„Układ” jest ulubioną metaforą Jarosława Kaczyńskiego nazywającą patologie, przeciwko którym występował przez całą swoją karierę polityczną. Walka z układem odróżniała go od innych środowisk postsolidarnościowych, które albo układu nie dostrzegały, albo stawały się jego częścią. Układ najpierw powstrzymywał integracje z NATO i UE i rozwój gospodarki rynkowej, później był odpowiedzialny za brutalny model transformacji i pogorszenie poziomu życia, aż w końcu za uległość wobec „dyktatów brukselskich” i „ataków skrajnej lewicy”.
Układ zmieniał maski w zależności od sojuszy politycznych, które zawierało środowisko Jarosława Kaczyńskiego i linii podziału dzielących polskie życie publiczne. Przez lata powstało wiele artykułów kpiących z paranoicznych teorii prezesa PiS, ale same teorie zdobywały zwolenników. Teoria układu była bowiem wszechwyjaśniająca, niemożliwa do sfalsyfikowania i świetnie odpowiadająca na lęki praktycznie każdej grupy elektoratu, bo układ mógł mieć wiele – nawet pozornie sprzecznych – interesów.
Na pewno nie należy odrzucać racjonalnego jądra teorii o układzie, którym był lęk z początku lat dziewięćdziesiątych opisany przez Ludwika Dorna, będącego wówczas bliskim współpracownikiem Jarosława Kaczyńskiego, który tłumaczył w Anatomii Słabości:
„[Tadeusz Mazowiecki] wierzył, że wystarczy ogłosić nowe reguły wyboru władzy, nowe demokratyczne procedury, a nowe państwo będzie już gotowe. I właśnie przeciw tej logice wystąpił Jarosław Kaczyński. Zaczął się zastanawiać, co mogłoby zastąpić to nieistniejące już państwo realnego socjalizmu. Rozumiał dobrze, że procedury demokratyczne tego nie zapewnią, bo one są tylko elementem zapewniającym wyartykułowanie pewnej substancji państwa w normalnych czasach, przy zmianie ekip przywódczych. Ale gdzie są te czynniki, które spajają urzędy i siedzący w tych urzędach i instytucjach państwowych zasób ludzki w państwo? Nie ma”.
Hasło nowego silnego państwa było więc najważniejsze dla Jarosława Kaczyńskiego od czasów Porozumienia Centrum. Bez niego odzyskane wolności mogły stać się tylko przedmiotem gry różnych grup wpływu używających kontaktów, pieniędzy i czasem nawet wsparcia zagranicznego do realizowania swoich interesów kosztem obywateli. Kiedy w 2006 został po raz pierwszy premierem mówił w swoim exposé:
„Cóż ten rząd zrobił? Nie miał – trzeba to sobie jasno powiedzieć, to i moje przyznanie się do winy, bo to był rząd mojej partii – całościowego, rozbudowanego programu, takiego jaki ma rząd Kazimierza Marcinkiewicza. Ale podniósł rękę na agentów, podniósł rękę na wojskowe służby specjalne i zakwestionował coś, co celnie zostało określone w naszej publicystyce, tej mądrej, jako nowy światopogląd naukowy. Otóż przedstawiciele tego rządu nie wierzyli, że w Polsce po roku 1989 zdarzył się cud – zdarzył się cud polegający na tym, że na zasadzie ˝fiat˝ stary aparat państwowy zmienił się w aparat państwa demokratycznego, że na zasadzie ˝fiat˝, po prostu uchwały sejmowej, powstała gospodarka rynkowa, dobrze funkcjonująca, że wszystkie stare układy, potężne przecież już w latach osiemdziesiątych, nagle przestały istnieć”.
To hasło w pewnym sensie do dzisiaj dominuje w ideologii Zjednoczonej Prawicy. Demokracja bez silnego państwa dla przedstawicieli Zjednoczonej Prawicy pozostaje tylko narzędziem różnych grup interesów. Dlatego zapewne w prorządowej prasie najczęściej używanym przymiotnikiem jest „propaństwowy”, który zawsze określa postawę sprzeciwiającą się jakimś strasznym wyczynom opozycji z pod znaku „targowicy” czy LGBTQ.
