Od lat, na początku prowadzonych przeze mnie warsztatów dziennikarskich dla studentów, niejako na rozgrzewkę, organizuję proste ćwiczenie: wybieramy znany powszechnie film i na podstawie jego fabuły próbujemy stworzyć depeszę. Przede wszystkim pozwala to kształtować umiejętność określania sedna historii/wydarzeń oraz układania kolejnych wątków pod względem ich ważności, lub tego co chcemy przekazać. Od jakiegoś czasu mam jednak zasadniczy problem – nie możemy znaleźć filmu, który znaliby wszyscy uczestnicy moich warsztatów, a nie są to grupy bardzo liczne.
Kilka dni temu ktoś napisał na Twiterze, że z 30-osobowej grupy jego studentów tylko dwie osoby widziały „Pulp fiction”. Można by pomyśleć więc, że jest to sprawa pokoleniowa. Ale nie jest. Problem nie polega bowiem na znalezieniu filmu, który znałbym ja i studenci. Wydaje mi się, że mój zakres jest dość szeroki, a dzięki moim córkom jestem w stanie analizować również bajki (depesza na bazie „Krainy lodu” – to byłoby ciekawe!). To studenci mają problem ze znalezieniem filmu, który wszyscy by znali. Dwa lata z rzędu posłużyliśmy się więc pierwszą częścią Harrego Pottera. Tym razem bardzo nie chciałem tego robić i w efekcie, w kilkuosobowej grupie nie znaleźliśmy filmu, który łączyłby wszystkich. „Ojciec chrzestny”, „Gwiezdne wojny” (którekolwiek!), a nawet „Sami swoi” nie zdają już egzaminu.
Przez lata popkultura była bardzo ważną częścią komunikacji. Odnosiły się do niej żarty, metafory, reklamy. Niejako tworzyła język, którym się porozumiewaliśmy. Dużą rolę odgrywał tu zarówno kanon, jak i aktualne mody. Kultura popularna „stała się oto miejscem wspólnym współczesnych społeczeństw, służąc jako koine, wspólny, choć niedający wyrazić się w jednym tylko słowniku język ludzki ery globalnej” – pisał poznański antropolog Waldemar Kuligowski. Odwoływał się przy tym do myśli Johannesa Fabiana, który stwierdził że termin „kultura popularna” nie określa tego czy innego obszaru współczesnej kultury (jak kultura wysoka, czy muzyczna), lecz całość współczesnych sposobów bycia. Fabian twierdził, że jest terminem tej samej kategorii co „kultura pierwotna”.
Wydaje się, że bańki informacyjne położyły temu kres. Dotyczy to nie tylko filmów, ale również muzyki i innych zainteresowań, które jeszcze niedawno były platformą wymiany myśli i porozumienia. Teraz brakuje przekonujących metafor. Warto wziąć to pod uwagę gdy dyskutujemy o współczesnych problemach w budowaniu porozumienia w ramach wspólnot regionalnych, narodowych i ponadnarodowych.
Autor zdjęcia: Merch HÜSEY