Międzynarodowa rywalizacja sportowa od swojego zarania miała być remedium, odtrutką na polityczne spięcia i konflikty, ale przede wszystkim spoiwem, łączącym narody świata, które mogłyby się spotykać ponad podziałami. Czy takie uniwersalne, szczytne cele realizuje największa obecnie na świecie impreza sportowa Puchar Świata w Piłce Nożnej w Katarze? Już do tej pory wywołała sporo kontrowersji, w tym także protesty na niespotykaną dotąd skalę przeciwko postawie organizatora, która dalece odbiega od zasad fair play. Wprawdzie sama obecność polityki na stadionach nie jest niczym nowym, ale szczególne zainteresowanie międzynarodową rywalizacją sportową wyrażane przez kraje autorytarne, zmusza do refleksji, jak chcą wykorzystać te niepowtarzalne okazje do uzyskania profitów na politycznej arenie. Choć impreza w Katarze odbywa się zgodnie z planem, to nad radością przeważają gorzkie emocje, a świadomość, jak bardzo stoi w sprzeczności z założeniami towarzyskiej rywalizacji sportowej, rodzi pytania o to, ile sportu jeszcze pozostało w sporcie.
Puchar świata w piłce nożnej organizowany przez FIFA prestiżem dorównuje igrzyskom olimpijskim, a państwa świata tak samo zaciekle rywalizują o możliwość zorganizowania wydarzenia. Poprzednia impreza odbyła się w 2018 roku w Rosji, która także wykorzystała sport, by pokazać się z dobrej strony. Obecna trwa w Katarze. Obaj organizatorzy od początku wzbudzali ogromne kontrowersje, które nasiliły się jeszcze bardziej, kiedy na jaw wyszło, że za wyborem stała korupcja. Państwa kandydujące właściwie kupiły sobie mistrzostwa. Po wygraniu głosowania Katar, za wiedzą najwyższych władz w państwie, przeznaczył 387 mln dolarów na kilkuletnią tajną operację szpiegowską skierowaną wobec przeciwników takiego wyboru. Według Szwajcarów w sprawę zamieszany był m.in. dzisiejszy emir Kataru Tamim bin Hamad al-Thani oraz Hassan al-Thawadi, czyli głowa komitetu kandydackiego i obecny menedżer organizacji mundialu. Celem operacji było szpiegowanie krytyków wydarzenia wewnątrz FIFA, tak, żeby uniemożliwić ewentualne odebranie mistrzostw Katarowi. W ciągu 9 lat na rzecz islamskiego państwa pracowało aż 66 agentów. Plan opracowała amerykańska firma szpiegowsko-lobbingowa Global Risk Advisors (GRA) prowadzona przez byłego agenta CIA, Kevina Chalkera, doświadczonego w pracy dla innych kandydatów oraz samego Kataru. Do działań hackerskich GRA wynajęło także indyjską firmę Appian. W ramach akcji m.in. podstawiano agentów, zbierano materiały kompromitujące, dokonywano włamań na urządzenia elektroniczne, a nawet zakładano podsłuchy w pokojach hotelowych członków Komitetu Wykonawczego FIFA i niektórych dziennikarzy związanych ze środowiskiem. Katarscy szejkowie grożą sądem osobom piszącym na ten temat.