„Przejęcie sądów”, czystki w instytucjach publicznych, próba „nałożenia kagańca mediom prywatnym” jest logiczną konsekwencją tak rozumianej „postawy propaństwowej”. Celem długofalowym zawsze pozostaje wprawdzie demokracja, ale dla dobra polskiej państwowości demokracja musi być zawsze nadzorowana i kontrolowana przez partię, bo inaczej dojdzie do chaosu i osłabienia kraju. W tym samym przemówieniu sejmowym Jarosław Kaczyński mówił:
„Panie Marszałku! Wysoka Izbo! W Polsce demokracja z całą pewnością nie jest zagrożona. Nie jest zagrożona także praworządność. Jest zagrożony układ. I my z tym układem będziemy walczyć. My go chcemy zniszczyć. My go chcemy zniszczyć metodami prawnymi, dopuszczalnymi w państwie praworządnym. My go chcemy przede wszystkim zniszczyć moralnie. My go chcemy pokazać. My chcemy pokazać także jego obecnych obrońców. I mamy do tego prawo. Mają do tego prawo polscy obywatele. Mamy do tego prawo, bo znów wracają zjawiska, które, wydawałoby się, już osłabły albo może nawet całkowicie zanikły”.
Piętnaście lat później Jarosław Kaczyński ma w Polsce władzę, której nie miał żaden człowiek po 1989 roku. O ile prorządowa propaganda zmieniła głównego wroga z tego zdefiniowanego jako sieć nieformalnych powiązań z czasów PRL na zewnętrznego, który jest reprezentantem Brukseli, Berlina czy ideologii LGBTQ, to sama idea dalej określa granicę propisowskiej wyobraźni. Układ istnieje dalej w sądach, kulturze czy nauce, tylko że ze strachu przed państwem, które stało się sprawcze szuka wsparcia na zewnątrz. Państwo musi więc aktywne wkroczyć w świat mediów, żeby pilnować postawy propaństwowej i pokazać sprawczość. Jarosław Kaczyński w czasie wywiadu z Michałem Karkowskim, kiedy ten zapytał o ocenę przejęcia Polska Press przez PKN Orlen, mówił:
„Media można porównać do znaczących części mózgu i jednocześnie układu nerwowego człowieka. Człowiek, któremu by to odebrano nie może funkcjonować w sposób wolny i tak samo naród, któremu to odebrano, jest w bardzo trudnej sytuacji. Nie zgadzajmy się na to. Wszystkie opowieści, że kapitał nie ma narodowości, że wszystkie mechanizmy przez wieki definiujące relacje między państwami i narodami nagle przestały funkcjonować to bajki, które najsilniejsi gracze opowiadają w sposób intencjonalny. Powodem jest wciąż silna intencja do dominowania nad słabszymi. My wskutek biegu historii, także wskutek naszych własnych win, jesteśmy wciąż w słabszej pozycji, ale idziemy dobrą drogą żeby ją bardzo wzmocnić. Jesteśmy też wciąż na tyle licznym narodem, by być siłą znaczącą. Siłą gospodarczą, militarną, ale i ducha. Tutaj media mają fundamentalne znaczenie”.
„Sprawcze” państwo znowu wygrało z układem, jak w przypadku każdej decyzji rządu Zjednoczonej Prawicy, bądź ludzi powiązanych z władzą. Tym razem pojawiła się jednak nowa postać, która wyróżniła się na froncie walki z wrogiem i wykazała się przykładną „postawą propaństwową”. W tym samym wywiadzie prezes PiS-u powiedział.
„Jeżeli będziemy szli tą drogą, która została rozpoczęta decyzją prezesa Daniela Obajtka, to będziemy mogli tę sytuację uzdrowić”.
Przed pokonaniem układu na odcinku mediów lokalnych niewiele osób pamiętało czy w ogóle słyszało o byłym wójcie Pcimia, który po dojściu Zjednoczonej Prawicy do władzy zaczął robić zawrotną karierę. Najpierw jako prezes Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, później członek rady nadzorczej spółki Lotos Biopaliwa, prezes grupy energetycznej Energia, a od 2018 prezes PKN Orlen.
