„Może i Kradną ale Się Dzielą” to już w zasadzie druga, nieoficjalna nazwa partii Prawo i Sprawiedliwość. Jak kraj długi i szeroki, MiKaSD ma szansę stać się powszechnie stosowanym zamiennikiem dla skrótowca PiS, który w trzech najczęściej używanych językach Europy przynosi niekorzystne skojarzenia z uryną (acz w tym najczęściej używanym także z błogim stanem alkoholowego upojenia). O pisowcach wszyscy mówią, że wysysają państwo z poczuciem sprawiedliwości społecznej. Czyli co prawda sami seryjnie wchodzą na listy „Milionerów PiS” (i to bez konieczności znoszenia czerstwych żartów Huberta Urbańskiego przez pół godziny), ale także sypią groszem pospólstwu. W tej ocenie rzeczywistości rządów partii Kaczyńskiego Polki i Polacy są przy tym tak zgodni, jak w polityce nigdy. Po prostu zwolennicy opozycji podkreślają, że władcy kradną, a zwolennicy władców uwypuklają, że się dzielą. Ale sporu tutaj nie ma.
Ostatnie tygodnie przyniosły więc radosną nowinę, że władza już na stałe „da” staruszkom czternastą emeryturę, tak jak uprzednio dała trzynastą. W podtekście zawarta jest sugestia, że jak pospólstwo będzie siedzieć cicho i rządowi rabanu nie robić, to piętnasta wchodzi w grę. Zaraz po kilku roszadach na stanowiskach zarządczych w spółkach skarbu państwa, w których odchodzący dostają odprawy. Są tacy, którzy niedługo dostaną odprawy trzynaste i czternaste od czasu „dobrej zmiany” z 2015 r., więc dościgną emerytów.
Ale MiKaSD to nie są tyko materialiści. Korzyści z trzymania z władzą nie ograniczają się tylko do inkasowania żywej gotówki. Politycy partii władzy też przecież nie tylko zarabiają od ośmiu lat krocie, ale także mają inne przywileje. Jednym z najważniejszych jest możliwość ignorowania przepisów prawa.
O ile tylko statystyczny pisowiec nie podpadnie prezesowi, to – choćby się dwoił i troił – prokuratura mu żadnej sprawy nie wytoczy. Długo myślano, że ten przywilej będzie zarezerwowany tylko dla VIP-ów z partyjnej wierchuszki. Gdy jednak kolejne lata u żłobu pokazały, że żadna afera się tej władzy nie ima i że mogą sobie pozwolić dosłownie na wszystko, a elektorat z marszu wybacza, to można było i krąg beneficjentów programu ochrony sprawców znacznie poszerzyć.
I oto także i w tym zakresie wchodzimy w etap dzielenia się! Słynna Marika, Czyścicielka Narodu z czapeczką z orzełkiem i uroczym uśmiechem, stała się pierwszą „szarą obywatelką”, z którą władza podzieliła się bezkarnością. Poszarpała tam jakieś lewactwo, palec zwichnęła – szkoda język strzępić. Zrobiła to w imię wartości, a zwichnięty palec był palcem antywartości. To się liczy!
Marika jest już wolna i może liczyć na limit przywilejów. Emeryci na stałe dostają dwie emerytury więcej niż jest miesięcy, a na trzecią taką mają szansę, jak władza ma w danym roku dobry humor (lub wybory na karku). Tak więc i Marika niech ma limit uwolnień od odpowiedzialności!
Okay, jedną już wykorzystała, ale minimum jedną jeszcze ma! Co zrobi Marika? Który kawałek naszego narodu oczyści? Czy stanie na nogę, nieznacznie łamiąc lesbijską kość śródstopia? Czy popchnie i przewróci na miękką trawkę, tylko powodując zwichnięcie komuszego nadgarstka? Czy wyciągnie „z bańki” komuś, prostując feministyczny nos? A może – zupełnie staromodnie – da z glana kopa komuś w liberalny zad?
Marika jeszcze nie wie. Tyle możliwości. Jedno jest pewne: na pewno się ślicznie teraz uśmiecha.
