Czego człowiek w twoim wieku oczekuje od szkoły? Jaką rolę odgrywa szkoła w życiu 15-latka?
Na razie nie mogę wypowiadać się o nauce w liceum, bo ją dopiero właśnie zaczynam. Jeśli jednak chodzi o naukę w podstawówce, to mam przede wszystkim wrażenie, że szkoła zabiera bardzo dużą ilość czasu w stosunku do niewielkich korzyści czy benefitów, które uczniom przynosi. Dość niewiele z tego, czego dotąd mnie uczono ma szanse realnie mi się przydać. I dlatego szkołę traktuję w pewnym sensie jako „zło konieczne” przed studiami, które faktycznie ukierunkują mnie w stronę dorosłego życia i interesującej mnie pracy. Wcześniej szkołę po prostu trzeba przeżyć.
No dobrze. A jaką rolę szkoła w takim razie powinna odgrywać, żebyś nie mówił, że jest w niewielkim stopniu przydatna?
Szkoła w moim dotychczasowym odbiorze zupełnie nie bierze pod uwagę tego, jakie są pasje i zainteresowania dzieci. Ma to absolutnie gdzieś. Dobrze zrobiona szkoła powinna indywidualnie podchodzić do ucznia, wiedzieć, czym żyje i skupiać się na rozwoju tych jego pasji w kierunku czegoś pożytecznego. Nie powinna tworzyć robotów, którzy dla wysokich stopni muszą porzucić swoje pasje, aby poświęcać cały czas na uczenie się tego samego, co wszyscy inni uczniowie. Dla średniej, dla paska, dla punktacji decydującej o zdobyciu miejsca w liceum.
Po co jest, do czego w ogóle służy uczniowi, takiemu jak ty, podręcznik? Kiedy się przydaje, kiedy jego istnienie ma w ogóle sens?
Dobry podręcznik zawiera tylko same fakty. Dobry podręcznik jest sensownie zorganizowany, co dla mnie przede wszystkim oznacza, że w jednym miejscu zebrane są wszystkie informacje, które mam poznać dla danego tematu lekcji. Ich kolejność jest w jakimś logicznym porządku. Jest zrobiony tak, aby przede wszystkim ułatwić mi szybkie zapamiętywanie faktów.
Słyszałeś już o nowym przedmiocie szkolnym – Historia i teraźniejszość – i o podręczniku profesora Roszkowskiego. Wiesz, że wokół tej książki wybuchła w Polsce spora polityczna awantura. Co ty myślisz o tym całym zamieszaniu?
Ta awantura jest zbędna. Przy takim nastawieniu młodzieży do szkół, jakie jest teraz, przy obecnym nastawieniu młodzieży do tego, co słyszy w szkołach, rodzice wszelkie polityczne próby wpływania mogą z łatwością w domu naprostować. Po prostu powiedzieć, co sami o tych kontrowersjach myślą lub przedstawić dzieciom sprawę obiektywnie i zwyczajnie w ten sposób odkłamać to, co napisano w tym podręczniku.
Myślisz, że rodzice mają taki duży wpływ na 15-latków i autorytet?
Może nie wszyscy. Na pewno niewielu rodziców ma wpływ na tyle duży, aby równać się z wpływem rówieśników na ich dzieci. Ale sądzę, że wszyscy mają większy wpływ niż szkoła.
Co jednak myślisz o tej sytuacji, że taki podręcznik w ogóle został wydany, został zaakceptowany, dopuszczony przez ministerstwo i przedłożony szkołom do używania? Czy to jest w porządku?
Podręcznik powinien być apolityczny i nie powinien dążyć do uzyskania jakiegokolwiek wpływu politycznego na dzieci. Kształtowanie polityczne dzieci to powinna być tylko i wyłącznie rola ich rodziców i rodziny. A nie szkoły. Nie miejsca, do którego uczęszczanie jest obowiązkowe.
To jak oceniasz polityków, którzy postanowili podręcznik tak napisany do szkół wprowadzić?
Oni na pewno są przekonani, że to jest dobry pomysł. Ale okaże się on żałosną i nieudaną próbą wywarcia wpływu. Efektem będzie zwyczajnie zmarnowana godzina lekcyjna.
Ale może to nie jest tylko zły pomysł? Dotąd z nauczaniem historii, czy to w liceum czy w podstawówce, było tak, że zaczynano zawsze od starożytności, potem szło średniowiecze i kolejne zamierzchłe bardzo epoki, o których nauczano czasem bardzo szczegółowo. A na koniec brakowało czasu, aby o historii najnowszej w ogóle cokolwiek powiedzieć. Może skupienie się więc oddzielnie na świeżych dziejach ma sens?
