Każda zmiana społeczna – szczególnie zaś gwałtowna zmiana ustrojowa – wymaga uprzedniego uzasadnienia i usprawiedliwienia. Konserwatyści odrzucają bowiem lekkomyślność i opowiadają się za szacunkiem względem mądrości, która wykuwała się przez kolejne pokolenia tradycji.
Zwykle konserwatyzm utożsamia się z postawą domagającą się obrony zastanego porządku społeczno-politycznego, jednakże w rzeczywistości istotą konserwatyzmu jest raczej sceptycyzm – aniżeli niechęć sensu stricto – wobec zmiany społecznej, zaś niechęć do zmiany o charakterze radykalnym. Łacińskie określenie conservare sprowadza stanowiska konserwatywne do ślepej i niejednokrotnie bezmyślnej obrony status quo ante, jednakże nie zawsze jest to ujęcie właściwe, bo nie każdy konserwatysta jest przeciwnikiem zmiany.
Narodziny konserwatyzmu
Jak to jest w przypadku wszystkich ideologii, nurtów myśli społeczno-politycznej czy prądów i ruchów społecznych, trudno zwykle o wskazanie na osi czasu jednego konkretnego momentu, stanowiącego narodziny określonego sposobu myślenia. Tak samo jest również, kiedy próbujemy wskazać moment narodzin doktryny konserwatywnej. Niewątpliwie ważne z punktu widzenia jej kształtowania się są trzy daty roczne, poprzez które możliwe jest zrekonstruowanie kluczowych – jak się wydaje – momentów w formowaniu się nowożytnego konserwatyzmu, rozumianego jako polityczna ideologia i doktryna. Pierwsza z nich to rok 1790. W tym właśnie roku Edmund Burke – „uznawany za ojca nowoczesnego konserwatyzmu”1 – opublikował dzieło uznawane współcześnie za swoisty manifest doktryny konserwatyzmu, czyli Rozważania o rewolucji we Francji. Drugi momentem węzłowym był rok 1820, a mianowicie pierwsze użycie pojęcia „konserwatyzm” przez Françoisa-René de Chateaubrianda w prowadzonym przez niego czasopiśmie pt. „Konserwatysta”. Trzecia z dat to rok 1834, kiedy to ogłoszony zostaje pierwszy oficjalny program ugrupowania politycznego o konserwatywnym charakterze, czyli brytyjskiej Partii Konserwatywnej.
Krytyka zmiany radykalnej
Rozważania o rewolucji we Francji stanowią pierwsze dzieło, w którym poddano krytyce w sposób dość uporządkowany i przemyślany rewolucję francuską i wszystkie zmiany, które zaprowadziła. W książce tej Burke tworzy podwaliny tzw. konserwatyzmu ewolucjonistycznego – ideologii sceptycznej wobec wszelkich nagłych i radykalnych zmian, jednak dostrzegających potrzebę społecznej zmiany. W konserwatyzmie ewolucyjnym przyjmuje się potrzebę dokonywania zmiany społecznej w sposób ewolucyjny, przemyślany i racjonalny. Nawet jednakże systematyczna i przemyślana zmiana – jak twierdzą konserwatyści – nie musi skutkować sukcesem, czyli tym, co liberałowie i radykałowie określali mianem postępu i rozwoju. Burke podważał ideały progresywizmu, wskazując, że postęp ani nie jest zjawiskiem koniecznym, ani nie musi mieć charakteru ciągłego, a przede wszystkim nie jest jednoznaczne jego zdefiniowanie i dookreślenie. Burke tworzy tym samym fundamenty pod aksjologiczny i ideologiczny zrąb konserwatyzmu, na który składają się: szacunek do tradycji2, pokładanie ufności w religii i autorytecie, wiara w naturalne pochodzenie władzy monarszej i głównych instytucji państwowych
Powściągliwość co do tempa i zakresu zmiany społecznej i ustrojowej Burke werbalizował wielokrotnie. Wskazywał mianowicie, iż „między alternatywą: absolutna destrukcja lub brak reform jest coś jeszcze”3. Postulowana przez niego wersja konserwatyzmu zakładała właśnie poszukiwanie swoistego złotego środka w podejściu do zmian. Burke krytykował wszelkie radykalizmy – przede wszystkim zaś postulat rewolucji demokratycznej – sugerując, iż niosą one proroctwo zagłady. Dawny ustrój – ustrój przedrewolucyjny – jest przez niego idealizowany, zaś realia porewolucyjnej Francji demonizuje. Wskazywał, że „wszystko wydaje się zatracać swój właściwy charakter w tym dziwnym chaosie lekkomyślności i okrucieństwa, mieszaninie wszystkich rodzajów zbrodni z wszystkimi rodzajami szaleństw”4. Tym właśnie dla konserwatysty są wszelkie radykalne zmiany: chaosem, lekkomyślnością i szaleństwem, które w finale przynoszą społeczeństwu obalenie praw i totalną destrukcję porządku. Demokracja, która postulowana była przez francuskich rewolucjonistów, była przez Burka widziana jako pierwszy krok do oligarchii. Konserwatyzm stanowi zatem postawę sceptyczną wobec gwałtownych zmian ustrojowych, gdyż staje przed obawą zepsucia i zniszczenia starych i sprawdzonych instytucji państwowych.
