Partia, nie Polska. To najkrótsze streszczenie, krótkiego wystąpienia prezydenta Andrzeja Dudy. Nie ma to jednak prawa dziwić nikogo, kto obserwuje środowisko Prawa i Sprawiedliwości, dłużej niż od kilku godzin.
Podstawową cechą autorytarnych populistów jest prymat interesu partii nad interesem swojego państwa. W przypadku rządów PiS ta lista jest długa. Wystarczy wspomnieć: rezygnację z olbrzymich funduszy z KPO dla partyjnego interesu, próby partyjnego podporządkowania sądów, dyskryminowanie w rozdziale funduszy największych miast, gdzie jest najmniej wyborców partii, publikowanie danych finansowych z opóźnieniem, po wyborach. Podporządkowanie spółek skarbu państwa partyjnym interesom. Podczas kampanii wyborczej publikacja planów obrony oraz wykorzystywanie wojskowych jako tła konferencji, tym samym silnie niszcząc idee apolityczności wojska. W szkolnictwie próby sprzęgania narracji partii z edukacją za pomocą zajęć typu HIT i słynnych podręczników oraz Lex Czarnek, które między innymi wprowadziło cenzurę w dostępie NGO do szkół. W przypadku mediów publicznych, całkowite zniszczenie idei jaka im przyświecała i wprowadzenie przekazu skrajnie propagandowego. Kierowanie się interesem partyjnym w polityce zagranicznej doprowadziło do drastycznego pogorszenia relacji z Ukrainą, w momencie gdy świat dyskutuje o jej odbudowie a Polska mogłaby w tych rozmowach odgrywać istotną rolę, konsekwentne niszczenie relacji z Niemcami, największym partnerem gospodarczym Polski, a nawet pogorszenie stosunków z Izraelem w wyniku sporu o ustawę o IPN.
Trudno pojąć, dlaczego akurat teraz, po raz pierwszy, reprezentant PiS – jakim ciągle jest w praktyce Andrzej Duda – miałby podjąć decyzję w interesie Polski, a nie swojej partii. Jego perspektywa pojmowania polityki jest perspektywą dobra swojego środowiska. Ta plemienność nie jest oczywiście w historii polityki niczym nowym, jej skala jednak rośnie, a Andrzej Duda jest ilustracją tego zjawiska.
Upartyjnianie państwa trwa od samego początku III RP. Z tą różnicą, że dotąd politycy decydowali się mimo wszystko działać na rzecz interesu kraju, nawet gdy taki ruch mógł być szkodliwy dla ich partii. Leszek Miller zgodził się na powołanie komisji Rywina, było to w interesie kraju, a zmiotło jego partię ze sceny politycznej. Donald Tusk podwyższył wiek emerytalny, co było w interesie Polski, a bardzo zraniło jego partię. To tylko przykłady z nie tak dawnej przeszłości.
Nową „jakość” w upartyjnianiu państwa bez wątpienia wprowadził PiS, a rok 2015 zostanie zapamiętany jako początek rządów autorytarnych o silnym rysie populistycznym. Dojście do władzy PiS poprzedziło zwycięstwo Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich.
Zdolnego nawet do tego by w imię interesów partyjnych, w orędziu okłamać Polaków, mówiąc, że zgłosiły się do niego dwie partie i obie poinformowały, że mają większość, a pomijając fakt, że wszystkie trzy opozycyjne partie zadeklarowały większość dla premiera opozycji. I co za tym idzie powierzyć misję sformowania rządu w pierwszej kolejności dotychczasowemu pisowskiemu premierowi – Mateuszowi Morawieckiemu.
Andrzej Duda nie uważa, że państwo to on, współczesna wariacja tej samej, toksycznej myśli brzmi – państwo to moja partia.