Dokładnie cztery lata temu, we wrześniu 2013 r., partia niemieckich liberałów po raz pierwszy w swojej sięgającej 1948 r. historii znalazła się poza Bundestagiem. Wyborcy wystawili FDP sowity rachunek za czteroletnią kadencję wspólnych z chadecją rządów. Zbytnia pewność siebie i wizerunek partii aroganckiej poprzedziły ten historyczny upadek.
W wyborach 2009 r. lider Wolnej Partii Demokratycznej (FDP) Guido Westerwelle cieszył się jeszcze z rekordowych 14,5 proc. i wierzył w gładkie wprowadzenie w życie kluczowych punktów programu wyborczego. Tymczasem chadecja stanęła okoniem. Obietnice odczuwalnego obniżenia ogólnego poziomu ciężarów podatkowych i reform administracji pozostały na papierze.
Optymizm co do perspektyw przywrócenia gospodarki rynkowej na właściwe tory nie trafił w pokryzysowych latach w nastroje społeczne. Świeżo powstała Alternatywa dla Niemiec (AfD) (w tamtym okresie funkcjonująca jeszcze nie jako partia nacjonalistyczna i szowinistyczna, a raczej jako partia konserwatywno-liberalnych eurosceptyków) wessała elektorat oczekujący twardej linii wobec zadłużonego Południa Unii Europejskiej.
FDP odróżniała się od konkurencji tylko aktywnym uprawianiem polityki klientelistycznej wobec kilkunastu branż gospodarki, w której jej wpływy tradycyjnie są najsilniejsze (m.in. hotelarstwo, prywatna służba zdrowia i apteki, adwokatura, małe i średnie przedsiębiorstwa włączając rzemieślnictwo itd.). Dla ogółu wyborców był to negatywny wizerunek i nieudany bilans, zwłaszcza w Niemczech, gdzie polityczny maczyzm nie jest w cenie tak jak wytężona praca, pokora, sprawność polityczna i otwartość na krytykę. FDP została w wyborach pod progiem, nawet jeśli minimalnie.
Zmiana wizerunku
Lata 2014-15 były dla FDP niezwykle trudne. Partia otarła się o niebyt. W sondażach oscylowała wokół 2 proc. Skrót FDP niektórzy rozwijali więc jako Fast Drei Prozent – Partei (partia Prawie Trzy Procent). „Dobre rady” z kręgów lewicowych sugerowały jej fuzję z AfD, bardziej poważne głosy przychylnie nastawionych komentatorów – z Unią Chrześcijańsko-Demokratyczną (CDU).
Liberałowie postanowili jednak zawalczyć samodzielnie, dokonując radykalnych zmian na płaszczyźnie wizerunkowej i ostrożnych (polegających głównie na rozkładzie akcentów) w kwestiach programowych oraz ideowych. W cień odsunęli się liderzy z końcówki kadencji 2009-13 z szefem partii Philippem Röslerem na czele. Zlikwidowano całkowicie ogniska potencjalnych konfliktów wewnętrznych, które od 2012 r. były zmorą ugrupowania. Ster wziął w swoje ręce Christian Lindner, który po raz pierwszy w historii uczynił z FDP one man show.
Lindner był naturalnym kandydatem. Antycypując klęskę strategii z 2013 r., odsunął się na bok i zaczął przygotowywać do zadania odbudowy partii w roli opozycji pozaparlamentarnej. Jego wyborowi towarzyszyły obawy ze względu na charakterologiczne podobieństwa do Guida Westerwellego. Lindner wyciągnął jednak wnioski z oceny wyborczej i zmodyfikował własny wizerunek. Usunął z repertuaru wystąpień wszystko, co mogłoby zostać odebrane jako arogancja, kpina, paternalistyczna „wyrozumiałość” lub poczucie wyższości związane z przewagą merytoryczną (cecha od zawsze trapiąca liberałów jako partię elitarną). Zrezygnował z zaogniających bon motów pomimo świadomości, jakim ułatwieniem są, gdy idzie o przebicie się w jednodniowych cyklach medialnych.
W początkowym okresie w jego wystąpieniach dało się wyczuć walkę z samym sobą, gdy cięta uwaga wisiała na końcu języka. Dyscyplina jednak się opłaciła. Lindner jest dziś porównywany do poprzedników głównie ze względu na upodobanie do nieziemsko drogich garniturów, ale nie ze względu na naturę przywództwa. Obecny szef FDP wykreował wizerunek człowieka pracowitego, łatwo dostępnego i swojskiego (materiały w mediach społecznościowych pokazują go niestarannie ogolonego, w T-shircie, jak we własnej kuchni parząc sobie herbatę opowiada widzom o powodach, dla których jego partia zajęła dane stanowisko).
Lindner nie jest człowiekiem doktryny i nienaruszalnych prawd. Wskazuje na kontrargumenty dla wyborów politycznych swojej partii, docenia je, rozumie motywy konkurencji politycznej. Jest równie mocny merytorycznie jak poprzednicy, ale nie emanuje z niego zgryźliwa pogarda dla inaczej myślących jako słabiej rozgarniętych albo roszczeniowych, leniwych lub uzależnionych od dotacji z publicznej kasy. Stara się o „inkluzywny liberalizm” – akcentuje te aspekty, które wiążą się z korzyściami z liberalnej polityki także dla osób tradycyjnie wobec niej sceptycznych.
Programowa korekta
FDP wyrzekła się prowadzenia polityki klientelistycznej. W przyszłości nie będzie „wyjątków” od programowych założeń. O atrakcyjności partii ma stanowić jej unowocześniony program, nie legislacja typu pork-barrel*.
