Jak donosi „Polityka” (nr 50, 2022), w obajtkowym „Głosie Pomorza” znalazł się artykuł, w którym wyrażono oburzenie z powodu dostępnych na rynku puzzli z rysunkiem Andrzeja Mleczki „A to Polska właśnie”. Satyryczne scenki i napisy potraktowano jako „zestaw do tworzenia naszych narodowych kompleksów” i „puzzli obrażających Polaków”, a ponieważ można je kupić w Lidlu, nie omieszkano dodać, że są one rozpowszechniane w „niemieckiej sieci handlowej”.
Ta informacja zasługuje na uwagę ponieważ dotyczy sposobu rozumienia patriotyzmu ewidentnie szkodzącemu Polsce, chociaż skwapliwie upowszechnianemu przez populistyczną władzę. Jest to patriotyzm oparty na chorobliwej wrażliwości na wszystko, co można uznać za krytykę lub ośmieszanie ojczyzny i narodu. O Polsce można mówić tylko z patosem, a nie prześmiewczo. Patos służy sakralizacji ojczyzny, czynienia z niej obiektu czci i adoracji. Wpisują się w to rytuały z flagą i hymnem państwowym, defilady wojskowe i akademie pełne wzniosłych i nudnych przemówień. Sakralizacja ojczyzny każe traktować każdą jej krytykę czy niewystarczająco czołobitny stosunek do mitów i symboli narodowych jako przestępstwo. Istotną cechą tego populistycznego patriotyzmu jest również buta, której wyrazem jest wywyższanie narodu, podkreślanie jego szlachetności i wyjątkowości w całym okresie jego historii. Jest to także domaganie się, aby inne narody to dostrzegały i podziwiały. Dlatego każdy, kto próbuje znaleźć rysę w tej szlachetności, przypominając niegodziwości, jakich dopuszczali się Polacy, uważany jest za zdrajcę i wroga. Patos i buta mają na celu wywoływanie poczucia dumy z narodowej przynależności.
Bałwochwalczy stosunek do narodu i ojczyzny jest na rękę ludziom władzy troszczącym się wyłącznie o jej utrzymanie. Zasłaniając się patriotyzmem, tępią i cenzurują wszelką krytykę i satyrę, jako szkodzącą dobremu imieniu Polski. Krytyka i satyra inspirują bowiem do poszukiwania sposobów poprawy tego, co jest ich przedmiotem. Dlatego w państwach demokracji liberalnej przyjmowana jest ona ze zrozumieniem i nikt się na nią nie obraża. Jednak populistyczna władza albo nie potrafi tego zrobić, albo zajęta jest poszukiwaniem zwolenników, którzy ją poprą w wyborach.
Można by tę patriotyczną nadwrażliwość skwitować pobłażliwym uśmiechem, bo przypomina ona infantylne zauroczenie, jak w przypadku tego gościa, który zasłynął protestem przeciwko malowaniu przejść dla pieszych w białoczerwone pasy, bo jak można deptać barwy narodowe. Niestety, protesty tych nadwrażliwców bywają często uwzględniane przez władzę, która różnymi sposobami ogranicza wolność słowa.
W tym mistycznym patriotyzmie najgorsze jest jednak to, że jego źródłem jest poczucie odrębności od innych nacji i chęć odgrodzenia się od nich. Jest to pradawny atawizm plemienny, który każe traktować obcych jak wrogów. Jeszcze na początku XX wieku antropolodzy zaobserwowali w jednym z plemion australijskich Aborygenów wstrząsający obyczaj. Polegał on na tym, że każdy obcy, który chciał wejść do wioski był przesłuchiwany przez starszyznę w celu znalezienia jakichkolwiek więzi pokrewieństwa z jej mieszkańcami. W wypadku, gdy takich koneksji nie udało się ustalić przybysz traktowany był jak wróg i mógł zostać zabity, o ile natychmiast się nie oddalił. Otóż podział na swoich i obcych oraz traktowanie tych drugich jak wrogów, ciągle jeszcze tkwi w świadomości ludzi w krajach cywilizowanych.
