Kapitalizm w niewątpliwy sposób przyczynił się do zmiany stosunków społecznych i gospodarczych na świecie. Unikatowe połączenie wolności osobistych i gospodarczych, otwartości na świat i stabilnych instytucji przyczyniło się do niespotykanego w historii ludzkości postępu, dzięki któremu śmiało możemy powiedzieć, iż obecnie żyjemy w najlepszych czasach w historii człowieka. Mimo to ustrój ten spotyka się z ciągłą krytyką zarówno z prawej, jak i lewej strony sceny politycznej. By sprostać wyzwaniom populizmu, musimy mieć odwagę, by głośno chwalić dokonania kapitalizmu i uznać je za coś godnego naśladowania.
Według serwisu „Our World in Data” w roku 1800 oczekiwana długość życia przeciętnego europejczyka wynosiła 35 lat (!)1, dziś wynosi ona nieco ponad 80. Podobnie jeżeli chodzi o średnią światową: w 1820 roku 29 lat, dziś 71. Skrajne ubóstwo jeszcze 200-300 lat temu było stanem domyślnym całej ludzkości – niemal każdy żył poniżej granicy 2$ za dzień. W 1990 roku zaś wynosiło już jedynie 36%, a dane na rok 2018 Bank Światowy szacuje na 8,6%2. Głód? Tylko od 2000 roku średni światowy wynik w Global Hunger Index spadł z 29.2 do 203.
Dowodów na niesamowity postęp ludzkości, jaki dokonał się w ostatnich stuleciach jest mnóstwo i z pewnością nie damy rady wyliczyć tu wszystkich (po bardziej szczegółowe zestawienia zob. np. Pinker, 2018) Faktem jednak jest, iż od XVIII wieku niemal w każdej dziedzinie życia zaobserwowaliśmy niesamowitą poprawę. Co zatem legło u przyczyn tak niesamowitego rozwoju?
To brzydkie słowo na „k”
Jeśli spojrzymy na wykres przedstawiający PKB na głowę mieszkańca świata, przypomina on kij hokejowy. Przez niemal całą swoją długość jest zupełnie płaski, by nagle wystrzelić ku górze w okolicach roku 1800. Właśnie mniej więcej wtedy w Europie i Ameryce doszło do powstania systemu gospodarczego, który określamy mianem kapitalizmu. Co więcej, sukces ten okazał się być powtarzalny wszędzie tam gdzie społeczeństwa zastosowały podobny sposób gospodarowania: w XX wieku powtórzyły go kraje Dalekiego Wschodu: Tajwan, Korea, Hongkong, Singapur i chyba w sposób najbardziej spektakularny Chiny po 1977 roku, które po otwarciu na świat i liberalizacji handlu w dekadę podwoiły swój dochód narodowy. Patrząc na historię ostatnich 300 lat okazuje się, że połączenie niskich podatków, stabilnego prawa i waluty, swobód gospodarczych i otwartości na świat sprawdza się pod każdą szerokością geograficzną.
Polska zresztą jest tu jednym z najlepszych przykładów. Na stronie HumanProgress.org (projekt amerykańskiego Instytutu Katona) można sprawdzić jak bardzo zmieniły się warunki życia w danym kraju od wybranej daty narodzin. Dla urodzonego w 1989 roku Polaka wzrost PKB na głowę wynosi 134%4.
Być może to wszystko jednak tylko zbiegi okoliczności, a źródłem dobrobytu jest innowacyjność i ludzka kreatywność? Z całą pewnością przecież nie wystarczy sam prosty zestaw instytucji i swobód. Jak się jednak okazuje, ludzka kreatywność i innowacyjność ma największe szanse rozkwitu właśnie w reżimach wolnościowych. Na początku 2018 roku dwóch włoskich profesorów zestawiło miejsca narodzin słynnych wynalazców i innowatorów od XV do XIX wieku. Okazało się, że statystycznie najwięcej wybitnych jednostek znajdowało swoje miejsce w miastach, które chroniły wolność jednostki, z otwartą na zmiany lokalną kulturą i brakiem zagrożenia ze strony cenzury i prześladowania5
Mimo tych wszystkich sukcesów, badań i danych, o których piszemy, trudno oprzeć się jednak wrażeniu, iż kapitalizm w debacie publicznej stał się brzydkim słowem na „k”, którego lepiej nie wypowiadać w towarzystwie.
