Dobrosława Gogłoza: Niedawno wydałaś książkę The Heart of a Cheetah (Serce geparda). Czy mogłabyś wyjaśnić, w jakim sensie używasz porównania do geparda?
Magatte Wade: Metafora geparda w mojej książce odwołuje się do ghańskiego ekonomisty George’a Ayittey, który niestety zmarł w zeszłym roku. Wywodzi się ona z konferencji TED Global w 2007 roku w Arushy, pierwszego wydarzenia TED w Afryce, w którym uczestniczyłam jako część inauguracyjnej kohorty TED Fellows. Wydarzenie to było dla mnie punktem zwrotnym, oznaczającym moje przejście od punktu widzenia skoncentrowanego na pomocy do uznania potencjału handlu i przedsiębiorczości.
Podczas tej konferencji wpływowi afrykańscy myśliciele, tacy jak George Ayittey i Andrew Mwenda, podzielili się spostrzeżeniami, które do mnie trafiły. Przemówienie George’a, zatytułowane „Hipopotamy kontra gepardy”, kontrastowało dwa sposoby myślenia: „hipopotam”, symbolizujący tradycyjne, zależne od pomocy podejście, oraz „gepard”, reprezentujący proaktywne, przedsiębiorcze myślenie. Perspektywa ta podkreślała przemysł ubóstwa i nieskuteczność pomocy zagranicznej, podkreślając, że przyszłość Afryki powinna być kształtowana przez samych Afrykańczyków, poprzez wolne rynki i przedsiębiorczość.
Przesłanie George’a było jasne: Afryka musi wyjść poza tradycyjne metody, ucieleśniając zwinność i innowacyjność geparda. Ta metafora oznacza potrzebę przyjęcia przez Afrykę wolnych rynków i przedsiębiorczości w celu tworzenia dobrobytu. Chodzi o przeniesienie nacisku z łagodzenia ubóstwa na dobrobyt, umożliwiając przedsiębiorcom rozwój w sprzyjającym środowisku. Istotą metafory geparda jest wezwanie do działania dla tych, którzy wierzą w świetlaną przyszłość Afryki, osiągalną dzięki wzmocnieniu pozycji i wolności gospodarczej. Wcześniej sama stałam na stanowisku, że pomoc jest dobra, ale handel jest lepszy, korporacje są złe.
Jeśli to nie dobrobyt jest naszym celem, wpływa to na ograniczanie myślenia i efektów. Wyznaczanie ambitnych celów może inspirować postęp, nawet jeśli nie zostaną one w pełni zrealizowane.
Absolutnie. Ta idea jest kluczowa dla mojej książki i mojej filozofii. Mocno wierzę w siłę narracji i idei; historie, które sobie opowiadamy, kształtują nasze działania. Przez dziesięciolecia, od zakończenia kolonizacji narracja Afryki była błędna, koncentrując się na objawach, a nie na przyczynach. To właśnie dlatego Afryka pozostaje najbiedniejszym regionem na świecie, a przemyślenie tej narracji ma kluczowe znaczenie.
Jeśli chodzi o cele zrównoważonego rozwoju (SDGs) ONZ, widzę potencjał do dramatycznej zmiany. Zamiast 17 celów, z których wiele jest bezpośrednimi konsekwencjami ubóstwa, powinniśmy skupić się na jednym głównym celu: wyeliminowaniu ubóstwa. Zajęcie się tą podstawową przyczyną sprawiłoby, że wiele innych celów stałoby się zbędnych. Obecnie zbyt wiele energii poświęca się na leczenie objawów, a nie przyczyn problemu.
Poprzez ponowną ocenę historii, którą zaakceptowaliśmy na temat Afryki, zwłaszcza nadmiernego nacisku na kolonializm, możemy zacząć zajmować się prawdziwymi problemami. Chociaż kolonializm jest częścią naszej historii, nie powinien dominować w naszej obecnej narracji ani być domyślnym wyjaśnieniem dzisiejszego ubóstwa. Celem jest skorygowanie tej narracji, oferując nową perspektywę, która koncentruje się bardziej na samowystarczalności, a mniej na skargach z przeszłości.
