Odpowiedź niestety jest pozytywna. Niestety, bowiem przystąpienie Czarnogóry do Sojuszu wcale nie poprawi jego bezpieczeństwa. Wręcz przeciwnie, stosunki na linii NATO-Rosja ulegną dalszemu pogorszeniu, a Kreml przyjęcie nowego członka do sojuszu odczyta jako prowokację i niechęć do dialogu. Czarnogóra z perspektywy NATO nie ma żadnego znaczenia strategicznego, jest położona w sąsiedztwie innych państw Sojuszu, a do patrolowania Adriatyku nie wniesie wielkiego wkładu. Jakie są więc priorytety NATO? Czy dla Sojuszu ważniejsza jest współpraca z innymi mocarstwami, czy może z państwami niewielkiej wagi? Jeżeli woli skupiać się na mniejszych partnerach, to jak wpłynie to na relacje z tymi większymi? Czy nie lepiej rozwiązywać nagromadzone już problemy w mniejszym gronie, zamiast dokładać kolejne trudne do rozwiązania sprawy?
Wiemy już, że NATO nie jest chętne, aby zatrzymać się w rozwoju i zastanowić się nad rolą, jaką powinno pełnić w zmieniającym się układzie sił. Na razie okopało się na stałych pozycjach i ruchy, takie jak akcesja Czarnogóry, należy odczytywać jako działania, które pogłębiają istniejące podziały. Jeżeli NATO samo na nowo nie zdefiniuje swojej roli, to zrobią to za nie czynniki zewnętrzne. Prawdopodobnie będą to problemy USA z Chinami, wobec których europejscy sojusznicy po prostu będą musieli dobrze układać sobie stosunki z Rosją. Z pespektywy NATO lepiej więc pomyśleć o tym wcześniej i zająć się sprawami ważniejszymi niż włączanie do struktur przestarzałej armii peryferyjnego i niezagrożonego atakiem kraju.
