Dobrosława Gogłoza: Czym zajmuje się medycyna stylu życia?
Alicja Baska: Formalnie medycyna stylu życia to nowa gałąź medycyny, która wykorzystuje zmiany stylu życia (m.in. w zakresie odżywiania, aktywności fizycznej, regulacji stresu czy higieny snu) w celu profilaktyki i leczenia chorób zależnych od stylu życia – czyli de facto większości chorób przewlekłych, z którymi mamy dzisiaj do zobaczenia. Należą do nich zarówno choroby układu krążenia i udary, jak i cukrzyca typu 2, znaczna część nowotworów, a nawet choroba Alzheimera czy do pewnego stopnia depresja. Z perspektywy naszej wiedzy naukowej nie jest to jednak do końca nic nowego – od dawna wiemy, że styl życia jest głównym czynnikiem odpowiadającym za stan zdrowia i długość życia. Do tej pory brakowało jednak jego priorytetyzacji w podejściu do leczenia. W medycynie stylu życia odgrywa on rolę terapeutyczną i gra pierwsze skrzypce.
Mówi się często, że lepiej zapobiegać, niż leczyć, ale dużo ciężej jest merytorycznie uzasadnić tę tezę. Jak możesz skomentować to jako specjalistka?
Może niech przemówią liczby. Z dobrych metodologicznie badań, wiemy, że ponad 90% przypadków cukrzycy typu 2, ponad 80% przypadków zawałów mięśnia sercowego, połowie udarów i blisko 40% nowotworów moglibyśmy zapobiec, stosując się do „podstawowych zasad” zdrowego stylu życia. Mam tu na myśli stosowanie modelu żywienia opartego przede wszystkim na niskoprzetworzonych produktach pochodzenia roślinnego, regularną aktywność fizyczną (ok. pół godziny dziennie), zmniejszenie spożycia alkoholu, niepalenie wyrobów tytoniowych i utrzymywanie prawidłowej masy ciała. Badanie, którego wyniki cytuję, zostało nawet opublikowane pod zabawnym tytułem „Zdrowy styl życia to najlepsza zemsta” („Healthy living is the best revenge”). Oczywiście przytoczone liczby zostały potwierdzone w setkach innych badań, a w wytycznych profilaktyki i leczenia chorób układu krążenia czy cukrzycy typu 2 międzynarodowych towarzystw za podstawę profilaktyki wskazywany jest zdrowy styl życia właśnie. Mamy w tym temacie absolutny konsensus naukowy.
Czy w dzisiejszych czasach łatwo prowadzić zdrowy styl życia?
No właśnie, tu docieramy do sedna problemu. Z pozoru wymienione przeze mnie elementy zdrowego stylu życia mogą brzmieć łatwo, osiągalnie. U co po niektórych pojawia się pytanie, dlaczego tak wielu cierpi dziś na choroby zależne od stylu życia. Niekiedy pojawia się nawet obwinianie pojedynczych jednostek, pacjentów w myśl tego, że skoro tak wiele leży w ich rękach i to ich codzienne wybory determinują ich zdrowie w przyszłości, to sami są sobie winni przyszłych problemów. To oczywiście bardzo błędne rozumienie dla znacznie bardziej skomplikowanego podłoża wielu chorób lub jak wolałabym na to patrzeć – kompleksowej układanki, jaką jest pełnia naszego zdrowia.
Dlaczego więc w praktyce okazuje się, oceniając chociażby zachowania zdrowotne Polaków, że pomimo dość sporej świadomości w tym zakresie (wg badań CBOS większość z nas uważa, że za ich zdrowie w największym stopniu odpowiada sposób odżywiania i aktywność fizyczna), choroby zależne od stylu życia, które w teorii mogłyby być problemem wręcz marginalnym, stanowią największe wyzwania dla współczesnej medycyny?
