Jest szalenie niepokojące, jak na naszych oczach Covid-19 ulega kolejnej groźnej mutacji i przeradza się w wirus islamofobii zbierając krwawe żniwo we współczesnych, słabnących pod ciężarem pandemii Indiach. Zamiast jednoczenia się w obliczu klęski, obserwujemy narastające podziały społeczne na linii hindusi-muzułmanie oraz galopujący wzrost nieufności prowadzący do upowszechnienia się teorii spiskowych i brutalnych aktów przemocy, których ofiarami najczęściej padają wyznawcy islamu. Tymczasem prawa strona sceny politycznej zdaje się nie tylko nie studzić sporów i reagować opieszale na wieść o przemocy wymierzonej w indyjskich muzułmanów, ale pośrednio nawołuje do niej coraz częściej czyniąc koronawirusa narzędziem bezpardonowej gry politycznej. Tak „uzbrojony” koronawirus stanowi poważne zagrożenie dla ładu społecznego Indii oraz zjednoczenia ich obywateli w dobie kryzysu.
Kwarantanna z bliska
Pierwszy przypadek koronawirusa w Indiach odnotowano 30 stycznia 2020 roku. Należy przyjąć z aprobatą, iż rząd pod przywództwem premiera Narendry Modiego na ponad miesiąc przed wprowadzeniem stanu epidemiologicznego przeprowadził imponującą kampanię informacyjną, która skutecznie docierała do każdego zakątka kraju. Po 22 marca daleko idące restrykcje objęły 1,3 mld ludzi. Oficjalna liczba zachorowań w drugim najludniejszym państwie na świecie wynosiła wówczas zaledwie kilkaset, przy kilku ofiarach śmiertelnych. 19 marca w ciągu niespełna półgodzinnej odezwy premiera w języku hindi Modi wezwał naród indyjski do wspólnej misji powstrzymania pandemii COVID-19. Nawoływał wówczas do zachowania fizycznego dystansu (ang. social distancing), powstrzymania się od wychodzenia z domu, osobom starszym powyżej 65 roku życia zalecił bezwzględne pozostanie w domach. W swoim wystąpieniu niejednokrotnie powoływał się na mantrę „Nasze zdrowie to zdrowie świata”. (hindi: Ham swasth, to dźag swasth). Jednak zasadniczym komunikatem płynącym z przemówienia był apel premiera o przestrzeganie ludowego stanu wyjątkowego zwanego również obywatelskim (Janata curfew) zaplanowanego na niedzielę 22 marca od godz. 7 rano do 21 wieczorem. 24 marca był zaś początkiem 21-dniowej kwarantanny ogłoszonej przez premiera Narendrę Modiego.
Modi wystosował prośbę do młodzieży i organizacji indyjskich o bezinteresowną pracę (hindi: seva) w postaci rzetelnej kampanii informacyjnej oraz szerzenie świadomości dotyczącej zagrożenia w społeczeństwie indyjskim. W ciągu dwóch dni każdy obywatel Indii został przez premiera zobligowany do telefonicznego poinformowania przynajmniej dziesięciu osób ze swojego najbliższego otoczenia i przekazania im rządowych regulacji dotyczących niedzielnego Janata curfew, a także rekomendacji do dalszej walki z koronawirusem. Najbliższe dni w New Delhi przebiegały spokojnie. Kwarantannę egzekwowali poruszający się na motocyklach uzbrojeni policjanci, zaś pracownicy służby medycznej niespodziewanie pojawiali się w hotelach, na ulicach i punktach przesiadkowych, by dokonać kolejnego pomiaru temperatury i przeprowadzić wywiad, dokąd podróżowało się w ciągu ostatnich dwóch miesięcy.
