Uroczyście ogłoszony „Polski Ład” jest potwierdzeniem filozofii rządów Prawa i Sprawiedliwości. Wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego miało jak zwykle paternalistyczny charakter, w którym Prezes zapewniał o sile państwa pod rządami jego partii, obiecywał kolejne transfery socjalne, okraszając to wszystko znanymi patriotycznymi frazesami. Oczywistym celem „Polskiego Ładu” jest wzmocnienie morale żelaznego elektoratu PiS-u obietnicą rozdawnictwa kosztem klasy średniej i osób samozatrudnionych, centralizacji władzy kosztem samorządów i nacjonalistycznej ideologizacji szkoły kosztem prawdy historycznej. „Polski Ład” jest niczym innym jak początkiem kampanii wyborczej PiS-u. Premier Morawiecki, popularyzując założenia „Polskiego Ładu”, nieprzypadkowo objeżdża kraj samochodem z logo Prawa i Sprawiedliwości.
Strategia PiS-u konsekwentnie zmierza do osłabienia społeczeństwa obywatelskiego i wzmacniania społeczeństwa infantylnego, którym się łatwo rządzi. Społeczeństwo obywatelskie składa się z ludzi społecznie dojrzałych. Dojrzałość określają dwie cechy: samodzielność i odpowiedzialność. Samodzielność odnosi się do gotowości brania spraw we własne ręce, bez oglądania się na ogniwa władzy, a niekiedy wbrew ich decyzjom. Odpowiedzialność zaś oznacza wrażliwość nie tylko na skutki własnych działań, ale na wszystko, co ma znaczenie we współczesnym świecie. Brak tych cech lub ich niedostateczny rozwój jest świadectwem społecznej niedojrzałości. Im więcej jest ludzi społecznie niedojrzałych, czyli oczekujących od państwa opieki i zamkniętych w wąskim kręgu swojego środowiska, tym bardziej społeczeństwo staje się infantylne, ku zadowoleniu władzy autorytarnej. Stopień dojrzałości (niedojrzałości) społecznej zależy od stosunku do dwóch ważnych wartości, jakimi są poczucie bezpieczeństwa i poczucie tożsamości.
Stosunek do bezpieczeństwa
Poczucie bezpieczeństwa można czerpać bądź z zaspokojenia potrzeby opieki, gdy mamy świadomość, że ktoś dba o nasze bezpieczeństwo, albo z zaspokojenia potrzeby sprawczości, gdy mamy świadomość własnego wpływu na bieg spraw. Zgodnie z teorią Juliana Rottera, ludzie różnią się w sprawie umiejscowienia kontroli nad własnym działaniem. Są tacy, którzy uważają, że nie mają kontroli nad tym, co robią, bo efekt ich działań nie zależy od nich, ale od jakichś sił zewnętrznych, którym podlegają. Tak zachowują się dzieci i ludzie społecznie niedojrzali. Tacy ludzie zwykle są roszczeniowi i od władzy państwowej oczekują pomocy w rozwiązywaniu swoich problemów. Władzę tę oceniają wyłącznie z punktu widzenia stopnia, w jakim spełnia ona ich oczekiwania, a niekiedy tylko na podstawie tego, co ta władza im obiecuje. Ludzie, którzy sami siebie widzą jako uzależnionych od sił wobec nich zewnętrznych, postrzegają je jako wszechmocne. Do nich zwracają się w obliczu zagrożeń, jednocześnie obciążając je winą za swoje nieszczęścia. Stare rosyjskie westchnienie „Oby car był dobry” dobrze oddaje poczucie nadziei i bezradności. Zewnętrzne umiejscowienie kontroli nad własnym działaniem zmniejsza zainteresowanie sprawami publicznymi, procesem dochodzenia do władzy tych czy innych sił politycznych lub kwestią praworządności. Infantylizm społeczny polega bowiem na przekonaniu, że są to sprawy, na które zwykli ludzie nie mają żadnego wpływu.
W przeciwieństwie do tego, ludzie o wewnętrznym poczuciu kontroli mają silne poczucie sprawstwa i z tego czerpią poczucie bezpieczeństwa. Często powtarzają, że człowiek jest kowalem własnego losu i uważają, że nawet najbardziej ambitne cele są możliwe do osiągnięcia, jeśli jest się wystarczająco zdeterminowanym, cierpliwym i skutecznym w pozyskiwaniu sojuszników. Ten typ ludzi czuje się partnerem władzy, do której decyzji ma stosunek krytyczny i jeśli się z nimi nie zgadza, walczy o ich zmianę. Wewnętrzne poczucie kontroli nad własnym działaniem mobilizuje do realizacji pożądanych celów bez oglądania się na instytucje władzy, jest inspiracją do tworzenia organizacji pozarządowych lub uczestnictwa w organizacjach już istniejących. Zainteresowanie sprawami publicznymi, poczynaniami władzy, procesem jej zdobywania, jest w tym wypadku bardzo duże. Szczególne zainteresowanie dotyczy sposobu stanowienia prawa i treści aktów prawnych, od których zależy możliwość samodzielnego, niezależnego od władzy działania.
