Nie jestem człowiekiem znanym na tyle, aby moją działalnością interesowały się media. Tym bardziej zdziwiła mnie wczorajsza wieczorna rozmowa z jednym z lewicujących redaktorów i artykuł na strajk.eu, którego stałem się bohaterem. Zupełnie nieświadomie wplątałem się w pewną napiętą sytuację na ostatniej paradzie równości, której najwyraźniej skutków nawet się nie spodziewałem.
Choć dla niektórych pozostaje to niezrozumiałe czemu heteryk spod znaczka uśmiechniętej Polski bywa w takich miejscach, mogę tylko tyle powiedzieć, że w coś wierzę i chce przeprosić za niedotrzymanie słowa. Najwyraźniej moje intencje przez pewną grupę osób zostały odebrane bardzo opacznie. Dotąd byłem w Warszawie na paradzie trzy razy. Każdy wyjazd wspominam naprawdę mile bo w tym kraju brakuje imprez w których bierze udział po kilkadziesiąt tysięcy uśmiechniętych młodych ludzi. Nie kryje, że od czasu do czasu zdarzały się trudne pytania, czy żartujący działacze choćby Partii Razem robiący sobie ze mną zdjęcia, to jednak większość ludzi jak już mnie zagadywała to raczej w celu podziękowania za moją obecność. Bo wiecie zasadniczo mamy pewien problem jako centrum w rozumieniu tego wydarzenia. Przez lata wmawiano nam trzy stereotypy:
- Takie eventy to miejsce ekscesów i perwersji seksualnych.
- Idą one po to, aby pary nieheteroseksualne mogły adoptować dzieci i na siłę ubierać chłopców w sukienki.
- To wydarzenie o charakterze lewicowym i dla lewicy, bo każdy nie-heteryk to lewak.
Cóż mogę powiedzieć tylko tyle i aż tyle, że one są niedorzeczne i przez wiarę w nie tracimy. Uwierzcie mi, wiem co mówię, sprawdziłem.
Otóż tak jak w życiu każdego geja najważniejszy jest moment coming out, czyli swoistej próby pogodzenie siebie ze światem, tak i my jako centrum taki moment musimy przejść. Nie ważne czy komuś to się podoba czy nie, spora część, jak nie nawet większość osób LGBT, to wyborcy, którzy przynajmniej co jakiś czas wybierają partie centrum. Ba, ich rodziny wybierają partie centrum. Ba, oni sami są członkami partii centrum. Dlatego wcale nie odbiegają daleko od „Ciebie” w oczekiwania tego jaka powinna być Polska, nie zachowują się inaczej w przestrzeni publicznej. Oczywiście skłamałbym twierdząc, że podział wyborczy tego środowiska jest kalką podziału politycznego Polski. PiS nie cieszy się tutaj zbyt wielki entuzjazmem – choć nie bałbym się postawić tezy, że część osób nieheteroseksualnych na PiS głosuje. Znam osobiście lesbijkę, która poparła Dudę. Jednak przeważająca większość lokuje swe sympatie od Platformy po radykalną lewicę. Choć tej ostatniej specjalnie dużo nie jest na marszu, to jakoś tak wyszło, że jej podpadłem.
Bardzo zależało mi na zrobieniu zdjęcia z Rafałem Trzaskowskim. Wierzę, że będzie on w przyszłości wyraźnym liderem liberalnego skrzydła Platformy, które co by nie mówić od pewnego czasu niezbyt się przebijało w przekazie medialnym. Z tego powodu wraz z przyjaciółmi (niezaangażowanymi politycznie) trochę wędrowaliśmy po ciągnącym się kilometrami tłumie. W pewnym momencie los nas zepchnął pomiędzy kolumnę Razem i taką opatrzoną chyba czarnymi flagami. Moja obecność od razu wydobyła z ustach ich członków pieśń jakie to straszne były lata rządu Platformy. Cóż miałem zrobić? Uśmiechnąłem się i szedłem dalej, bo każdy ma przecież prawo do własnego zdania.
Jak później dowiedziałem się pod tymi flagami wędrowali przedstawiciele dość radykalnych odłamów lewicy. Niezbyt znam ich idee, a nie chce nikogo pomawiać. Odniosłem jednak wrażenie, że idea tolerancji i otwartości wpisana w kluczowy cel samej parady jakby ich uwierała – przynajmniej w kwestii inności politycznej. Utwierdziłem się w podejrzeniu w momencie gdy podbiegło kilku do mnie, otoczyło i wyrwało flagę. Pyskówka okraszona niezbyt chlubnym językiem bardzo szybko zmobilizowała otaczających mnie ludzi i policję. Tłum błyskawicznie zadziałał. Życzyłbym sobie żebyśmy jako społeczeństwo zawsze tak sprawie reagowali na agresję na ulicy. Jak się później dowiedziałem był też w nim ów redaktor, który flagę mi niebawem zwróci, a sama potyczka przeniosła się później do Internetu.
Gdy wracałem do Łodzi kilka godzin później sporo myślałem na temat tej sytuacji. Jestem człowiekiem, który ceni prawo do manifestowania swojego zdania oraz prawo do własności, którą nabył za zapracowane pieniądze. Rozumiem jednak, że obecność flagi Platformy może też budzić negatywne emocje. Wiecie jak to jest komuś coś obiecać i w końcu tego nie dać? Nikt nam tego nie kazał robić, ba mało kto się po nas też tego spodziewał. Jednak obiecaliśmy rzecz bardzo ważną dla wielu osób i jej nie dotrzymaliśmy. Mam wrażenie, że nasi politycy zaczęli wreszcie dostrzegać ten fakt stąd rosnąca ich obecność na takich wydarzeniach czy składane różne deklaracje słowne. I tu wcale nie chodzi oto, żebyśmy teraz jako wyborcy centrowi oczekiwali od nich darcia szat czy wieszanie rewolucyjnych sztandarów w pierwszych rzędach. Funkcją środka sceny politycznej zawsze było wprowadzania do prawa pragmatyzmu i normalności. Po następnych wyborach w ciszy, w spokoju i merytorycznie warto dać tą normalność w postaci prawa do dziedziczenia czy wizyt w szpitalu 2 mln wykluczonych Polaków. Bo choć możemy udawać, że to mniejszość, której nie widać, to pamiętajmy, że ta mniejszość jest znacznie większa niż grupy, które od 30 lat nie schodzą z paska dyskusji publicznej jak nauczyciele, górnicy czy lekarze. Warto z nią rozmawiać, warto mieć dla niej propozycje, a przede wszystkim warto jej się nie bać i uznawać za część siebie.
Artykuł ze strajku.eu: https://strajk.eu/dziecinada/