Największy meczet Nakhuda w Kolkacie; fot. Anita Szewczyk
Uważaj, czego sobie życzysz, czyli niebezpieczeństwo spełnionych obietnic wyborczych
Nie da się ukryć, iż druga kadencja rządów Narendry Modiego to pasmo nieszczęść dla muzułmańskiej części społeczeństwa. Premier zdaje się nienagannie wywiązywać z obietnic i postulatów złożonych podczas kampanii wyborczej. Zarzewiem konfliktu pomiędzy rządem a występującą na ulice dużych miast opozycją jest rosnąca w siłę antymuzułmańska retoryka władz indyjskich, a także traktowanie muzułmanów jako obywateli drugiej kategorii i próby ich wynarodowienia. Począwszy od grudnia 2019 roku Indie targane są cyklicznymi protestami antyrządowymi oraz demonstracjami gniewu i dezaprobaty dla polityki bazującej na fobiach i wzniecaniu komunalistycznych (międzywyznaniowych) podziałów. Głęboki sprzeciw budzi nowa ustawa o obywatelstwie (ang. The Citizenship Amendment Act – CAA), którą społeczność muzułmańska uznaje za dyskryminującą. Umożliwia ona uzyskanie obywatelstwa Indii uchodźcom z Afganistanu, Bangladeszu i Pakistanu pod warunkiem, że nie są oni muzułmanami. Jednocześnie przyznaje ona obywatelstwo indyjskie buddystom, chrześcijanom, hinduistom, wyznawcom dźinizmu, parsom i sikhom, którzy uciekli z tych krajów przed 2015 rokiem. Nie ulega wątpliwości, że nowe prawo stanowi część nacjonalistycznego programu premiera Narendry Modiego, zmierzającego do zmarginalizowania blisko 200 milionów muzułmanów w Indiach. Protesty błyskawicznie rozlały się na cały kraj, przyciągając swoimi hasłami nie tylko muzułmanów, ale również wyznawców innych religii. Lwią część strajkujących stanowiły kobiety, ludzie młodzi i wykształceni, mieszkańcy miast, studenci uniwersytetów, takich jak Jawaharlal Nehru University czy Jamia Millia Islamia University w New Delhi. Z pokojowych protestów szczególnie zasłynął dystrykt Shaheen Bagh we wschodniej części stolicy, w której pierwszoplanową rolę odegrały strajkujące od rana do nocy kobiety. Porzucały one swe codzienne obowiązki w imię ruchu oporu, który stał się żywą inspiracją i wzorem do naśladowania dla innych części kraju. Ruch Shaheen Bagh przez wielu określany mianem przebudzenia, trwał nieprzerwanie do 25 marca, kiedy w obliczu zagrożenia epidemiologicznego został stłumiony przez policję.
Premier stanu Uttar Pradeś Jogi Aditjanath, znany ze swych kontrowersyjnych, szkalujących muzułmanów wypowiedzi, wszystkich protestujących przeciwko nowelizacji ustawy o obywatelstwie oskarżał o zdradę, nieczyste intencje, związki z Pakistanem i terroryzm. Podczas jednego z wieców wygłosił niepokojące ostrzeżenie:
Ktokolwiek otworzy ogień do wyznawców boga Śivy wywoła zamieszki… Jeśli nie posłuchają naszych słów, z pewnością posłuchają naszych kul (hindi: Lekin Śiwa bhakto par goli ćalaega koi vjakti, danga karaega… boli se nahi manega to goli se to maan hi dźaega).
Protest Shaheen Bagh określił mianem złowieszczego aktu destabilizacji życia codziennego i siania niepokojów społecznych dodając, iż ci, którzy nie tak dawno wspierali terroryzm w Kaśmirze, teraz organizują protesty i kłamliwie domagają się wolności. Agitację przeciwko CAA nazwał zaś działaniami skierowanymi „przeciwko Indiom” i usilną próbą zaszkodzenia wizerunkowi kraju. Jak stwierdził podczas jednego z licznych wieców wyborczych, jest to przeszkoda w realizacji marzenia o wielkich, zjednoczonych Indiach (hindi: Ek Bharat Śresztha Bharat).
Kontynuując swój atak na rzesze protestujących przeciwko nowelizacji ustawy o obywatelstwie, podczas trzeciego wiecu poparcia dla kandydata BJP w Rohini, Jogi Aditjanath sugerował, iż pod płaszczykiem walki z dyskryminacją kryje się brutalne oblicze terroryzmu i związków z największym jego sponsorem – Pakistanem: „Powinniście zrozumieć, czego chcą, co myślą o Indiach, gdzie to robią (…)”.
Zdarza się, że politycy BJP za swe kontrowersyjne, nawołujące do przemocy wypowiedzi ponoszą odpowiedzialność. Komisja Wyborcza zabroniła posłom partii BJP A. Thakurowi i P. Vermie prowadzenia kampanii odpowiednio przez 72 i 96 godzin, po tym jak podczas wiecu wyborczego oskarżali muzułmanów o bycie zdrajcami. Politycy ostrzegali sympatyków BJP przed protestującym tłumem Shaheen Bagh, który nazajutrz będzie „włamywać się do naszych domów i gwałcić nasze siostry i córki”, na co żarliwie skandujący tłum odpowiedział “nakarmcie ich kulami”.