W Polsce od 1989 roku można było zaobserwować stopniowy rozwój społeczeństwa obywatelskiego. Świadczy o tym coraz większe poczucie wpływu na sprawy publiczne. Frekwencja wyborcza w Polsce stopniowo się zwiększa, chociaż na tle innych krajów europejskich jest dość niska. W ostatnich wyborach europejskich wynosiła 45,68%, w parlamentarnych – 61,74%, a w II turze wyborów prezydenckich – 68,18%. Badania CBOS wskazują, że w 1992 roku ludzi w Polsce przekonanych, że mają możliwości wpływu na sprawy kraju było zaledwie 7%, ale w 2018 roku – już 38%. Jeszcze lepiej kształtuje się świadomość wpływu na sprawy miasta lub gminy: w 1992 roku – 16%, a w 2018 roku – 59%. Z badań wynika, że poczucie braku podmiotowości jest tym większe, im starszy wiek, niższy poziom wykształcenia i gorsza sytuacja materialna.
Innym przejawem społeczeństwa obywatelskiego było szybkie powstawanie licznych organizacji pozarządowych w postaci stowarzyszeń, ruchów, klubów lub fundacji. Aktywną działalność w ramach tych organizacji zgłosiło 67% badanych, jeśli chodzi o poziom lokalny i 48%, jeśli chodzi o poziom krajowy. W wielu wypadkach ta działalność mogła mieć jednak tylko incydentalny charakter, jak oddanie głosu w plebiscycie rady osiedla, albo uczestnictwo w kweście Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Formalnym członkostwem w organizacjach pozarządowych legitymuje się w Polsce 27% obywateli, co lokuje Polskę na 21 miejscu wśród krajów UE. Ogólnie w UE odsetek stowarzyszonych w tych organizacjach wynosi 43%, według danych CBOS z 2018 roku.
Optymistycznie z punktu widzenia rozwoju społeczeństwa obywatelskiego wyglądają wyniki badań wśród młodzieży w wieku 16-29 lat, przeprowadzonych w 2020 roku przez Instytut Spraw Publicznych. 66% badanych zgodziło się bowiem, że demokracja jest najlepszym systemem władzy. 72% badanych odrzuciło tezę, że nie ma znaczenia czy władza jest demokratyczna, czy nie. Zarazem 71% respondentów uznało, że do najważniejszych spraw w Polsce należy zaliczyć zagrożenie autorytaryzmem. Ma to związek z przekonaniem 63% badanych, że obecna sytuacja w Polsce ich nie satysfakcjonuje. Masowy udział młodzieży w protestach Strajku Kobiet potwierdza te wyniki.
Niestety, znacznie gorzej wygląda sytuacja, jeśli chodzi o stosunek do praworządności. Bezczelne łamanie prawa i nieliczenie się z konstytucją, czego dopuszcza się władza Zjednoczonej Prawicy od początku swoich rządów, budzi zdecydowany sprzeciw w stosunkowo nielicznych środowiskach, głównie inteligenckich. Buntuje się przede wszystkim środowisko prawnicze, które bezpośrednio odczuwa skutki tych rządów. Komitet Obrony Demokracji, będący reakcją społeczeństwa obywatelskiego na działania władzy zmierzające do autorytaryzmu, stracił wyraźnie impet, który początkowo wykazywał i jest w tej chwili organizacją bez większego znaczenia. Większość obywateli wydaje się być obojętna na dewastację porządku prawnego w Polsce, co świadczy z jednej strony o ignorancji w sprawach ustrojowych państwa, a z drugiej – o obojętności co do jego ustroju. Wartości demokratyczne nie zdążyły się, jak widać, zakorzenić w polskim społeczeństwie, skoro autorytarne zapędy władzy nie odstraszają większości jej wyborców.
