Choć do wszystkich poprzednich rządów można mieć zastrzeżenia, a bilans ich kadencji zazwyczaj był negatywny, to zawsze coś zrobiły źle, coś zrobiły dobrze. Nawet pierwszy PiS miał jakieś pozytywy. Ostatnie 8 lat to pierwsza w historii ekipa, która spaprała absolutnie wszystko, czego się tylko tknęła. Nie ma chyba jednej rzeczy, którą PiS przez te lata zrobiłby dobrze, a po 8 latach niewiele pozostało materii, której by się nie dotknęli. Bez żalu żegnamy rząd prawdopodobnie najgorszy w tysiącletniej historii polskiej państwowości.
Strzeliły korki szampana, były okrzyki radości, nastrój pełen nadziei. Polska uratowana, wracamy do Europy, Europa wraca do nas. PiS, choć pierwszy spośród wszystkich, te wybory przegrał – 2/3 suwerena powiedziało dość. Dość kłamstw, afer, pogardy dla ludzi, siania nienawiści. Dość niszczenia Polski. Powiedziało to przy rekordowej frekwencji i niespotykanej wcześniej mobilizacji wszystkiego, co kontrolowane przez partię rządzącą, do szczucia na wszystkich innych. Choć do wszystkich poprzednich rządów można mieć zastrzeżenia, a bilans ich kadencji zazwyczaj był negatywny, to zawsze coś zrobiły źle, coś zrobiły dobrze. Nawet pierwszy PiS miał jakieś pozytywy. Ostatnie 8 lat to pierwsza w historii ekipa, która spaprała absolutnie wszystko, czego się tylko tknęła. Nie ma chyba jednej rzeczy, którą PiS przez te lata zrobiłby dobrze, a po 8 latach niewiele pozostało materii, której by się nie dotknęli. Bez żalu żegnamy rząd prawdopodobnie najgorszy w tysiącletniej historii polskiej państwowości.
Choć wynik wyborów jest oczywisty, a policzenie większości parlamentarnej mieści się w podstawie programowej klas 1-3 szkoły podstawowej, to policzenie do 231 okazuje się trudnym zadaniem dla Andrzeja Dudy. Nie wiadomo, czy to kolejny akord bezwstydnej podległości wobec Jarosława Kaczyńskiego czy też po 8 latach bohater memów postanowił zostać kimś więcej niż lokatorem Pałacu Prezydenckiego. Fakt jest taki, że obserwujemy kolejne wygłupy i powagę godną Andrzeja Dudy, a nie prawdziwej głowy państwa. Humorystycznym elementem tych akrobacji pozostają składane narodowi obietnice – Andrzej Duda obiecuje pilnować rządu. Nie, nie nie! Oj, nie. Nie będzie łamania konstytucji, korupcji, nepotyzmu i Misiewiczów. Czyżby do tej pory nam nie pilnował? Niewyjaśnionym pozostaje tylko, czy to cicha deklaracja desygnacji Donalda Tuska na premiera czy też Agata Duda zaczęła czytać konstytucję swemu mężowi na dobranoc.
Niemniej jednak kalendarz polityczny jest bezwzględny – najpóźniej pod choinkę otrzymamy rząd złożony z dzisiejszej wciąż jeszcze opozycji. Rząd, którego sytuację można porównać do gabinetu Tadeusza Mazowieckiego. Choć sytuacja budżetowa czy ogólnie gospodarcza nie jest aż tak katastrofalna jak wtedy, to dobrze nie jest – przede wszystkim społeczeństwo nie jest gotowe na takie wyrzeczenia jak wtedy. Poza tym pod koniec PRL w komunę nikt już nie wierzył, a wierchuszka PZPR sama rozumiała potrzebę zmian. PiS ponad wszelką wątpliwość potrafi udowodnić, że Polska może choćby upaść i zapłonąć, byle oni utrzymali się przy korycie. PiS, mimo oddania rządu, wciąż zachowa duży wpływ na kształt państwa. Andrzej Duda niemal przez kolejne dwa lata może wetować każdą ustawę przywracającą praworządność. Troszczący się do tej pory o wysoką inflację Adam Glapiński pozostanie nieodwoływalny aż do następnej kadencji Sejmu. Opozycja nie posiada dziś wystarczającej większości, aby dowolnego z tych dygnitarzy postawić przed Trybunałem Stanu, a aby odrzucać weta, trzeba by resocjalizować kilkunastu posłów PiS i liczyć na rozsądek Konfederacji. Nawet wtedy Andrzej Duda może ustaw nie wetować, a po prostu wysłać Julii Przyłębskiej na wieczne przechowanie. Prawdopodobnie kalendarz zmusi opozycję do uchwalenia ustawy budżetowej w kształcie przedstawionym przez PiS, a to mimo możliwości nowelizacji uczyni przyszły rok trudnym, a może i straconym dla reform. Obserwowane w USA i Niemczech wskaźniki gospodarcze każą także szykować się na nadchodzącą recesję, a przynajmniej dłuższe spowolnienie.
