Francuski model społeczny kojarzy się Europejczykom z podobnym sukcesem jak ten funkcjonujący w krajach Skandynawii. System opieki zdrowotnej oceniany jest jako najlepszy na świecie, Francuzi pracują krótko i żyją coraz dłużej, a współczynnik urodzeń jest zadziwiająco wysoki na tle starzejącej się Europy. Sukces ten drogo jednak kosztował – odpowiada za większą część obecnego długu publicznego Francji, a część społeczeństwa uzależnił od pomocy państwa. Racjonalność gospodarcza systemu została zakwestionowana kilka lat temu, gdy kraj stawiał czoła kulejącemu wzrostowi gospodarczemu, a efektywność społeczna poddana została w wątpliwość podczas niepokojów w 2005 roku, które wykazały jego niewielką skuteczność w integrowaniu społeczeństwa. Obecny europejski kryzys długu publicznego kwestionuje konstrukcję tego kosztownego modelu i stawia pytania o jego przyszłość.
Prezydent Nicolas Sarkozy angażując się na jesieni 2011 roku w opanowanie europejskiego kryzysu walczył nie tylko o przyszłość całego projektu europejskiego, ale również o uratowanie jego własnej strategii reform we Francji. Upadek Grecji i kryzysowy efekt domina w strefie euro zmusiłby Francję do drastycznych cięć budżetowych, załamując strategię prezydenta polegającą od początku jego kadencji na modyfikacji francuskiego modelu gospodarczego i społecznego poprzez jego stopniowe reformowanie, a nie radykalne zmiany. Uważany za najlepszy w Europie system ochrony zdrowia, niedawno zreformowany system emerytalny, hojne zasiłki dla bezrobotnych i 35-dniowy tydzień pracy stanowią o specyfice francuskiego modelu społecznego. Charakteryzuje się on rekordowymi nakładami i jest jak żaden inny zbiurokratyzowany.
Wysokie koszty sukcesów
System ochrony zdrowia we Francji pochłania 11 proc. PKB stanowiąc drugi najwyższy tego typu wskaźnik w Europie. Na skalę tych wydatków szczególny wpływ mają bardzo wysokie koszty administracyjne oraz rosnący z roku na rok wskaźnik zwolnień chorobowych, szczególnie w sektorze publicznym. Jednocześnie służba zdrowia zmaga się ze zjawiskiem nadużywania hospitalizacji i aż 3 milionami pacjentów korzystających z długoterminowego leczenia. Raport OECD z 2011 roku wskazywał, że francuski system posiada duże możliwości oszczędności bez uszczerbku dla jakości leczenia. Wydatki na ochronę zdrowia nieprzerwanie rosną się od końca lat 70-tych, aby przeciwdziałać temu zjawisku rząd wprowadził w 1995 roku regułę wydatkową wyznaczającą maksymalny limit przyrostu wydatków zdrowotnych w skali roku, jednak została ona spełniona po raz pierwszy dopiero w 2010 roku.
Francja cieszy się wysokim – 2,1 – współczynnikiem dzietności w porównaniu do innych krajów europejskich, a wskaźnik zatrudnienia kobiet w wieku od 25 do 54 lat jest jednym z najwyższych w Europie i wynosi ponad 76 proc. Te znakomite wyniki są efektem, podobnie jak w przypadku ochrony zdrowia, znacznych nakładów finansowych sięgających 3,8 proc. PKB (w innych krajach OECD wskaźnik ten wynosi średnio 2,4 proc.). Według danych OECD w 2007 roku średnie wydatki francuskiego budżetu na dziecko w wieku do 6 lat sięgały ponad 54 tysiące dolarów i były niemal o połowę większe, niż w innych krajach członkowskich tej organizacji. Francuska polityka rodzinna składa się z dziesiątków udogodnień fiskalnych, zasiłków, ułatwień na rynku pracy i opiece nad dziećmi i jest stawiana przez OECD jako jedna z najlepszych na świecie.
Strukturalny brak elastyczności
Podobnie jak system ochrony zdrowia system emerytalny we Francji pochłania istotną – 13 proc. – część PKB. Sytuacja demograficzna Francji pogarsza się, mimo że pozostaje wyraźnie lepsza niż w innych krajach europejskich, którym w kolejnych dekadach grozi znaczna depopulacja (np. Niemcom, Bułgarii). Szacuje się, że ilość osób w wieku powyżej 60 lat wzrośnie we Francji o 50 proc. do 2060 roku. Wysokie wydatki na służbę zdrowia i emerytury oraz wydłużająca się średnia życia (co roku o trzy miesiące) sprawia, że obciążenia budżetu państwa będą w związku z tym systematycznie rosły.
