Gdy Donald Trump ogłosił, że zamierza ubiegać się o stanowisko kandydata partii Republikańskiej na prezydenta USA mało kto (łącznie z autorem tego wpisu) traktował jego kandydaturę poważnie. Jak bowiem miał przekonać do siebie republikańskich wyborców człowiek, który do tej pory nie angażował się w życie partii, a jego poglądy bliższe są populizmowi Marine Le Pen niż reaganowskiemu konserwatyzmowi. A jednak ów populista, publicznie wyrażający swój podziw dla Władimira Putina zdobył nie tylko republikańską nominację, ale i Biały Dom. Wyborcy republikańscy zamiast posłuchać Paula Ryana i Johna McCaina posłuchali ekscentrycznego miliardera, obiecującego „uczynić Amerykę znowu wielką”.
Od swojego początku kampania Donalda Trumpa opierała się na hasłach izolacjonizmu i protekcjonizmu. Obecnie wszystko wskazuje na to, że hasła te staną się oficjalną polityką dotychczasowego „policjanta świata”. Już w pierwszych dniach urzędowania nowego prezydenta ze stron rządowych zniknęły informacje nt. Umowy o wolnym handlu między USA, a Unią Europejską TTIP i podpisane zostało prezydenckie rozporządzenie o wycofaniu się z umowy o partnerstwie transpacyficznym (TPP).
Jednym podpisem Donald Trump pogrzebał umowę i amerykańską pozycję w rejonie Pacyfiku. TPP to umowa wielostronna, obejmuje min. USA, Australię, Nową Zelandię czy Singapur. Jako, że natura próżni nie znosi pole do popisu i rozszerzenia strefy wpływów otrzymała właśnie Chińska Republika Ludowo-Demokratyczna, której przywódca, pierwszy sekretarz Xi Jinping jest znacznie bardziej od Trumpa skłonny do zawierania umów handlowych. Sam pierwszy sekretarz nie kryje się ze swoimi ambicjami stawiając się w roli obrońcy otwartości na świecie, czy deklarując pomoc w rozwiązaniu konfliktu we wschodniej Ukrainie.
Walka z globalizacją produkcji przemysłowej przypomina przysłowiową walkę Don Kichota z wiatrakami. Jak pisał Ludwig von Mises: „Jakiekolwiek by nie były warunki niezbędne do rozwoju handlu międzynarodowego, cła protekcyjne mogą osiągnąć tylko jedno: uniemożliwić, by produkcja była prowadzona tam, gdzie warunki naturalne i społeczne są najkorzystniejsze, i sprawić, by zamiast tego prowadzono ją tam, gdzie warunki są po temu gorsze. Skutkiem protekcjonizmu jest więc zawsze zmniejszenie wydajności ludzkiej pracy.”1
Nietrudno zauważyć, że państwa europejskie znalazły się w mało przyjemnej sytuacji. Nowy prezydent USA o Brexicie mówi jako o „błogosławieństwie dla świata”2 i bardzo niechętnie wypowiada się o Unii Europejskiej. W zeszły piątek niemiecki minister finansów miał na szczycie ministrów UE wezwać do „dania jasnego sygnału przeciwko protekcjonizmowi i za wolnym handlem”3 oraz do rozpoczęcia negocjacji nad umowami handlowymi z kilkunastoma krajami na całym świecie. Reakcja wydaje się być zasadna, pytanie brzmi jednak: Czy taki apel nie jest wygłaszany za późno?
Ostatni raz Ameryka zdecydowała się na izolacjonizm po zakończeniu I wojny światowej i podpisaniu traktatu wersalskiego. Z izolacji Stany zostały wyrwane przez japońskie bomby, spadające na Pearl Harbor 7 grudnia 1941 roku. Skutki kilkudziesięciu lat amerykańskiego braku zaangażowania w sprawy świata okazały się być katastrofalne zarówno dla Europy, jak i dla samych Amerykanów.
Wolność przepływu osób i kapitału poza korzyściami stricte gospodarczymi przynosi bowiem wartość bezcenną, choć w dzisiejszym świecie uznawaną za oczywistą. Tą wartością jest pokój. Współpraca między przedsiębiorstwami i ludzkie relacje między poszczególnymi państwami, jak udowodniła XX-wieczna historia Europy są skuteczną gwarancją pokojowego rozwoju. Powrót do nacjonalizmu w zachodnim kręgu kulturowym może oznaczać definitywne przesunięcie się centrum świata na wschód.
Sukces polityki izolacjonizmu jest iluzją w czasach ekonomicznej, politycznej i kulturowej globalizacji. Im szybciej zrozumieją to populiści świata zachodniego tym lepiej. W przeciwnym razie już niedługo otwierać szampana będzie nie Donald Trump, lecz Xi Jinping, a pax americana zastąpi pax sinesis. Dziś szczególnie warto przypomnieć słowa XIX-wiecznego, francuskiego publicysty i autora, Frederica Bastiata: „Jeśli ktoś wam powie: „W warunkach wolnego handlu będziemy zalani chlebem, wołowiną, węglem i paltami”, odpowiedzcie: „No to nie będziemy głodni i nie będzie nam zimno”.
1Ludwig von Mises: „Liberalizm w tradycji klasycznej”, str. 184, wyd. Arcana, Kraków 2001
2http://businessinsider.com.pl/wiadomosci/theresa-may-odwiedzila-donalda-trumpa-w-bialym-domu/sz8ltp1
3http://mobile.reuters.com/article/idUSKBN15B1EG