To, że duże firmy tracą zdolność do innowacyjności, jest dobrze udokumentowanym faktem. Jest to też zjawisko, z którymi przynajmniej niektóre z nich starają się cały czas zmierzać, albo przez kupowanie startupów, albo tworzenie wewnętrznych hubów innowacji, których działalność jest mocno uniezależniona od wewnętrznych struktur i biurokracji. Jestem przekonana, że podobne zjawisko dotyczy również organizacji pozarządowych. Ale przez to, że one w dużo mniejszym stopniu podlegają prawom rynku, nie jest wywierana na nie równie duża presja aby nadążać za zmianami.
W ostatnim czasie zainteresowała mnie rozmowa Jakuba Wiecha z aktywistką i pracownicą Greenpeace, Wiktorią Jędroszkowiak. Wywiad wywołał sporą dyskusję w mediach społecznościowych, ale dla mnie najciekawszy wydał się spektakl odcinania się od bardzo istotnego dla klimatu zjawiska, jakim jest funkcjonowanie i rozwój elektrowni atomowych. Odcinanie się odbyło się na kilku poziomach – Jędroszkowiak twierdziła, że wypowiada się prywatnie, a nie jako przedstawicielka Greenpeace (zajmując jednocześnie stanowisko w Policy Group COO w Greenpeace), przedstawiając jednocześnie pogląd, który wydaje się całkowicie zbieżne z polityką Greenpeace (odcinamy się od tematu atomu).
Spektakl ten stał się całkowitą komedią niedługo po opublikowaniu wywiadu, ponieważ Greenpeace zdecydował się odciąć od Jędroszkowiak, w dość żenującym nagraniu na swoich mediach społecznościowych. Nie odpowiadając jednocześnie na najważniejsze i często pojawiające się w komentarzach pod ich postem pytania obserwujących: jakie jest w takim razie ich stanowisko wobec energii atomowej?
Wiadomo, że pomimo tego, iż energia atomowa jest obecnie najbardziej wydajnym i czystym źródłem energii, dając dzięki temu szansę na stosunkowo szybką dekarbonizację gospodarki, Greenpeace cały czas jest jej przeciwny, chociaż teoretycznie działa na rzecz przeciwdziałania kryzysowi klimatycznemu. Nie jest to jedyny przykład na to, że ta właśnie organizacja nie traktuje poważnie nauki. Równie znane i równie problematyczne jest stanowisko Greenpeace wobec GMO, które bardzo dobrze opisał Marcin Rotkiewicz w swojej książce W królestwie Monszatana.
Nie jest to też jedyny przykład organizacji z bardzo długą tradycją, która realizuje swoją misję dbania o przyrodę i klimat, omijając również szerokim łukiem tak ważne dla klimatu i przyrody tematy, jak właśnie energia atomowa i przemysłowa hodowla zwierząt, której efektem jest nie tylko cierpienie zwierząt na samych fermach, ale również wzrost CO2 w atmosferze, wycinanie lasów żeby produkować coraz więcej paszy dla tych zwierząt i idąca za tym utrata bioróżnorodności. Taką organizacją jest również funkcjonujący w Polsce WWF.
Konserwacjonizm i konserwatyzm światopoglądowy
Jednym z powodów, dla których obie organizacje stają się powoli dinozaurami na rynku ekologicznych idei, jest prawdopodobnie ich obciążenie własną historią i zestawem poglądów, który mógł być bardzo progresywny w roku 1961 (rok powstania WWF) i 1971 (rok powstania Greenpeace), ale dzisiaj trąci myszką. Jak zasugerował Jakub Wiech w swoim komentarzu na temat motywacji Greenpeace do odcinania się od atomu: „Organizacja ta od ok. 40 lat występuje przeciwko energetyce jądrowej, która ratuje klimat. Gdyby teraz zmieniła zdanie ws. atomu, to musiałaby przyznać, że przez cały ten czas… szkodziła klimatowi zamiast go ratować”.
Publiczna zmiana stanowiska wymaga faktycznej odwagi, szczególnie kiedy organizacjom wygodniej jest po prostu płynąć z prądem. Gdyby WWF przyznał w końcu, że zmiana diety na roślinną lub chociażby znaczące ograniczania mięsa w diecie, jest ważnym aspektem ochrony środowiska i przeciwdziałania zmianom klimatu, musiałby zacząć mówić do swoich odbiorców i darczyńców rzeczy, które oni niekoniecznie chcą słyszeć. Chęć podążania z prądem jest widoczna również w argumentacji WWF dotyczącej ich sprzeciwu wobec inwestowania w energię atomową. WWF tłumaczy swoją decyzję tym, że Polacy za czystą energię uważają tylko energię z wiatru i słońca. To, jakie są fakty, wydaje się zupełnie nieistotne, a organizacja najwyraźniej umywa ręce od roli edukatora i autorytetu, który mógłby wpłynąć na opinię społeczeństwa.