Zacznijmy od tego, że współczesny świat znacznie bardziej sprzyja wyborom antyzdrowotnym – dostępność żywności, w tym wysoko przetworzonej, na jaką nigdy wcześniej w historii ludzkości nie byliśmy narażeni, skuteczny marketing koncernów spożywczych, które niekiedy celowo wprowadzają nas w błąd, niska świadomość konsumentów dotycząca np. czytania etykiet, dezinformacja w mediach dotycząca kolejnych diet-cud, z drugiej strony presja psychologiczna dotycząca konkretnego, oczekiwanego wizerunku ciała. Do tego dodać można ceny żywności, coraz silniej determinujące zawartość naszych koszyków sklepowych, niestety często kierujące nas w stronę tych mniej korzystnych wyborów, a także chroniczny brak czasu związany z tym, jak i ile pracujemy. To już cała długa lista, a to tylko odżywianie! Podobnie przeanalizować można by było aktywność fizyczną – tutaj warto nadmienić, że żyjemy przykuci do biurek w świecie, którego infrastruktura zachęca nas do ciągłego bezruchu zamiast wykorzystywania pracy naszych mięśni – poruszania się samochodami, windami. To ciągłe pozorne upraszczanie naszego życia jest niemal patologiczne. Albo higienę snu – jesteśmy jedynym gatunkiem na ziemi celowo deprywującym się ze snu, co nie tylko zwiększa ryzyko wielu chorób, ale i negatywnie wpływa na nasze wybory żywieniowe czy chęć podejmowania aktywności. A o regulacji stresu i dostępności używek nawet nie zdążyłam jeszcze wspomnieć.
Nie bez powodu w zdrowiu publicznym zaczęto wyróżniać tzw. rynkowe determinanty zdrowia (commercial determinants of health) jako jeden z obszarów kształtujących nasze zdrowie poprzez wpływanie na styl życia, a świat, w którym funkcjonujemy, często określany jest mianem środowiska obesogennego („obesogenic environment” – sprzyjające otyłości). Nie sposób nie wspomnieć też o społeczno-ekonomicznych determinantach zdrowia i ogromnych nierównościach. Nie jest prawdą, że każdy z nas ma takie same szanse prowadzić zdrowy styl życia. Żyjąc w bańce osób z wyższym wykształceniem, w dużych miastach, niemuszących martwić się o zapewnienie sobie i swojej rodzinie podstawowych potrzeb, często zapominamy, jak bardzo uprzywilejowani jesteśmy i ile mamy… szczęścia. Ogromnie mnie irytują wszyscy „lajfstajlowi” celebryci ze swoimi motywacyjnymi cytatami typu „każdy ma 24 godziny w ciągu doby, od ciebie zależy, jak je wykorzystasz”, albo „Twoje zdrowie jest w Twoich rękach”. To nie tylko nie jest prawdą, ale może być wręcz szkodliwe!
Co możemy zrobić żeby to było łatwiejsze? Kto może to zmienić?
Na pewno potrzebujemy zmian systemowych – takiego przeprojektowania naszego świata, aby to zdrowe i zrównoważone pod kątem środowiskowym wybory były tymi łatwymi i domyślnymi, cytując prof. Boyda Swinburna i jego doskonały raport poświęcony syndemii otyłości, niedożywienia i zmiany klimatu. Czy to jeszcze możliwe – na etapie, do którego doszliśmy, w kapitalistycznym świecie, który opiera się na zgubnym dla naszego zdrowia i planety konsumpcjonizmie oraz pogłębia wspomniane nierówności? To trudne i „niewygodne” pytanie – zwłaszcza dla wszystkich osób działających na rzecz medycyny stylu życia i zdrowia publicznego. Głębsza refleksja na ten temat może podcinać skrzydła i zmniejszać chęć do działania… Wierzę jednak w działania w skali mikro – na rzecz pojedynczych jednostek, zwiększania ich sprawczości w kontekście ich własnego zdrowia. Myślę tutaj na przykład o pracy, którą lekarze, dietetycy czy inni profesjonaliści ochrony zdrowia mogą wykonywać w swoich gabinetach. Zwiększanie świadomości codziennych wyborów i poszukiwanie rozwiązań dopasowanych do możliwości finansowych, rodzaju wykonywanej pracy czy zasobów czasowych, wspieranie pacjenta również w oparciu o psychologiczne aspekty zmiany zachowań zdrowotnych to obszar, którym zajmują się m.in. specjaliści medycyny stylu życia. Z perspektywy systemowej również pojawiają się pojedyncze jaskółki – polityka fiskalna, np. podatek cukrowy czy maksymalne opodatkowanie wyrobów tytoniowych, odpowiednie zmiany w żywieniu grupowym, np. stołówkach szkolnych, regulacje dotyczące reklam kierowanych do dzieci lub oświadczeń producentów na etykietach, systemy znakowania żywności, ograniczenia dostępności alkoholu (np. wprowadzenie ceny minimalnej za produkty zawierające alkohol), tworzenie zielonych przestrzeni i ścieżek rowerowych, zapewnienie zajęć sportowych w szkołach, tworzenie ogólnodostępnych systemów wsparcia psychologicznego. To niestety w większości przykłady spoza naszego kraju, pokazujące jednak, że zmiany są możliwe i przynoszą efekty – choć jeszcze nie na skalę potrzeb.
