz odświeżenie kolorystyki na jasnoniebieski – przez 45 lat ÖVP utożsamiano z czernią.
Już na samym początku kampanii ÖVP zrezygnowało z tradycyjnego podziału lewica/prawica, proponując opinii publicznej podział na nowe i stare. Udało się to, mimo faktu, że Austriacka Partia Ludowa powstała w 1945 r. To zaś dowodzi, że niekoniecznie prawdziwe są twierdzenia o konieczności tworzenia nowych partii. Ludzie podążają za liderem, a nie samą partią, której wizerunek można zmienić. Jeśli znajdzie się charyzmatyczny przywódca.
W swoich wystąpieniach Kurz poruszał głównie problemy gospodarcze i kwestię migracji. Co prawda przesunął partię na prawo, ale odzyskał w ten sposób elektorat utracony na rzecz FPÖ. Pomijając kwestie światopoglądowe, we wszystkich wypowiedziach przekaz był spójny (czego w największym stopniu brakuje PO).
Część z jego postulatów miała charakter populistyczny (obniżenie poziomu pomocy socjalnej dla osób przyjeżdżających do Austrii, zmniejszenie podatków). „Musimy zacząć od deregulacji i obniżenia podatków, jeśli znów chcemy odnosić sukcesy gospodarcze” – mówił podczas jednego z wieców wyborczych w Sankt Pölten.
Kurzowi udało się przyciągnąć nowych wyborców, którzy widzieli w nim szansę na odmłodzenie polityki. Już po kilku miesiącach ÖVP zyskało 10 pkt proc. w sondażach.
Wszystkie działania nowego lidera i odświeżonych struktur obudziły w rozczarowanych polityką Austriakach wolę zmiany. 15 października ÖVP Sebastiana Kurza zdobyło 31 proc. głosów i wygrało wybory parlamentarne. Taki wynik oznacza koniec rządów socjaldemokratów.
Kurzowi udały się więc dwie rzeczy. Raz – odebrał głosy prowadzącym wcześniej w sondażach eurosceptykom. Dwa – odbudował zaufanie do tradycyjnej partii politycznej dzięki wprowadzeniu nowej, świeżej wizji. Dodajmy, wizji, której większości centrowych partii, w tym PO, nadal brakuje.
Dla dojrzewającej polskiej demokracji 8 lat rządów Platformy to epoka porównywalna do dziesięciu kadencji ÖVP (od 1987 r.). Nawet jeżeli rządy spełniały oczekiwania, jakie w nich pokładano, to zmęczenie jest zrozumiałe. Obie partie kierują też swoje postulaty do podobnych elektoratów i walczą o poparcie młodych wyborców. Platforma powinna więc podążać śladem Partii Ludowej.
Jak dotąd jedynym elementem, które PO udaje się realizować, jest umocnienie pozycji jej lidera. Niemniej jednak nie wyobrażam sobie porównania Grzegorza Schetyny do uniwersytecko-lifestylowego Sebastiana Kurza i uważam, że Platforma nadal znajduje się w stanie, w którym ÖVP była przed 10 maja 2017 r.
Jeśli Platforma nie odważy się na radykalne zmiany, takie jak w ÖVP, to dzisiejsze 20 proc. w sondażach za rok może być marzeniem. Zmiana partii nie może opierać się tylko na wprowadzeniu do mediów kilku ludzi z 2-3 szeregu, bo śledzący na codzień politykę wyborcy czują, że to malowanie ścian zamiast prawdziwego remontu.
Podobnie jak ÖVP Platforma powinna szeroko otwierać się na dyskusję, angażować ludzi spoza polityki, sięgać po zupełnie nowe tematy i zacząć prowadzić dialog ze swoimi wyborcami zamiast z PiS-em.
Na koniec, wszystko wskazuje na to, że lider ÖVP do rządu zaprosi eurosceptyczną Austriacką Partię Wolnościową, z którą łączą go poglądy dotyczące kwestii migracyjnych. Jednak Austria, o ile zacieśni współpracę z państwami Grupy Wyszehradzkiej, nie będzie brała udziału w krytykowaniu Brukseli. Zajmując się polityką europejską na poziomie międzynarodowym wiele razy rozmawiałem z młodymi politykami ÖVP, miałem również okazję poznać Kurza. ÖVP to mimo wszystko partia o otwarcie proeuropejskich poglądach, szanująca zasady liberalnej demokracji, która po prostu obrała ostrożniejszy kurs w polityce migracyjnej.
Tomasz Kaniecki – analityk, studiuje prawo; sekretarz generalny European Democrat Students
Foto: ooevp-at/flickr.com, Wahlkampfauftakt in Wels 15. Sep. 2017, CC BY-ND 2.0.
