_
„(…) okazało się, że najbardziej żałuję milczenia.
Czego się kiedyś bałam? Uważałam, że podawanie
czegoś w wątpliwość i zabieranie głosu mogło
oznaczać ból i śmierć.
Audre Lorde, Siostra outsiderka. Eseje i przemówienia
Teksty, które nie zostawiają czytelników takimi, jakimi ich zastały. Rodzące zdumienie. Zmuszające do zastanowienia się nad własnym życiem i życiem innych ludzi. Wezwania outsiderki, która nie zgadza się na zastaną rzeczywistość. Słowa siostry, która jest obok, wciąż chętna do rozmowy i zatroskana o relację.
Audre Lorde nie przebiera w słowach – jej teksty to zdecydowanie nie jest uprzejme proszenie o głos z odległego kąta. Nie jest to także manifest niesiony na sztandarach, choć jej sława i wkład w feminizm drugiej fali są niezaprzeczalne (część z tekstów to przemówienia na uniwersytetach i licznych konferencjach).
Lorde jako outsiderka ma wiele do powiedzenia. Podobnie jak bell hooks, poetka obnaża mechanizm, w jakim była napisana Mistyka kobiecości Betty Friedan: historia kobiet z klasy wyższej walczących o prawa równe mężczyznom – oczywiście tym z ich warstwy społecznej. Co jednak z kobietami z mniej uprzywilejowanych klas? Do jakich ideałów i praw mają dążyć? Co z kobietami kolorowymi? Ich perspektywa w przypadku wielu działaczek nie była brana pod uwagę.
Zarzut pomijania potencjału kobiecej siły wybrzmiewa w liście otwartym do Mary Daly, autorki książki Gyn/Ecology, kobiety, która dla Lorde wielokrotnie była źródłem inspiracji. W rozdziałach o micie i mistyfikacji znalazło się wiele mitów dotyczących białych kobiet, zabrakło jednak na przykład Afrekete, Jemandży i wojowniczki z Dan – a przecież siła kobiet i mity, które ich dotyczą, mają źródło nie tylko w kulturze judeochrześcijańskiej. Do tego jeszcze mówienie o sytuacji wszystkich kobiet z jednego punktu widzenia… Lorde zwraca się do Mary Daly: „ (…)dodatkowo sugestia, że wszystkie kobiety cierpią z powodu tej samej opresji tylko dlatego, że są kobietami, oznacza, że pomijasz wiele różnych narzędzi patriarchatu. Oznacza, że lekceważysz to, jak kobiety nieświadomie wykorzystują te narzędzia przeciwko sobie nawzajem”.
Nie ma równości wśród kobiet. Jak zauważa Lorde, wiele z nich oprócz seksizmu boryka się także z klasizmem, ageizmem, rasizmem i homofobią. I nie, opresja wszystkich kobiet nie jest taka sama. A siostrzeństwo, tak chętnie wynoszone na piedestał przez wiele feministek, niejednokrotnie pogarsza sytuację kobiet nieuprzywilejowanych. Jak bowiem można chodzić na wiece i mówić o roli praw kobiet, gdy dzieci pilnuje „siostra” za głodową stawkę? I dalej – jak można wertować w czytelni dzieła o ruchu wyzwolenia kobiet przy latte, którą zrobiła baristka otrzymująca najmniejszą możliwą wypłatę i pracująca po kilkanaście godzin dziennie, by się wyżywić i opłacić rachunki? Mówienie o siostrzeństwie, choć jest piękne i ma posłuch, rodzi ogromne ryzyko wykluczania i pomijania perspektywy ogromnej grupy ludzi, którą owe (często w pewien sposób uprzywilejowane) siostry chcą reprezentować. Lorde, pisząc o czarnych kobietach, zauważa, że: „Nawet w ramach ruchu kobiecego musiałyśmy, wciąż musimy, walczyć o dostrzeżenie tej naszej cechy, która najbardziej wystawia nas na zranienie, czyli tego, że jesteśmy Czarne”. To w żaden sposób nie pomaga kobietom, wręcz przeciwnie – rodzi i pogłębia już istniejące podziały między nimi, prowadząc do wielu spięć i niepotrzebnych sporów.
Czy to jednak przekreśla szanse ruchu feministycznego? W żadnym wypadku. Aby feminizm był skuteczny, musi działać na wielu frontach – w walce z klasizmem, homofobią, ageizmem i wieloma innymi formami opresji. We współpracy ze wszystkimi, których owa opresja dotyczy, także z mężczyznami – dążenia do zmniejszania podziałów i nierówności leżą także w ich interesie. Nie ma kobiety, która by reprezentowała interesy wszystkich. Do tego potrzebna jest otwartość na wiedzę i inne perspektywy, gotowość do nauki z doświadczeń innych i współpraca. Nie można porzucić tych dążeń ze względu na niejednorodność kobiet czy strach przed niewłaściwym odbiorem wypowiadanych słów. Sama Lorde zaznacza, że: „Nie wolno nam tłumaczyć się kpinami o podziałach, które nam narzucono i które tak często traktujemy jako swoje. Na przykład: «Nie mogę przecież uczyć o pisarstwie Czarnych kobiet – ich doświadczenie jest tak różne od mojego». A powiedz: ile lat uczyłaś o Platonie i Szekspirze, o Prouście?”
Nie, nie jestem czarną kobietą, nie mam i nie będę miała doświadczeń takich, jak one. Nie jest to jednak wymówka i wytłumaczenie ignorancji, jeśli jako feministka nie będę uczyć się o tych doświadczeniach i formach opresji, z którymi zmagają się inne kobiety.
Żal, gorycz i sarkazm często przebijają się na stronach zbioru tekstów Lorde. Zostaje jednak nadzieja, dialog jest podjęty. Od każdej i każdego z nas zależy, czy zagłębimy się w lekturę i odpowiemy. Stawką jest zmiana społeczna korzystna dla wszystkich ludzi. Tym, na co musimy się zdobyć, jest tylko (lub, jak nasza historia pokazuje, aż) słuchanie innych bez oczekiwania w odpowiedzi przytakiwania własnej wizji świata i społeczeństwa.