To często przewija się w twoich wypowiedziach – odejście od obwiniania kolonializmu za obecne ubóstwo w Afryce. Czy możesz rozwinąć ten wątek?
Oczywiście. Ta narracja, powszechna nie tylko w Afryce, ale także w Ameryce, stała się częścią tożsamości wielu Afrykańczyków – tożsamości bycia ofiarą kolonizacji. Uznając okropności kolonizacji i niewolnictwa, twierdzę, że skupianie się na tych wydarzeniach z przeszłości nie sprzyja postępowi w dzisiejszych czasach. Mój przyjaciel, biskup Omar zawsze powtarza: „Bez względu na to, co ci się przydarzyło, jesteś odpowiedzialny za to, co robisz dla siebie”.
Kolonializm niewątpliwie odegrał rolę w historii Afryki, ale nie jest jedynym powodem jej obecnego stanu ubóstwa. Ubóstwo jest rozwiązywane przez dobrobyt, budowany przez przedsiębiorców, którzy potrzebują realnego środowiska biznesowego. Większość krajów afrykańskich po uzyskaniu niepodległości nie stworzyła takiego środowiska. Uważam, że jest to bardziej znaczący czynnik w utrzymującym się ubóstwie Afryki niż jej kolonialna przeszłość.
Weźmy na przykład Etiopię, kraj, który nigdy nie został skolonizowany, ale przez wiele lat był uosobieniem ubóstwa. Dopiero gdy Etiopia zaczęła poprawiać swoje otoczenie biznesowe, zauważyliśmy znaczący postęp. Jest to przykład na to, że droga do dobrobytu polega na tworzeniu warunków sprzyjających biznesowi i przedsiębiorczości, a nie na rozpamiętywaniu kolonialnej przeszłości.
Często widzimy, że kraje, które zostały skolonizowane, dziś kwitną, podczas gdy niektóre nigdy nieskolonizowane narody wciąż walczą. Ta rozbieżność sugeruje, że kluczem do przezwyciężenia ubóstwa jest dalekowzroczna polityka i działania koncentrujące się na rozwoju, a nie na historycznych pretensjach. Jestem biegaczką i wiem, jak ważne jest, by podczas wyścigu nie oglądać się za siebie ani na boki, bo wtedy przewrócisz się i upadniesz, a inni cię wyprzedzą. Podobnie Afryka musi skupić się na postępie, zamiast być powstrzymywaną przez swoją kolonialną historię. Patrząc cały czas za siebie, nie mamy szans.
Rwanda jest często wskazywana jako pozytywny przykład w Afryce, zwłaszcza pod względem pojednania po strasznych konfliktach i postępu gospodarczego. Jakie jest twoje zdanie na temat rozwoju Rwandy?
Rwanda to świetny przykład, wspomniałam raz na spotkaniu OECD w Paryżu, że ulice Kigali są czystsze niż ulice Paryża, co zirytowało niektórych, ale taka jest prawda. Kigali jest wspaniałym miastem, do tego bardzo bezpiecznym. Nie mam problemu, przechadzając się nocą po Kigali, ale nie wiem, czy odważyłabym się tak samotnie spacerować po Brooklynie. Transformacja, jaką przeszła Rwanda, zwłaszcza w zakresie tworzenia korzystnego środowiska biznesowego, jest istotnym czynnikiem jej dobrobytu. Jest to kraj, który zrozumiał i wdrożył podstawy wspierania przedsiębiorczości i przyciągania inwestycji zagranicznych i w końcu zadziała się magia.
Co więcej, podejście Rwandy, podobne do podejścia Singapuru pod rządami Lee Kuan Yew, pokazuje, że różne modele zarządzania mogą być skuteczne, jeśli są zgodne z wolą ludzi. Chodzi o stworzenie systemu, który będzie odpowiadał specyficznym potrzebom danego kraju, niekoniecznie stosując się do uniwersalnego modelu demokracji. Narody takie jak Botswana i Mauritius, które skupiły się na tworzeniu sprzyjających środowisk biznesowych, odniosły podobne sukcesy.
