Rocznice śmierci Giedroycia oraz deklaracji niepodległości Ukrainy, a takżę otwarte odejście rządu Donalda Tuska od ujmowania w założeniach polityki zagranicznej doktryny Giedroycia-Mieroszewskiego wywołały prasową dyskusję na temat naszej polityki wschodniej, a szczególnie wagi przykładanej do stosunków z Rosją i Ukrainą.
Rok temu minister Sikorski w opublikowanym w GW artykule „1 września – lekcja historii” oficjalnie ogłosił odejście od koncepcji stworzonej w paryskiej „Kulturze” na rzecz tzw. „koncepcji piastowskiej”. Przegrana obozu niepodległościowego na Ukrainie, tragedia smoleńska i związana z nią odwilż w stosunkach polsko-rosyjskich oraz porzucenie doktryny ULB mały być dodatkowym uzasadnieniem tej decyzji..
W 20 rocznicę deklaracji niepodległości Ukrainy o wsparcie dla niej upomnieli się B. Berdychowska i H. Wujec w tekście „Idee spuszczone ze smyczy” (GW 25.08). Podejmują oni polemikę z Bartłomiejem Sienkiewiczem, który prezentuje stanowisko krytyczne wobec włączenia do polskiej polityki wschodniej elementów ULB. Szczególny sprzeciw autorów budzi koncepcja „współzarządzanej strefy buforowej” pomiędzy Rosją a Polską , której elementem miałaby być właśnie Ukraina.
P. Sienkiewicz nie pozostał dłużny i odpowiedział 2 września (GW) tekstem „Ukraina jednak buforowa”, powtarzając swoje tezy i zarzucając interlokutorom myślenie życzeniowe.
Często czytając p. Sienkiewicza mam wrażenie, że żyjemy w innych krajach, o odmiennych doświadczeniach historycznych i różnym położeniu geopolitycznym.
Ocenia on, że stosując doktrynę ULB i wspierając Kijów Polska staje się jego zakładnikiem, uniemożliwiając sobie jednocześnie stworzenie poprawnych stosunków z Rosją. Problem polega na tym, że proponowany przez Rosję model ułożenia relacji w Europie Środkowo-Wschodniej zakłada przyjęcie jako dogmatu rosyjskiej strefy wpływów na obszarze b. ZSRR. Zupełnie niedawno, kiedy ważyły się losy naszego uczestnictwa w NATO, Rosja przedstawiała rzeczywistość identycznie w przypadku Polski i krajów nadbałtyckich, uważając ich przystąpienie do struktur euroatlantyckich za agresję na własne interesy. Nie znajduję korzyści dla Polski z przyjęcia takiej doktryny, gdyż sprowadza się ona do powrotu granicy rosyjskiej na Bug.
Sienkiewicz namawia, by nie uznawać Ukrainy za państwo sezonowe. Jego zdaniem niezależność państw powstałych po rozpadzie ZSRR jest ugruntowana mimo, że co sam przyznaje,,(.) Rosja wciąż ma problemy, by uznać podmiotowość zarówno Ukrainy, jak i innych państw postsowieckich (.)”. I o te problemy właśnie chodzi! Uznając szczególne prawa Rosji zostawiamy Ukraińców, Białorusinów i wszystkie pozostałe narody sam na sam z rosyjską wizją stosunków międzynarodowych w tej części Europy, a tego jaka to wizja doświadczamy co dzień. Rosja wspiera i przyjaźni się z kabaretowymi często reżimami postsowieckiej Azji Środkowej, której dyktatorzy bardzo pilnie uzgadniają swoją politykę z Kremlem. Państwo to źle znosi wszelkie przejawy niezależności czego przykładem jest choćby Gruzja. Można mówić wiele o nieodpowiedzialności i prowokacjach prezydenta Saakaszwilego, co nie zmienia faktu, że Rosja nie cofa się przed żadnymi środkami z agresją militarną włącznie, by narzucić swoją wolę w rejonie, który uznaje za własną strefę wpływów. Niepodległość państw strefy postsowieckiej zależy jedynie od postawy państw strefy euroatlantyckiej. Gruzja jest niepodległa dzięki zdecydowanej postawie USA podczas agresji rosyjskiej, Czeczenia nie jest wolna, ponieważ nie ma wsparcia świata euroatlantyckiego.