Wszystko wskazuje na to, że Katar postanowił zainwestować w piłkę nożną, sport generujący ogromne przychody i bardzo popularny na całym świecie. Kraj, w którym główną dyscypliną sportową były wyścigi wielbłądów, który absolutnie nie był związany z futbolem, nagle wygrał prawo do zorganizowania Pucharu Świata w 2022 roku. Następnie poszedł za ciosem i kupił klub Paris Saint-Germain, gdzie grają jedni z najsłynniejszych piłkarzy, tacy jak Kylian Mbappé, Lionel Messi czy Neymar. Były szef FIFA Sepp Blatter przyznał w przededniu mundialu, że wybór Kataru był błędem. Faworytem były Stany Zjednoczone, pełniące następnie kluczową rolę w ujawnieniu skandalu FIFA, prawdopodobnie ze względu na zaskakującą oraz niezrozumiałą przegraną. Blatter mówił w wywiadzie, że Katar to za mały kraj na organizację takiego wydarzenia, a mundial powinien zostać powierzony lepiej przygotowanej Ameryce lub Japonii. Jednak wielkość państwa nie jest w tym przypadku kluczowym i jedynym problemem. Wśród nich jest sytuacja robotników migrantów, zatrudnianych do budowy stadionów na niewolniczych zasadach, pozbawianych paszportów, kwaterowanych w bardzo złych warunkach, całkowicie zależnych od pracodawcy. Na porządku dziennym zdarzały się praktyki powszechnie uznawane na Zachodzie za nieludzkie. Praca po 12 godzin dziennie przez 7 dni w tygodniu, pomniejszanie pensji za wyjścia do toalety czy odmawianie prawa do urlopu. Reuters dotarł do robotników, którzy zostali nagle wyrzuceni na ulice, prawdopodobnie po to, by zrobić miejsce dla kibiców. Według śledztwa „Guardiana” przez fatalne warunki pracy miało zginąć co najmniej 6500 robotników-migrantów. Katar dementuje te oskarżenia twierdząc, że wypadków śmiertelnych było wyłącznie 37. Kolejny problem to wprowadzenie na okoliczność mundialu prawa ograniczającego dziennikarzom relacjonowanie wydarzeń. By porozmawiać z mieszkańcami, muszą uzyskać specjalne pozwolenia. Zdarzają się też bardziej niebezpieczne incydenty, jak chociażby w przypadku pochodzącego z Danii Rasmusa Tantholdta, który został zaatakowany przez ochroniarzy, pomimo posiadania ważnej akredytacji. Jak podaje „Guardian”, Katar miał również oferować zagranicznym gościom przeloty, zakwaterowanie oraz bilety na mecz otwarcia w zamian za pisanie pozytywnych recenzji w mediach społecznościowych. Według Deutsche Welle posty miały być monitorowane oraz usuwane, jeśli nie zgadzały się z postanowieniami kontraktu. Zaproponowano także zniżkę cen biletów (10 dolarów) lokalnym gastarbeiterom, znanym z organizacji spektakularnych marszów kibiców.
Coraz większe oburzenie wzbudza, jak bardzo organizacja Pucharu Świata stoi w sprzeczności z ważnymi dla Europy wartościami. Wiele francuskich miast, włącznie z Paryżem, zdecydowało się na bojkot mundialu ze względu na naruszenia praw człowieka oraz wpływ organizacji imprezy na klimat. Wydarzenie zostało zaplanowane w innym niż zawsze terminie, czyli pod koniec roku, ponieważ w lecie nie byłoby to możliwe ze względu na wysokie temperatury. Do jego przeprowadzenia wymagane są odpowiednio wyposażone stadiony oraz infrastruktura. Ich budowa pozostawiła ogromny ślad węglowy. Katar jest małym państwem, nieprzystosowanym do przyjęcia takiej liczby gości (np. trzeba specjalnie odsalać wodę, wykorzystując urządzenia zasilane węglowodorami), a pustynny klimat powoduje, że m.in. utrzymanie murawy wymaga większego wysiłku (w tym także słodkiej wody). Gospodarz imprezy zapewnia o zrównoważeniu emisji CO2 specjalnymi inicjatywami, jednak specjaliści uważają te obietnice za mało realistyczne. Katar jest znany z prześladowania opozycji oraz praw dyskryminujących kobiety i osoby LGBT. Katarki są zależne od woli mężczyzn-opiekunów (męskiego krewnego lub męża) wydających zgody na kluczowe dla życia decyzje, a za homoseksualizm można otrzymać karę nawet do 7 lat pozbawienia wolności. Katar stara się zachować gościnny charakter wydarzenia, ale wymusza przestrzeganie swoich wartości. Na dwa dni przed rozpoczęciem Pucharu świata zapowiedziano zakaz sprzedaży alkoholu na stadionach, co nie tylko kłóci się z duchem imprezy, ale godzi w interesy jednego z najważniejszych sponsorów FIFA – Budweisera. Były piłkarz reprezentacji Kataru i ambasador Mistrzostw Świata, przed samym rozpoczęciem wydarzenia, w wywiadzie określił homoseksualizm jako „defekt umysłu”. FIFA zakazała kapitanom drużyn nosić opaski wspierające osoby LGBT, ale miała zapewnić taką możliwość fanom. Jednak w praktyce wyglądało to inaczej. Amerykański dziennikarz sportowy Grant Wahl został aresztowany za tęczową koszulkę. Media donosiły także o zatrzymywaniu kibiców za tęczowe elementy ubioru (np. za tęczowe czapki podczas meczu Walii przeciwko USA). Na kilka miesięcy przed pierwszym gwizdkiem wydano poradniki dotyczące zachowania przyjezdnych na miejscu, ostrzegające o zakazie bycia nietrzeźwym w miejscach publicznych, czynów homoseksualnych lub publicznego okazywania czułości, a także zalecające skromny ubiór. Nie ma kompromisów, gdzie państwo goszczące stara się akceptować i w jakiś sposób dostosować do obyczajów czy przyzwyczajeń przyjezdnych. Przedstawiciele Kataru, mniej lub bardziej wprost apelują o poszanowanie lokalnej kultury i wartości, często w odpowiedzi na krytykę, traktowaną jako niesprawiedliwy atak. W przeciwieństwie do innych krajów autorytarnych – organizatorów Rosji czy Chin, Katar nie stara się pudrować rzeczywistości.