Mentalność antykapitalistyczna
Najczęściej powtarzanym pod adresem kapitalizmu zarzutem są oczywiście nierówności społeczne. Oczywiście, kapitalizm przyczynia się do ich powstawania. Jest czymś absolutnie normalnym w systemie opartym o indywidualne działania, że różne podmioty będą osiągać różne wyniki. Oczywiście, dysproporcje te mogą razić wielu intelektualistów. Należy jednak postawić pytanie czy rzeczywiście to nierówność jest problemem. Śmiemy twierdzić, że jeśli jakieś zjawisko można określić jako problematyczne i przedsięwziąć kroki w celu walki z nim to będzie to bieda, nie zaś sam fakt dysproporcji między bogatymi a biednymi. Skuteczność kapitalizmu w walce z ubóstwem z kolei najlepiej pokazuje rzut oka na jego historię.
W powszechnej opinii kapitalizm często bywa opisywany jako „dziki”, czy wręcz „drapieżny”. Od razu na myśl przychodzą skojarzenia z ponurym obrazem wyzysku, niskiego poziomu życia, czy pracy dzieci w fabrykach, jaki znamy z powieści Charlesa Dickensa. Takie postrzeganie słowa na „k” wynika głównie z faktu, iż większość opinii publicznej miała z nim do czynienia jedynie na lekcjach historii, przy okazji omawiania okresu pierwszej rewolucji przemysłowej, w którym to kapitalizm miał swoje początki (być może za mało uwagi w programach nauczania poświęca się jej dobroczynnym skutkom). Owszem, warunki życia w XVIII i XIX wieku były barbarzyńskie. Nawet w najbogatszym kraju świata – Wielkiej Brytanii, większość ludności funkcjonowała poniżej granicy skrajnego ubóstwa. Na tym jednak właśnie polega cały sukces kapitalizmu, iż obecnie warunki te stanowią dla nas jedynie wspomnienie okropnej przeszłości. Kapitalizm te warunki zastał, nie stworzył.
Wczesny kapitalizm był epoką, która pozwoliła milionom ludzi na poprawę ich warunków bytowych, co przełożyło się m.in. na wzrost średniej długości życia. Ludwig von Mises w swoich rozważaniach poświęconych wczesnemu kapitalizmowi stwierdza, iż wszystkie okropieństwa, z którymi utożsamiane są obecnie tamte czasy można obalić za sprawą tylko jednej statystyki, a mianowicie podwojenia się liczby ludności w Anglii, jaki nastąpił w latach 1760-18306. Będący skutkiem kapitalizmu wzrost zamożności społeczeństwa pozwolił, by dostęp do żywności, środków higieny i osiągnięć medycyny stał się powszechny. Patrząc na dane historyczne, oczywiste okazuje się, iż kapitalizm powinniśmy traktować jako czynnik, który zakończył powszechną we wcześniejszych wiekach nędzę.
Również w Polsce ustrój kapitalistyczny dorobił się licznego grona krytyków, akcentujących trudy okresu transformacji ustrojowej. Przestawienie gospodarki na tory wolnorynkowe dla nierentownych przedsiębiorstw siłą rzeczy musiało oznaczać upadłość. Trudno jednak winić za te skutki uboczne autorów reform, podobnie jak trudno winić lekarza za ciężką terapię, która pozwala wyjść z choroby. Winnym początkowego bezrobocia i bankructw było pół wieku socjalizmu, nie prof. Balcerowicz. Przejście od socjalizmu do kapitalizmu w wykonaniu prof. Balcerowicza pozwoliło nie tylko wprowadzić Polską gospodarkę na drogę szybkiego rozwoju, ale uniknąć różnych patologii, które stały się zmorą społeczeństw dawnego ZSRR z oligarchizacją gospodarki na czele. Widać to doskonale patrząc na rozwój gospodarczy Polski i Ukrainy. W 1990 roku wartości PKB per capita w tych krajach były do siebie bardzo zbliżone, obecnie PKB per capita w Polsce jest ponad trzykrotnie wyższe. Czytając krytyków wolnorynkowych reform z lat 90 nie wolno nam zapomnieć, iż w całej Europie Środkowo-Wschodniej chyba tylko Estonia może pochwalić się podobnie udanym modelem transformacji.