Konserwatyści na przełomie XVIII i XIX wieku mieli wiele wątpliwości dotyczących konieczności tak radykalnych zmian ustrojowych. Burke wskazywał, że „rewolucja to takie polityczne działanie, które wymaga usprawiedliwienia. Rewolucja obaliła dawny ustrój kraju, lecz nie przywołano żadnych oczywistych racji, które usprawiedliwiałyby tak gwałtowne poczynania”5. Każda zmiana społeczna – szczególnie zaś gwałtowna zmiana ustrojowa – wymaga uprzedniego uzasadnienia i usprawiedliwienia. Konserwatyści odrzucają bowiem lekkomyślność i opowiadają się za szacunkiem względem mądrości, która wykuwała się przez kolejne pokolenia tradycji. Niechęć Burke’a do zmiany wiązała się również z jego sprzeciwem wobec przekazywania władzy ludziom do tego nieprzygotowanym oraz oczekiwania, aby władza państwowa miała zawsze charakter służebny względem społeczeństwa. Konserwatyzm w jego pierwotnej postaci odrzucał z oczywistych względów suwerenność ludu, obawiając się ochlokracji. Burke wskazuje, że „za sprawą rewolucji, jaka dokonała się w państwie, wczorajszy lizus i pochlebca staje się surowym krytykiem teraźniejszości. Lecz umysły poważne i niezależne, rozważając sprawę tak ważną dla ludzkości jak ustrój, wzgardzą rolą satyryków i rezonerów”6. Postulaty egalitarne, których kolebką była właśnie rewolucyjna Francja, były przez pierwszych konserwatystów zdecydowanie odrzucane jako forma podważenia ładu społecznego czy też „spontanicznie kształtującego się ładu normatywnego, wyprzedzającego idee własności, uprawnienia i obowiązku”7.
Krytyka idealizowania rozumu
Konserwatyzm odnosi się również sceptycznie wobec roszczeń nurtów racjonalistycznych. Rewolucja amerykańska i rewolucja francuska większość swoich postulatów oparły na założeniu, iż wszystkie one mogą zostać wywiedzione z rozumu. A zatem to rozum – jak twierdzili osiemnastowieczni rewolucjoniści – powinien stanowić instrument kierowania rzeczywistością społeczno-polityczną. Tymczasem konserwatyści deklarują dobitnie swój pesymizm antropologiczny, czyli przekonanie, iż ze względu na piętno grzechu pierworodnego rozum ludzki bynajmniej nie jest nieomylnym instrumentem poznawczym i decyzyjnym. Bogdan Szlachta wskazuje, że w myśli konserwatywnej „starodawny ustrój władz nie był tworem teoretycznego rozumu, lecz dziełem mądrości praktycznej, uwzględniającej konkretne doświadczenia, naśladującej naturę, w której toczy się walka niezgodnych sił, wiodąca do ustalenia harmonii wszechświata”8. Możliwości rozumu – jak dowodzi Burke – są przez rewolucjonistów przeceniane, a tym samym przekreślają oni „doświadczenia gromadzone przez wieki”9. Człowiek to raczej istota irracjonalne, nadmiernie ulegająca pożądaniom i pragnieniom, nad którymi także rozum zapanować nie potrafi. Burke w Rozważaniach o rewolucji we Francji dzieli się swoimi obawami co do zdolności posługiwania się przez człowieka rozumem. Podkreśla, że bałby się „nakazać człowiekowi, by żył i pracował, czerpiąc wyłącznie z zasobów własnego rozumu, sądzimy bowiem, że ten zasób każdego człowieka jest mały, że ludziom powodzić się będzie lepiej, gdy będą korzystać ze wspólnego banku i kapitału narodów i wieków”10. A jeśli rzeczywiście rozum człowieka jest omylny i zawodny, to wówczas szczególnie przydatnymi wydają się takie instancje, jak tradycja, przesądy i zwyczaje. Skoro bowiem przez wieki ludzie podejmowali decyzje, kierując się właśnie tymi instancjami, to przecież nie może być tak, że są one nazbyt zawodne.
