Jarosławowi Kaczyńskiemu współczuję z dwóch powodów. Po pierwsze żyje on w strasznie złym świecie bezprawia i zbrodni, gdzie rząd morduje prezydenta, służby specjalne świadków, a wybory są od lat fałszowane. Po drugie, i to chyba powód bardziej nakłaniający do współczucia, Kaczyński sam sobie ten świat wykreował za pomocą swojej chorej wyobraźni. Niestety jak wiele obłąkańczych wizji, i ta ma swoich zwolenników. Zaproszenie misji OBWE na wybory w państwie, które od dziesięciu lat jest członkiem Unii Europejskiej jest pomysłem szalonym, a na pewno precedensowym. Misje takie dotychczas były wysyłane do krajów gdzie trwa wojna, łamane są podstawowe prawa człowieka, a demokracja jest poważnie zagrożona. Chociaż to właśnie w takim kraju „żyją” zwolennicy PiS. To już nawet nie jest kwestia tego, że Kaczyński nie potrafi przegrywać, problemem jest jego niesłychany wręcz nihilizm moralny. Polega on na tym, że dana osoba nie wierzy w żadne prawa, zasady czy normy, uważa, że światem kieruje wyłącznie brutalna siła i przewaga, że nikogo nie ogranicza żadna moralność. Ciągłe zarzucanie, że wybory sfałszowano jest zachowaniem niespotykanym chyba nigdzie indziej w Unii Europejskiej, nawet wśród krajów, które dopiero do niej przystąpiły. Kaczyński najwyraźniej nie rozumie jak poważnym zarzutem jest to co on mówi z łatwością bazarowej przekupki, która rozsyła po targowisku plotkę, że ryby z sąsiedniego straganu są nieświeże. Jest on człowiekiem, który zdecydowanie nie rozumie jakże ważnej zasady, że osoba, która ma w kraju tak ważną funkcję jaką jest bycie liderem największej partii opozycyjnej, powinna się w szczególny sposób liczyć ze słowami aby nie wprowadzać zamętu. On ten zamęt najwyraźniej chce wywołać. Najwyraźniej przyjmuje taktykę ciągłego „peplania”, licząc, że coś się w społeczeństwie przyjmie. Oczywiście można było przeczytać o nadużyciach przy wyborach, także w wykonaniu kandydatów PiSu, jak to miało miejsce w Elblągu, ale incydenty lokalne to jedno, a fałszerstwo na skalę kraju to drugie. Żadnych dowodów na tak ogromne przecież fałszerstwo nigdy nie przedstawiono. Najśmieszniejsze jest to, że krytyka pod adresem PKW, gdy lider PiS jeszcze tylko sugerował, że wybory są sfałszowane, a nie mówił o tym wprost i to z mównicy sejmowej, padła zaraz po ogłoszeniu wyników, ale sondażowych, czyli zanim PKW zaczęła w ogóle liczyć głosy. Czyżby IPSOS też działał na usługach rządu?
Zgadzam się z wieloma publicystami, którzy piszą, że najwyraźniej temat Smoleńska się trochę wyczerpał, teraz PiS gra oskarżeniami o oszustwa wyborcze. Nie wiem co byłoby gorsze. To, że Kaczyński i jego partia wierzy w to co mówi, czy, że nie wierzy, ale cynicznie manipuluje wyborcami, obierając znaną taktykę mówiącą, że trochę błota zawsze na obrzucanym zostanie. To pierwsze oznaczało by, że jest to partia ludzi szalonych, żyjących w świecie spisków i bezwzględnej walki o władzę, który to świat, ponieważ jest taki zły, trzeba złapać w ryzy, ukarać za grzechy, a przede wszystkim kontrolować. To drugie nie byłoby takim złym prognostykiem, bo jeśli ktoś nie wierzy, że świat jest dogłębnie zły to nie będzie chciał robić z niego więzienia, jednak oznaczałoby to, że oni po prostu kłamią i manipulują. Myślę, że prawda leży pośrodku. Kaczyński pewnie wierzy we wszystkie swoje paranoje, ale dzięki racjonalnemu rozumowaniu wie, że można je wykorzystać w walce o władzę. Swoją drogą tylko pozornie ten co wszędzie widzi zło, jest lepszy moralnie od tego co nie. Bo przecież jak nazwiemy kogoś kto chodzi i wszystkim mówi, że są podli, wciąż zarzucając im najgorsze przewinienia. Oczywiście jeżeli zarzuty są prawdziwe to jest to zrozumiała postawa, jednak jeżeli nie, to chyba okazuje się, że naprawdę podła jest ta osoba, która wszystkim dookoła zło zarzuca, bo po prostu kłamliwie ich poniża, samemu pozując na znanego z literatury świętoszka. Jest jeszcze druga sprawa. Gdy ktoś uważa, że świat nie kieruje się żadnymi wartościami, że wygrywają tylko najbardziej silni i bezwzględni, a sam jakąś moralność posiada to albo z tego świata się wycofa, albo będzie chciał go zmienić. Jednak jeżeli będzie chciał go zmienić to musi dojść do władzy, a żeby ją zdobyć, musi się przystosować, samemu stać się bezwzględnym i zrezygnować na jakiś czas ze swoich wartości. Dostosować się do reguł gry. Problem polega na tym, co wtedy jeśli się okaże, że ta gra wcale takich reguł nie ma, że nasza wizja świata jest błędna. Wtedy dostosowujemy się do reguł wymyślonej przez siebie gry, grając w nią tak naprawdę samemu. Jak widać bardzo łatwo sytuację gdy jako jedyni nie szanujemy żadnych wartości i robimy wszystko aby dostać władzę odwrócić i we własnych oczach i swoich zwolenników uchodzić za jedynego sprawiedliwego. Osoba podła może tak właśnie racjonalizować swoje zachowanie.
Wiadomość dla Jarosława Kaczyńskiego jest prosta. Tusk nie zamordował jego brata, nikt go nie zdradził o świcie, a żadne wybory, które PiS przegrał nie były sfałszowane. Po prostu ludzie ich tak nie lubią, że jakby Platforma źle nie rządziła, ile razy nie doprowadziłaby swoimi decyzjami swoich wyborców do szału, ile razy by ich zawiodła, to i tak na nią zagłosują, żeby do władzy nie doszedł Kaczyński.
Szef PiS swoich podłych oskarżeń nie może usprawiedliwiać sytuacją w kraju. Platformie można zarzucić tysiąc różnych rzeczy, ale mówienie, że żyjemy w PRLu, premier jest mordercą, a demokracja i wolność słowa to mit są zarzutami wyssanymi z palca.
O braku wolności słowa najgłośniej mówią ci, którzy mają kilka czołowych pod względem sprzedaży gazet. Pytanie jakim dziwnym sposobem ich czytelnicy czy wyborcy PiS dowiedzieli się, że w Polsce sytuacja wygląda aż tak dramatycznie skoro podobno nie ma wolności słowa a prawda jest kneblowana. Czy aż tak trudno pojąć, że PiS de facto przegrał kolejne wybory, nie dla tego, że wyniki sfałszowano tylko z przyczyn dużo bardziej prozaicznych. Po prostu ludzie na nich nie głosowali. Ja to doskonale rozumiem, ale jak widać przekracza to granice wyobraźni prezesa Kaczyńskiego i jego zwolenników.