Mistrzostwa Świata w piłce nożnej w Katarze mają przełomowe znaczenie. Przede wszystkim w ostatnich latach żadna impreza sportowa tego rozmiaru, nawet bojkotowane igrzyska zimowe w Pekinie, nie miała tak złej prasy. Dla osób wrażliwych na łamanie praw człowieka, klimat lub zagrożenia płynące ze strony państw autorytarnych, sprzeciw był rzeczą naturalną od początku. Ale absurdy Pucharu świata w Katarze odczuli boleśnie także fani piłki nożnej, dla których jest to na tyle duże wydarzenie, że są w stanie przymknąć oko na wszystko, co nie jest związane wyłącznie ze sportem. W zachodnich państwach można odczuć niezadowolenie z powodu przełożenia mundialu z lata na zimę, co zasadniczo wpływa na atmosferę wydarzenia, a zdecydowanie na przyjazd do Dohy. Część kibiców na pewno była zniesmaczona rezygnacją ze sprzedaży alkoholu na stadionach i po raz pierwszy miała możliwość zetknięcia się z prawdziwymi warunkami życia w państwie niedemokratycznym. Nawet jeśli te rzeczy wydają się błahe, w porównaniu chociażby do śmierci tysięcy robotników-migrantów czy negatywnego wpływu na klimat, jest to jakieś szczęście w nieszczęściu, że więcej osób pochyli się nad nieuniknioną konkluzją prowadzącą do stwierdzenia, że polityka ze sportem jest nierozerwalnie związana. Choć o organizację wydarzeń takich jak igrzyska olimpijskie czy mundial ubiegają się również państwa demokratyczne, dla autorytarnych reżimów mają specjalne znaczenie propagandowe, jako soft power. Od olimpiady w Berlinie w 1936 roku, przez olimpiady w Rosji w 1980r, 2014, Chinach w 2008, po mundial w Katarze w 2022 roku, można zaobserwować powtarzające się mechanizmy i zawsze te same skutki. Wszystkie środki zapobiegawcze mające na celu skłonić państwo do zmiany polityki, poszanowania praw człowieka lub polepszenia warunków życia ludności mają w najlepszym wypadku skutek tymczasowy. Choć nadal odwołujemy się do historycznego znaczenia rywalizacji sportowej, twierdząc, że nie powinna mieć związku z polityką, to państwa autorytarne mają do tego inne podejście. Należy przestać więc się łudzić, że możliwe jest powierzenie organizacji wydarzenia sportowego reżimowi w sposób etyczny, tak, by nie stało się narzędziem propagandowym. Korzyści odnoszą wyłącznie dyktatorzy, despoci oraz ich świta, często kosztem zwykłych obywateli lub imigrantów-robotników. W związku z tym nasuwa się więc dość jasny wniosek, że państwa niedemokratyczne nie powinny otrzymywać możliwości organizacji wydarzeń sportowych, a jeżeli już , to powinno się wiązać ze spełnieniem określonych warunków o charakterze społeczno-politycznym. Jednak ich nadreprezentacja stawia bardziej ponure pytanie o przyszłość sportu. Jeśli faktycznie odetniemy skutecznie politykę od organizacji igrzysk, może się okazać, że nie ma chętnych, by je organizować, poza kilkoma najbogatszymi krajami, a z pierwotnej idei nie zostało właściwie już nic. W końcu jak powiedział sekretarz generalny FIFA, Jérome Valcke, w kwietniu 2013 roku, „Czasami im mniej demokracji w państwie, tym lepiej dla organizacji mistrzostw świata”.