System emerytalny przeszedł niedawno poważne zmiany, z których najważniejsza stopniowo przesunęła wiek emerytalny z 60 na 62 rok życia. Każdego roku od 2011 roku wiek emerytalny będzie opóźniany o 4 miesiące, co oznacza, że wszyscy Francuzi będą przechodzili na emeryturę w wieku 62 lat od 2017 roku. Zmiany w systemie były odpowiedzią na szacunki ekonomistów, według których liczba emerytów wzrosłaby z obecnych 15 do 23 milionów w 2050 roku. Jednocześnie reforma podwyższyła o dwa lata – z 65 do 67 lat – wiek, od którego można będzie otrzymać emeryturę w pełnej wysokości przy niepełnym okresie płacenia składek. Wydłużony został również okres płacenia obowiązkowych składek emerytalnych: z 40,5 obecnie do 41 lat w 2012 roku i do 41,5 lat w 2020 roku. Ustawa zmniejszyła znacząco możliwości wcześniejszego przechodzenia na emeryturę, choć będą one de facto istniały nadal głównie poprzez system hojnych zasiłków przedemerytalnych. Cała reforma przyniesie budżetowi państwa 24 miliardy euro oszczędności rocznie i oznacza odwrócenie trendu lawinowego przyrostu wydatków na system emerytalny zapoczątkowanego w 1983 roku decyzją o skróceniu wieku emerytalnego z 65 do 60 lat.
Przedłużenie wieku emerytalnego uelastyczni w perspektywie rynek pracy dla osób powyżej 55 roku życia – oczekuje się, że przedsiębiorcy zaczną chętniej zatrudniać i inwestować w szkolenie starszych pracowników mając perspektywę ich dłuższej pracy zawodowej. Co więcej istotnym elementem zachęty do zatrudniania takich osób jest wsparcie budżetu państwa, które w przypadku zatrudnienia pracownika powyżej 55 roku życia pokrywa 14 proc. jego pensji. Zachęta ta została wprowadzona w odpowiedzi na jeden z głównych problemów francuskiego rynku pracy – defaworyzacji pracowników poniżej 25 i powyżej 55 roku życia. Szacuje się, że we Francji brakuje około 650 tysięcy miejsc pracy dla tych pierwszych i 800 tysięcy dla drugich.
Powyższa sytuacja jest częścią strukturalnego problemu rynku pracy, który charakteryzuje się bardzo wysokim opodatkowaniem pracy, wysoką płacą minimalną i niskiej jakości poziomem relacji pracodawców i reprezentujących pracobiorców związków zawodowych. Te ostatnie, mimo że są dość nieliczne – zrzeszają około 8 proc. zatrudnionych – posiadają dużą zdolność mobilizacji swoich członków do strajków i pozostają bierne na poziomie bieżących relacji pracowniczych.
Nieelastyczny model społeczny jest jak najdalszy od duńskiego modelu flexecurity, który w ostatnich latach zdobywa coraz większe uznanie w Europie stając się receptą na pogodzenie wymogów kapitalistycznej konkurencji i ochrony społecznej państwa dobrobytu.
Kłopotliwa „zdobycz” lewicy
Charakterystycznym elementem francuskiego systemu socjalnego jest 35-godzinny tydzień pracy wprowadzony przez rząd Lionela Jospina w 2001 roku i uznawany za czołową „zdobycz” ruchu lewicowego. Podstawą tego rozwiązania była założenie, że zmniejszenie ilości godzin pracy będzie kompensowane przez pracodawców zatrudnieniem większej ilości pracowników. Jej celem było pobudzenie rynku pracy i stworzenie nawet 700 tysięcy nowych miejsc pracy. Założenie nie znalazło potwierdzenia w praktyce – bezrobocie we Francji rosło w pierwszych latach po wprowadzeniu regulacji, a jego niewielki spadek w drugiej części dekady był spowodowany głównie dobrą koniunkturą na świecie. Według krytyków wprowadzona regulacja uderzyła najbardziej w robotników i najsłabiej wykształconych pracowników i spowodowała przenoszenie działalności wielu firm działających we Francji do nowoprzyjętych krajów Unii Europejskiej ze względy za wysokie koszty pracy (w tym opodatkowanie godzin nadliczbowych). Regulacja była przedmiotem radykalnej krytyki kandydata prawicy Nicolas Sarkozy’ego podczas kampanii wyborczej przed wyborami prezydenckimi w 2007 roku – określał on ją jako „katastrofę ekonomiczną i społeczną”; jednym haseł wyborczych obecnego prezydenta było „pracować więcej, aby zarabiać więcej” (travailler plus pour gagner plus). Wielu z obserwatorów widziało w „35 godzinach” jeden z elementów dużego wzrostu poparcia społecznego dla Frontu Narodowego Jean-Marie Le Pena, jakie notuje się od 2002 roku. Dużą ilość głosów przerzucili na niego robotnicy i pracownicy niewykwalifikowani, których sytuacja ekonomiczna pogorszyła się w tym okresie. Skrajna prawica jest zresztą do dzisiaj partią pierwszego wyboru w tej grupie społecznej.