Ten wzorzec rozwoju nie jest unikalny dla małych krajów lub określonych regionów. Większe kraje, takie jak Chiny, również przyjęły to podejście, czerpiąc inspirację z Hongkongu do tworzenia specjalnych stref ekonomicznych, które napędzają wzrost. Model ten można zaadaptować w Afryce, zachęcając narody do rozwoju strefa po strefie, stopniowo przekształcając krajobraz biznesowy, jednocześnie radząc sobie z wyzwaniami związanymi ze zmianami.
Kluczem dla krajów afrykańskich, a właściwie dla każdego kraju, który chce uniknąć pozostania w tyle, jest przyjęcie światowej klasy środowiska biznesowego. Żyjemy w globalnym świecie, w którym talenty i kapitał są wysoce mobilne i szukają najkorzystniejszych miejsc docelowych. Narody afrykańskie konkurują na globalnej scenie, a przestarzałe modele ekonomiczne nie wystarczą. Potrzebujemy najnowocześniejszych systemów i infrastruktury, aby przyciągać i zatrzymywać inwestycje i talenty.
Krytycznym aspektem tego są ramy prawne. Dla krajów frankofońskich, takich jak Senegal, niezbędne jest przyjęcie prawa zwyczajowego, które bardziej sprzyja biznesowi niż prawo cywilne. Uważam, że nawet Francja może być zmuszona do rozważenia takiej zmiany, aby wyjść z gospodarczego zastoju i pobudzić innowacyjność i rozwój. Obecnie Francja żyje z trzech rzeczy: broni, wieży Eiffla i dóbr luksusowych.
Ale obecnie konsumenci zaczęli już zmieniać swoje podejście do marek. Sama widziałam to w temacie kupowania futer ze zwierząt, w Europie one już prawie nikogo nie interesują.
Zdecydowanie. Rośnie grupa demograficzna, która ceni zdrowie, zrównoważony rozwój i etyczne praktyki w swoich decyzjach zakupowych. Zmiana jest tak głęboka, że powiedziałbym, iż tradycyjne marki luksusowe stoją w obliczu przekroczenia daty ważności. Ich atrakcyjność słabnie, zwłaszcza wśród młodszych pokoleń, które postrzegają takie marki nie tylko z obojętnością, ale często z aktywną pogardą. W Europie na przykład noszenie futra nie jest już symbolem bogactwa lub statusu; często jest postrzegane jako oznaka złego gustu.
Spodziewam się, że wraz ze wzrostem globalnej świadomości, rynki napędzające popyt na futra, takie jak Rosja i Chiny, w końcu podążą za tym trendem. W Europie obserwuje się wyraźny spadek wykorzystania futer, co odzwierciedla szerszą zmianę w postrzeganiu luksusu. To, co kiedyś symbolizowało bogactwo, teraz często wskazuje na brak gustu lub świadomości. Przyszłość luksusu leży w markach, które są zgodne z wartościami zrównoważonego rozwoju i etycznych praktyk. Te, które nie zdołają się do nich dostosować, będą prawdopodobnie tracić na atrakcyjności i wartości.
Ta ewolucja luksusu stanowi również szansę dla afrykańskich marek i produktów. Koncepcja „Cheetah Made” – afrykańskie produkty wytwarzane w Afryce przez Afrykańczyków – jest zgodna z tym nowym paradygmatem luksusu. Chodzi o oferowanie wysokiej jakości, etycznie wyprodukowanych towarów, które rezonują z nowoczesnymi konsumentami. Dla Afryki oznacza to doskonałość w zakresie opakowań, brandingu i storytellingu, i odejście od narracji litości na rzecz upodmiotowienia i doskonałości. W tym podejściu nie chodzi tylko o zaspokojenie potrzeb rynku, ale o przedefiniowanie luksusu poprzez autentyczność i zrównoważony rozwój.
Czy możesz wymienić inne marki dostępne za pośrednictwem Cheetah Made, czy tylko ekscytujące marki z Afryki? Ale może to błąd mówić o Afryce, jakby była jednym krajem.