Mamy nowe wytyczne dietetyczne w polskich szpitalach. Jednym z komentowanych przez niektóre osoby i organizacje kroków jest brak opcji wegańskiej. Czy dieta wegańska jest zdrowa i powinna być w dostępna w szpitalach? Czy są sytuacje, w których może być szczególnie polecana (albo unikana)?
Dieta wegańska ma wiele odsłon – to mogą być frytki z colą lub dieta roślinna oparta na niskoprzetworzonych produktach pochodzenia roślinnego. Dieta wegańska według definicji to sposób odżywiania wykluczający wszystkie produkty pochodzenia zwierzęcego. Sam ich brak w diecie automatycznie nie nadaje jej cudownych właściwości prozdrowotnych, choć oczywiście wiemy, że mięso przetworzone (np. parówki, wędliny, kiełbasy) to produkt kancerogenny, istotnie zwiększający ryzyko chociażby nowotworu jelita grubego, a mięso czerwone to produkt prawdopodobnie kancerogenny, sprzyjający także rozwojowi chorób układu krążenia czy cukrzycy typu 2.
Z perspektywy medycznej za jeden z najzdrowszych dostępnych modeli odżywiania uznaje się właśnie dietę roślinną opartą na niskoprzetworzonych produktach pochodzenia roślinnego, a więc opierającą się na spożyciu takich produktów jak: nasiona roślin strączkowych, warzywa i owoce, produkty pełnoziarniste, orzechy (nasiona, pestki) i ograniczającą lub wręcz całkowicie eliminującą spożycie mięsa, jaj i nabiału (zwłaszcza o wysokiej zawartości tłuszczów). Co więcej, takie wybory żywieniowe mają ogromne znaczenie nie tylko w profilaktyce i leczeniu wielu chorób, w tym tych kilkakrotnie wymienianych już na łamach tego artykułu, ale także z perspektywy środowiskowej i redukcji emisji gazów cieplarnianych pochodzących z naszego systemu żywnościowego. Odpowiada on za blisko 1/3 całkowitych emisji, z czego blisko 70% związanych jest z produkcją żywności pochodzenia zwierzęcego. Zagadnienie to szczegółowo przedstawiono na łamach raportu EAT-Lancet, który wprowadził tzw. model diety planetarnej. Przeciwdziałanie zmianom klimatu lub opóźnianie ich skutków to oczywiście nie tylko działania mające na celu poprawę kondycji naszej planety, ale także ogromna szansa z perspektywy zdrowia człowieka. Kryzys klimatyczny to kolejne ogromne wyzwanie dla współczesnej medycyny.
Warto pamiętać, że według stanowisk wielu towarzystw dietetycznych, dieta roślinna jest bezpieczna na każdym etapie życia, w tym dla dzieci czy kobiet w ciąży, ale oczywiście wymaga odpowiedniego bilansowania. Najlepiej gdy w tych przypadkach prowadzona jest pod opieką wykwalifikowanego dietetyka i lekarza. Jako model żywienia wiąże się z ryzykiem niedoborów niektórych składników, m.in. witaminy B12, EPA i DHA, jodu czy selenu (suplementacja witaminą B12 jest konieczna!). Patrząc jednak na to z drugiej strony, należy pamiętać, że tzw. dieta tradycyjna w porównaniu do dobrze zbilansowanej diety roślinnej także wiąże się ze znacznym ryzykiem niedoborów (np. kwasu foliowego, magnezu czy błonnika) oraz zdrowotnym (vide choroby dieto-zależne jako pandemia naszych czasów!).