FDP usiłuje stworzyć wrażenie partii, która wyciągnęła wnioski z kryzysu finansowego ostatniej dekady, ale nie na tyle, aby redaktor Jacek Żakowski miał stać się jej fanem.
Po pierwsze, niemieccy liberałowie inaczej rozkładają akcenty programowe. Do 2013 r. ich największym priorytetem była redukcja podatków. Kryzys zadłużeniowy w Europie, a zwłaszcza wprowadzenie z poparciem FDP zakazu deficytów w budżecie federalnym oraz na poziomie krajów związkowych dał FDP okazję do redefinicji swojej wizji.
Obecnie kluczowe jest utrzymanie zdrowego stanu finansów publicznych, a zatem oferowanie redukcji podatków tylko, gdy cel ten jest niezagrożony. Niskie podatki pozostały w programie, ale obniżenie ich rangi na liście celów jest ewidentne i zgodne z oczekiwaniami opinii publicznej w Niemczech, zorientowanej raczej na utrzymanie niskiego bezrobocia i na dostępność do usług publicznych coraz wyższej jakości.
W efekcie FDP priorytetowo chce traktować: duże nowe inwestycje w oświatę i jej usprawnienie w postaci szerszej autonomii szkół oraz większego wyboru pomiędzy zróżnicowanymi koncepcjami edukacji; tzw. Agenda 2030, czyli cyfryzacja administracji publicznej połączona z redukcją biurokracji i jej kosztów; zabezpieczenie praw obywatelskich i ochrona danych w dobie skoku technologicznego, zarówno przed agendami państwa, jak i prywatnymi koncernami.
Po drugie, FDP odcięła się od sprawców kryzysu finansowego po stronie sektora prywatnego, wyraźnie wskazując na listę praktyk instytucji finansowych, które wykoleiły funkcjonowanie mechanizmów.
Po trzecie, odrzucono kojarzony z klasycznym neoliberalizmem paradygmat liczenia wzrostu gospodarczego wyłącznie w kategoriach ilościowych. FDP prezentuje się dzisiaj jako partia kompleksowego uwzględnienia oczekiwań obywateli w zakresie poprawy jakości życia codziennego.
Podsumowując, liberałowie tworzą za czasów Lindnera partię, która przesunęła się na lewo, w większym niż uprzednio stopniu akcentując cały szereg elementów liberalizmu obyczajowego. Jednocześnie pozostają na stanowiskach liberalizmu gospodarczego, usiłując dowieść, że gospodarka rynkowa – przy zrównoważonej polityce – nie musi oznaczać „socjalnego zimna”.
Za sankcjami wobec Rosji
W polityce zagranicznej zmiana FDP jest ledwo dostrzegalna. Liberałowie pozostają niebezkrytycznymi zwolennikami UE. W ich ocenie Wspólnota więcej uwagi powinna poświęcać piętrzącym się obawom i emocjom obywateli.
W zakresie kryzysu uchodźczego FDP blisko do liberałów holenderskich, belgijskich i duńskich, co oznacza bardziej konserwatywne podejście niż polityka Angeli Merkel. Liberałowie sceptycznie odnoszą się do przyznawania pełnego prawa do azylu wielkim liczbom uchodźców i proponują wprowadzenie kategorii pośredniej w postaci „tymczasowej ochrony humanitarnej”, która wygasałaby w perspektywie zakończenia kryzysu wojennego w kraju pochodzenia uchodźców.
FDP pozostaje partią najbardziej antyputinowską w Niemczech, która popiera politykę surowych sankcji wobec Rosji w związku z brakiem realizacji międzynarodowych postanowień co do wschodu Ukrainy. W okresie rządów 2009-13 ta filozofia oznaczała, że FDP była równocześnie najbardziej propolską partią nad Renem. Niestety, w obecnych realiach postawa antyputinowska, zorientowana na jednoznaczną ochronę wartości liberalno-demokratycznych, oznacza także postawę antyorbanowską i antykaczystowską. Polska ze zlikwidowanymi mechanizmami państwa prawa nie może liczyć na sympatię polityków FDP.
To ostatnie będzie miało dla naszego kraju znaczenie tylko wtedy, gdy FDP wejdzie do rządu (wówczas prawdopodobne jest przejęcie MSZ przez partię Lindnera). Na trzy dni przed wyborami sondaże nie pozwalały wierzyć w uzyskanie przez potencjalną koalicję CDU/CSU-FDP większości w Bundestagu. Pozostaje to możliwe, ale niezbyt prawdopodobne. Wówczas najpewniej chadecja nadal rządzić będzie z Socjaldemokratyczną Partią Niemiec (SPD), a liberałowie znajdą się w opozycji.
Według znawców niemieckiej polityki, Merkel nie chce koalicji z FDP i preferuje kontynuację obecnego modelu. Nic dziwnego, w koalicji z nią SPD systematycznie słabnie. W opozycji socjaldemokraci mogliby się odbudować.
Wszystko wskazuje na to, że FDP wróci do parlamentu po czterech latach nieobecności z niemal całkowicie nowym zapleczem, młodym i nieopierzonym, bez doświadczenia w Bundestagu, o rządowych stanowiskach federalnych nie wspominając. Kadencja w opozycji tej partii na początek zrobi dobrze. Gotowość do współrządzenia uzyska najpewniej w 2021 r.
Piotr Beniuszys – politolog i socjolog, członek zespołu redakcyjnego „Liberté!”
*kiełbasa wyborcza; inwestycje rządowe obliczone na zdobycie poparcia politycznego (red.)
Ilustracja: Friedrich Justin Bertuch, Bilderbuch für Kinder, 1790-1830.