W ciągu 72 lat wolności Indie nie doświadczyły poważniejszego kryzysu
Już teraz indyjskie instytucje – sądy, gros mediów, agencje dochodzeniowe, komisja wyborcza – są pod presją, by podążały za przekazem Narendry Modiego. Idea hindutwy („hinduskość”, hinduski nacjonalizm – polityczna ideologia, która w budowie tożsamości i w agitacji politycznej korzysta z tradycji religijnych) rośnie w siłę i ostatecznie będzie wiązała się z zakwestionowaniem porządku konstytucyjnego i powolnym rozkładem tkanki liberalnej demokracji.
Nawet bez koronawirusa Indie nie były w ostatnim czasie bezpieczną przystanią dla indyjskich muzułmanów.
W 2019 po ponownym rozpętaniu się konfliktu indyjsko-pakistańskiego, zniesieniu specjalnego statusu stanu Kaśmir gwarantowanego przez artykuł 370 indyjskiej konstytucji, jątrzącej decyzji o budowie świątyni Ramy w miejscu zburzonego meczetu Babri w świętym dla obu grup mieście Ajodhja oraz uchwaleniu kontrowersyjnych ustaw NRC i CAA, muzułmańskim nieobywatelom Indii (których obywatelstwo zostanie zweryfikowane negatywnie) może grozić zsyłka do specjalnych, nowo wybudowanych obozów odosobnienia (ang. detention camps). Wydawało się, że antymuzułmański koncert życzeń w wykonaniu polityków partii Bharatija Dźanata podczas żarliwej kampanii wyborczej, osiągnął apogeum i usatysfakcjonował żądnych odwetu hinduskich nacjonalistów. Nie był to jednak koniec.
Wraz z pandemią Covid-19 islamofobia zatriumfowała w Indiach po raz kolejny.
Po raz pierwszy o “problemie muzułmańskim” w dobie koronawirusa przeczytałam na Whatsappie podczas rozmowy z przyjacielem. 23-letni Akshay, hindus, mieszkaniec wsi w północno-zachodnich Indiach przyznaje, że jest ogromnym entuzjastą partii rządzącej i boli go, że muzułmanie z premedytacją zarażają hindusów. Jego zdaniem każdego dnia sytuacja pogarsza się wskutek niefrasobliwych, bagatelizujących zagrożenie muzułmanów. Nie wyklucza także działań ukrytej “opcji pakistańskiej”.
Z kolei Manasi, 22-letnia studentka architektury w Mumbaju skarży się na lekkomyślność muzułmanów i brak elementarnej świadomości zagrożenia. “Pomimo rządowych restrykcji i obowiązującej w całych Indiach kwarantanny nie zaprzestali oni wspólnych modlitw w meczetach, nie przestrzegają zakazu zgromadzeń i jakby jeszcze tego było mało… tłumnie celebrują święty miesiąc Ramadan (hindi: ramzan). Powinni w końcu zrozumieć, iż koronawirus nie atakuje według klucza religii i wszyscy jesteśmy tak samo narażeni”.
Skrzyżowanie ulic Zakarii i Rabindry Sarani w dzielnicy handlowej Burrabazar w centrum Kolkaty; fot. Anita Szewczyk
#CoronaJihad
Pojawienie się pandemii tylko zaostrzyło rozrywające tkankę społeczną Indii konflikty, zwłaszcza kiedy na początku marca rząd nagłośnił przypadki zakażenia koronawirusem podczas zgromadzenia Dżama’at at-Tabligh i pociągnął do odpowiedzialności prawnej organizatorów, którzy złamali obowiązek kwarantanny. Minister do spraw mniejszości M.A. Naqvi zaprzeczył, jakoby mogło dojść do pomyłki czy zaniedbania i nie przebierając w słowach nazwał zgromadzenie religijne przestępstwem talibów (ang. Talibani crime), a zarażonych członków Dżama’at at-Tabligh “ludzkimi bombami w przebraniu pacjentów” (ang. human bombs, but in the guise of coronavirus patients). W Karnatace doszło do rekordowej ilości ataków na muzułmanów, po tym jak poseł BJP, A.K. Hegde, potępił Dżama’at at-Tabligh nazywając ich terrorystami. Wkrótce potem na WhatsAppie zaczęło krążyć nagranie, wzywające do powstrzymania muzułmańskich sprzedawców od sprzedaży owoców i warzyw pod pozorem tego, że kupowane od nich produkty są zakażone wirusem.