Po zwycięstwie wyborczym Sarkozy nie zdecydował się jednak znieść 35 i przywrócić wcześniejszego 39-godzinnego tygodnia pracy, mimo, że publicznie podtrzymywał jego zdecydowaną krytykę. Wkrótce po podwójnym zwycięstwie prawicy w 2007 roku rząd przeforsował defiskalizację godzin nadliczbowych w sektorze prywatnym i publicznym. Według rządowych obliczeń od momentu wprowadzenia tych zapisów 9 milionów Francuzów zarobiło średnio 450 euro miesięcznie więcej uzasadniając koncepcję „pracować więcej, aby zarabiać więcej”
5-milionowa armia (urzędników)
Nicolas Sarkozy zdobył władzę pod hasłem „łagodnego zerwania” (rupture tranquille) z modelem politycznym i gospodarczym V Republiki. W narzuceniu programu reform gospodarczych prezydentowi pomógł kryzys światowy, który stworzył większe pole manewru dla cięć budżetowych i niepopularnych zmian. Budżet państwa w 2010 roku był pierwszym budżetem w historii Francji, w którym spadły wydatki budżetu, reforma emerytalna z 2010 roku odwróciła stałą od 1983 roku tendencję do zwiększania przywilejów emerytalnych, przyjęty został również plan ograniczania deficytu budżetowego poniżej 3 proc. do 2013 roku. W trakcie kadencji Sarkozy’ego udało się również zmniejszyć o 150 tysięcy liczbę urzędników państwowych, głównie dzięki regule zastępowania dwóch urzędników odchodzących na emeryturę jednym nowozatrudnionym. Zatrzymano tym samym rozrost maszyny biurokratycznej kraju, gdzie w latach 1990-2007 przybyło ponad milion nowych urzędników osiągając liczbę pięciu milionów. Francuski sektor publiczny zatrudnia dziś niemal jedną czwartą wszystkich pracowników, dwukrotnie więcej niż w 1970 roku. Niemal połowa Francuzów jest zależna od państwa – w postaci wynagrodzeń, zasiłków i emerytur – będąc elektoratem nastawionym na utrzymanie status quo i utrzymywanie wiodącej roli państwa w gospodarce. Interesującą zaporą kulturową przed reformowaniem tego sytemu jest fakt, że niemal połowa francuskich deputowanych to byli urzędnicy państwowi. Jednocześnie zgodnie z obliczeniami byłego szefa Międzynarodowego Funduszu Walutowego Michela Camdessus Francja charakteryzuje się wyjątkowo niską produktywnością – przeciętny Amerykanin przepracowuje średnio 37 proc. więcej godzin niż Francuz.
Statystyczna równia pochyła
Od 1981 roku i wątpliwej polityki ekonomicznej François Mitteranda (m.in. renacjonalizacji części przemysłu, skrócenia wieku emerytalnego) Francja systematycznie spadała w rankingach zamożności, konkurencyjności i atrakcyjności inwestycyjnej. W ciągu ostatnich 25 lat spadła z 8 na 19 miejsce na świecie pod względem PKB na głowę. W 1991 roku francuski PKB wynosił na głowę mieszkańca wynosił 83 proc. amerykańskiego, podczas gdy dzisiaj wskaźnik ten spadł do 71 proc. Wydatki publiczne hamowały niski wzrost gospodarczy, bezrobocie utrzymywało się na wysokim poziomie (9-10%), a obciążone wysokimi podatkami przedsiębiorstwa przenosiły produkcję do Europy Wschodniej i Azji. Francuski dług publiczny to dziś 83,5% PKB (wzrost z 63,9% od 2007 roku), za którego niemal połowę odpowiada wspomniana nacjonalizacja przemysłu lat 80-ych i wprowadzony w 2001 roku 35-godzinny tydzień pracy.
