Jakie będą konsekwencje pozbawienia kłamstwa aspektu moralnego i potraktowania go wyłącznie jako instrumentu wpływu? Jak ma funkcjonować społeczeństwo, w którym nie kłamstwa należy się wstydzić, tylko porażki w dążeniu do swoich celów? Jak żyć w kraju, w którym oficjalnie głoszone kłamstwo staje się normą, która nikogo nie gorszy i nie dziwi?
Są ludzie, którzy skłonni są uwierzyć we wszystko, także w to, co jest sprzeczne z ich życiowym doświadczeniem i zdrowym rozsądkiem. Są to na ogół ludzie żyjący w ciągłym lęku, borykający się z rozmaitymi trudnościami i ograniczeniami życiowymi. Nic dziwnego, że uparcie poszukują Patrona, który się nimi zaopiekuje i w taki czy inny sposób im pomoże. Takim Patronem staje się dla nich ktoś, kto potrafi zarządzać ich lękiem, to znaczy straszyć, ale zarazem dawać nadzieję. Patronowi wierzy się bezgranicznie, bo ów Patron to jedyny punkt oparcia, bez którego zwykły, biedny człowiek stałby się ofiarą złych mocy.
Jeśli więc Patron mówi, że ideologia LGBT jest „tęczową zarazą”, której celem jest zniszczenie tradycyjnej rodziny, to trzeba mu wierzyć i bać się. Jednocześnie Patron daje nadzieję, bo wskazuje ludzi i instytucje, które trzeba wspierać, bo mają siłę i metody, aby tę zarazę zatrzymać. Któż by się zastanawiał, co znaczy „ideologia” i czy domaganie się przez ludzi nieheteronormatywnych równych praw, jakie mają ludzie heteronormatywni, jest aż ideologią. Ważne jest to, że ludzie LGBT nie tylko są dziwni, ale i niebezpieczni. Dziwni dlatego, że sami wybrali sobie taką orientację seksualną. Patron przecież mówi, że homoseksualizm to choroba, z której można się wyleczyć. Trzeba tylko chcieć. No to jak tu takim dziwakom dawać równe prawa, pozwalać im zawierać małżeństwa i jeszcze adoptować dzieci? Jak nie chcą się leczyć, to niech przynajmniej siedzą cicho i nie zawracają głowy porządnym ludziom. Ale im nie tylko chodzi o równe prawa, im chodzi o panowanie nad bogobojnym narodem. Ten cały szum medialny, który uruchomili, te ich parady, to nic innego, jak promocja homoseksualizmu, zwłaszcza wśród młodzieży, bo starszych trudno im będzie do tego przekonać. Ale młodzi chętnie podążają za modą. Jeśli więc nie powstrzyma się inwazji homoseksualizmu, to rodziny tradycyjne znikną, a w parach jednopłciowych nie będzie dzieci. Polska się wyludni. Sodoma i Gomora!
Ale na tym nie koniec lęków, bo oto Patron straszy seksualizacją dzieci. Kto to widział, żeby od najmłodszych lat, bo już od przedszkola, uświadamiać dzieci w sprawach, o których powinny dowiadywać się, kiedy już dorosną. Komu to ma służyć? Patron nie ma wątpliwości, że to przygotowanie do pedofilii i homoseksualizmu. Zbyt wczesne rozbudzenie seksualne dziecka, to przecież nic innego, jak narażenie go na ataki pedofilów i zachęcanie do homoseksualizmu. Fakt, że oświata seksualna ma się odbywać według programu WHO, świadczy tylko o tym, że tę organizację międzynarodową opanowali pedofile i ludzie pozbawieni podstawowych zasad moralnych.
Do tego wszystkiego grozi nam jeszcze eutanazja, której masowo będą poddawani ludzie starzy, będący obciążeniem dla budżetu lewicowo-liberalnego państwa. Może ci bogaci zdołają się jakoś uratować, ale dla reszty nie będzie litości. Pójdą na stracenie, niczym niesprawne dzieci w Sparcie. Wszystkie te nieszczęścia mogą nas dotknąć, gdy wygra Trzaskowski zapatrzony w zgniły Zachód – straszy Patron. I zaraz pociesza, że z pewnością nas one ominą, gdy zwycięży Duda, niezłomny obrońca polskiej tradycji.
