„Obyś żył w ciekawych czasach” – starożytna chińska klątwa*
Wiadomości o śmierci historii znów okazały się znacznie przesadzone, co ta uporczywie udowadnia na każdym kroku swojemu grabarzowi Fukuyamie. Dziś książką dnia nie jest już „Koniec historii” ani nawet „Zderzenie cywilizacji” Huntingtona, ale „The Return of History and the End of Dreams” („Powrót historii i koniec marzeń”) Roberta Kagana. Pytanie – czy i kiedy stanie się aktualna „Rosja carów” Richarda Pipes’a? I czy w ogóle przestała być aktualna?
Wojna w Gruzji, kryzys ekonomiczny i wybory prezydenckie w USA, niedawne olimpijskie (trochę już jakby zapomniane) tryumfalne wejście chińskiego smoka na – póki co sportową – arenę. Na tym tle takie hity jak zmiana władzy w Pakistanie i narastający konflikt z amerykańskimi siłami w Afganistanie, rosyjskie bombowce na karaibskim nieboskłonie czy nerwowa 63 sesja ONZ mają problem z przebiciem się na czołówki gazet. W tegorocznym sezonie ogórkowym potwór z Loch Ness poszedł spać do swojego jeziora zanim na dobre się przebudził.
„Przyszło mi do głowy, że dla Rosji 8 sierpnia 2008 r. to prawie tak jak 11 września 2001 r. dla USA.” – tyle Dimitrij Miedwiediew, w nowej/starej doktrynie „zainteresowania stabilną sytuacją u naszych sąsiadów” (cytaty – z wypowiedzi prezydenta dla klubu dyskusyjnego „Wałdaj”). Jak rzadko można się z nim zgodzić. 8 sierpnia 2008 otwiera nową erę w stosunkach międzynarodowych, albo – jak chce Kagan – jest powrotem do starej gry, w którą Europa bawiła się przez stulecia. Skutki – dwie wojny światowe – są powszechnie znane.
„Przewidywanie jest bardzo trudną sztuką, szczególnie jeśli chodzi o przyszłość”. W trzecim numerze „Liberté!” ciekawy wywiad Anny Żamejć z Lilią Szewcową z lipca 2008 r. pokazuje, że nawet najlepsi analitycy nie spodziewali się – i to w przededniu konfliktu – wybuchu wojny w Gruzji; po prostu nikomu się ona nie opłacała. Europa boleśnie przekonała się, że jeśli chodzi o Kaukaz, to rozsądek na politycznych salonach Wschodu antyszambruje w przedpokoju.
Jednak w tym samym czasie Ośrodek Studiów Wschodnich w swoim lipcowym raporcie stawiał tezę, iż „Po ponad dekadzie względnego spokoju i zamrożenia konfliktów doszło do ich znacznego zaostrzenia: w przypadku Abchazji i Osetii Południowej istnieje groźba wybuchu walk na dużą skalę już najbliższych miesiącach”. Licząc na utrzymanie tej profetycznej passy poprosiliśmy Krzysztofa Strachotę (kierownika Działu Kaukazu i Azji w Ośrodku Studiów Wschodnich) o artykuł o konsekwencjach wojny rosyjsko-gruzińskiej. Antycypuje on także przyszłe zachowania rosyjskiego niedźwiedzia. Szczerze jemu (i światu) życzymy, żeby tym razem się pomylił.
Panuje powszechne przekonanie, że następnym miejscem, w którym Rosja po przyjacielsku „zainteresuje się stabilną sytuacją u swoich sąsiadów” może być Ukraina, która zastąpiła Polskę w pełnieniu roli antemurale christianitatis: stała się krajem frontowym starcia wartości zachodnich – prawdziwej demokracji – z rosyjską demokracją sterowaną, czy jak woli Kreml „suwerenną”. Dlatego nasz cykl artykułów o tym kraju otwiera tekst Piotra Bajora z zaprzyjaźnionego www.psz.pl: „Ukraina – Rosja: chroniczny kryzys >strategicznego partnerstwa<".
Analizę globalnych konsekwencji sierpniowej wojny przeprowadzają Błażej Lenkowski i Małgorzata Jastrzębska, ta druga twórczo nawiązując w swojej „ Doktrynie Spears” do rosyjskiej „Doktryny Sinatry” z końca lat 80. Chciałoby się powiedzieć: jaka muzyka taka doktryna.