O ironii i hipokryzji tego przedsięwzięcia świadczy fakt, iż rząd zdecydował się na stygmatyzację tylko jednej spośród szeregu grup religijnych, które jeszcze przez jakiś czas po ogłoszeniu obowiązkowej kwarantanny w całych Indiach nadal gromadziły się w miejscach publicznych. Ignorując również fakt, że konwencja odbyła się za zgodą rządu przed wydaniem nakazu blokady w Delhi z 16 marca 2020 roku. Co więcej, na zarzut niesubordynacji zasługują także politycy BJP, w tym Jogi Aditjanath, który czynnie uczestniczył w dużym zgromadzeniu religijnym, podczas którego nie praktykowano dystansu społecznego i w przeciwieństwie do Dżama’at at-Tabligh miało to miejsce po tym, jak Modi nakazał zamknięcie całego kraju i upomniał populację, że stawką jest życie i zdrowie ludzi. Dość powiedzieć, że sam premier republiki Narendra Modi nie zatrzymał obrad parlamentu nawet wtedy, gdy 22 marca sam zarządził kwarantannę w całym kraju. Był wówczas skupiony na stanie Madhja Pradesh, w którym partia BJP skutecznie obaliła lokalny rząd pod przywództwem Indyjskiego Kongresu Narodowego (największego rywala BJP).
Wkrótce doszło do alarmujących aktów przemocy wobec muzułmanów, spośród których wymienić warto choćby ataki na sprzedawców mleka należących do kasty gurdźar w Hośijarpur, linczowanie muzułmańskich wolontariuszy pod pretekstem zatruwania przez nich wody i jedzenia, bojkot usług i towarów, plakaty zabraniające muzułmanom wstępu do wybranych dzielnic w stanach Telangana, Madhja Pradeś czy Karnataka, a także odmowę pomocy szpitalnej ciężarnej kobiecie, co doprowadziło do śmierci jej dziecka. W mediach społecznościowych ogromną popularność zyskuje hasztag #CoronaJihad, #TablighiJamaatVirus, #CoronaBombsTablighi oraz zmanipulowane filmy, rzekomo demaskujące członków grupy misyjnej plujących na policję i służby medyczne, zatruwających żywność przed jej sprzedażą, a także ostentacyjnie lekceważących stan epidemii. Kampania nienawiści toczy się przede wszystkim na Twitterze, Facebooku, ale rosnący i najbardziej niebezpieczny zasięg odnotowano na relatywnie nowej chińskiej aplikacji TikTok. Jeden z popularniejszych fałszywych tweetów #CoronaJihad przedstawia celowo kaszlącego muzułmanina z ruchu Dżama’at at-Tabligh. Do opisu wroga użyto epitetów: „nikczemni, podli ludzie”. Dzięki interwencji organizacji fact-checkingowych szybko okazało się jednak, iż wideo zawarte w tweecie zostało faktycznie nakręcone w Tajlandii i nie istnieją dowody na to, iż nagrany mężczyzna był członkiem zgromadzenia religijnego w New Delhi. Podobny los spotkał wiele innych filmów imputujących muzułmanom umyślne rozsiewanie wirusa. Kolejny tweet z napisem „Corona Jihad”, który został usunięty za naruszenie zasad Twittera, zawierał karykaturalne przedstawienie muzułmanina, próbującego zepchnąć hindusa z urwiska. Celnie opisuje tę sytuację A. Appaduraj, znawca mediów, kultury i komunikacji na Uniwersytecie Nowojorskim:
Jedną z kluczowych cech nastrojów antymuzułmańskich w Indiach od dłuższego czasu jest pomysł, swoista idée fixe, że sami muzułmanie są rodzajem infekcji w indyjskim organizmie politycznym (…). Istnieje więc pewien rodzaj pokrewieństwa między długotrwałym procesem zatruwania relacji hindusko-muzułmańskich a nowymi obawami (i teoriami spiskowymi – przyp. aut.) materializującymi się przy okazji koronawirusa (tłum. własne)”.
Indyjscy intelektualiści, obrońcy praw człowieka, a kilka dni temu także 101 byłych urzędników służby cywilnej w liście otwartym wezwało władze Indii do wzięcia w obronę dyskryminowanej mniejszości muzułmańskiej oraz wyraźnego wyartykułowania, iż mniejszości religijne nie ponoszą odpowiedzialności za pandemię:
Wiemy, skąd pochodzi ten wirus. Wiemy, że to pandemia, na którą narażony jest cały świat. Nie jest to coś, co wynika z obecności mniejszości religijnych w Indiach. (…) Z punktu widzenia zdrowia publicznego rozpoczęcie polowania na czarownice dotykające członków ››Dżama’at at-Tabligh‹‹ i rozlewające się na całą społeczność muzułmańską przyniesie efekt przeciwny do zamierzonego.