Ja lubię zawsze mówić „Afryka”. A powodem, dla którego w moim przypadku mówię „Afryka” jest to, że nie muszę mówić ludziom, że wiem, że Afryka ma 54 kraje, 55 lub 56, w zależności od tego, jak liczysz. Nie muszę się tłumaczyć. A jeśli patrzysz na Afrykę z perspektywy jej problemów, to ona naprawdę jest wioską.
Większość krajów afrykańskich znajduje się w dolnej części rankingu indeksu prowadzenia działalności gospodarczej i dlatego jesteśmy biedni. Jeśli pojedziesz do wielu krajów afrykańskich, zwłaszcza krajów Afryki Subsaharyjskiej, zobaczysz ten sam rodzaj rynków na całym obszarze, ten sam rodzaj układów. Nasze drogi w wielu miejscach w większości nie są utwardzone. Łączy nas to, że nie mamy prawie wszystkiego, co dobrobyt mógłby kupić. Wspólny jest też powód, dla którego tak jest. Więc tak, będę powtarzała „Afryka”, dopóki nie weźmiemy się w garść. I owszem, Afryka ma wiele różnych kultur, wiele różnych języków, wszystkie te rzeczy. Wiem o tym lepiej niż wiele innych osób, ale jeśli chodzi o problem ubóstwa, to będę mówiła o nas jako o wiosce. Przepraszam.
Wracając do afrykańskich marek wyprodukowanych w Afryce przez Afrykańczyków, Cheetah Made: startujemy w maju, czyli w amerykański Dzień Matki. Wtedy będzie można zobaczyć różne marki, z którymi współpracujemy. Na razie można po prostu zarejestrować się na cheetahmade.com, żeby być na bieżąco z tym co się u nas dzieje?
Kiedy Cheetah Made rozpocznie wysyłkę do Europy?
Zobaczymy. Wiele osób denerwuje się, gdy mówię o Europie, ale mnie zawsze pociągał rynek amerykański. Jest duży i stosunkowo jednolity, co ułatwia dystrybucję produktów. Biorąc pod uwagę wielkość i jednolitą naturę rynku amerykańskiego, jest to naturalny wybór dla wprowadzania marek, zwłaszcza w porównaniu do zróżnicowanego i rozdrobnionego rynku europejskiego. Europa składa się z wielu małych krajów, z których każdy posługuje się różnymi językami, co może stanowić wyzwanie dla marek, które chcą się rozwijać. To skomplikowany rynek do nawigacji.
Mówię w ten sposób o Europie, bo wiem też, że wielu frankofońskich przedsiębiorców afrykańskich postrzega Francję jako jedyny punkt odniesienia. Często doradzam moim przyjaciołom we Francji, aby rozważyli Stany Zjednoczone przy wprowadzaniu marek na rynek. Zastanów się – czy potrafisz wymienić markę zbudowaną we Francji w ciągu ostatnich 10-15 lat, która podbiła świat? Dla porównania, w Stanach Zjednoczonych pojawiły się globalnie dominujące firmy i marki, od gigantów technologicznych po marki konsumenckie.
Dla Francuzów i ogólnie dla Europy ważne jest, aby to dostrzec i nie spoczywać na laurach. Świat szybko się zmienia, a przepaść się powiększa. Nadążanie za tymi globalnymi zmianami ma kluczowe znaczenie dla każdej marki dążącej do międzynarodowego sukcesu. Tak więc w przypadku Cheetah Made początkowo skupiamy się na rynku amerykańskim, ale w przyszłości zobaczymy, jak możemy rozszerzyć działalność na Europę.
Będąc ostatnio w Paryżu zauważyłam, że na nasze pokolenie Francja nie ma już takiego wpływu kulturowego, jaki miała na naszych rodziców. Nie patrzymy już na Francję i nie uczymy się francuskiego.