Jeśli zaś nawet przyjąć istotną rolę rozumu, to wówczas – jak twierdzą konserwatyści – należy pozwolić, aby to ci, którzy wykazali się swą mądrością, wiedzą i doświadczeniem podejmowali decyzje w państwie, aby to oni rządzili tymi, którzy tej wiedzy, mądrości i doświadczenia nie mają. Jak widać więc, pojawia się kolejny argument przeciwko demokratycznym i egalitarnym roszczeniom rewolucjonistów, a zarazem przekonanie o konieczności zgody na jakąś formę elitaryzmu. Elity zaś należy tutaj rozumieć nie tylko jako elity pieniądza i pochodzenia, ale przede wszystkim jako elity charakteru i moralności. Także religia zdaje się być przydatna w trosce o ład społeczny. Konserwatyści bowiem podkreślają wagę wychowania moralnego, a właśnie religia odgrywa tutaj ogromną rolę. Burke pisze, że „my wiemy, a co ważniejsze, czujemy wewnętrznie, że religia stanowi podstawę społeczeństwa obywatelskiego, źródło wszelkiego dobra i wszelkiej otuchy”11. Nie rozum zatem, ale religia, tradycje i stare instytucje prowadzą w kierunku mądrości oraz uczą go odróżniania dobra od zła. Religia zaś swą szczególną rolę zawdzięcza również temu, że „zwraca nas ku transcendencji”12.
Dla konserwatystów istotną rolę w funkcjonowaniu mechanizmu państwowego mają wszelkie autorytety. Rewolucja francuska wszystkie autorytety podważyła, czyniąc z rozumu „autorytet wszelkich autorytetów”. Również cały proces wychowania i edukacja powinny być podporządkowane autorytetowi13, których rola w życiu publicznym, rodzinnym i politycznym jest wielokrotnie przez konserwatystów podkreślana. To właśnie autorytety stanowią okno na poznanie prawdy i zrozumienie otaczającego świata14, chronią ludzi przed niebezpiecznymi rządami sofistów, chronią to, co można by określić mianem „intuicyjnego objawienia fundamentalnej prawdy”15. Jak przekonuje Burke, „wszyscy, niezależnie od miejsca i czasu, urodziliśmy się równi w podporządkowaniu względem wielkiego, preegzystującego prawa obecnego w każdej jednostce, wyprzedzającego nasze istnienie, przez które umieszczeni jesteśmy w wiecznej strukturze uniwersum; prawo nie pochodzi przeto z ludzkich konwencji, przeciwnie – nadaje ludzkim umowom wszelką siłę i sankcję”16. Nie rozum jest ścieżką do poznania tego prawa, ale tradycja, religia i autorytet.
Krytyka idealizowania ludzkiej woli
Rewolucja francuska była przejawem triumfu ludzkiej woli: nieokiełznanej siły ludzkich dążeń, pragnień i możliwości. Jak się okazało, człowiek jest w stanie obalić budowany całe wieki ład i na jego gruzach zbudować – mniej bądź bardziej sprawnie – nowy świat. Konserwatyści sprzeciwiają się zdecydowanie takiej lekkomyślności i wręcz głupocie rozentuzjazmowanego tłumu. Nieciągłość i niestałość wyborów ludzkich nie jest niczym dobrym, a wręcz należy określić je jako przyczynę samego zła. Zwolennicy konserwatyzmu odrzucają kontraktualistyczną wizję genezy państwa, wskazując, że nie wolno państwowych instytucji uznawać za efekt umowy społecznej. Nie ludzie siłą własnej woli je powołali, ale są one tworami natury bądź dziełem Boga. Konserwatyści patrzą na państwo jako na żywy organizm, w którym każdy element pełni swoją funkcję i wykonuje właściwe tylko sobie zadania. Organicystyczna wizja państwa odrzuca dowolność w przebudowywaniu i przeformułowywaniu struktur państwowych, a przecież – jak uważają konserwatyści – tym właśnie była rewolucja francuska.