Sama koncepcja buforu z definicji zawiera w sobie sezonowość i tymczasowość. Jest częścią zawieszenia broni a nie pokoju. Jest z założenia elementem oddzielającym od siebie wrogów. Takimi strefami buforowymi była zdemilitaryzowana Nadrenia po I wojnie światowej, a teraz mamy je pomiędzy oboma Koreami czy na Wzgórzach Golan. Żadna z nich jednak nie była i nie jest traktowana jako element trwałego układu. Każda (nawet jeśli trwa ponad pół wieku jak koreańska) jest pomyślana jako rozdzielenie śmiertelnych wrogów w nadziei, że dojdzie w przyszłości do pokoju, który konieczność buforu zlikwiduje. Czy jesteśmy z Rosją w tak złych stosunkach, że trzeba rozdzielać nas buforem? Nie sądzę. Zarówno Polska jak i Rosja potrzebują normalnych, racjonalnych relacji – czego bez traktowania zarówno przez nas, jak i przez Rosję, poważnie i partnersko naszych wspólnych sąsiadów, nigdy nie osiągniemy.
Zarówno w interesie Polski jak i UE, a także jak sądzę w dalekosiężnym interesie Kremla nie leży oddzielanie Europy od Rosji buforem. Bufor może zabezpieczać chwilowe, taktyczne interesy, ale nigdy nie będzie stanowił elementu pomocnego we wzajemnym zbliżeniu i poprawie relacji, może zaś tworzyć nowe pola konfliktu.
Sienkiewicz broni swojej tezy o strefie buforowej twierdząc, że ukraińskie społeczeństwo i elity polityczne uchylają się od wyboru pomiędzy wschodem a zachodem. Sama teza zawiera w sobie sugestię czy nawet pewność, że taki wybór istniał bądź istnieje. Ja jestem przekonany, że w rzeczywistości takiego wyboru świat zachodni z Polską włącznie (czy też na czele) Ukrainie nie dał.
Propozycje, jakie otrzymuje Ukraina płyną przede wszystkim ze wschodu – Rosja kusi rozwodząc się nad wspólnymi korzeniami państwowości, braterstwem, a także regulacją cen gazu – co wpływa na możliwości gospodarcze poszczególnych ekip rządowych w Kijowie. Rząd prorosyjski ma szansę na lepsze ceny, rząd niezależny dostaje propozycje wprawiające gospodarkę młodego państwa w stan kryzysu. Ze strony struktur euroatlantyckich Ukraińcy słyszeli czasem dobre słowo choć zawsze okraszone łyżką dziegciu brzmiącą „zachowując poszanowanie dla interesów Rosji”. Nikt nigdy nie zaproponował, nawet jakiejś bardzo odległej perspektywy integracji Ukrainy z UE, co byłoby alternatywą dla integracji gospodarczej z Rosją. Ukraina jak każde z państw na świecie nie może funkcjonować w próżni, a „wybór” jaki ma to związanie się (czyli podporządkowanie) z Rosją lub byt w próżni z wrogą Rosją na wschodzie i obojętną UE na zachodzie. Zaiste, jest od jakiego wyboru się uchylać.
W odróżnieniu od Sienkiewicza nie wyczytałem w tekście Berdychowskiej i Wujca marzeń o innych Ukraińcach niż oni są, ale raczej wołanie o danie Ukrainie wyboru, którego jest pozbawiona. O czym najlepiej świadczą ostatnie wyniki wyborów w tym kraju.
Sytuacja Ukrainy jest – co z przykrością trzeba stwierdzić – w dużej, jeśli nie przeważającej mierze naszym polskim zaniechaniem. To w naszym bezpośrednio interesie leży rozszerzenie na wschód strefy stabilizacji politycznej i gospodarczej jaką ma być UE. To nam powinno zależeć na rozszerzeniu sojuszu militarnego, którego jesteśmy członkiem o naszych wschodnich sąsiadów. Naszym interesem jest, by Rosja przezwyciężyła swoje problemy z uznaniem podmiotowości państw postsowieckich i jedynie Polska może upomnieć się o Ukrainę – bo od Portugalii tego wymagać nie powinniśmy.
Na koniec p. Sienkiewicz wyciąga największe działo – integracja Ukrainy z UE jako przyczyna niechybnego końca Unii. Uważa on, że integracja ta może spowodować kryzys finansowy, a w konsekwencji powstanie tzw. „Europ różnych prędkości”. Dla niego ewentualne rozszerzenie sojuszu o naszych ws
chodnich sąsiadów byłoby końcem tej Unii do jakiej przystąpiliśmy. Wypadałoby jednak zauważyć, że Unii do jakiej przystępowaliśmy już nie ma choćby przez wprowadzenie traktatu lizbońskiego. Zgadzam się z twierdzeniem, że UE trapiona jest kryzysem i stoi niejako na rozdrożu, ale to m.in. Polska będzie decydować jaką drogą podąży zjednoczona Europa i powinna wspierać koncepcję Unii jako związku otwartego na rozszerzenie.