Przekonali się o tym Brytyjczycy. David Cameron doprowadził do brexitu, gdy wykorzystał pomysł referendum o wyjściu z UE do krótkoterminowych celów politycznych. Kiedy kilka lat temu zaproponował głosowanie, nie spodziewał się zapewne, jaki przyniesie skutek. Poparcie polityczne potrzebne mu wtedy, wydawało się wystarczającym dla tego pomysłu uzasadnieniem . Wysoki rachunek tego błędu otrzymał trzy lata później. Sprowadził kryzys na swój rząd i całą Wielką Brytanię. Brytyjczycy już płacą ekonomicznie, a problemy związane z chęcią oderwania się Szkocji od Zjednoczonego Królestwa są trudne do przewidzenia.
Rząd brnął jednak dalej i chcąc przesłonić brukselski blamaż , przed szczytem w Rzymie, Premier Beata Szydło posunęła się do manipulacji i prób niby-szantażu UE. Na dwa dni przed szczytem, udawała, że rząd nie zna ostatecznego tekstu deklaracji 27 krajów przyjętego w Rzymie. Oszukiwała Polaków, że stawia warunki, żeby udowodnić fałszywą tezę o skuteczności szarży z Brukseli – nowej mocy negocjacyjnej Polski. Ale kłamstwo ma krótkie nogi. Polacy szybko rozszyfrowali tę grę.
Najlepszym symbolem pozycji Polski w Europie pod rządami PiS stało się miejsce Beaty Szydło na pamiątkowym zdjęciu, za plecami innych przywódców europejskich. Mówiąc wprost: marginalizacja i osamotnienie.
Na ten rezultat złożyła się zarówno brukselska szarża, jak i ostatnie zakulisowe pertraktacje polityków PIS z Theresą May. Wyjazd Jarosława Kaczyńskiego, tuż przed szczytem w Rzymie, do Londynu i negocjacje w sprawie Polaków dodały oliwy do ognia, bo stanowiły złamanie podstawowej zasady solidarności UE wobec brexitu. Prezes odstawił pokazówkę, chociaż nie miał żadnych argumentów w sprawie. W UE żyje ok. 1,4 miliona Brytyjczyków, ale akurat niekoniecznie w Polsce. Zamieszkują głównie Francję, Irlandię, Niemcy, Hiszpanie czy Portugalię. Są zakładnikami wzajemnego dogadania się UE i Wielkiej Brytanii. Dlatego w ramach wspólnych unijnych negocjacji możemy wywalczyć lepsze warunki dla obywateli UE, którzy przebywają na stałe na wyspie. W tym ok. miliona Polaków.
Polityka braku współpracy, solidarności, granie na dezintegrację, to kierunki szczególnie groźne w czasach szerzącej się idei Europy wielu prędkości.
Dlatego pomyślmy o przyjęciu euro, jako o kotwicy, która ma nas na stałe zintegrować z Europą. Uniezależnić od tego jak nieodpowiedzialna ekipa rządzić będzie akurat Polską.
I teraz nie chodzi już tylko o argumenty ekonomiczne, ale również o bezpieczeństwo i prawo współdecydowania wynikające z przynależności do strefy euro. Wiemy z historii, że samotna Polska pomiędzy wschodem, a zachodem to gotowy przepis na narodową klęskę. Tylko ściślejsza integracja z UE może zapewnić nam wsparcie i stabilność.
Warunek jest jeden, nie wolno przegapić ważnego momentu dzielenia się UE, musimy pozostać w centrum Europy. Polityka PIS w temu celowi szkodzi. Kiedy państwa z jądra Europy wrzucają drugi bieg, PiS postanawia wyłączyć silnik. Chce bojkotować inicjatywy europejskie, próbuje szantażować partnerów.
Efekt może być tylko jeden – Europa nam odjedzie i to szybko. A my zostaniemy gdzieś na peronie z poczuciem, że coś nas mija. Pokolenia polskich bohaterów , powstańcy styczniowi, listopadowi , warszawscy walczyli o to by miejsce Polski było w Europie, a nie w Azji, na zachodzie, a nie na wschodzie. Jeśli teraz nic nie zrobimy dla Polski w Europie i nie przeciwstawimy się dyplomacji wsobnej, to tego nie wybaczą nam ani nasze dzieci, ani wnuki.
Bo to im, nie sobie, PIS zgotuje zły los.