Jarosław Kaczyński jeździ po Polsce, na kolejnych spotkaniach wygadując kolejne bzdury. Wielu Polaków się z nich naśmiewa, politycy PiS nabierają wody w usta, jednak niektóre media i publicyści szukają w tych wypowiedziach głębszego sensu. To proces skazany na porażkę, bo sensu w nich nie ma.
Tak zwolennicy PiS, jak i część krytyków tej partii, od lat pielęgnują wizerunek Kaczyńskiego jako doskonałego politycznego stratega, arcymistrza politycznych szachów myślącego kilka ruchów do przodu, grającego na wielu fortepianach i Bóg raczy wiedzieć co jeszcze. Owszem, Kaczyński od lat jest jednym z najbardziej wpływowych polityków, a to wymaga pewnych umiejętności. Ale fakt, że ktoś kiedyś potrafił czytać nastroje społeczne, nie znaczy, że zostanie z tymi zdolnościami do końca życia. Tym bardziej, że Kaczyński demonstracyjnie odmawia nawet prób zrozumienia zmian zachodzących w świecie. Od dekad opowiada o sobie jako „starszym panu”, który nie zrobił prawa jazdy, nie ma konta w banku, a z komputera, mediów społecznościowych i smartfonów nie korzysta.
Długo mu ten wizerunek służył, bo w oczach zwolenników był jak ktoś roztargniony, który tak bardzo myśli o Polsce i Polakach, że na rzeczy codzienne nie starcza mu w głowie miejsca. Jednocześnie sympatyków PiS przekonywano, że ów nierozgarnięty życiowo Kaczyński jak nikt inny jest „blisko Polaków”, że rozumie ich problemy, bo przecież jeździ (a mówiąc dokładnie, jest wożony) po Polsce i rozmawia ze „zwykłymi ludźmi”.
Kto tylko trochę się wysilił, mógł bez trudu dostrzec fałsz, jakim podszyty był ten wizerunek. Bo jak może być blisko przeciętnego Polaka ktoś, kto żyje szczelnie izolowany od codziennych spraw – kto nie robi zakupów, nie tankuje auta, nie zajmuje się rodziną, nie ma kontaktów z bankami czy urzędami, kto nawet na Wawel musi wjechać limuzyną, bo po ulicach nie chodzi. Także rozmowy ze „zwykłymi Polakami” od dawna były oszustwem. Spotkania Kaczyńskiego są jak wizyty gospodarskie sekretarza partii w modelowych PGR-ach. Publiczność starannie dobrana, pytania przefiltrowane, protestujący usunięci, a wywiady tylko dla przychylnych mediów. Tak było od lat i nic się pod tym względem nie zmieniło. Poza Kaczyńskim, który kiedyś takie spektakle wykorzystywał dla politycznych korzyści, a dziś niezmiennie się kompromituje.
W „Rzeczpospolitej” przeczytałem, że to być może próba odwrócenia uwagi od bieżących problemów, bo łatwiej opowiadać o „12-letnich lesbijkach niż 18-procentowej inflacji”. Jeśli taki jest plan, to przypomina leczenie dżumy cholerą. Bo przecież serwując te wszystkie „anegdotki” o tym, że kobiety nie rodzą dzieci, bo „dają w szyję”, o euro po trzy złote, czy kartoflach podkradanym dzikom Kaczyński nie odwraca niczyjej uwagi. Wręcz odwrotnie. Zakładam, że Polacy, także wyborcy PiS-u, chcieliby usłyszeć od lidera partii rządzącej, co zrobi żeby ceny były niższe, a kraj bezpieczniejszy. Kiedy zamiast tego słyszą legendy o tym, że ktoś tam rano jest kobietą, a wieczorem chce być mężczyzną, zadają sobie pytanie, co to ich obchodzi. Poza tym, gdyby naprawdę chodziło o odwrócenie uwagi, to przecież Kaczyński ma w swojej partii całe zaplecze klaunów gotowych w każdej chwili powiedzieć w mediach dowolną bzdurę w celu wywołania zamieszania. Zwykle rolę tę pełnił Marek Suski, nierzadko Ryszard Terlecki, ale kandydatów nie brakuje. Po co niszczyć wizerunek „wielkiego stratega”, jaki pielęgnowało otoczenie Kaczyńskiego, jeśli ten sam efekt można osiągnąć innymi sposobami. Nie posyła się do boju dowódcy, jeśli misję można powierzyć pierwszemu lepszemu kapralowi. Wspomniany artykuł w „Rzeczpospolitej” kończy się tezą, że strategia na odwrócenie uwagi nie przyniesie pożądanych skutków. Zgoda, ale moim zdaniem tu nie ma żadnej strategii. To strumień świadomości jednego człowieka. Polska wersja wieców Donalda Trumpa.
W „Kulturze Liberalnej” czytam z kolei, że może celem jest wywołanie nowych podziałów społecznych i trafienie do grupy samotnych, młodych mężczyzn sfrustrowanych emancypacją kobiet. To elektorat dziś w dużej mierze głosujący na Konfederację. Argument byłby sensowny, gdyby obok pogadanek Kaczyńskiego PiS podjęło jakiś wysiłek, by do tych ludzi dotrzeć. Nic takiego nie widać. Ani pod względem środków komunikacji, ani treści. Przecież Kaczyński niczego tym wyborcom nie obiecuje i w żaden sposób ich nie dowartościowuje. To nie jest przemyślany „przekaz polityczny w obronie wielkości i godności młodych mężczyzn”. To pewien starszy pan opowiada, co mu się wydaje – że dzieci nie ma, bo Polki piją na umór.
Być może więc Kaczyński dopiero szuka tematów do kampanii i testuje co „chwyci”? Nawet gdyby tak było, znów wracamy do pytania – po co do wygadywania tego wszystkiego wykorzystywać prezesa partii, skoro to samo może zrobić ktoś inny? Poza tym, w takim procesie ważny jest nie tylko przekaz, ale i forma – Kaczyński mógłby objeżdżać kraj wygłaszając władcze przemówienia lub biorąc udział w poważnych debatach. A tymczasem w czasie, gdy kraj boryka się z najwyższą od dekad inflacją, za granicą trwa wojna, zadłużenie rośnie w niespotykanym tempie, a miliardy euro z Unii nie trafiają do Polski, Kaczyński ze śmiechem serwuje ludziom z fotela pogawędki o „obcości kulturowej”, jaką poczuł w Wiedniu 30 lat temu. Nie ma sensu doszukiwać się w tych wypowiedziach wielkich celów. Kaczyński robi to, co robił od dawna – dzieli się z odbiorcami swoimi jedynie słusznymi poglądami na wszystko. Kiedyś robił to w sposób bardziej zdyscyplinowany i ograniczony. Dziś starzejący się lider PiS coraz bardziej traci kontakt z realnymi problemami Polaków, a w partii najwyraźniej brakuje ludzi dość odważnych, by go skrytykować.
Co z tym wszystkim powinni robić wyborcy? To, co zawsze – zadać sobie pytanie, czy właśnie komuś takiemu chcą powierzać władzę w kraju pogrążonym w rozlicznych kryzysach. Kryzysach, za które Kaczyński sam w dużej mierze ponosi odpowiedzialność. Innymi słowy, czy współczesną Polską powinien rządzić człowiek, który o współczesności potrafi mówić tylko w kategoriach zgnilizny i golizny?
Źródło zdjęcia: oficjalna strona Prawa i Sprawiedliwości, Konwencja programowa Partii Republikańskiej w Warszawie (02.12.2022)