Przyłączając się do szeregu pierwszych interpretacji ostatnich decyzji wyborczych, które podjęła najmłodsza grupa wyborców (18-29 latków), i które dokonały autentycznego tsunami w polskiej polityce, uważam, że, trzeba pilnie lepiej zrozumieć doświadczenie życiowe, społeczno-kulturowe czy polityczne – nowego pokolenia młodych Polaków.
Nie została kompletnie odrobiona lekcja płynąca z ruchu protestu przeciwko umowie ACTA z 2012 roku, który został zbadany przez Zespół Analizy Ruchów Społecznych (ZARS), przy wsparciu Europejskiego Centrum Solidarności w Gdańsku. Razem z kolegami, jako jedyni socjologowie, zbadaliśmy kilkunastu młodych liderów (z większych i mniejszych miejscowości) tego największego ruchu protestu po 1989 roku (około 100 tys. manifestujących). STOP ACTA odniósł wielki i niespodziewany sukces. W wyniku protestów w całej Europie, które zaczęły się od Polski, umowa, która zakładała wprowadzenie zbytnio ingerujących w wolności jednostki regulacji została odrzucona przez Parlament UE. Totalnie zignorowaną lekcją był sygnał, że młodzież przestaje być bierna społecznie i politycznie i potrafi zarówno indywidualnie, jak i kolektywnie zdefiniować wspólny i konkretny cel. Wtedy jedynym zadaniem do wykonania było obalenie umowy ACTA, które zostało następnie skutecznie osiągnięte, głównie dzięki przyjęciu strategii NO LOGO, polegającej na zaangażowaniu się w ruch protestu ponad podziałami, bez potrzeby afiliacji ideologicznej i politycznej, tej wyjątkowo różnorodnej grupy młodzieży (młodzież bez afiliacji, przedsiębiorcy, społecznicy, członkowie istniejących partii, anarchiści, narodowcy, kibice, etc.) Mówiąc wprost – młodzież poczuła się już wtedy pominięta i wzięła sprawy jej dotyczące w swoje ręce (regulacje wokół Internetu, interesy, potrzebę autonomii, sprzeciw na brak przejrzystości systemu demokratycznego – patrz brak rzetelnych konsultacji społecznych wokół umowy), blokując tym samym zamierzenia elity polityczno-biznesowej i przez to znacznie się ośmielając. Sprawa ACTA była pierwszą żółtą kartką – momentem odejścia najmłodszych wyborców od Platformy Obywatelskiej.
Dlatego, aby przestać być zaskakiwanym i zrozumieć, co faktycznie się dzieje z polską młodzieżą, nie przydają się przekalkowane analizy sprzed 10 czy nawet 5 lat. Dynamizm i głębia zmian społecznych i kulturowych zarówno właściwych dla polskiego społeczeństwa, jak i dla innych krajów UE (co wpływa na naszą sytuację) jest galopujący. Nie wystarczy także analiza preferencji ostatnich decyzji wyborczych (choć jest to wskazane), czy studium dynamiki systemu partyjnego, a nawet politycznego współczesnej Polski. Należy przede wszystkim przeprowadzić „oddolne”, pogłębione badania socjologiczno-demograficzne (jakościowe i ilościowe), które powinny również wziąć pod uwagę wnikliwe studium geografii wyborczej. Ten, kto chce lepiej zrozumieć współczesną młodzież (jej doświadczenie życiowe, postawy i poglądy, interesy, ambicje, źródła sprzeciwu i preferencje polityczne) powinien operować analizą właściwą bardziej dla konfliktów i ruchów społecznych, które na naszych oczach powstają, rozwijają się i rewitalizują na wielu szerokościach geograficznych naszego globu. Można z powodzeniem stwierdzić, że zaczynamy żyć w czasach zwiększającej się roli ruchów społecznych zarówno tych, które niosą autentyczną nadzieję zmian na lepsze, np. jakości obecnej demokracji (jak ruchy miejskie). Jak i tych, które stanowią realne zagrożenie dla samej egzystencji systemu demokratycznego typu „europejskiego” (skrajna populistyczna prawica).