Nie mam zamiaru krytykować, ośmieszać, a zwłaszcza poniżać tych, którzy w te zagrożenia szczerze wierzą i autentycznie się ich boją. Oni potrzebują Patrona, który zamknął ich w szczelnej bańce informacyjnej. Ale nie można się powstrzymywać przed potępieniem tych, którzy postanowili być ich Patronem, czyli przedstawicieli Kościoła i Zjednoczonej Prawicy. Ci ludzie doskonale wiedzą, że sieją kłamstwa i wzbudzają nienawiść. Niektórzy hierarchowie doszli do wniosku, że naturalnym sprzymierzeńcem Kościoła jest prawica, z którą ścisłe współdziałanie, polegające na sianiu ciemnoty, szczuciu i poniżaniu zapewni im rząd dusz, z wszystkimi tego politycznymi i ekonomicznymi korzyściami. Tacy ludzie Kościoła, jak ksiądz Oko, arcybiskup Jędraszewski czy ojciec Rydzyk dobrze przecież wiedzą, że orientacja seksualna jest wrodzona, a nie nabyta, że nie można się z niej wyleczyć, bo nie jest chorobą, tylko biologiczną cechą człowieka, że wreszcie nie można się nią zarazić czy uczynić z niej modę. Domaganie się przez ludzi nieheteronormatywnych równouprawnienia nie może nikomu w niczym zagrażać. Można zrozumieć, że z punktu widzenia Kościoła katolickiego, sprowadzającego relacje seksualne do aktu prokreacji, homoseksualizm jest czymś złym. Ale nie mogą być za złych uważani ludzie, którzy sobie tej orientacji nie wybrali, tylko się z nią urodzili. Gdyby przedstawiciele Kościoła naprawdę wierzyli w Boga, o którym tyle mówią, to zrezygnowaliby z nienawiści w stosunku do ludzi, których natura również jest Jego dziełem, i którym należy się taki sam szacunek, jak heteronormatywnym, których jest większość.
Wszystko to także wie Jarosław Kaczyński, co mu nie przeszkadza głosem pełnym troski, jak na Patrona przystało, przestrzegać naród przed niebezpieczeństwem powszechnej eutanazji i straszliwymi skutkami seksualizacji dzieci, gdyby Duda przegrał wybory. Jak można przyjąć, że brak wiedzy na temat seksualności człowieka może w czymkolwiek pomóc młodym ludziom w trudnym okresie dojrzewania? Przecież tylko wiedza na ten temat może ich uczynić odpornymi na próby ich molestowania przez pedofilów. Jak można przyjąć, że tradycyjne, koleżeńskie „uświadamianie” jest lepsze od profesjonalnej edukacji? Wiadomo przecież, że zdecydowana większość rodziców nie chce albo nie potrafi odpowiednio przygotować swoich dzieci do tej intymnej, a zarazem niezwykle ważnej dla zdrowia psychicznego sfery życia. Jak można, znając realia życia społecznego w krajach zachodnich, tak obrzydliwie kłamać na temat eutanazji? To jasne, że w katolickim kraju przyjmuje się, że życie człowieka jest własnością Boga, i tylko On ma prawo życie mu odebrać. Ale warto wznieść się ponad to wąskie wyznaniowe myślenie. Eutanazja dopuszczalna jest w niewielu krajach i obramowana licznymi ograniczeniami, wykluczającymi jakiekolwiek nadużycia. Eutanazja jest aktem miłosierdzia w stosunku do ludzi, którzy nie są w stanie znosić swojego cierpienia, nie mając przy tym żadnej nadziei na poprawę. Zabronienie im tego jest zwykłym bestialstwem. Ale polscy konserwatyści bestialstwem wolą nazywać eutanazję, a nie skazywanie ludzi na długotrwałe konanie w męczarniach.
Skąd więc aż tyle nienawiści i zapiekłości w stosunku do LGBT i zwolenników edukacji seksualnej dzieci? Skąd nieposkromiona chęć tworzenia katastroficznych wizji, jako skutku akceptacji tych zmian obyczajowych u abp Jędraszewskiego i jego skłonność do barwnych epitetów pod adresem tych środowisk? Skąd rubaszny bełkot ojca Rydzyka, którym wyraża krańcowe zgorszenie tymi zjawiskami? Skąd tyle cynizmu i złej woli u Jarosława Kaczyńskiego, bezczelnie kłamiącego na temat eutanazji w Holandii i strefach szariatu w Szwecji?
Odpowiedź jest prosta: ludźmi polskiego Kościoła kieruje paniczny lęk przed idącą z Zachodu falą sekularyzacji, która może pozbawić Kościół instytucjonalny dotychczasowych wpływów i stanu posiadania. To dlatego kościelni dostojnicy wymyślają brednie na temat moralnego upadku w państwach zachodnich. Kieruje nimi lęk przed utratą władzy i przywilejów. Dlatego uparcie starają się bronić patriarchalnej, purytańskiej obyczajowości. W przeciwieństwie do Kościoła katolickiego na Zachodzie, polskiego kleru nie stać na adaptację do liberalnych zmian kulturowych, stawiających na pierwszym miejscu prawa człowieka.
