Ja jednak nie będę wchodzić w spór prawny, bo to domena osób o większej niż moja wiedzy prawnej. Mnie niepokoi bardziej obłuda i hipokryzja środowiska związanego z PIS i Prezydentem oraz skutki takiego myślenia o prawie jak zaprezentowała kancelaria prezydenta.
Rok 2005, Aleksander Kwaśniewski podejmuje kontrowersyjną decyzję o ułaskawieniu Zbigniewa Sobotki. Na reakcję prawicy nie trzeba długo czekać, szczególnie aktywny w komentowaniu jest Mariusz Kamiński, dzisiejszy bohater sporu prawnego. Pozwolę sobie zacytować jego wypowiedź:
„To oczywiście jest decyzja bezwstydna, bezczelna. Aleksander Kwaśniewski zachował się w tej sprawie nie jak prezydent, ale jak „prezio”. Przypomnę, że tak określają Aleksandra Kwaśniewskiego jego koledzy z biznesu….”
„Tak i dlatego nie sądzę, że politycy powinni być traktowani w sposób szczególny i ułaskawieni w jakimś szczególnym trybie. Jeśli są skazani, to takie są decyzje sądu, trzeba to przyjąć do wiadomości, a wyborcy powinni to oceniać.”
„Nierówność obywateli wobec prawa i to, że są osoby nienaturalnie szczególnie chronione przed wymiarem sprawiedliwości, osoby z tzw. klasy politycznej i to jest jeden z powodów takiej głębokiej frustracji Polaków wobec tego, co się dzieje w świecie polityki.”
Wszystkie te wypowiedzi, jednoznacznie pokazują, że Mariusz Kamiński był szczególnym przeciwnikiem stosowania prawa łaski w stosunku do polityków, a szczególnie tych, co należą do tego samego środowiska politycznego. Rozumiem, że zgodnie z dewizą, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, znacząco zmienił spojrzenie, gdy sprawa zaczęła dotyczyć jego osobiście.
Mnie jednak ówczesna pryncypialność Mariusza Kamińskiego bardzo się podobała, rzeczywiście stosowanie prawa łaski w stosunku do kolegów z politycznego środowiska zasługuje na słowa o kolesiostwie, a określenie „prezio” trafia w punkt.
Politycy PIS podnoszą w tym momencie krzyk, że tych spraw nie można porównywać, a „Mariusz Kamiński to kryształowo uczciwy człowiek”, że jego przewinienia wiązały się z chęcią ścigania korupcji.
Ale przypomnijmy, że został on uznany za winnego (nieprawomocnie) przekroczenia swoich uprawnień. I tak jak w Polsce nie akceptujemy samosądu, nawet w stosunku do morderców i gwałcicieli, tak samo nie chcemy urzędników, którzy sami będą sobie wyznaczali swoje uprawnienia poza obowiązującym prawem, bo to bardzo niebezpieczna droga prowadząca do anarchii i braku równości obywateli w obliczu prawa.
Warto też przypomnieć, jak na kwestię ułaskawienia zmieniał się pogląd samego Andrzeja Dudy, jeszcze w 2011 roku jednoznacznie mówił:
„Ułaskawia się osoby uznane przez sądy za winne. Ułaskawienie nie jest uniewinnieniem. Akt łaski nie zmienia wyroku sądu i nie podważa winy skazanego.”
Co zmieniło się od 2011 roku? Dlaczego akt ułaskawienia rozszerzył Prezydent Andrzej Duda na abolicję indywidualną? Czy to przypadkiem nie był interes polityczny jego środowiska politycznego?
Znikająca ze strony Prezydenta adnotacja o „prawomocności” wyroku, aby spełniona była przesłanka do zastosowania prawa łaski też niepokoi.
Doprowadźmy tę sytuację do absurdu. Jeśli można ułaskawić osobę wg konstytucji niewinną, bo nieskazaną prawomocnym wyrokiem, to może w następnym kroku Prezydent ułaskawi na wszelki wypadek kolejne osoby ze swojego środowiska, które popełniły lub popełnią przestępstwa? Co np. z Minister Beatą Kempą, którą być może kiedyś sąd pociągnie do odpowiedzialności prawnej za niepublikowanie wyroku TK. Czy nie byłoby bezpieczniej już teraz ją ułaskawić? Jako minister niekonstytucyjny nie odpowiada ona przed Trybunałem Stanu, a to wg kancelarii prezydenta jedyna granica uprawnień do aktu łaski Andrzeja Dudy.
Idąc dalej, jak w Raporcie Mniejszości, gdzie przestępstwa dopiero przewidywano, można ułaskawić na zapas wszystkich polityków obozu rządzącego.
Mam jeszcze jedną obawę, jeśli Prezydent i jego otoczenie, a nawet całe PIS nie uznają uchwały SN, to czy stwierdzenie „Rzeczpospolita szlachecka nierządem stoi”, nie zostanie rozszerzone na Polskę lat 2015-2019? Czy coraz częściej Polacy patrząc na Andrzeja Dudę nie będą widzieć w nim „prezia” ze słów Mariusza Kamińskiego, a nie Prezydenta RP. Czy każdy Polak po niekorzystnym dla siebie wyroku może powiedzieć, że nie zgadza się na „sędziokrację” wzorem polityków PIS? Czym wtedy staje się prawo?
Czy my takiej Polski chcemy?
To już nawet nie będzie państwo teoretyczne, to będzie czysta anarchia i warcholstwo.