Nie ma również zgody w pierwotnych nurtach konserwatywnych na wprowadzanie powszechnych wyborów i uznanie wyborczej legitymizacji jako oparcia dla władzy państwowej. Burke mówi wprost, że wybory opierające się na szerokim prawie wyborczym obywateli nie różnią się niczym od hazardu, państwo wówczas staje się swoistym polem gry, a mieszkańcy – szulerami. Wola ludu jest nieprzewidywalna, irracjonalna i niebezpieczna. Decyzje mas społecznych wypływają niejednokrotnie z emocji i prostych pożądań, motywowane są zazdrością, zawiścią bądź resentymentem. Burke nie godzi się, aby to wolność stała się naczelną wartością społeczną, „bo i czymże jest wolność bez mądrości, bez cnoty? Jest największym możliwym złem; jest szaleństwem, występkiem i głupotą – pozbawionymi wędzideł i granic. Ludzie znający wolność przepełnioną cnotą nie mogą znieść hańbienia jej przez niegodne ręce na rachunek wzniosłych słów. Z pewnością nie pogardzam wspaniałym, uskrzydlającym poczuciem wolności”17. Wolność musi zawsze iść w parze z mądrością, doświadczeniem, autorytetem i tradycją, natomiast wolność w rozumieniu zaprezentowanym przez rewolucjonistów, radykałów i liberałów zostaje przez konserwatystów odrzucona jako samowola, czyli wolność niebezpieczna.
Wola osoby mądrej i wykształconej oraz wola osoby cnotliwej zostają w ustroju porewolucyjnej Francji czy też w każdym ustroju republikańskim zrównane z wolą człowieka prostego i niewykształconego, niekompetentnego i niemoralnego. Burke krytykuje postulat równości wszystkich obywateli i przyznawania każdemu z nich do swobodnego i nieskrępowanego posługiwania się swoją wolą. Nie godzi się zatem, aby wola każdego człowieka – także niekompetentnego i niemoralnego – miała jakikolwiek wpływ na decyzje dotyczące państwa. W Rozważaniach o rewolucji we Francji pisze, że „królowie w pewnym sensie są niewątpliwie sługami swych ludów, bo ich władza nie ma innego celu niż korzyść ogółu, lecz nieprawdę jest, że w utartym sensie tego słowa (przynajmniej wedle naszej konstytucji) są czymś w rodzaju sług, którzy ze swej istoty muszą wykonywać rozkazy innych ludzi i mogą być wedle ich widzimisię odwołani”18. Trudno sobie Burke’owi wyobrazić, aby państwo, w którym poprzez wolę obywateli możliwe jest usunięcie władcy, było w stanie spełniać swoje funkcje i kształtować dobrych obywateli. Skoro wola ludzi bywa irracjonalna, nieprzewidywalna, subiektywna i zmienna, wówczas jest to niebezpieczna dla stabilności ustroju siła, destabilizująca rzeczywistość społeczno-ustrojową.
Historia jako nauka
Dla Burke’a postawa konserwatywna jest najwłaściwszą formą wykorzystywania nauki, jaką człowiek współczesny (tak samo człowiek współczesny Burke’owi, jak również człowiek czasów dzisiejszych) może i powinien wyciągać z historii. Burke przekonuje, że „historia to wielka księga otwarta dla naszego pouczenia, gdy wyciągamy wnioski dla przyszłej mądrości z przeszłych błędów i słabości rodzaju ludzkiego. Jeśli pojmuje się ją opacznie, może służyć jako arsenał ofensywnych i defensywnych broni dla stronnictw w Kościele i państwie, dostarczający środków podsycania i odradzania sporów i animozji, dolewający oliwy do społecznego ognia”19. Rewolucja francuska była dowodem na to, jak bardzo odrzucenie nauk płynących z historii może zaszkodzić człowiekowi, strukturze społecznej i kształtowi ustrojowemu państwa. Rewolucja była zerwaniem z przeszłością o charakterze radykalnym i niebezpiecznym. Nigdy nie wiadomo, jakie skutki przyniesie taka radykalna zmiana – nigdy nie wiadomo, czy więcej wypłynie z niej złego, czy dobrego. Radykalna zmiana sprawia, że człowiek traci poczucie bezpieczeństwa w świecie, czuje się zagrożony, a czasami wręcz sfrustrowany czy przerażony.
Burke podkreśla, że najlepszym przykładem narodu czerpiącego naukę z historii i stojącego na straży swoich tradycji są właśnie Brytyjczycy. Wskazuje, że „dzięki naszemu upartemu przeciwstawianiu się zmianom, dzięki flegmatycznemu lenistwu cechującemu nasz narodowy charakter, nadal nosimy piętno naszych przodków. Jeszcze nie utraciliśmy (jak sądzę) wielkoduszności i godności właściwych duchowi XIV stulecia, jeszcze nie wystylizowaliśmy się na dzikich”20. Narody, które nie przekreślają swojej przeszłości, ale budują przyszłość na wielowiekowych tradycjach, unikają wielkich konfliktów społecznych i destabilizacji ustrojowo-politycznej, podtrzymując tym samym poczucie prawnej stabilizacji. Burke jest przekonany, że postawa konserwatywna przede wszystkim stanowi ostoję ludzkiego bezpieczeństwa i zarazem jak najpełniejsze odzwierciedlenie bliskości naturze.