Chęć zadowolenia darczyńców jest bardzo silną motywacją, żeby nic nie zmieniać i nie dotykać tematów kontrowersyjnych. Rosnące budżety pociągają za sobą rosnące wydatki, również te stałe, i przyzwyczajenie do wyższego standardu funkcjonowania. Tak zaciskają się złote kajdanki, z których ciężko się uwolnić. Organizacje najpierw pozyskują darowizny, żeby realizować misję, ale stopniowo pozyskiwanie środków zamienia się w cel sam w sobie i to zadowolenie darczyńców jest stawiane na pierwszym miejscu. Jest to swoiste odbicie zjawiska, za które często krytykuje się firmy – działanie tylko na rzecz interesu inwestorów lub akcjonariuszy, bez brania pod uwagę środowiska naturalnego, klimatu czy ważnych interesariuszy.
Równie kuszące dla dużych organizacji z długą tradycją są różnego rodzaju zaproszenia „na salony”. Możliwość pokazywania się środowisku biznesu czy polityki jest atrakcyjne, szczególnie dla kadry zarządzającej NGO-sami. A wiele firm i wielu polityków najchętniej będzie pokazywało się u boku organizacji, które są udomowione, bezpieczne i nieangażujące się w jakieś zbyt odważne debaty. Spokojnie też zaakceptują wszelkie hasła o tym, że dążymy do 100% OZE w miksie energetycznym. Wtedy można uśmiechnąć się jak do naiwnego nastolatka, poklepać po plecach i ustawić się do rodzinnego zdjęcia. Establishment bardzo skutecznie łagodzi radykałów.
Czy stare organizacje mogą się zmieniać?
Zmiany w organizacjach nie są łatwe, ale bywają konieczne, szczególnie w obliczu tak istotnych zjawisk jak kryzys klimatyczny i konieczność możliwie szybkiej transformacji energetycznej. Kiedy w samych organizacjach brakuje odwagi i chęci do zmian, różne formy nacisku na nie mogą pomóc wrócić im na właściwe tory.
Motorem zmian mogą być szeregowi pracownicy, ale tylko jeśli będą w stanie się zjednoczyć i nie pozwolą się zastraszyć. Jasne oczekiwanie działania w zgodzie z najnowszym stanem nauki, wyrażane przez darczyńców, też będzie pomocne, ale ich ilość musi być wystarczająco duża, żeby organizacja zaczęła to odczuwać. Kiedy ciężko o to, żeby darczyńcy wycofali się masowo, ważne jest, żeby osoby mające większą świadomość problemu mówiły o tym głośno – nie bojąc się, że kiedy skrytykują publicznie organizacje ekologiczne, to od razu uplasują się w jednym rzędzie z Korwin-Mikkem i Warzechą.
Ważna jest tu również rola mediów i rzetelnych dziennikarzy, którzy przygotowują się do tekstów i wywiadów i nie traktują organizacji pozarządowych jak świętych krów, całkowicie zwolnionych z krytyki czy nawet chronionych przed dociekliwością w zakresie przedstawianych przez nie poglądów.
Ostatecznie w momencie, kiedy liderzy organizacji nie potrafią zmodyfikować kursu, najlepsza jest odnowa przywództwa w organizacjach. Nowym osobom łatwiej dokonywać zmian, bo to nie one podejmowały wcześniejsze decyzje, które teraz należy porzucić. Żeby nowe było możliwe, a organizacje – zamiast przeradzać się w samousprawiedliwiającą się biurokrację – zajęły się tematami istotnymi dla klimatu, ci liderzy nie mogą wywodzić się ze świata konsultingu czy PR-u – branż znanych raczej z przybijania piątek różnym wpływowym tego świata, niż dokonywania radykalnych zmian, których Ziemia teraz naprawdę potrzebuje.
Fundacja Liberte! zaprasza na Igrzyska Wolności w Łodzi, 14–16.10.2022. Partnerem strategicznym wydarzenia jest Miasto Łódź oraz Łódzkie Centrum Wydarzeń. Więcej informacji na: www.igrzyskawolnosci.pl