Tożsamość państw narodowych wyznacza stosunek do wroga. Naród musi mieć kogoś z kim walczy i przez kogo cierpi. Carl Schmitt, na którego entuzjastycznie powołują się dzisiaj polscy zwolennicy polityki historycznej, był w okresie III Rzeszy propagatorem tezy, że scalającym naród spoiwem jest wizerunek wroga. Samuel Huntington pisze: „Dla ludów poszukujących swej tożsamości i na nowo odkrywających więź etniczną posiadanie wrogów jest sprawą zasadniczą”. Nacjonalistyczna tożsamość kształtuje się przez negację, odrzucenie obcych wzorów kulturowych i chęć odróżnienia od innych. Otoczenie międzynarodowe widziane jest w kategoriach zagrożeń tożsamości. To stąd bierze się szowinizm i patriotyczna nadwrażliwość. Troska o zachowanie narodowej odrębności skłania do wynoszenia własnej tradycji na piedestał i do upartej obrony własnej kultury przed obcymi wpływami.
Tak rozumiana miłość do ojczyzny z natury rzeczy powoduje, że relacje z innymi państwami mają charakter antagonistyczny. Koncentracja na swoim narodowym ego skłania do konsekwentnej obrony własnych racji. Taka postawa utrudnia rozwiązywanie rozmaitych konfliktów, co było bardzo dobrze widoczne w sporze z Czechami o elektrownię i kopalnię Turów. Z teorii konfliktów wiadomo, że do porozumienia nigdy nie dojdzie, gdy zwaśnione strony kierują się wyłącznie chęcią wykazania swojej racji. Rozwiązanie konfliktu jest możliwe wtedy, kiedy jego strony odkryją wspólny cel i będą zainteresowane jego realizacją. Współpraca międzynarodowa we współczesnym świecie wymaga stawiania wspólnych celów nie tylko po to, by rozwiązywać konflikty między państwami, ale przede wszystkim po to, aby rozwiązywać problemy, których osobno, w poszczególnych krajach rozwiązać się nie da. W ostatnim czasie są to choćby: kryzys klimatyczny, pandemia, wojna autorytarnego Wschodu, którą reprezentuje Rosja Putina, z demokratycznym Zachodem czy kryzys uchodźczy. Takich problemów o nieco mniejszej wadze czy skali geograficznej jest bardzo dużo i będzie ich coraz więcej w związku z rosnącymi możliwościami komunikacyjnymi.
Niechęć do uchodźców i imigrantów, traktowanie ich nierzadko jako ludzi drugiej kategorii, domaganie się przywilejów z powodu narodowej przynależności – to często spotykane reakcje społeczne. Oczywiście są pod tym względem istotne różnice między krajami europejskimi. Podczas gdy w krajach zachodnich w coraz większym stopniu imigranci uzyskują obywatelstwo, bo z ich siły roboczej i talentów kraje te korzystają, w państwach dawnego obozu komunistycznego wciąż dąży się do jednolitości etnicznej jako ważnego celu społecznego. Przykładem mogą być Węgry, gdzie Orbán wprost oświadczył, że ziemia węgierska jest dla Węgrów, a nie dla obcych przybyszów. Tego samego zdania jest Kaczyński, który dba o to, aby polskiej ziemi nie sprzedawać cudzoziemcom. O uchodźcach i imigrantach wyraził się w swoim czasie jednoznacznie, nie dopuszczając do ich przyjęcia w Polsce. Pod wpływem szczególnych okoliczności PiS okazał się łaskawy dla Ukraińców, tłumacząc to bliskością kulturową, ale pozostał nieugięty w stosunku do obcych kulturowo uchodźców na granicy z Białorusią.
Nacjonaliści i populiści w krajach rozwiniętych będą musieli pogodzić się z faktem, że proces starzenia się rdzennej ludności w ich krajach wymaga napływu imigrantów, aby zapobiec katastrofie demograficznej. Ten fakt, wraz z postępującą globalizacją, oznacza stopniowy zmierzch państw narodowych. Ta zrealizowana w praktyce XIX-wieczna idea nie przyniosła niczego dobrego. Narodowy ekskluzywizm zaowocował bowiem faszyzmem i szowinistycznym nacjonalizmem.