Trzeba przyznać, że rząd PiS-u zrobił wiele, aby polskie społeczeństwo było bardziej infantylne aniżeli obywatelskie. Propaganda rządowych mediów i wypowiedzi polityków Zjednoczonej Prawicy skutecznie obniżyły wartość kwestii ustrojowych, takich jak państwo prawa, jakość demokracji czy wolność słowa i zgromadzeń, wysuwając na plan pierwszy politykę podatkową, socjalną i transfery społeczne. Spowodowało to rozwój klientelizmu i wzmocniło poczucie zależności obywateli od państwa. PiS zdezawuował znaczenie prawa, stawiając na pierwszym miejscu wolę polityczną rządzącej partii. Jarosław Kaczyński wielokrotnie potępiał imposybilizm prawny utrudniający wprowadzenie pożądanych zmian. Z tych samych powodów PiS nie godzi się na jakiekolwiek dzielenie się władzą i konsekwentnie zmierza do centralistycznego modelu państwa, aby wszystko mieć pod swoją kontrolą. Dlatego naturalnym wrogiem są dla tej władzy samorządy lokalne i organizacje pozarządowe. Władza centralna prowadzi z nimi walkę za pomocą ograniczania lub w ogóle nie przyznawania tym organizacjom dotacji. Na wsparcie finansowe mogą liczyć jedynie te samorządy i organizacje pozarządowe, które sprzyjają polityce PiS-u i są infiltrowane przez działaczy tej partii lub jej koalicjantów. Ten niesprawiedliwy podział środków finansowych dokonywany jest z bezwstydną ostentacją, aby zwrócić uwagę ludziom jak wiele tracą, wybierając w wyborach samorządowych przedstawicieli opozycji lub angażując się w działalność organizacji, których pisowska władza nie lubi. Hojne wspieranie organizacji przyjaznych władzy służy więc tłumieniu niezależności i rozwojowi klientyzmu na masową skalę. Są to działania dobrze znane z okresu PRL-u, które PiS twórczo rozwija.
Stosunek do tożsamości
Drugim kryterium odróżnienia społecznej dojrzałości społeczeństwa obywatelskiego od społecznej niedojrzałości społeczeństwa infantylnego jest stosunek do tożsamości. Stosunek ten może oznaczać tożsamość zamkniętą, wynikającą z przynależności do ściśle określonego środowiska społecznego, albo tożsamość otwartą, której granice wyznacza system uznawanych wartości, a nie przynależność etniczna, rasowa, wyznaniowa czy jakakolwiek inna nie związana ze świadomym wyborem. Tożsamość otwarta jest typowa dla członków społeczeństwa otwartego, jakim powinno być społeczeństwo obywatelskie. Ten rodzaj tożsamości znacznie poszerza możliwości współdziałania ludzi, którzy różniąc się pod wieloma względami, są zgodni co do wartości, które są im bliskie i dążą do ich realizacji. Wartości te czynią ich wrażliwymi na problemy uniwersalne, o charakterze ogólnoludzkim, co sprzyja angażowaniu się w sprawy wykraczające poza granice własnego kraju czy kręgu kulturowego, jak pomoc uchodźcom, międzynarodowe akcje charytatywne czy akcje ratunkowe. Również działalność w skali lokalnej inspirowana jest często uniwersalnymi wartościami, jak prawa człowieka, praworządność czy ochrona środowiska naturalnego. Grupy aktywistów tego rodzaju cechuje inkluzywizm, który wyklucza stosowanie innych kryteriów przynależności poza zaangażowaniem w realizację wspólnych celów.
Tożsamość zamknięta stawia wyraźną granicę między swoim środowiskiem a innymi grupami społecznymi. Te inne grupy, jako obce, mogą nie budzić zainteresowania i człowiek o tym typie tożsamości może być obojętny na to, co się w nich dzieje. Może być jednak i tak, że będzie te grupy traktował jako zagrożenie dla swojego środowiska, a wówczas będzie do nich wrogo nastawiony. W obu wypadkach jego wrażliwość społeczna ograniczona będzie wyłącznie do członków własnej społeczności. Kiedy jednak dochodzi do tego ksenofobia, pojawia się również nienawiść do obcych i chęć ich zdominowania. Rywalizacja między grupami społecznymi o zamkniętej tożsamości nie ma żadnych przesłanek racjonalnych, wynika z potrzeby dumy z własnej wyjątkowości i przewagi nad innymi. Grupowy szowinizm jest szczególnie silny tam, gdzie jednostki świadome swojej przeciętności i braku indywidualnych osiągnięć, szukają rekompensaty w sile i wyjątkowości swojej grupy. W przeciwieństwie do tożsamości otwartej, która jest niezbędną cechą społeczeństwa obywatelskiego, tożsamość zamknięta charakteryzuje społeczeństwo infantylne, które jest ksenofobiczne i zakochane w mitach o swojej wielkości.