Analiza konfliktów i ruchów społecznych w Polsce pozwala między innymi zauważyć dwa kluczowe procesy. Po pierwsze, obserwujemy na naszych oczach koniec porządku politycznego i partyjnego, jaki ukształtował się od 1989 roku, który był dziełem pokolenia ruchu Solidarności. Po drugie, przeżywamy aktualnie, o czym mówi profesor Andrzej Rychard, koniec transformacyjnego modelu społeczno-ekonomicznego. Tak jak z początku chodziło przede wszystkim o transformację, zmianę ilościową (przyciąganie kapitału i inwestycji, wzrost PKB, wzrost i rozwój przedsiębiorstw, infrastruktury, wzrost liczby uczelni i studentów, etc.). Obecnie widzimy zwiększenie znaczenia jakości tych zmian dla naszego indywidualnego i zbiorowego życia, takich jak: jakość i produktywność pracy, jakość mieszkania, możliwości konsumpcyjnych, jakości usług, zdrowia, lokalnego środowiska (miejscowości), czy jakość innowacyjna naszej gospodarki (gwarantująca miejsca pracy w nowych technologiach). W tej zmianie jakościowej na teraz i na przyszłość prym wiodą (i słusznie!) ludzie młodzi zarówno ze środowisk wiejskich, jak i mniejszych czy większych ośrodków miejskich, którzy chcą współtworzyć te zmiany i być ich beneficjentami. Niestety w dużej części nimi nie są. Napotkali (i napotykają) w swoim młodym życiu szereg rozczarowujących barier w samorozwoju jako młodzi przedsiębiorcy (zmagający się z nonsensami biurokracji), jako pracownicy o niestabilnej sytuacji ekonomicznej (osławione umowy śmieciowe), jako rodzice (często bez własnego kąta), wszyscy żyjący zbyt długo w zbyt dużej niepewności.
Dzięki rzetelnemu pogłębieniu wiedzy o dokładnym profilu społeczno-demograficznym najmłodszych wyborców Pawła Kukiza (nie ruchu!) oraz Prezydenta Elekta Andrzeja Dudy, unikniemy nic nam nie wyjaśniających, wyświechtanych, błędnych, niepoważnych, czy wręcz obrażających ludzi młodych diagnoz, które się lawinowo pojawiają w przestrzeni publicznej, typu: „sfrustrowani”, „zbuntowani rewolucjoniści”, „nieudacznicy”, czy na koniec „radykalni fundamentaliści, którzy powinni wyjechać z kraju”. Jeśli mogę mam przy tym osobistą prośbę, proszę, już nie wyjeżdżajcie! Sam 10 lat spędziłem poza Polską i rozumiem, jak ważne jest, aby za wszelką cenę zatrzymać emigrację młodych. W zamian dowiemy się, jakie są faktycznie przyczyny tak dużej nieufności wobec instytucji i systemu politycznego w naszym kraju. Sytuacja jest nieciekawa, ale myślę, że pilnie do odrobienia – w badaniu przeprowadzonym przez CBOS w lutym 2014 roku jedynie 17% respondentów stwierdziło, że ma zaufanie do partii politycznych.
Zdaje sobie sprawę z różnorodności grupy młodych ludzi, o której mówimy, ale uważam, wbrew większości interpretacji, że absolutnie nie mamy do czynienia z młodzieżą, która chce rewolucji, ale paradoksalnie stabilizacji w niepewnych czasach, która, nie kupuje już mainstreamowego populizmu, braku odpowiedzialności za długoterminową przyszłość państwa, niespełnionych obietnic i kompromitujących wolt (również w karierach), zarzucenia postawy reformatorskiej przy samozadowoleniu klasy politycznej. Balonik fikcji właśnie pękł.
Wydaje się, że z punktu widzenia młodych, ten głos protestu pokazał, że nie da się już trwać w samozadowoleniu dotychczasowym sukcesem modernizacyjnym Polski, który jest ewidentny, ale nadal nie dotyczy dużej części społeczeństwa i jest jeszcze sporo do zrobienia. Myślę, że polska młodzież przede wszystkim chce w sumie prostych i konkretnych rzeczy: aby ich w końcu zauważono, następnie zwrócono się do niej normalnym językiem, a nie nadętymi frazesami, czy PR-owymi sztuczkami ciągle tych samych twarzy; aby przedstawiono im ofertę i kierunek realnych i możliwych do realizacji zadań naprawczych, które należy przedsięwziąć, w celu, poprawienia jakości ich życia. Z drugiej strony, aby powinni oni współtworzyć te zadania, czyli należałoby włączyć ich w proces polityczny, decyzyjny. Potrzebę „przewietrzenia” struktur decydentów pokazał dobitnie sukces przedstawicieli ruchów miejskich w ostatnich wyborach samorządowych.