Na dzień dzisiejszy wydaje mi się, że PiS ma wygraną na jesieni w kieszeni. Partia prezesa Kaczyńskiego do perfekcji opanowała rozbudzanie lęków i mobilizowanie swojego elektoratu czym skutecznie paraliżuje debatę publiczną. Robi to świetnie z pomocą rządowych mediów. Uchodźcy? Zalew islamu i zamachy terrorystyczne. Hostel interwencyjny dla osób LGBT i parady równości? Atak homolobby i ideologii gender. Decentralizacja? Rozbicie dzielnicowe. Sprzeciw wobec przekraczania przez służby swoich uprawnień? Obrona morderców.
Można tak w nieskończoność a wiadomo, że negatywne emocje „żrą” lepiej od pozytywnych i konstruktywnych. Doprowadzono do dramatycznego spłycenia debaty publicznej.
Wobec tego są dwa sposoby:
Zradykalizowanie przekazu ze swojej strony. Postawienie na konflikt cywilizacyjny i wielkie emocje – walka o tych wyborców, którzy nie tolerują klapsów, mowy nienawiści, radykalnej propagandy medialnej, skostnienia polskiego kleru, brunatnych marszy, wchodzenia obywatelowi do łóżka przez państwo etc. To jednak jest ryzykowne, bo nie wiadomo jak dokładnie te siły się rozkładają. Marek Migalski stwierdził ostatnio, że polskie społeczeństwo jest konserwatywne i socjalistyczne. Chyba ma rację. W Polsce może być jednak więcej ludzi którzy dają dzieciom w skórę, wierzą księdzu na słowo, boją się, że od parady równości można przejść na homoseksualizm.
Pójście w tę stronę byłoby pokerową zagrywką fifty-fifty i zagraniem o wszystko. Skupić tutaj należałoby się na przekonaniu już przekonanych do pójścia na wybory, lub próbie aktywizacji tych, którzy nie chodzą na nie praktycznie nigdy. W tej opcji wskazany byłby blok liberalno-lewicowy bez konserwatywnego PSL.
Opcja numer dwa to uprawianie miękkiej gry, próba dotarcia do mniej radykalnego wyborcy PiS, nieporuszanie tematów światopoglądowych by nie drażnić. Oferta programowa to nowoczesny program socjalliberalny, postawienie na służbę zdrowia, zachęty ekonomiczne, usprawnienie 500+, bezpieczną światopoglądowo ekologię. Strategia to dużo pracy u podstaw i ładne twarze na plakatach. Formuła: kupą się zwalimy na listach i modlimy się o cud. Koalicja Europejska (Obywatelska? sam już nie jestem pewien) stawia na opcję numer dwa. Politycy z tego nurtu przekonują, że już teraz ostro pracują na sukces. Problemem jest tutaj niska wiarygodność w kwestii transferów socjalnych i ich utrzymania. PiS tę wiarygodność ma i będzie krzyczeć, że opozycja zabierze 500+ choćby się zarzekała, że nie zabierze.
Pomysły na usprawnienie służby zdrowia są ważne tak jak inne kwestie, ale obawiam się, że one nie przebiją się do debaty publicznej na wielką skalę. Dla przeciętnego wyborcy będzie ważny transfer socjalny. KE musiałaby chyba obiecać 600+ a i tak nie byłaby faworytem.
Dlatego w obu przypadkach w mojej opinii KE jest underdogiem względem PiS. Należy brać pod uwagę, że konserwatywny, wiejski elektorat pójdzie do jesiennych wyborów jeszcze liczniej, także siły prodemokratyczne mają przechlapane.
PS. Opozycji nie sprzyja więcej okoliczności. Jedną z nich jest rozpad Konfederacji. Ta siła jako jedyna miała szansę zabierać PiS-owi, dlatego w interesie opozycji prodemokratycznej byłoby nie atakowanie a nawet ciche kibicowanie (!) ugrupowaniom nacjonalistycznym, faszyzującym. Można się zżymać, ale to kwestia imponderabiliów politycznych.