Podobna motywacja kieruje poczynaniami ludzi Zjednoczonej Prawicy. Do tej pory mowa była tylko o kłamstwach dotyczących spraw obyczajowych, ale kłamie się o wszystkich sprawach dotyczących życia społecznego. Nie ma co wspominać o kłamstwach TVP, oficjalnie publicznej, a w rzeczywistości partyjnej, które są powszechnie znane. Czy Jacek Kurski i jego tzw. dziennikarze wierzą w to, co mówią? Oczywiście, że nie. Chodzi tylko o to, żeby dawać paliwo swoim wyznawcom, których Kurski nazwał kiedyś „ciemnym ludem” oraz po to, żeby prowokować opozycję. Zjednoczona Prawica zdaje sobie bowiem sprawę, że spora część jej elektoratu w ogóle nie zwraca uwagi na jej propagandę. Interesuje się bowiem wyłącznie transferami socjalnymi, co znakomicie wyraża w przekonaniu: „Oni też kradną, ale przynajmniej się dzielą”. Przedmiotem oddziaływania populistycznej prawicy są zatem jej wyznawcy i aideologiczni beneficjenci jej działań. Reszta społeczeństwa jej nie interesuje.
To do tej reszty zwrócił się Andrzej Duda w wieczór wyborczy, przepraszając tych, którzy się mogli poczuć obrażeni jego wypowiedziami w kampanii. Sens przeprosin Prezydenta sprowadza się do przekonania, że w kampanii wyborczej nie prawda i uczciwość są ważne, a tylko to, co pomoże pozyskać wyborców. Inteligentni ludzie powinni to przecież rozumieć i nie obrażać się. Nie wszyscy są jednak wystarczająco inteligentni i tych można łaskawie przeprosić. Duda i tak zrobił więcej niż można byłoby się spodziewać, bo włodarze TVP za swoje kłamstwa, szczucia i manipulacje nikogo przepraszać nie zamierzają.
Jakie jednak będą konsekwencje pozbawienia kłamstwa aspektu moralnego i potraktowania go wyłącznie jako instrumentu wpływu? Jak ma funkcjonować społeczeństwo, w którym nie kłamstwa należy się wstydzić, tylko porażki w dążeniu do swoich celów? Jak żyć w kraju, w którym oficjalnie głoszone kłamstwo staje się normą, która nikogo nie gorszy i nie dziwi? Patrząc na zbolałe miny kościelnych dostojników i propagandzistów PiS-u, przestrzegających lud przed wyimaginowanymi zagrożeniami, warto uświadomić sobie jak wielką demoralizację społeczną powodują ich działania. Utrwala się bowiem powszechne przekonanie, że cel uświęca środki, że jeśli coś uważa się za ważne, to wszelkie sposoby są dozwolone, aby to osiągnąć. Jarosław Kaczyński uznał się za zbawcę Polski, jeśli uczyni z niej konserwatywną dyktaturę w sojuszu z Kościołem. Aby ten cel osiągnąć, drwi sobie z konstytucji, dobrych obyczajów i prawdy. Przecież Polska jest najważniejsza – powtarza – ale tylko taka Polska, jaką sobie wymarzył. Więc w walce o tę Polskę gotów jest zrobić wszystko.
Jeśli w społeczeństwie upowszechni się ten sposób myślenia, że cel uznany za szlachetny usprawiedliwia niegodziwe sposoby jego osiągnięcia, to życie społeczne stanie się dżunglą, w której liczyć się będzie wyłącznie siła, bo prawo i moralność przestaną pełnić funkcje regulacyjne. Demoralizacja wyraża się w tym, że oprócz ludzi przekonanych, że kłamstwo Patrona jest prawdą i żyjących w swojej teflonowej bańce informacyjnej, będzie rosła liczba tych, którym kłamstwa władzy będą obojętne, którzy będą przekonani, że kłamstwo popłaca i ułatwia życie. Ta cyniczna postawa oznacza nastawienie na kalkulatywną ocenę sytuacji społecznych. Silnym, tym którzy mają władzę, nie warto się sprzeciwiać i buntować przeciwko ich niegodziwościom. Przeciwnie, silnych należy wspierać, bo dzięki temu można uzyskać jakieś korzyści. Będzie zatem rosła liczba osób pozbawionych empatii, wstydu i skrupułów. Skutkiem tej demoralizacji będzie kompletny brak zaufania w relacjach społecznych. Jeśli bowiem przyjmuje się, że kłamstwo jest czymś normalnym, to trudno jest wierzyć w czyjeś zapewnienia i deklaracje. W ten sposób następuje stopniowy rozkład tkanki społecznej i pojawia się zjawisko anomii.
Wszystko to nas czeka, jeśli uznamy, że jakikolwiek opór przeciwko formie rządów Zjednoczonej Prawicy staje się bezcelowy. O podstawowe wartości, a do takich należy prawda, należy walczyć bezustannie w każdych warunkach. Jeśli nie będzie się uparcie demaskować kłamstw tej władzy, to nie będzie żadnej gwarancji, że jej następcy nie zechcą wykorzystać tak skutecznego narzędzia wpływu, jakim jest kłamstwo.