Czy w tych warunkach nowy rząd pozostanie ubezwłasnowolniony? Patrząc na tworzące przyszłą koalicję partie trudno nie dostrzec analogii do Solidarności, zwłaszcza do rządu Hanny Suchockiej. Tak jak Solidarność spajała niechęć do komuny, tak wspólnym mianownikiem KO, PSL, Polski 2050 i Lewicy jest niechęć do PiS. To oczywiście już sporo – znów będziemy rozmawiać, jak rozwiązywać konkretne problemy, a nie czy przestrzegać konstytucji, wykonywać wyroki sądów i o tym, czy w Polsce ustrój ma być demokratyczny. Jednak na dłuższą metę to jest mało. Nie da się pogodzić liberalnej gospodarki proponowanej przez KO i 3D z rozdawnictwem socjalnym i wręcz ordynarnym dojeniem wszystkich nieco lepiej zarabiających przez Lewicę. Nie da się też połączyć liberalnego podejścia do światopoglądu Lewicy i części KO z radykałami katolickimi z Trzeciej Drogi i drugiej części PO, która już w latach 2007-2015 widziała nas bliżej Iranu i Afganistanu niż cywilizowanych państw europejskich. Ten sam Donald Tusk, który w kampanii obiecywał normalizację prawa aborcyjnego, do Sejmu wprowadził Romana Giertycha, który polskiej szkole wyrządził większe krzywdy niż nawet Przemysław Czarnek.
Czy zatem jesteśmy skazani na cztery lata stagnacji i kolejnych rozczarowań? W mojej ocenie są rzeczy, które ta dość karkołomna koalicja może zrobić. Może wyprowadzić nas na ustrojową prostą, tak aby kolejne wybory przyniosły spór o program, a nie o ustrojową wizję Polski. Niedopuszczalnym jest popełnienie tego samego błędu, jaki Donald Tusk popełnił w 2007 roku – PiS trzeba rozliczyć. Za delikty konstytucyjne, a także za kryminalne łamanie prawa. PiS jako partię należy w gruncie rzeczy zdelegalizować. Nie bójmy się ostrych określeń i działań – druga strona nie ma takich skrupułów. Same restrykcje covidowe wypełniają artykuły polskiego kodeksu karnego mówiące o zbrodniach przeciw ludzkości. Nielegalne zakazy przemieszczania się czy zamknięcie w domu to w myśl polskiego prawa karnego jest zbrodnia przeciw ludzkości, a epidemię choroby o śmiertelności na poziomie 1-2% trudno nazwać okolicznością cokolwiek łagodzącą. Rozdane na przedziwne fundacje miliardy złotych to czysta kradzież. Afery, aferki, aferzątka. Czy ktoś dzisiaj pamięta, że Sławomir Nowak usłyszał wyrok skazujący za niewpisanie zegarka do oświadczenia majątkowego? On go nie ukradł, dostał od żony. Po prostu nie wpisał do oświadczenia i słusznie usłyszał wyrok. Tylko czym to jest wobec skali win PiS-u? Rozgrabienie spółek państwowych, łamanie konstytucji, atak na trybunał konstytucyjny i sąd najwyższy. Policjanci pałujący dziennikarzy relacjonujących marsz niepodległości, pałowanie pokojowych protestów kobiet przez antyterrorystów czy wysadzenie granatnikiem komendy głównej. Na koniec seria kolejnych pozbawień życia zwykłych obywateli przez policję we Wrocławiu. To nie brzmi jak opis działań nawet nieudolnej policji, tylko jakiejś mafii południowoamerykańskiej. PiS musi zostać rozliczony karnie – od gabinetu politycznego po szeregowych policjantów łamiących nagminnie prawo w codziennych interwencjach. Dopiero w takich warunkach będzie możliwe ruszenie z czymkolwiek do przodu, a może i nawet zorganizowanie przedterminowych wyborów, które pozwolą wyłonić bardziej spójny programowo rząd.
Pole do współpracy tworzy także polityka zagraniczna. PiS-owi nie udało się nas skłócić tylko z Morzem Bałtyckim. Doskonale było to widać na przykładzie embarga zbożowego – Bruksela w istocie stanęła po stronie państwa obcego, Ukrainy, a nie własnego kraju członkowskiego. Sytuacja niebywała, jednakże pokazująca do czego doprowadził PiS.
Najtrudniejszym wyzwaniem, obok praworządności, wydaje się gospodarka – PiS doprowadził Polskę w to samo miejsce, co PO w 2007 roku. Jesteśmy na granicy możliwości zadłużania się, tylko dziś nie ma już OFE, z którego można byłoby cokolwiek ukraść. Ponadto dziś problemem nie jest żaden próg konstytucyjny lecz brak otwartości rynków i koszty obsługi długu. PiS pozostawia też następnemu rządowi kolejne wrzutki – od podwyżki 500+ do 800+ po wakacje kredytowe. Niewykluczone, iż już w grudniu Adam Glapiński zmieni się z funkcjonariusza partyjnego w jastrzębiego prezesa banku centralnego. Ten szeroki problem jest jednocześnie nadzieją na hamowanie kolejnych szaleństw lewicy – lewicy, która dziś nie jest w większości rozsądnym SLD, lecz partią Razem, przy której Lew Trocki mógłby uchodzić za liberała. Jednocześnie ta obecność lewicy rodzi nadzieje na zrobienie porządku z Kościołem i resztą tematów światopoglądowych. Najwyższa pora by wyrwać tron z macek ołtarza – biskupów przestać zarówno słuchać, jak i finansować. Mającym co do tego wątpliwości politykom PSL i PO warto przypomnieć głoszone w ich okręgach kazania. Ci księża ich i tak nie poprą – nie warto zdradzać interesu narodowego dla przypodobania się z natury pisowskim purpuratom. Religia i obyczajowość to prywatna sprawa obywateli. Państwu w żaden sposób nic do tego
Trzymam za nowy rząd kciuki i mimo wszystko patrzę w przyszłość z optymizmem. Po PiS-ie może być już tylko lepiej. Mam tylko nadzieję, iż Donald Tusk nie zapomni o jednym – Jarosław Kaczyński nie jest konkurentem. Jest wrogiem. Wrogiem Polski, nie Donalda Tuska.