Daniel Obajtek jest ucieleśnieniem „sprawnego” państwa o jakim marzył prezes PiS. W oko.press Bianka Mikołajewska opisała sytuacje, która jest tego ilustracją i początkiem krajowej kariery Obajtka. Kiedy Jarosław Kaczyński odwiedził rolnika, który zapytał przed kamerami ówczesnego premiera Donalda Tuska „Jak żyć?” po tym jak jego szklarnie kryte folią zostały zniszczone przez wichury, Obajtek podjechał ciężarówką załadowaną belami folii. Dziennikarka przytacza słowa ówczesnego rzecznika PiS: „Premier Tusk nic nie może. A pan wójt Wszystko Mogę Obajtek załatwił folię”[1]. Wreszcie pojawili się ludzie gotowi zbudować silne państwo sprzeciwiające się układom.
Walka z układem kosztuje wiele, dlatego powinna być odpowiednio wynagradzana. Oko.press wyliczyło, że w czasie niespełna roku bycia prezesem „Energii” Obajtek zarobił (razem z odprawą) 1 160 000. Jako prezes PKN Orlen zarobił 2 073 000 oraz naliczono mu 1 679 000 premii, która jeszcze nie została wypłacona.
Obajtek nie miał za wiele kompetencji do zajmowania się energetyką. Dwa razy był oskarżany o przyjmowanie korzyści majątkowych. Raz w firmie wuja, w której pracował, miał przyjąć 700 000, następnie jako lokalny polityk miał przyjąć 50 000. Obie sprawy zostały umorzone w 2016 roku. Już w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa Obajtek przeprowadził masową czystkę kadrową. Część osób wygrało procesy w sądzie i Agencja musiała wypłacić im odszkodowanie w wysokości 1 400 000 złotych. Masowe zwolnienia doprowadziły do chaosu i rolnicy nie otrzymali w przewidzianym czasie pieniędzy z UE. Większość z nich dostała je z opóźnieniem, ale dla wielu z nich zabrakło, ponieważ jak zauważa Mikołajewska: „Agencja przyjęła zbyt wysoką stawkę dopłat i wypłaciła części rolników zbyt wysokie kwoty, a dla innych zabrakło pieniędzy”.
Jako prezes Energii Obajtek zgodnie z polityką PiS forsował budowę bloku węglowego dla Elektrowni Ostrołęka. Energia ogłosiła przetarg za nowego prezesa. Inwestycja została zawieszona, kiedy Obajtek został prezesem PKN Orlen. Na zamrożeniu inwestycji spółka utraciła 453 000 000 złotych.
W PKN Orlen daniel Obajtek nie tylko doprowadził do zakupu Polska Press, ale też zdecydował o tym, żeby PKN Orlen stał się sponsorem strategicznym Akademii Piłkarskiej w Krośnie, którą prowadzi prezes Profbudu Paweł Malinowski. Wedle doniesień Gazety Wyborczej[2] ten sam Profbud sprzedał Obajtkowi apartament w Warszawie ze zniżką 900 000 złotych.
Gazeta Wyborcza[3] opisała również sprawę przyznania przez ministerstwo kultury 1 150 000 złotych na remont dworku, którego właścicielem jest Daniel Obajtek. Pieniądze zostały przyznane co prawda Fundacji Pomocy i Więzi Polskiej „Kresy RP”, która powstała w 2015 roku. Dworek został użyczony przez Obajtka fundacji w 2018 roku na 10 lat. W 2020 umowa z fundacją została rozwiązana, a dworek przekazany innej fundacji.
Oko. Press z kolei opisało wielomilionowe inwestycje w nieruchomości, które prezes PKN Orlen gromadził przez lata swojej aktywności publicznej oraz w spółkach państwowych[4].
O ile żadna z form działalności Prezesa PKN Orlen nie jest formalnie bezprawna, to cała historia odsłania model „nowej oligarchii”. Jednego bowiem na pewno nie można odmówić Obajtkowi, realizacji założeń Zjednoczonej Prawicy, która jest bardzo doceniania. On sam zaś stanowi wzór dla innych młodych menagerów powiązanych z partią.
