Im bardziej Kaczyński będzie zdesperowany, już nie tylko odreagowywaniem utraty władzy, lecz również problemami w partii, kolejnymi odchodzącymi politykami, frakcjami, zagrożonym własnym przywództwem, tym przemocy będzie więcej, bo Kaczyński choć zna inne polityczne narzędzia, to ich nie ceni.
„Często, przyjacielu, Narzędzia piekła prawdę nam podają”[1] mówi Banko do Makbeta. Obaj rozmawiają jak dwaj politycy o narzędziach stricte politycznych. Sztylet, pistolet, trucizna należą do najstarszej części instrumentarium tej profesji. Nigdy z niego nie zniknęły. Zmieniły jedynie formę.
Przemoc jest jednym z najdłużej stosowanych politycznych narzędzi. Nawet podstawowym, gdy mowa o walce z politycznym rywalem. Z biegiem lat, zmieniła jedynie formę. Dziś zamiast noża mamy do czynienia z propagandą medialną. Jarosław Kaczyński przez minione osiem lat posługiwał się wieloma formami przemocy. Od tak nowoczesnej jak oprogramowanie szpiegowskie Pegasus, którym podsłuchiwano polityków opozycji, po propagandę w rządowych i utrzymywanych przez PiS mediach. To właśnie pisowskie stacje wysyłały własnych reporterów do prowokowania polityków opozycji na ulicach i nagrywania ich reakcji. W Gdańsku stało się to pewnego rodzaju normą, Łukasz Sitek z TVP biegał za prezydentem tego miasta Pawłem Adamowiczem pytając na przykład: „dlaczego jest na liście klientów Amber Gold?”. Mimo, że Adamowicz nigdy na niej nie był. Była to przemoc słowna, na którą atakowany nie mógł zareagować, bo tylko na to czekała włączona kamera. Po miesiącach takiej nagonki Adamowicz został zamordowany. Podobnie pisowska władza obchodziła się z innymi politykami opozycji. Im ich pozycja była ważniejsza, tym przemocy było więcej. Największą nagonkę rozpętano wobec przeciwnika, którego władza bała się najbardziej – Donalda Tuska. Planujący na niego zamach szaleniec przyznał w sądzie, że groźby wysłał Tuskowi po audycjach w rządowych mediach. Tymczasem gdy Tuskowi przyznano ochronę w pisowskich mediach wyśmiewano go, że otacza się ochroną.
Przemoc polityczna ma jedną stałą cechę: stale i nieprzerwanie przekracza granice. W czasie minionej kampanii wyborczej policja zatrzymała posłankę KO Kingę Gajewską. Funkcjonariusze po prostu zaciągnęli ją do radiowozu, mimo chroniącego ją immunitetu, ponieważ przed spotkaniem z premierem ośmieliła się mówić przez megafon. Przemoc zastosowana przez policję, mimo późniejszych publicznych wyjaśnień, miała na celu przemówić do lękliwej części opinii publicznej. Głównym celem jej stosowania jest pozorowanie siły jaką posiada obecna władza, takie zabiegi mają sprawiać wrażenie, że nie ma z nią żartów, budzić lęk oraz szacunek.
Były szef CBA poinformował, że przed wyborami odbyło się spotkanie agentów w ośrodku w Lucieniu, na którym planowano działania służb specjalnych wobec opozycji, by próbować jeszcze zmienić bieg wyborów –‘’Zbytnia ufność w bezpieczeństwo pogrąża w przepaść człowieczeństwo”[2].
Przemoc propagandy, służb specjalnych, policji, to narzędzia władzy państwowej. Co jednak zrobi Jarosław Kaczyński jako lider największej siły opozycyjnej? Wiemy to już … z Makbeta. Używanie przemocy do osiągania celów politycznych uzależnia. Zagarnięty przez PiS związek zawodowy „Solidarność” już ogłosił, że będzie „walczyć z nowym rządem na ulicach”. Sam Jarosław Kaczyński także wyznaczył kierunek działań na następne lata. W swoim przemówieniu stwierdził, że rząd opozycji oznacza anihilację Polski. W ten sposób lider PiS chce budzić silne reakcje wśród swoich wyborców, wzywając ich do walki o przetrwanie. Politycy PiS posługuje się też wizerunkiem wroga-Niemca, bo ten najbardziej mobilizuje do walki. Kaczyńskie chce tej walki, chce przemocy, bo uważa ją za zwykłe narzędzie polityczne.
W swoim wystąpieniu po wyborach mówił, że „jeżeli chodzi o tę partię, no to chyba nikt z nas nie ma żadnych złudzeń, że to jest niemiecka partia”. To już nie kampanijna przemoc, wpisana w ten okres cyklu politycznego. Odbieranie rywalom prawa do polskości i stawianie ich na pozycji historycznego zagrożenia dla kraju, to przemoc, której Kaczyński używa już jako polityk opozycji. Wyznacza w ten sposób tory, po których będzie się poruszał przez najbliższe lata. Retoryka lidera PiS będzie miała na celu wywoływać przemoc fizyczną, bo przecież walka o przetrwanie jest stanem, który ją budzi.
Jarosław Kaczyński zapowiedział budowę w najbliższych latach nowych, silniejszych mediów pisowskich, a tworzony w nich przekaz będzie dużo bardziej agresywny od serwowanego nam przez ostatnie osiem lat w mediach publicznych. Kolejnym narzędziem Kaczyńskiego w eskalowaniu przemocy będzie związek zawodowy „Solidarność”. Licząc na frukta dla siebie, liderzy „Solidarności” będą posyłać do ulicznej walki swoich szeregowych członków. Tymczasem głównym zadaniem siedzących w ławach opozycji polityków PiS stanie się szkalowanie nowego rządu oraz odmawianie mu prawa do polskości. Kaczyński wykorzysta też własne wpływy w Trybunale Konstytucyjnym Julii Przyłębskiej, Radzie Mediów Narodowych, Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji. Wszystkie te instytucje, robić będą dalej to, co robiły przez ostatnie osiem lat – służyć partii Kaczyńskiego.
Im bardziej Kaczyński będzie zdesperowany, już nie tylko odreagowywaniem utraty władzy, lecz również problemami w partii, kolejnymi odchodzącymi politykami, frakcjami, zagrożonym własnym przywództwem, tym przemocy będzie więcej, bo Kaczyński choć zna inne polityczne narzędzia, to ich nie ceni.
„Uderzcie w dzwony! Dmij, wichrze! Wrzej, toni! Skoro umierać mam, to z mieczem w dłoni”[3]
[1] W.Szekspir, Makbet, tłum: S.Barańczak, wyd: Społeczny Instytut Wydawniczy Znak 2002.
[2] Ibidem
[3] Ibidem
Źródło zdjęcia: Wikipedia.