Procesy zachodzące we współczesnym świecie oznaczają nie tylko potrzebę, ale wręcz imperatyw otwartości. Wymaga on odejścia od fałszywie pojmowanej ambicji, honoru i dumy narodowej, zachęcających do zamykania się na innych i uporczywego trwania przy swoim. Współczesny człowiek, jeśli chce odnosić sukcesy i sprzyjać rozwojowi swojego kraju, musi być zorientowany na świat, w którym powinien poszukiwać partnerów i środowisk dla realizacji rozmaitych projektów. Tylko tak szeroko zakrojona współpraca pozwala liczyć na ważne osiągnięcia naukowe, artystyczne czy gospodarcze oraz szybkie upowszechnianie ich rezultatów. Międzynarodowe zespoły tworzone są coraz częściej w różnych dziedzinach, podobnie jak międzynarodowe sieci współpracy. Otwartość na tę współpracę jest warunkiem rozwoju cywilizacyjnego i utrzymania pokoju.
Otwartość na świat jest warunkiem korzystania z postępu we wszystkich dziedzinach. Jest to zatem jednoznaczne z otwartością na zmiany nie tylko w technice i gospodarce, ale także w kulturze społecznej. Zmiany są wyzwaniem współczesności. Kraj, który ich unika staje się cywilizacyjnie zacofany. Konserwatywni obrońcy narodowej tradycji i obyczajów działają zatem na szkodę ukochanej przez nich ojczyzny i swojego dumnego narodu. W tej sytuacji potrzebne jest przekłuwanie balonu narodowej dumy, otwarcie nie tylko na inne nacje, ale także na krytykę i satyrę polskości, na wyśmiewanie własnych błędów i stereotypów kulturowych. Dzięki temu możemy się bowiem uczyć, jak uczynić nasz kraj lepszym. Trzeba wreszcie zrozumieć, że Gombrowicz i Mrożek zrobili w tym celu znacznie więcej niż nasi narodowi wieszcze, łkający nad losem Polski. Podobnie jak znacznie więcej dla Polski robią obiektywni badacze udziału Polaków w Holokauście aniżeli ideolodzy kłamliwej polityki historycznej wybielający polskich zbrodniarzy. Trzeba zdecydowanie przeciwstawić się kulturze zamkniętej, skierowanej do wewnątrz własnego środowiska, wrogiej i nieufnej do wszystkiego, co do niej nie należy. Jest to bowiem kultura oblężonej twierdzy, dumna i nieprzystępna, odrzucająca obcych i stawiająca przybyszom obowiązek absolutnego przystosowania. To jest kultura ludzi nieciekawych świata, którzy z własnych ograniczeń, niedostatków i mniej lub bardziej uciążliwych nawyków tworzą wartość swojej tożsamości. To kultura mieszkańców miasteczek i zapadłych wiosek, którzy obcym przyglądają się nieufnie zza firanki w oknie lub sztachety w płocie.
Jakże błędne jest rozumienie patriotyzmu przez nadętych narodową dumą tropicieli szkalowania Polski za pomocą dowcipu i satyry; przez tych, którzy miłość do ojczyzny rozumieją w kategoriach izolacji od innych narodów, z którymi chcą rywalizować, a nie współpracować; także przez tych, którzy przez patriotyzm rozumieją uparte trwanie przy narodowych tradycjach, wartościach i stereotypach.
Ojczyzny nie wystarczy kochać (cokolwiek to słowo znaczy), ale trzeba starać się, aby coraz lepiej w niej się żyło wszystkim jej obywatelom, niezależnie od ich pochodzenia etnicznego. Konflikt ze światem i izolacja od niego, o co tak usilnie zabiegają Kaczyński i Ziobro oraz ich akolici, spycha Polskę do XIX wieku.
Autor zdjęcia: Jana Shnipelson