Tak, sam ten pomysł jest super. Szczegółowe informacje o bardzo dawnych faktach nie przydadzą się nam przecież do niczego. One powinny pojawiać się na rozszerzeniach, kiedy ktoś już konkretnie planuje przyszłość historyka, albo może nawet na studiach, ale na pewno nie w szkole podstawowej. Powinniśmy się uczyć historii od II wojny światowej, może jeszcze razem z latami tuż przed nią, które doprowadziły do jej wybuchu. Powiedzmy ostatnich stu lat.
Jeśli jakaś sprawa jest dyskusyjna, więc ludzie mają na jej temat różne poglądy, to jak powinno się o tym mówić w szkole? Wcale? Przedstawiając wszystkie poglądy i pozwalając uczniom na dyskusję i ocenę? Czy poprzez narzucenie poglądów autora podręcznika i pana ministra?
To pytanie jest bardzo mocno retoryczne. To chyba jasne, że należy poznać wszystkie stanowiska, i to nawet także te najbardziej skrajne. Zwłaszcza że coś, co dla jednej osoby jest skrajne, dla innej może skrajne nie być. Uczniowie wówczas powinni mieć prawo samodzielnie wyrobić sobie zdanie bez takiego sztucznego naprowadzania.
Szkoła nie powinna natomiast unikać politycznych spraw, powinna uczyć o wszystkim, co ważne. A jeśli jakiś temat budzi spory, to oznacza przecież, że ludzie uznają go właśnie za ważny. Uciekanie przez szkołę przed kontrowersjami i trudnymi tematami nic by nie dało. Uczeń prędzej czy później pozna te tematy i wyrobi sobie zdanie, może pod wpływem równie niedobrym jak ten podręcznik.
Co zrobić, aby zdobyć wiedzę objętą programem HiT, ale nie korzystać z tego podręcznika? Masz jakieś pomysły? Czy dla młodego człowieka w wieku 15 lat, który ma wszystkie współczesne możliwości technologiczne, byłby to jakikolwiek problem?
Samo zdobycie tej wiedzy to oczywiście żaden problem. Problemem jest sytuacja, gdybym musiał uczyć się z tego do konkretnego sprawdzianu. Wtedy kluczowa staje się postawa nauczyciela. Jeśli nauczyciel na lekcjach nie będzie w ogóle bazował na tym podręczniku i będzie podawał suche fakty, to będzie ich także oczekiwał na sprawdzianie. Wtedy można się tego nauczyć z innego podręcznika, z Internetu, itd. Ale gdyby on wspierał poglądy w nim przedstawione, to nie będzie opcji skutecznie i dobrze nauczyć się skądś indziej, bo na sprawdzianie punktowanie i ocena będzie zależeć od stopnia oddania treści tak, jak wyglądają one w podręczniku.
I wtedy ta propaganda byłaby skuteczna, dotarłaby do uczniów, byłoby jednak nie sposób jej uniknąć…
Ostatnie pytanie: Celem tej całej rządowej operacji wydaje się być ukształtowanie licealistów na ludzi o poglądach prawicowych. Jak myślisz, czy to się uda…
To się nie uda.
… Jak na próbę takie propagandy zareagują twoje koleżanki i twoi koledzy, twoi rówieśnicy?
W żaden sposób nie zmieni to ich poglądów. Kto popierał wcześniej poglądy autora podręcznika, będzie je popierał nadal. Kto je odrzucał, nadal będzie je odrzucał. Komu te kwestie były obojętne, nadal będą mu obojętne. Tak to wygląda dziś w szkołach.
Ten podręcznik jest podobno skierowany do nastolatków, a tymczasem odnosi się do młodych ludzi i ich potrzeb bardzo krytycznie. To dodatkowo nas zniechęca. Autor podręcznika to osoba konserwatywna i równocześnie w bardzo podeszłym wieku. Z tego, co i jak pisze, widać że zakłada, że młody człowiek jest zwyczajnie głupi i powinien bezwzględnie słuchać się starszych. A jeśli ma inne od niego poglądy, to jest tym bardziej głupi. Stąd krytyka wszystkiego, czym żyli młodzi ludzie w Europie w kilku pokoleniach, muzyki, ubiorów, fryzur, itd. Powiedzmy sobie jasno, tak nie uda się zdobyć sympatii uczniów.
Sebastian Beniuszys – uczeń klasy pierwszej Liceum Ogólnokształcącego w roku szkolnym 2022/23, który odbierze jedne z pierwszych lekcji przedmiotu „Historia i teraźniejszość” w polskich szkołach.
Fundacja Liberte! zaprasza na Igrzyska Wolności w Łodzi, 14–16.10.2022. Partnerem strategicznym wydarzenia jest Miasto Łódź oraz Łódzkie Centrum Wydarzeń. Więcej informacji na: www.igrzyskawolnosci.pl