W Polsce spór między zwolennikami tożsamości zamkniętej i otwartej toczony jest od XVIII wieku. W ostatnim stuleciu przedstawicielami tych nurtów są z jednej strony środowiska endeckie, snujące opowieści o wielkości umęczonego narodu polskiego, o chwale jego oręża i mesjanistycznej powinności, a z drugiej strony środowiska liberalne o orientacji progresywnej i uniwersalistycznej. Narodowcy chcą Polskę zamykać na obce wpływy i w tym widzą drogę do upragnionej przez nich mocarstwowości. Progresywiści chcą Polski otwartej i w tym upatrują szansę na jej rozwój cywilizacyjny i przyjazną współpracę, a nie rywalizację, z innymi krajami. Ten spór stał się bardzo widoczny po 1989 roku. Wydawało się, że wejście Polski do Unii Europejskiej w 2004 roku, przyjęcie jej liberalnych wartości i uświadomienie potrzeby obywatelstwa europejskiego przechyli ostatecznie szalę zwycięstwa na korzyść progresywistów i utrwali w polskim społeczeństwie wzory otwartej kultury zachodniej. Kontrofensywa strony konserwatywno-narodowej okazała się jednak zaskakująco skuteczna. Łatwość, z jaką Jarosław Kaczyński przekonał znaczną część społeczeństwa do starych endeckich wartości wskazuje na niezwykle płytkie zakorzenienie się nowych wzorów kulturowych. Propaganda PiS-u potrafiła godność i poczucie własnej wartości połączyć z tożsamością zamkniętą i przedstawić europejską tożsamość otwartą jako zagrożenie dla polskości. Często powtarzane hasła: „Warto być Polakiem” czy „Jestem dumny(a), że jestem Polką(akiem)” są nacjonalistyczną trucizną, która rozdyma narodowe ego, pozbawia ludzi humanistycznej wrażliwości i każe innych traktować z góry. Duma od innych oddala, szczelnie zamykając w wąskim kręgu wyobrażeń o własnej doskonałości. Inni stają się obojętni, ale zarazem nieobojętny jest ich stosunek do nas.
Tak więc nie warto przejmować się losem uchodźców. W końcu to ich problem, że znaleźli się w takiej sytuacji. Dlaczego mamy im pomagać przyjmując ich u siebie, ponosząc przy tym koszty i narażając się na choroby, które z sobą przynoszą, ataki terrorystyczne i obce naszej tradycji obyczaje? Dlaczego mamy pozbywać się węgla jako źródła energii, skoro mamy go pod dostatkiem? Niech inni dbają o środowisko naturalne, skoro im tak bardzo na tym zależy. Dlaczego chcą to robić naszym kosztem? Trzeba dbać o nieskazitelny wizerunek naszego narodu. Dlatego należy odcinać się od tych wszystkich, którzy odbiegają od modelowego wzorca Polaka. Są to rozmaite mniejszości, które uzurpują sobie prawo przynależności do naszego narodu, jak zasiedziali w Polsce ludzie innych narodowości, innowiercy, zboczeńcy spod znaku LGBT i ich obrońcy. Nasza duma nie pozwala nam godzić się z krytyką Polski i Polaków, przypisywać członkom naszego narodu czynów zbrodniczych i niegodnych popełnianych kiedykolwiek w przeszłości.
Propaganda Zjednoczonej Prawicy i podejmowane przez jej rząd działania kształtują takie właśnie postawy apologetów dumnej polskości. Tolerancyjny stosunek do obcokrajowców, w tym również uchodźców z Syrii i Czeczenii, szybko zmienił się w nienawiść. Przed objęciem władzy przez PiS, według sondażu CBOS z 2015 roku, 72% Polaków deklarowało poparcie dla uchodźców przyjmowanych z krajów objętych konfliktami zbrojnymi. Przeciw było tylko 21%. Rok później osób przeciwnych przyjmowaniu uchodźców było już 57%, a w 2017 roku – 60%. Próba sprawiedliwego osądu zbrodni w Jedwabnem i innych miejscach pogromów Żydów, podjęta przez dawny IPN i poprzednie rządy, została zaniechana przez obecną władzę. Zamiast tego, zdominowany przez prawicę Sejm przez aklamację oddał hołd pamięci Narodowym Siłom Zbrojnym, które w czasie wojny zasłynęły głównie z zabijania Żydów i radzieckich partyzantów. Premier Morawiecki podczas pobytu w Monachium złożył wieniec na grobie żołnierzy jej osławionej Brygady Świętokrzyskiej, która uciekła tam wraz z wycofującą się armią hitlerowską. Tworząc wraz z Kościołem katolickim wspólny front walki z ludźmi LGBT, pisowski rząd opowiedział się po stronie najbardziej zacofanych i obskuranckich środowisk. Efektem tego jest ostatnie miejsce Polski wśród krajów UE w rankingu ILGA-Europe, który mierzy poziom równouprawnienia osób LGBT.
