„To wskazuje na nowy rozdział w relacjach pomiędzy Rosją a Zachodem. Musimy być stanowczy wobec Rosjan w sojuszu z naszymi Europejskimi aliantami, tego typu zachowanie jest niedopuszczalne.”
Barack Obama – kandydat Partii Demokratycznej na prezydenta USA.
„Akcja Moskwy zasługuje na potępienie ze strony całej społeczności międzynarodowej, Rosja musi zrozumieć, że jej agresywne łamanie prawa międzynarodowego przyniesie konsekwencje…”.
John McCain – kandydat Partii Republikańskiej na prezydenta USA.
„Chyba nie da się uniknąć jakiegoś, zapewne tymczasowego i nieformalnego, porozumienia z Rosją co do poszanowania wzajemnych stref wpływów. Czegoś w rodzaju wymiany: Europa Środkowa dla Zachodu za Azję Środkową dla Rosji.”
Wess Mitchell – dyrektor programowy Centrum Analiz Polityki Europejskiej w Waszyngtonie.
Liberał zwykle nie pisze o strachu i obawach lecz o szansach i nadziejach. Czuję się liberałem – chcę szukać szans w stosunkach z Moskwą… tylko czy w obecnej sytuacji w Rosji jest to racjonalne?
Obawiam się, bo Rosja przegrała wojnę sama ze sobą. Rosja straciła historyczną szansę na wolność, jakiej nie miała od stuleci. Twarz kata rosyjskiej wolności to twarz Władimira Putina, twarz KGB. Rosja przegrała z upiorami swojej przeszłości. Cenę za to może zapłacić cały świat.
Czy Cchinwali – stolica Osetii Południowej – stanie się symbolem „Początku Historii”, obalając piękną wizję Fukuyamy? Czy globalizacja, która miała być barierą dla agresywnych nacjonalizmów mocarstw okaże się bańką mydlaną – pękającą pod destrukcyjną, wojowniczą naturą autorytarnych przywódców?
Nie wiem. Mam nadzieje, że nie.
Obowiązkiem liberała jest jednak racjonalizm i poszukiwanie szans. Niestety, racjonalizm wyklucza nadzieję na to, że nic więcej „złego” się nie stanie, a Gruzja to tylko chwilowy koszmarny sen ze starych czasów. Wyznaczenie nowych stref wpływów pomiędzy Zachodem i USA a Rosją może nastąpić szybciej niż nam się wydaje. Stany Zjednoczone nie wejdą w konflikt wojenny z Rosją. Retoryka amerykańskich polityków jest oczywiście ważna, ale prawdę można dziś usłyszeć nie od Obamy czy McCaina, ale amerykańskich analityków – takich jak cytowany na początku artykułu Wess Mitchell. Jeśli powróci zimnowojenna polityka wzajemnego szachowania się i odstraszania oraz konfliktu na peryferiach sytemu – Polska musi zrobić wszystko, aby być w obozie zachodnim i nie być obszarem peryferium.
Rosja rozumie język siły. Doskonale wie, kiedy słowa Europy i USA to jedynie pusta retoryka, a kiedy konkretne działania Zachodu wyznaczają granice nie do przekroczenia. Barierami nie do przekroczenia są silne amerykańskie bazy i instalacje wojskowe. Dlatego świetnie stało się, że w Polsce powstanie część amerykańskiej tarczy antyrakietowej. Rosyjskie protesty nie wynikają z obawy przed tarczą – ona Moskwie nie zagraża. Rosjanie wiedzą, że oznacza to realny krok do trwałego związania Polski z Zachodem. Rosjanie nie traktują poważnie papierowych sojuszy, lecz obecność militarną armii USA. Jest więc szansa dla Polski, że nie obejmie jej mocarstwowa polityka Dimitrija Miedwiediewa: „Rosja, jak każdy inny kraj, posiada regiony, gdzie jej interesy są uprzywilejowane wobec innych państw. W tych regionach, gdzie historycznie mieliśmy serdeczne stosunki, historycznie specjalne relacje, będziemy bardzo uważnie działać i rozwijać przyjazne relacje z tymi państwami – naszymi bliskimi sąsiadami.” Tłumaczyć nie trzeba. To zdanie z wywiadu udzielonego niedawno przez rosyjskiego prezydenta dla BBC, jest jasno informacją dla USA – „odbudowujemy dawną strefą wpływów”. Dlatego Polska i USA powinny natychmiast doprowadzić do przeniesienia amerykańskich baz wojskowych NATO z Europy Zachodniej szczególnie z Niemiec do Polski i krajów bałtyckich. To jedyna gwarancja bezpieczeństwa przed rosyjską agresją.