Tak, to zmiana, która zachodzi. Rozmawiałam kiedyś z Jacques’em Attali, wybitną francuską postacią, która obejmuje szeroki zakres ról. Z dumą stwierdził, że do 2050 roku francuski będzie drugim lub piątym najczęściej używanym językiem na świecie, głównie dzięki krajom afrykańskim. Pamiętam, jak pomyślałem, że jeśli to zależy ode mnie, to tak się nie stanie. Jeśli my, Afrykanie, mamy uczyć się języka obcego, bądźmy pragmatyczni i wybierzmy taki, który jest bardziej przydatny na całym świecie, jak angielski. Nawet Chiny, ze swoją ogromną populacją i potencjałem uczynienia mandaryńskiego lub kantońskiego językami globalnymi, koncentrują się na nauczaniu angielskiego na stadionach dla dużych tłumów. Takie podejście jest praktyczne i przyszłościowe.
Francja może nadal mieć pomysł na utrzymanie znaczącego wpływu kulturowego, ale świat się zmienia. Dla globalnej harmonii kluczowe jest, by wszystkim dobrze się powodziło. Moja krytyka wynika z pragnienia, aby wszyscy, w tym Francja, odnieśli sukces i nie zostali w tyle. Musimy mierzyć wyżej, patrzeć na światowych liderów i innowatorów i konkurować z nimi, zamiast zadowalać się tym, co może już nie być szczytem sukcesu lub wpływów.
Mówiąc o Francji, jednym z ostatnich sukcesów francuskiego eksportu, o którym mogę pomyśleć, jest serial Netflix „Lupin”, który opowiada o afrykańskim imigrancie.
I w dodatku z mojego kraju. Więc proszę bardzo.
Mówiłaś o miastach startupów i modelu Hongkongu. Uważam za interesujące, że startupy nie zawsze muszą być związane z technologią. Dolina Krzemowa wydaje się skupiać na rozwiązywaniu mniej istotnych problemów. Zwiększenie „mocy obliczeniowej” świata poprzez zaangażowanie większej liczby osób w innowacje, zwłaszcza z Azji i Afryki, może doprowadzić do rozwiązania poważnych globalnych problemów. Czy możesz to skomentować?
Całkowicie zgadzam się z twoją perspektywą. Ostateczną innowacją jest ludzki mózg, a nie możemy mówić o prawdziwej innowacji, gdy miliardy ludzi żyją w ubóstwie, nie mogąc wykorzystać swojego potencjału. Każdego dnia ich energia i czas są pochłaniane przez podstawowe zadania związane z przetrwaniem, co jest ogromnym marnotrawstwem ludzkiego potencjału. Jeśli chcemy zmaksymalizować innowacyjność, powinniśmy uwolnić te miliardy ludzi, pozwalając im dołączyć do innowacyjnej imprezy.
W tym miejscu pojawia się koncepcja miast startupowych. Są to zasadniczo specjalne strefy ekonomiczne nowej generacji z własnym prawem, zarządzaniem i niestandardowymi ramami regulacyjnymi, koncentrujące się na aspektach komercyjnych. Tworząc enklawy z najlepszymi środowiskami biznesowymi, miasta startupów mogą pokazać, co jest możliwe. Weźmy na przykład Honduras: kraj ten plasuje się słabo w indeksach środowiska biznesowego, ale ich startupowe miasto Prospera jest już na miejscu dziewiątym. To przynosi efekty – w ciągu pierwszego roku działalności powstało około 116 nowych firm, które przyciągają zarówno ludzi, jak i inwestycje, a także tworzą miejsca pracy. To niezwykłe osiągnięcie. Jest to powielenie udanych modeli stosowanych przez Singapur i Hongkong, a nawet komunistyczne Chiny, które zrozumiały klucz do dobrobytu. Dokonali tego, tworząc sprzyjające warunki dla biznesu na poziomie strefowym.
I to jest powód, dla którego jestem tak optymistycznie nastawiona i pełna nadziei do Afryki. Tu widzę naszą przyszłość. Nie musimy przekonywać wszystkich 54 krajów do przyjęcia tego modelu jednocześnie. Proces ten może rozpocząć się od jednego kraju, który zechce spróbować. Kiedy już zademonstrujemy sukces w jednym kraju, jest prawdopodobne, że inne pójdą w jego ślady. Udane modele są naśladowane.