Pasja władzy w krzewieniu wśród Polaków dumy narodowej objawiła się z całą mocą w przygotowanej przez Ministerstwo Sprawiedliwości nowelizacji ustawy o IPN, która przewidywała stosowanie na całym świecie sankcji karnych za krytyczne opinie o Polsce, a zwłaszcza dotyczące udziału Polaków w Holokauście. Megalomania i głupota nie mają jak widać znaczenia, gdy próbuje się być obrońcą dobrego imienia narodu polskiego. Ustawa pod presją Stanów Zjednoczonych i Izraela została wycofana, co nie przeszkadza nękać procesami historyków, którzy próbują dociekać obiektywnej prawdy na temat Holokaustu. Swoją drogą, jak rozumieją patriotyzm posłowie demokratycznej opozycji, którzy na dźwięk tego słowa doznają skurczu jelit i głosują pod dyktando Zjednoczonej Prawicy w sprawie hołdu dla NSZ i kompromitującej Polskę nowelizacji ustawy o IPN? Przerażające jest to, że w sondażu OKO.press z 2020 roku aż 39% Polaków chce cenzurowania polskiego współudziału w Zagładzie i stawiania przed sądem historyków, którzy o tym piszą, a 11% badanych nie miało zdania w tej sprawie. Jak widać, dla wielu Polaków prawda przestaje być ważna, gdy może być uszczerbkiem na dumie. Kaczyński i Czarnek doskonale to rozumieją, gdy mówią o potrzebie nauczania w szkole historii zgodnej z polską polityką historyczną. Edukacja ma być ukierunkowana na „umacnianie polskiej tożsamości” i patriotyzmu.
Rządy Zjednoczonej Prawicy uczyniły zatem wiele dla infantylizacji polskiego społeczeństwa. Wzorcowy Polak ma mieć mentalność kibola, który nie kieruje się zasadami obiektywnej prawdy i uniwersalnej sprawiedliwości, tylko ślepą miłością do swojego narodu. Ma też, jak dziecko, sycić się baśniami o jego wielkości i potędze. Zamknięta tożsamość we współczesnym świecie oznacza wyłącznie izolację i zepchnięcie kraju ze ścieżki cywilizacyjnego rozwoju. Podczas gdy inni cieszyć się będą z rosnącego poziomu życia pod względem materialnym i duchowym, nam pozostanie duma.
Są jednak sygnały świadczące o tym, że Polacy starają się wyzwolić z ideologicznej presji konserwatywno-narodowej prawicy. Świadczy o tym choćby zasadnicza zmiana stosunku do uchodźców. Według badania Kantar w 2021 roku dla Biura Wysokiego Komisarza ONZ ds. Uchodźców 77% Polaków jest za udzielaniem pomocy uchodźcom, w tym 62% uważa, że Polska powinna uchodźców przyjmować. Innym optymistycznym prognostykiem jest stanowisko młodzieży w sprawie najważniejszych zagrożeń dla naszego kraju. W cytowanych wcześniej badaniach Instytutu Spraw Publicznych z 2020 roku respondenci wskazali, że są to zagrożenia ekologiczne w postaci zanieczyszczenia środowiska naturalnego (78%) i postępujących zmian klimatycznych (74%). Odsetek wskazań na zagrożenia lansowane przez obecną władzę był wyraźnie niższy. Na zagrożenia związane z imigracją wskazało 59% badanych, na zagrożenia dla tradycyjnej kultury – 50%, a na zagrożenia związane z ideologią gender – 43%.
Im szybciej wyzwolimy się od endeckich mitów, im bardziej będziemy się czuć obywatelami Europy, tym będzie nam lepiej we współczesnym świecie.
Autor obrazu: Carlo Erba, Le trottole del sobborgo, 1915
___________________________________________________________________________________
Fundacja Liberté! zaprasza na Igrzyska Wolności w Łodzi w dniach 10 – 12.09.2021.
Dowiedz się więcej na stronie: https://igrzyskawolnosci.pl/
Partnerami strategicznymi wydarzenia są: Łódź oraz Łódzkie Centrum Wydarzeń.