W praktyce muzułmanie z dnia na dzień stali się jedynymi sprawcami odpowiedzialnymi za rozprzestrzenianie się koronawirusa w Indiach.
Wszechobecny plakat na ulicach miast Bengalu Zachodniego nawołujący do dharny – pokojowej demonstracji przeciwko ustawom uznawanym w wielu indyjskich stanach za antymuzułmańskie; fot. Natalia Zajączkowska
#BioJihad #PopulationJihad #LoveJihad
W debacie publicznej coraz częściej mówi się o „bio-dżihadzie” czy „korona-dżihadzie”. To tylko najnowsze z serii różnych form nadania „dżihadowi” nowych, pejoratywnych znaczeń. Innym zagrożeniem jest dżihad populacyjny (#PopulationJihad) powszechnie spotykany w hinduskich komunikatach nacjonalistycznych. Zgodnie z tą narracją muzułmanie próbują przekształcić Indie w kraj muzułmański, celowo utrzymując wysoki wskaźnik swojej populacji. Środowiska nacjonalistyczne, jak i religijne przestrzegają z kolei przed dżihadem miłosnym (#LoveJihad lub #RomeoJihad) uprawianym przez fanatycznych muzułmańskich mężczyzn. Ma on polegać na wabieniu i rozkochiwaniu w sobie kobiet z niemuzułmańskich rodzin (głównie hindusek i chrześcijanek), aby te dokonały konwersji na islam i zasiliły ummę (wspólnotę muzułmańską). Jednak spośród wszystkich teorii spiskowych to “korona-dżihad” jest jak dotąd najbardziej oburzający, ponieważ jej paliwem politycznym jest epidemia i śmierć ludzi. Nabiera ona rozpędu w obliczu zatrważającej tragedii, której jedyną formą uniknięcia jawi się współpraca, jedność i dyscyplina, której w dzisiejszych Indiach stanowczo brakuje.
Warto bowiem pamiętać, że rozwiązanie, na które wszyscy czekamy nie nastąpi na drodze budowania choć zyskownych politycznie, to jednak szkodliwych społecznie podziałów, ale jedynie poprzez wysiłki naukowe i zwykłą ludzką solidarność. Mamy nadzieję pokonać wirusa Covid-19 w nadchodzących miesiącach, tymczasem wydaje się, że pokonanie choroby, jaką jest islamofobia, potrwa znacznie dłużej.
Przypisy:
M. Hasan, The Coronavirus Is Empowering Islamophobes — but Exposing the Idiocy of Islamophobia, https://theintercept.com/2020/04/14/coronavirus-muslims-islamophobia/, [data dostępu: 24.04.2020].
B. Perrigo, It Was Already Dangerous to Be Muslim in India. Then Came the Coronavirus, https://time.com/5815264/coronavirus-india-islamophobia-coronajihad/, [data dostępu: 26.04.2020].
J.Slater, N. Masih, As the world looks for coronavirus scapegoats, Muslims are blamed in India, https://www.washingtonpost.com/world/asia_pacific/as-world-looks-for-coronavirus-scapegoats-india-pins-blame-on-muslims/2020/04/22/3cb43430-7f3f-11ea-84c2-0792d8591911_story.html, [data dostępu: 26.04.2020].
H.Ellis-Petersen, S. A. Rahman, Coronavirus conspiracy theories targeting Muslims spread in India, https://www.theguardian.com/world/2020/apr/13/coronavirus-conspiracy-theories-targeting-muslims-spread-in-india, [data dostępu: 26.04.2020].
Apoorvanand, How the coronavirus outbreak in India was blamed on Muslims, https://www.aljazeera.com/indepth/opinion/coronavirus-outbreak-india-blamed-muslims-200418143252362.html, [data dostępu: 27.04.2020].
W.Rupasinghe, K. Jones, India’s BJP and its Hindu-right allies scapegoat Muslims for spread of pandemic, https://www.wsws.org/en/articles/2020/04/25/inco-a25.html, [data dostępu: 28.04.2020].
Przemówienie Narendry Modiego z 19 marca 2020 roku, https://www.youtube.com/watch?v=8aD9-Y4EHhc, [data dostępu: 20.04.2020].
Epidemię koronawirusa w Indiach oraz kolejną falę krytyki, której ostrze skierowane jest przeciwko indyjskim muzułmanom relacjonuje dla Liberté Natalia Zajączkowska, doktorantka na Uniwersytecie Łódzkim przebywająca w New Delhi podczas próbnego ludowego stanu wyjątkowego.