Co dalej z Gruzją?
Oczywiście Polska powinna być rzecznikiem interesów wolnego państwa gruzińskiego na Zachodzie, choć co do demokracji w Tbilisi można nieć wiele zastrzeżeń. Wydaje się jednak, że batalię o Gruzję już przegraliśmy.
Niestety – ostatni szczyt Unii Europejskiej pokazał, że nasze możliwości są niewielkie. Zachód poświęcił integralność terytorialną Gruzji w obawie przed Rosją. Obawiam się, że następnym krokiem będzie obalenie prezydenta Micheila Saakaszwiliego przez kandydata prorosyjskiego. Saakaszwili może nie przetrwać kolejnych wyborów, w których dość łatwo będzie uświadomić Gruzinom, że dał się on nieodpowiedzialnie sprowokować Rosji, na skutek jego polityki Gruzja na stałe utraciła Abchazję i Osetię… a Zachód promowany przez Saakaszwiliego Gruzję porzucił. Następca przywódcy rewolucji róż odda Gruzję w rosyjską strefę wpływów.
Cała uwaga na Ukrainę
Rozpadła się pomarańczowa koalicja na Ukrainie. Najbliższe miesiące mogą zadecydować o przyszłości Kijowa. Trzeba bić na alarm. Przegrana w nadchodzących wyborach prezydenckich Wiktora Juszczenki lub innego kandydata prozachodniego będzie oznaczać koniec aspiracji europejskich Ukrainy. Rosja – po tym co już stało się w Gruzji – nie zawaha się użyć wszelkich środków, aby w tych wyborach wygrał ich kandydat. Należy spodziewać się gróźb związanych z podziałem Ukrainy, zajęciem Krymu. Zachód nie może umywać rąk; musi z całą konsekwencją i wszystkimi środkami zaangażować się w sprawę ukraińską. To będzie wielkie pole starcia. Rosja pamięta słynną tezę, że mocarstwem globalnym jest tylko w połączeniu z Ukrainą. Oby USA również o tym pamiętały.
Skończyć Irak
Ameryka musi niezwłocznie zakończyć swoją misję w Iraku. Zaangażowanie tak ogromnych sił i środków amerykańskich na dwóch frontach: afgańskim, który należy uznać za nieunikniony oraz irackim powoduje, że inne globalne potęgi jak Rosja doskonale zdają sobie sprawę z tego, że USA nie ma sił do kolejnego zbrojnego zaangażowania. Dopóki tysiące Amerykańskich żołnierzy będą strzegły bezpieczeństwa Iraku, Rosja będzie mogła bezkarnie reintegrować strefę postsowiecką i inicjować konflikty w strefach peryferyjnych systemu.
… a sprawa polska
Uważam, że powyższa analiza nie jest przykładem antyrosyjskich fobii, ale racjonalnej oceny obecnej sytuacji międzynarodowej. Polska powinna odegrać tutaj szczególną rolę, pokazując światu realne zagrożenia. Bardzo źle zatem stało się, że twarzą polskiej kampanii w sprawie Gruzji stał się prezydent Lech Kaczyński, który – co prawda mając rację w sprawie Gruzji – będzie kompletnie nieskuteczny. Zbyt ostro wypowiadał się podczas swojego słynnego rajdu do Tbilisi; co więcej, dotychczasową fatalną polityką wobec Unii Europejskiej zdyskredytował swoją osobę na Zachodzie. Polski rząd musi jednak znaleźć wyjście z tej patowej sytuacji.