Sensem walki politycznej prezesa PiS była walka z układem i dlatego demokrację musi nadzorować partia, która żeby państwo było „sprawcze”, a nie „teoretyczne” powinna mieć kontrolę nad prokuraturą i sądami. Tylko tak „kliki prawnicze” mogą być poddane „demokratycznej władzy”, która przecież pochodzi z wyborów powszechnych.
Partia z kolei musi zostać otoczona kordonem sanitarnym ludzi umieszczanych w spółkach zależnych od państwa, takich jak Daniej Obajtek. Pewne transfery pieniędzy publicznych do prywatnych rąk (jeżeli są zgodne z prawem) są małą ceną za utrzymanie sprawie funkcjonującego państwa, a jednocześnie gwarantują odporność na korupcję.
Czasem nawet lepiej, żeby stanowiska w spółkach zależnych od władzy obejmowali ludzie z mniejszymi kompetencjami, bo fachowcy należą do „eksperckiego układu”, a ludzie którzy przede wszystkim pokazali, że „mogą” będą realizowali tylko interes demokracji, czyli zalecenia demokratycznie wybranych władz.
Państwo polskie wreszcie stało się „sprawcze”, silne i ma podstawy w partii rządzącej, w ludziach z partyjnego układu obsadzonych w spółkach skarbu państwa i w prokuraturze kontrolowanej przez ministra sprawiedliwości. Rządy partii i ludzi w stylu Obajtka rozrastają się na kolejne przestrzenie życia społecznego i eliminują wszelkie układy, poza PiSowskim.
No właśnie, historia „nowej oligarchii” pokazuje, że prezes PiS tak bardzo dążył do ochrony demokracji przed układem, że sam go stworzył. Kaczyński słusznie rozpoznał naturę układu, kiedy celnie opisał go w latach dziewięćdziesiątych jako „bezideową sieć powiązań wzajemnej korzyści”. Nadzieja, że układy ludzi powiązanych z PiSem będą zawsze realizować interesy ideologiczne tego rządu są naiwne. Układy, które powstały jako kordon ochronny partii będą starały się przetrwać niezależnie od rządów. Do tej pory nigdy jednak nie miały możliwości, środków i tolerancji dla takiego zakresu działania.
O tym rządzie pisano, że jest „nacjonalistyczny”, „teokratyczny”, „antykobiecy”, „dyskryminujący mniejszości”, „autorytarny”, a nawet „faszyzujący” – te i inne przymiotniki opisują ideologię i decyzje nią motywowane są odwracalne. Jednak metodą działania rządu Zjednoczonej Prawicy i tym co po nim pozostanie, jest przede wszystkim układ, a raczej tysiące ludzi zawdzięczających szybkie awanse powiązaniom z partią. Ludzi, z których część nie podziela poglądów rządu, ale jest powiązana więzami lojalności z PiS i to będzie wielkie wyzwanie dla odbudowy procedur demokratycznych i przejrzystości państwa po zmianie władzy. Jarosław Kaczyński tak długo szukał potwierdzeń dla swoich podejrzeń, że sam je spełnił. Środki dały skutek przeciwny do celu i wyzwaniem dla nowych rządów będzie wypracowanie innych. Jednak bez tego państwo, będzie pierwszy raz musiało naprawdę się mierzyć z równoległymi strukturami do władzy.
Nowa oligarchia osadzona w układzie, który się odsłonił pokazuje, że jeżeli Jarosław Kaczyński naprawdę wierzył w to o co walczył poniósł klęskę i to w sytuacji, kiedy praktycznie nic nie ogranicza jego władzy.
[1] Daniel Obajtek – Kim jest człowiek, który przejął lokalną prasę? (oko.press)
[2] Śledztwo „Wyborczej”: Obajtek dostał milionową zniżkę na apartament, a Orlen został sponsorem piłkarskiej akademii dewelopera (wyborcza.pl)
[3] Prezes Orlenu Daniel Obajtek remontuje swój dworek za publiczne pieniądze (wyborcza.pl) Ministerstwo odpowiada, ile zapłaciło za ratowanie dworku Daniela Obajtka. Obcięto 9 tys. zł (wyborcza.pl)
[4] 15 nieruchomości Daniela Obajtka i jego mamy. Ujawniamy nowe (oko.press)