Kto nie lubi PiS-u, miał 15 października po godzinie 21 wszystkie radosne święta w jednym momencie. To było istne połączenie Sylwestra z Wielkanocą, Bożym Narodzeniem, Świętem Niepodległości, Dniem Konstytucji i czym tam jeszcze chcecie. Gdy były dyktator Jarosław Kaczyński mówił, że wybory wygrał, doszło jeszcze Prima Aprilis. Ten zaś, kto dobrze przyjrzał się grymasom na twarzach hunwejbinów tłoczących i trochę chyba już kulących się za plecami sułtana, zaliczył także Halloween.
Pierwszy garnitur obumierającego reżimu tworzyły zombie, z których świeżo uszło życie. Wyglądali jak postawieni pod murem przed komando strzelców celem wykonania wyroku rozstrzelania. A przecież grozi im zazwyczaj zaledwie zwykle kilka, może kilkanaście lat więzienia i utrata praw publicznych. Bladzi byli strasznie, za wyjątkiem Błaszczaka, który był zarumieniony jak burak, spocony i ledwie dyszący. Chyba do końca chciał kolorem cery bronić legendy „biało-czerwonej drużyny”, a skoro dookoła wszyscy byli biali jak ściana, to on wybrał czerwień.
Kto jednak widział liczne filmy czy seriale o zombie, ten wie, że zombie nawet w stanie zaawansowanego rozkładu jest dalej niebezpieczne, wyje i kąsa niemiłosiernie. A zombie świeże jest w dodatku bardzo ruchliwe i może dogonić niejednego protagonistę świtu demokracji liberalnej. Niczym stado wilków, zgraja zombie identyfikuje najsłabszego bohatera i rusza za nim w pościg.
W tym wyścigu kulą u nogi jest konserwatyzm, więc pisowskie żywe trupy wybrały szefa PSL Kosiniaka-Kamysza za cel swoich prześladowań. Niektóre zombie się co prawda do niego raczej przymilają, utrzymując że w zasadzie to są sympatykami PSL, a nawet sugerując całowanie Kosiniaka „po pupce” (czego to się nie robi dla obrony tradycyjnych wartości!), ale inne stawiają raczej na inwigilację i szukanie haków.
Pewnye jest, że Kosiniak-Kamysz może mieć wszystko, jeśli wszedłby w koalicję z PiS. Podczas gdy Tusk mu obiecuje krew, pot i łzy przy harówie nad odbudową demokracji, PiS widzi Kosiniaka na stanowisku marszałka Sejmu, premiera i prezydenta. Być może nawet równocześnie. Gdyby Kaczyński zbudował te swoje dwie wieże, już zapraszałby szefa PSL do notariusza celem dokonania darowizny.
Trzeba jednak wierzyć w ostateczny triumf rozsądku. Tłustych kotów z PiS nastających teraz na Kosiniaka-Kamysza jest kilka, może kilkanaście tysięcy. W przypadku ulegnięcia ich wpływom liczba zombie prześladujących prezesa PSL wzrośnie zaś do kilkunastu milionów, bo tylu z nas zagłosowało za zmianą. Idźcie zatem prosto. Noc się właśnie kończy.