Idee mają konsekwencje
Jeszcze 30 lat temu „demokratyczny kapitalizm” był politycznym celem wypisanym na sztandarach stronnictw proreformatorskich. Dziś próżno podobnych pojęć szukać w słowniku politycznym liberałów, prędzej zetkniemy się z ich złośliwą karykaturą w prasie lewicowej. Skąd zatem tak radykalna zmiana postrzegania idei wolnorynkowych?
Za Richardem Weaverem możemy odpowiedzieć; idee mają konsekwencje. W jednym z przełomowych dla XX-wiecznej myśli liberalnej esejów pt. „Intelektualiści a socjalizm” Friedrich von Hayek analizując przyczyny popularności poglądów socjalistycznych w świecie Zachodu, opisuje szczególną rolę intelektualistów, rozumianych jako sprzedawcy używanych idei. Austriacki myśliciel dochodzi do wniosku, iż liberałom zabrakło przede wszystkim odważnej wizji, mogącej poruszyć wyobraźnie owych intelektualistów. „Najważniejszą nauką, jaką liberał musi wyciągnąć z sukcesów socjalistów, jest to że odwaga w głoszeniu utopii pozyskała im poparcie intelektualistów, a przez to wpływ na opinię publiczną”7, konstatuje swój wywód Hayek.
W Polsce jednak z niezrozumiałych przyczyn liberalni intelektualiści zaczęli ogłaszać, że „byli głupi” i przepraszać za transformację ustrojową, którą przecież można spokojnie zaliczyć do najbardziej udanych w Europie. Trudno się dziwić sukcesom populistów i narracji „Polski w ruinie”, skoro nawet autorytety dotychczas kojarzone z poparciem dla wolnorynkowych reform zaczęły nieśmiało przyznawać im rację. Prawdopodobnie owa zmiana kursu jest jedną z głównych przyczyn tragizmu obecnej sytuacji politycznej, w której w mainstreamie nie funkcjonuje już niemal żadna niepopulistyczna narracja.
„Kapitalizm” musi wrócić do słownika politycznego centrum i liberałów. W tym celu należy przede wszystkim zauważyć jego historyczną i cywilizacyjną zasługę. Gospodarka wolnorynkowa powinna być wymieniana jednym tchem z oświeceniem, nauką, konstytucjonalizmem, czy racjonalizmem. Złe idee skutkują fatalnymi dla rozwoju i pomyślności jednostki rozwiązaniami. Jeśli więc chcemy cieszyć się wzrostem dobrobytu i indywidualnej swobody, czas najwyższy zbudować nową narrację, która uwzględniać będzie faktyczne osiągnięcia liberalizmu i kapitalizmu, a w oparciu o nią dumę z tych osiągnięć. W przeciwnym wypadku możemy być skazani na rządy populizmu i głupoty.
1 https://ourworldindata.org/life-expectancy
2 https://www.worldbank.org/en/news/press-release/2018/09/19/decline-of-global-extreme-poverty-continues-but-has-slowed-world-bank
3 https://www.globalhungerindex.org/results/
4 https://www.humanprogress.org/ylin
5 https://voxeu.org/article/creativity-and-freedom
6 Ludwig von Mises, „Ekonomia i polityka. Wykład elementarny”, wyd. Fijorr Publishing, Warszawa 2006, s. 23
7 Friedrich August von Hayek, „Intelektualiści a socjalizm”, wyd. Prohibita, Warszawa 2012, s. 35