Diagnozy „Doktora Wzrost”
Aby zdiagnozować stan gospodarki i systemu społecznego wkrótce po objęciu urzędu Nicolas Sarkozy powierzył Jacquesowi Attali, byłemu szefowi Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju (EBOiR), zadanie kierowania ponadpolityczną komisją „uwolnienia wzrostu gospodarczego”.
Końcowy raport jego komisji, który zawierał 316 propozycji, w tym 20 decyzji „fundamentalnych” i 8 „ambitnych”, ocenił bez litości sposób rządzenia Francją od końca II wojny światowej, wyliczył bariery formalne i mentalne trzymające Francję w ekonomicznym bezruchu. Raport dawał obraz Francji ogromnego potencjału i nie mniejszych błędów w rządzeniu.
Raport przedstawił fatalne statystyki: jedynie 5 tysięcy przedsiębiorstw zatrudnia więcej niż 250 osób, Francuzi wytwarzają 35 proc. mniej niż Amerykanie w czasie ich aktywności zawodowej, udział francuskiego eksportu w eksporcie światowym spada nieprzerwanie od 1994 roku. Zaledwie 52 proc. dzieci z rodzin robotniczych zdobywa średnie wykształcenie, na około 2,5 miliona bezrobotnych Francja ma 600 tys. nieobsadzonych miejsc pracy, a bezrobocie młodzieży to ponad 20 proc. (w niektórych częściach kraju 50 proc.). Komisja Attali’ego przewidywała, że dług publiczny będzie stanowił 130 proc. PKB w 2020 roku, a udział wydatków na emerytury w PKB osiągnie 16 proc. w 2050 roku. Raport nie pomijał zjawisk uważanych za charakterystyczne dla Francji – poziom nauczania języka angielskiego w szkołach ocenił jako katastrofalny.
Raport komisji Attali nazwał Francję krajem uprzywilejowanych, gdzie państwo reguluje najmniejsze przejawy życia i ugruntowuje klimat społecznej nieufności. Raport zwrócił uwagę na bardzo wysokie podatki, największe wśród krajów OECD wydatki publiczne, deficyt budżetowy na stałe pozostający poza pułapem 3 procent.
Raport wymieniał jednak rezerwy potencjału gospodarczego Francji: najwyższy wskaźnik urodzeń w Europie, bardzo wysoki poziom opieki zdrowotnej, rozwiniętą infrastrukturę oraz dynamiczne życie intelektualne i społeczne. Wskazywał również na sektory gospodarze, które znajdują się wśród wiodących na świecie: farmaceutyczny, nuklearny, telekomunikacyjny, turystyczny.
Wiele z propozycji Attali’ego została w ostatnich latach wprowadzona w życie wliczając w to reformę uniwersytetów, zwiększenie kompetencji organów nadzorujących przestrzeganie zasad konkurencji oraz zwiększenie wydatków na badania i rozwój. Jednak wiele z nich postało jak dotąd na papierze lub została wprowadzona połowicznie zgodnie z realizowaną przez Sarkozy’ego, i skądinąd znaną nad Wisłą, zasadą małych kroków, a nie radykalnych reform.
Droga bez odwrotu
O dalszych losach francuskiego modelu społecznego zdecydują w wyborach prezydenckich 2012 roku sami Francuzi wybierając najprawdopodobniej między Nicolas Sarkozy’m a François Holland z Partii Socjalistycznej (PS). Ten ostatni nie jest już tak socjalistyczny jak wielu jego poprzedników, od kilku lat elita PS zdawała sobie sprawę z niewydolności funkcjonującego w ich kraju modelu społeczno-gospodarczego, mimo że deklaratywnie opowiadała się za status quo. Trwający europejski kryzys zadłużenia w jeszcze większym niż do tej pory stopniu zawęzi pole manewru przyszłemu rządowi. Niezależnie od barw partyjnych rząd będzie musiał ograniczyć wydatki, co w naturalny sposób znajdzie odbicie w finansowaniu polityk społecznych.
Francuski model społeczny ma najlepsze lata za sobą, będzie on w kolejnych latach ograniczany zgodnie z wymogami budżetu, widoczną na kontynencie europejskim tendencją do ograniczania wydatków socjalnych i postępującą prywatyzacją usług publicznych. Przyszłoroczna kampania wyborcza zdecyduje raczej o tempie, niż o kierunku tych zmian.
Zdjęcie na licencji CC, autorstwa fdecomite
