Baśnie, mity i legendy towarzyszą nam od dzieciństwa. Opowiadają historie istotne dla danych wspólnot, w metaforach zamykając prawdy o nas samych. I tak legenda o rycerzach śpiących pod Giewontem zapewnia, że zbudzą się oni, gdy ojczyzna będzie w potrzebie, gdy trzeba będzie jej (warto dodać: rozumnie) bronić. Ponoć w każdej legendzie tkwi ziarno prawdy – podobnie jest i tu. Bo Polacy faktycznie raz na jakiś czas, niczym owi rycerze, budzą się by obronić swoją ojczyznę; by pokazać, że ich, że nasze jednostkowe wybory składają się na wspólny głos; jak indywidualna wolność zdolna jest przeciwstawić się politycznym molochom, czy – jak ostatnio – autorytarnym zapędom pełzającej tyranii. By wybrać, a kiedy indziej na drodze protestu czy wręcz rewolucji wygrać swój kraj, swoje prawo, swoją wolność, swoje wartości.
A skoro już się obudziliśmy, to nie może być powrotu do tego ośmioletniego (w najlepszym razie) snu. Drzemki spod znaku „ciepłej wody w kranie” czy „urządzania się” w pewnym ciemnym miejscu doprowadziły nas na skraj przepaści, znad której zawróciły nas – jako wspólnotę i jako jednostki – październikowe wybory. Nie ma też miejsca na traktowanie wolności jako „nieszczęsnego daru”, który „oddaje się” w przypadkowe ręce. Konieczne jest wymaganie konkretów, planów, odpowiedzialności dzielonej pomiędzy każdego uczestnika debaty publicznej, każdego decydenta (niezależnie od skali podejmowanych przezeń decyzji) czy wreszcie przez każdą Polkę i każdego Polaka. I w końcu – nie ma miejsca na „się”. Na czynienie decyzji sierotami; na odżegnywania się od sprawczości, której odzyskania tak bardzo wyczekiwaliśmy, a która nie kończy się wraz z wrzuceniem głosu do urny czy radosnym otwieraniem szampana. Nie ma „udało się”, bo owo „się” w jakimś sensie osłabia rolę każdej i każdego z nas, głosujących/decydujących. To my – ja, ty, miliony stęsknione za wolnością, normalnością, stabilnością i prawem – jesteśmy sprawcami tej zmiany. To my znaleźliśmy w sobie moc, by powiedzieć: „Dobra, zmiana!”
Owa moc to ogromna społeczna energia domagająca się zagospodarowania. Zwycięstwo ludzi, zwycięstwo demokracji to jednocześnie przyjęte przez polityków zobowiązanie. To wezwanie po imieniu do podjęcia pracy w ramach nowej umowy społecznej, w której będzie miejsca dla każdej i każdego z nas. To również zobowiązanie dla mediów i ekspertów, wezwanie do tego byśmy „rozumnie strzegli wolności”, dostrzegając nie tylko różne jej wymiary, ale także (niejako w jej ramach) różnice, jakie są między nami. Zarówno te naturalne, jak i te, które mocą zła wykreował pisowski dwór demagogów i szalbierzy.
Owa moc to także odwaga do odzyskania zawłaszczonej sfery symbolicznej oraz wartości. Przez ostatnich 8 lat, pod płaszczykiem „polityki godnościowej” PiS wykazywał, że godność nie jest dla każdego, a tym, których nie uznawał za „prawdziwych Polaków”, próbował ją najzwyczajniej odebrać. Ze spokojem cierpliwego automatu zaprzeczał też godności Innego, słabszego wymagającego szczególnej troski. PiS próbował odebrać nam narodową dumę, gdy chciał ją ograniczać tylko do „swoich”, jednocześnie wykluczając z „kręgu wtajemniczonych” każdego, kto myśli czy czuje inaczej. Próbował również zagrabić patriotyzm, gdy celebrowanie „narodowych” festiwali dostępne być miało tylko „wtajemniczonym”. Na tym nie koniec. Lista jest dłuższa. Możemy wpisać na nią uczciwość, sprawiedliwość, odpowiedzialność, solidarność. Wartości dają się rozumieć jako demokratyczny kompas. Kompas, który trzymamy dziś w ręce i powinniśmy z niego skwapliwie korzystać, by nie rozbić się o skały technokracji. Zmysł, którym tak w pojednaniu, jak i w rozliczeniu powinni kierować się zarówno obywatele, jak i rządzący. Zmysł, który – powiem to jeszcze raz – pomaga „rozumnie strzec wolności”. Bez nadużywania wielkich i małych słów. Po prostu. Bo skoro już się obudziliśmy – my, Polki i Polacy – to przecież umiemy być zmianą.
Na koniec jeszcze jeden mit, a raczej zabobon (w tych też jesteśmy dobrzy). Trzynastka. Tym razem poniedziałek, a nie piątek, trzynastego. Pierwszy mały test demokratycznego szczęścia. Pierwsze „Sprawdzam!”, pierwszy dzień Polski, na którą czekamy. Dla mnie „trzynastka” zawsze była (i mam nadzieję wciąż jest) szczęśliwa. Tego demokratycznego szczęścia – za którym stoi trafność, sprawczość, decyzyjność, uczciwość i odpowiedzialność – Wam i sobie życzę.