Świat patrzy z niepokojem na kryzys i z nadzieją na wybory prezydenckie w USA. W tym czasie Europa leży na kozetce u psychoanalityka poszukując swojej tożsamości (kryzys wieku średniego?), o czym pisaliśmy w poprzednim numerze. Można stwierdzić, iż każdy ma problemy na swoją miarę. Gdy Ameryka kichnie – cały świat ma grypę. Gdy kichnie Europa, Rosja mówi „na zdarowie”.
Europę uzdrowić mógłby powrót do korzeni, na których ufundowana jest jej liberalna demokracja. Tchórzliwa europejska hipokryzja w kwestii praw człowieka nie ma szans z chińskim i rosyjskim autorytarnym pragmatyzmem ani z fanatycznym islamizmem. Ponieważ (przynajmniej w teorii) myślenie poprzedza działanie, proponujemy (może trochę naiwnie), żeby wymiar polityczny Unii Europejskiej poprzedziła refleksja nad wartościami – stąd przytaczamy (trochę przewrotny) fragment z „Listu o tolerancji Locke’a”, Sławomir Drelich pisze o demokracji i wolności z perspektywy Johna Stuarta Milla, a profesor Jan Hartman wykłada podstawy praw człowieka.
Mieliśmy poważny kłopotek, pardon – kłopot, ze znalezieniem zagadnień odpowiedniej wagi do działu „Kraj”. Tak palące kwestie jak to, kto z kim będzie tańczył na balu u prezydenta (czyżby sequel „Balu u Senatora”?), ile Ludwik Dorn płaci na alimenty oraz „Alien vs Predator” alias Kłopotek vs Pitera – wykraczają niestety poza ograniczone horyzonty członków redakcji.
Polską debatą publiczną rządzi zasada najmniejszego wspólnego mianownika: im głupsza i bardziej skandalizująca sensacja, tym wyżej znajdzie się w czołówkach wieczornych dzienników. Tabloidy wczoraj zaganiały polityków na studniówki, albo fotografowały na zakupach – dziś piszą im scenariusze działań na najbliższe dni. Dłuższej perspektywy się nie praktykuje. Liczy się to, żeby „wrzucić” news dnia i przykryć przekaz konkurencji.
Dlatego w sprawach krajowych postawiliśmy na ekonomię, która na całym świecie jest obecnie tematem numer jeden. Jeremi Mordasewicz analizuje przyszłoroczny budżet i przyjęty przez rząd plan konwergencji, także w kontekście spodziewanego gospodarczego spowolnienia. Ekspert Lewiatana – podobnie jak Wiktor Wojciechowski, analityk FOR – uważa, że kluczową kwestią na najbliższe lata jest zwiększenie liczby ludzi na rynku pracy przez ograniczenie możliwości przechodzenia na wcześniejsze emerytury.
W tej edycji Liberté! inaugurujemy dział „Klasyka” oraz dział „Społeczeństwo”, które już na stałe zagoszczą na naszych łamach. W interesującym, lekko prowokacyjnym artykule Kaja Zapędowska porównuje modele społeczne Polski i Hiszpanii. Jeszcze kilka lat temu przytłoczeni zostalibyśmy liczbą podobieństw, dziś trudno w Europie o większe kontrasty – to tak jakby postawić obok siebie Kaczyńskiego i Zapatero. Po każdej akcji przychodzi reakcja, a po reformacji kontrreformacja. „Nowe oblicze Hiszpanii…” można dedykować ku przestrodze tym wszystkim wojującym konserwatystom, prowadzącym ze świętym ogn
iem w oczach swoją konkwistę, którym wydaje się, że wiecznie sprawować będą rząd dusz w Polsce. Natomiast felieton Włodzisława Kuzitowicza nawiązuje do niedawnych igrzysk olimpijskich w Pekinie i podejmuje temat miejsca sportu jako swoistego wyścigu zbrojeń we współczesnym społeczeństwie.
Jednak, jak napisałem, nieprawdą jest, że w polskiej polityce ostatnimi czasy nic godnego uwagi się nie wydarzyło. fikcyjna, wymyślona w Europie w latach 30 XX wieku.