Jestem przekonana, że przynajmniej jeden kraj w Afryce wkrótce wyruszy w tę podróż. Widzę, że zainteresowanie rośnie – teraz chodzi o ustanowienie precedensu, który może doprowadzić do transformacji całego kontynentu. Głęboko wierzę, że jeszcze za mojego życia Afryka zacznie się rozwijać w kierunku dobrobytu. Dzięki wyciągniętym wnioskom i koncepcji przeskoku, Afryka może zobaczyć znaczące zmiany w ciągu może 10-12, może 15 lat, ale z pewnością nie dłużej niż 25 lat. To zmiana pokoleniowa, ale w ogólnym rozrachunku to krótki okres.
Polska jest przykładem szybkiej transformacji. Pamiętam niedostatek w czasach komunizmu, a teraz Polska należy do krajów o wysokich dochodach.
Dokładnie, dlatego jestem tak optymistycznie nastawiona do Afryki. Dlatego też podkreślam, że obecny stan Afryki nie jest wynikiem kolonializmu. Musimy rzucić wyzwanie starym narracjom, by otworzyć się na nowe możliwości. Kiedy przywódcy i ludzie to rozumieją, wdrażanie nowych pomysłów, takich jak miasta startupowe, staje się szybsze i szybciej przynosi zmiany. Potrzebujemy wszystkich na pokładzie tej transformacyjnej wizji.
Co możemy zrobić, aby pomóc w tej transformacji?
Po pierwsze, kluczowe jest szerzenie świadomości, zrozumienie i dzielenie się tymi pomysłami. Ważna jest edukacja na temat tych koncepcji. Moja książka Heart of a Cheetah i nadchodząca strona internetowa Cheetah Generation oferują zasoby, które pozwolą zagłębić się w temat.
Filantropi i organizacje non-profit również mogą odegrać ważną rolę. Podczas gdy natychmiastowa pomoc jest niezbędna, skupienie się na zmianach systemowych ma kluczowe znaczenie dla długoterminowych rozwiązań. Może to obejmować inwestowanie w startupy, które są nastawione na zysk, ale mogą być wspierane przez fundusze non-profit. Inwestycja ta może przynieść zyski, które można ponownie zainwestować w inne działania charytatywne. Chodzi o bycie odważnym i okazywanie wiary w potencjał Afryki.
Ponadto istnieje zapotrzebowanie na wykwalifikowanych specjalistów, którzy będą mentorami i wsparciem dla afrykańskich przedsiębiorców. Talent i kapitał mają kluczowe znaczenie dla tych startupów i szerszego ekosystemu przedsiębiorczości w Afryce. Inwestując czas, umiejętności i zasoby, możemy przyczynić się do znaczącego, trwałego wpływu i pracować nad tym, aby ubóstwo przeszło do historii.
Dobrosława Gogłoza: Dziękuję za podzielenie się swoimi spostrzeżeniami. Jestem wielką fanką twojej pracy i mam nadzieję, że więcej osób będzie śledzić twoje inicjatywy i przeczyta twoją książkę.
Dziękuję. Doceniam twoje wsparcie i jestem wdzięczna za możliwość podzielenia się tymi pomysłami. Zróbmy wszystko, co w naszej mocy, by uczynić świat lepszym miejscem.
–––
Magatte Wade jest dyrektorką Center for African Prosperity w Atlas Network, wiodącej organizacji afrykańskich wolnorynkowych think tanków. Znalazła się na liście „20 Youngest Power Women in Africa” magazynu Forbes, jest Young Global Leader Światowego Forum Ekonomicznego, TED Global Africa Fellow, oraz autorką wydanej niedawno książki “The Heart of A Cheetah: How We Have Been Lied to about African Poverty, and What That Means for Human Flourishing”
Dobrosława Gogłoza jest dyrektorką zarządzającą serwisu Pomagam.pl oraz założycielką platformy Doing Good, który pomaga znaleźć pracę w impaktowych branżach. Była założycielką i wieloletnią prezeską Stowarzyszenia Otwarte Klatki, organizacji zajmującej się ochroną zwierząt hodowlanych, która została uznana za jedną z najskuteczniejszych na świecie.
