To będzie rzecz o kolejnej nieistotnej dyskusji, kolejnej dyskusji gdzieś na obrzeżach. Kogo obchodzą jacyś protestanci w Polsce, przecież ich tu prawie nie ma. Kogo obchodzą jakieś społeczności LGBT, przecież ich tu prawie nie ma. Są i tak obcy, inni. Niemal nikt się za nimi nie ujmie. Można o nich powiedzieć wiele, zbyt wiele. Szczególnie w jakiejś dyskusji, gdzieś na uboczu.
Ta dyskusja na uboczu, to wypowiedź Senatora najjaśniejszej Rzeczpospolitej, wygłoszona w radio i to nie byle jakim, bo należącym do rzymskokatolickiej diecezji warszawsko-praskiej. Wypowiedź kogoś kto reprezentuje powagę i majestat naszej republiki. Wypowiedź, w której myśl Marcina Lutra to „ideologia o charakterze totalitarnym”, taka jak np. Rewolucja Październikowa. I wypowiadana jest na jednym niemal wdechu. W radio. Senator Rzeczpospolitej.
Poszedł więc protest ze strony „luterańskiego” biskupa Samca, poszło kilka artykułów w gazetach. Co zmieniło się do dziś, po trzech tygodniach?
Dziś Senator Ryszka jest już byłym senatorem – przegrał wybory w swoim okręgu (trochę ponad 49% głosów). Choć akurat wspomniana sytuacja nie miała na to zapewne wpływu. Poza tym – nie wydarzyło się zbyt wiele. Jest protest wyborczy i prośba o kolejne przeliczenie głosów, mała różnica. A my nic, żyjemy dalej, musimy żyć.
Kim są zatem dziś protestanci w Rzeczpospolitej? Naszym kraju, coraz chętniej dryfującym w stronę katolickiego państwa narodu? Kim są dla nas? To przecież obrońca Warszawy Stefan Starzyński, to biskup Bursche, to Stefan Żeromski – by wymienić tylko kilku.
Sam jestem bardzo kiepskim ewangelikiem reformowanym, do tego stosunkowo świeżym. Nie mam prawa mówić w imieniu jakiejkolwiek wspólnoty. Mówię zatem przede wszystkim w swoim. Wspólnoty protestanckie w jakieś mierze zaś są przyzwyczajone do tego, że ich głos i tak nie jest słyszany. Coś, co mnie uderza, dla nich nie jest już aż tak dziwne. Wiedzą znacznie lepiej niż ja jak z tym postępować. Na pewno wybiorą właściwą drogę.
Dlatego się nie oburzam, nie mam prawa tego robić. Mam jednak prawo protestować, apelować i po prostu pytać. Mimo że owe apele i pytania wydają się coraz bardziej bez znaczenia.
Jak występować w obronie pomijanych mniejszości? Jak zachęcić do empatii tych którzy nie są LGBT, nie są protestantami, nie są Żydami? Jak budować wielkie społeczeństwo wszystkich obywateli, w którym te różnice po prostu nie będą istotne, choć będą ważne? Jak przywracać słowom ich pierwotny sens? Kiedy pozwoliliśmy na dewaluacje słów? Kiedy pozwoliliśmy na odwrócenie słów – gdy „ideologia” Lutra może być nazwana „totalitarną”, ale trzeba bardzo uważać, gdy rozmawia się o tęczy?
Wiem, że dla przeciętnego mieszkańca to trudne, ponieważ są „zwyczajni” i trudno im tak po prostu wczuć się w sytuacje innego. Niemniej bolesna jest świadomość, że tak łatwo wzruszamy ramionami przechodząc obok słów które ranią i wykluczają. Wielkie słowa o zjednoczonym narodzie – tak popularnym wśród konserwatystów – także pozostają jednak puste w obliczu łatwości wykluczania poszczególnych członków tegoż narodu.
Może na tym się skończy, może to wszystko pójdzie gdzieś dalej. Nie wiem. To zależy, także od tego co zrobisz następnym razem. To wszystko tylko słowa, o ideologiach, o zamachach na wartości, o obronie, o tradycji. Na końcu jednak są wykluczeni ze wspólnoty ludzie, zrównywani z ekscesami totalitaryzmów, ot tak. Nie mogą nawet poczuć się obrażeni. Nie mają prawa. Zostają samotni i pełni lęku, a kolejne grupy muszą udowadniać, że są godnymi miana mieszkańca swojego kraju.
Oświadczenie biskupa Samca dostępne TUTAJ
Photo: Flick user karvajavi