W obowiązujących wytycznych profilaktyki i leczenia chorób sercowo-naczyniowych oraz cukrzycy typu 2 „diety roślinne” wpisane są jako rekomendowany model odżywiania. Według coraz liczniejszych badań dieta roślinna wiąże się między innymi z niższym ryzykiem nadwagi i otyłości (choroby otyłościowej o nawet 60%), dwukrotnie niższym ryzkiem cukrzycy typu 2 i nowotworu jelita grubego, o 30% niższym ryzykiem chorób układu krążenia i o 20% wszystkich chorób nowotworowych. W świetle takich danych uważam, że opcja roślinnych posiłków powinna być dostępna także w szpitalach – nie tylko po to, by umożliwić kontynuację dotychczasowych wyborów żywieniowych osób na diecie roślinnej, które często ze względów zdrowotnych właśnie zdecydowały się na taki model odżywiania, ale także dlatego, że szpital oraz inne placówki medyczne powinny być miejscem, gdzie promuje się zdrowe nawyki żywieniowe, a dobierając odpowiednie żywienie, wspiera się pacjenta w powrocie do zdrowia. W idealnym świecie szpital byłby miejscem, w którym pacjent może rozpocząć zmianę swojego codziennego odżywiania na ten, który długoterminowo będzie wspierał jego zdrowie, co odbywałoby się i teoretycznie (dzięki konsultacjom żywieniowym prowadzonym przez dietetyka), jak i praktycznie (na talerzu pacjenta).
Oczywiście należy pamiętać o tym, że proces zmiany nawyków żywieniowych w większości przypadków powinien być rozłożony w czasie (chociażby po to, aby budować odpowiednią tolerancję na zwiększone spożycie błonnika w diecie, w tym nasion roślin strączkowych), oraz o tym, że stan zdrowia pacjentów hospitalizowanych nie zawsze pozwala na wprowadzenie wszystkich zmian sposobu odżywiania, które rekomendowane są dla osób zdrowych. Inaczej będziemy traktować pacjentów kachektycznych, inaczej ze stanem zapalnym uchyłków jelita grubego etc. Nie oznacza to jednak, że powinniśmy akceptować status quo – parówka, plasterek szynki i kromka białego chleba to nie jest optymalne śniadanie dla zdrowego człowieka i tym bardziej chorego.
Kwestia żywienia szpitalnego to oczywiście problem znacznie bardziej skomplikowany i łatwo jest rozważać to na papierze w teorii, a trudniej gdy dochodzą kwestie finansowe czy logistyczne. Od lat kontrole NIK-u wskazują, że żywienie szpitalne nie spełnia norm – nawet tych podstawowych polskich zaleceń żywieniowych, że pacjenci są niedożywieni, że dzienna stawka jest niewystarczająca na pokrycie potrzeb w tym zakresie. Myślę, że obecny sposób organizacji żywienia szpitalnego ma znacznie większe problemy aniżeli sama dyskusja na temat dostępności roślinnego menu i że konieczne są zmiany. Jeśli przy tych gruntownych zmianach udałoby się uwzględnić rekomendacje wspominanej diety planetarnej lub chociaż pełne odzwierciedlenie polskiego Talerza Zdrowego Żywienia już uznałabym to za ogromny sukces. Wcześniej myślę, że cennym doświadczeniem byłoby przeprowadzenie testów w jednej lub kilku placówkach – aby ocenić logistykę takiej transformacji, podejście samych pacjentów i personelu, wyniki oraz dokonać dokładnej wyceny takich działań – zarówno w kontekście dziennej stawki, jak i np. szkoleń personelu.
Czy jedzenie w szpitalach może być lepsze? Jak to osiągnąć? Czy znasz jakieś przykłady ciekawych rozwiązań w tym obszarze?
Takie testy już się na świecie odbywają, głównie w Stanach Zjednoczonych, gdzie pewnie ze względu na zupełnie inny model finansowania opieki zdrowotnej takie zmiany są dużo łatwiejsze. Ostatnio najgłośniej było chyba o całej sieci publicznych szpitali w Nowym Jorku, gdzie za inicjatywą burmistrza miasta wprowadzono roślinne menu oraz cały system wsparcia pacjentów w obszarze modyfikacji stylu życia, tworząc z nich ośrodki medycyny stylu życia. W 2019 r. zmiany legislacyjne przyjęte na poziomie Senatu zobowiązały także wszystkie szpitale w stanie Nowy Jork do umożliwienia pacjentowi zamówienia w pełni roślinnego, adekwatnego pod kątem odżywczym menu – bez dodatkowych opłat. Wcześniej – w 2018 r. – podobne zmiany uchwalono w stanie Kalifornia. Trwa dyskusja, czy takie zmiany nie powinny zostać przyjęte we wszystkich pozostałych stanach. Jakiś czas temu uwagę mediów przykuł także szpital w Bejrucie, gdzie jedyne dostępne menu to menu roślinne.
