Na wstępie zaznaczę, że tym, dla których do tematu dumy narodowej, narodu i historii (ewentualnie stosunków polsko-niemieckich) trzeba zawsze podchodzić ze śmiertelną powagą, nabożną czcią i za wszystko się obrażać proponuję na tym zdaniu zakończyć lekturę.
Jakiś czas temu słyszałem, że częstym żartem używanym prawdopodobnie w celu rozluźnienia atmosfery (a z pewnością dość niefortunnie) przez Niemców przy rozmowie z przybyszami z Polski jest słynne już powiedzonko: „Jesteś z Polski? To powiedz mi gdzie jest mój samochód…”. Osobnik opowiadający takie żarty zwykle uważa to za bardzo śmieszne. Ja jednak proponowałbym znajdującemu się w takiej sytuacji Polakowi aby odpowiedział, że powie gdzie jest samochód, ale tylko wtedy gdy żartowniś z sąsiedniego kraju odpowie „gdzie są kolczyki mojej babci?” a uderzając w poważniejsze tony można by też zapytać: „gdzie są wiersze Baczyńskiego?”. Takich pytań można by oczywiście zadać bardzo wiele, ja osobiście uważam, że chociaż nie ma co się za taki żart obrażać (myślę, że w przeważającej większości Niemiec nie ma złych zamiarów, a ze stereotypów należy się śmiać) to z pewnością jest on delikatnie rzecz ujmując (szczególnie gdy jest wypowiadany na poważnie w celu poniżenia Polaka czy Polki) nie na miejscu a opowiadająca go osoba wykazuje się można by rzec „taktem Eriki Steinbach” (ot takie nowe powiedzonko).
W tym felietonie chciałbym napisać coś o zdrowej dumie narodowej. Moim zdaniem polega ona przede wszystkim na tym, że nie czujemy się gorsi ze względu na kraj, z którego pochodzimy a z pewnością nie na tym, że czujemy się lepsi, czy się nad kimś na przykład wywyższamy. Wiem, że w dzisiejszym świecie wielu ludzi ocenia swój kraj tylko i wyłącznie ze względu na sytuację ekonomiczną, infrastrukturę, czy technologię. Mówią, że Polacy chełpią się porażkami. Polacy, przynajmniej ich część nie tyle chełpią się porażkami co swoim umiłowaniem wolności, tym, że pięknie walczyli a nie tym, że przegrali, najczęściej co równie ważne a być może ważniejsze mając historyczną (przyznaną czy potwierdzoną przez dzisiejszy świat) rację. I należy zaznaczyć, że wojny szczególnie ta ostatnia, nie można rozpatrywać jak meczu piłki nożnej, gdzie obie strony mają takie samo prawo wygrać a kwestie moralności odnosi się do sposobu walki a nie do celu czyli zwycięstwa. W wojnie często bywa tak, że jedni to ci źli a drudzy to ci dobrzy, bo na przykład to jedni są agresorami a drudzy się bronią przed bezprawnym, bandyckim atakiem. Polska duma narodowa, oczywiście nie ta, która w masochistyczny wręcz sposób opowiada o krzywdach jakby świadczyły one o byciu kimś lepszym od reszty, polega przede wszystkim na tym, że w wielkich chwilach to my byliśmy ci sprawiedliwi a porażka czy sukces jest już sprawą mniej ważną (oczywiście nie dla całej rzeszy cyników, dla których sprawiedliwość nie istnieje a liczy się tylko „wygrana” czy ściślej zysk). W końcu ostatecznie wszystkie te nawet nieudane zrywy, powstania czy ostatecznie „Solidarność” doprowadziły nas do posiadania własnego, demokratycznego, niepodległego i suwerennego kraju, czyli można powiedzieć, że cała nasza historia przynajmniej jak na razie miała sens. Nie wiadomo co by było gdyby Polacy przez tyle wieków (najczęściej patrząc w krótkim okresie nieskutecznie) nie walczyli o swój kraj, najprawdopodobniej bylibyśmy obywatelami drugiej kategorii albo jakąś mniejszością z nieswoimi władzami o ile w ogóle byśmy istnieli jako naród.
Na koniec chciałbym dodać, że nie uważam aby dzisiejsi Niemcy byli w jakikolwiek sposób odpowiedzialni za zbrodnie ich przodków, w końcu nikt na to co robił ich dziadek czy babcia wpływu nie ma. Jednak uważam, że ten naród nie powinien się już wywyższać (oczywiście żaden nie powinien ale ten w szczególności), szczególnie swoją moralnością (bo nie kradną), organizacją czy dyscypliną (chyba tylko dla zakompleksionych Polaków jest to ich zaleta, na pewno nie dla reszty Europejczyków), lub stopniem zaawansowania gospodarczego (w końcu mieli na to 50 lat więcej). Co do moralności należy dodać, że ich okrada czy okradał nasz tzw. margines społeczny a nas napadły i mordowały ich „elity” czy tzw. mainstream i patrząc z szerszej perspektywy na napływie Polaków do Niemiec sumarycznie na pewno lepiej wyszli niż my na napływie Niemców do Polski jakiś czas temu, także nie powinni narzekać, szczególnie, że robią to ci, którzy marzą o kolejnym takim „napływie” wywyższając się przy tym, że nie są przestępcami jak Polacy. Jeszcze na koniec dodam, że w przeciwieństwie do tego co było siedemdziesiąt cztery lata temu teraz granice są otwarte więc mamy pełne prawo je przekraczać.