Czy możesz powiedzieć parę słów o ciekawych inicjatywach, które dzieją się w twoim obszarze. Zmiany instytucjonalne, organizacje pozarządowe, firmy – kogo warto obserwować?
Na naszym polskim podwórku też dzieją się „dobre zmiany”. Jeśli chodzi o samą promocję diety roślinnej i jej wykorzystania w praktyce lekarskiej i dietetycznej, po raz kolejny odbyło się „Roślinne Wyzwanie dla Zdrowia” organizowane przez kampanię RoślinnieJemy i Polskie Towarzystwo Medycyny Stylu Życia. W tym roku premierę miał „Roślinny Starter” – broszura, która może stanowić narzędzie edukacyjne w gabinetach profesjonalistów ochrony zdrowia. W przeciągu nieco ponad tygodnia zamówiono ponad 14 000 sztuk, które niebawem bezpłatnie trafią do gabinetów w całej Polsce. Każdy może także dołączyć do miesięcznego bezpłatnego newslettera, w którym otrzyma wsparcie w uroślinnianiu jadłospisu przygotowane przez lekarzy i dietetyków. Od kilku lat działa Polskie Towarzystwo Medycyny Stylu Życia, którego celem jest promocja medycyny stylu życia i kształcenie w tym zakresie profesjonalistów ochrony zdrowia. Działamy także na poziomie akademickim – w Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego dwa lata temu powstał Zakład Medycyny Stylu Życia – pierwszy taki w Polsce. Dzięki temu o medycynie stylu życia dowiaduje się coraz więcej młodych lekarzy w trakcie kształcenia specjalizacyjnego. Na poziomie studiów medycznych warto wspomnieć o aktywności studenckich kół naukowych medycyny stylu życia, które w ostatnich latach powstały już na kilku uczelniach. Coraz częściej założenia opieki interdyscyplinarnej udaje się także realizować w praktyce – niedawno ruszył program dla pacjentów z chorobą otyłościową, który umożliwia im kompleksową, wielospecjalistyczną opiekę. Prężnie działa także Narodowe Centrum Edukacji Żywieniowej, które na przestrzeni ostatnich lat nie tylko zwiększyło dostęp do dietetyków za pomocą bezpłatnej Poradni Dietetycznej on-line, ale także stworzyło wiele materiałów edukacyjnych, z których korzystać mogą wszyscy zainteresowani. Przykładów jest oczywiście dużo, dużo więcej, choć wciąż stanowią kroplę w morzu potrzeb. Oby kolejne lata przyniosły intensyfikację działań oraz poszerzenie ich zasięgów!
Alicja Baska – lekarka, absolwentka Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, nauczycielka akademicka w Zakładzie Medycyny Stylu Życia Szkoły Zdrowia Publicznego Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego, rezydentka zdrowia publicznego. Certyfikowana specjalistka medycyny stylu życia International Board of Lifestyle Medicine (IBLM Diplomate). Współzałożycielka i Dyrektor Organizacyjna Polskiego Towarzystwa Medycyny Stylu Życia. Wiceprezeska European Lifestyle Medicine Council. Członkini Advisory Council Global Positive Health Institute. Prelegentka i organizatorka wielu konferencji medycznych poświęconych zdrowemu stylowi życia w prewencji i leczeniu chorób przewlekłych. Współautorka publikacji „Medycyna stylu życia”, „Współczesne wyzwania zdrowia publicznego”, „Jak zdrowo jeść, ruszać się, kochać i spać”, „Jak żyć, Panie Doktorze”. Pasjonatka i propagatorka medycyny kulinarnej i diety planetarnej. Uwielbia roślinnie gotować, jeść i dzielić tę pasję z innymi, wierząc, że przyszłość jest roślinna.
Fundacja Liberte! zaprasza na Igrzyska Wolności w Łodzi, 14–16.10.2022. Partnerem strategicznym wydarzenia jest Miasto Łódź oraz Łódzkie Centrum Wydarzeń. Więcej informacji już wkrótce na: www.igrzyskawolnosci.pl
