Stosunek Polek i Polaków do Kościoła katolickiego się zmienia. Chyba nie trzeba o tym nikogo przekonywać. Zaangażowany politycznie Kościół traci rażąco uprzywilejowaną pozycję. Traci wiernych. Traci siłę społecznego oddziaływania. Traci monopole. W tym ważne społecznie ceremonie.
Choć trudno mówić o monopolu Kościoła na śluby, to do niedawna mogliśmy obserwować kościelną dominację w tym obszarze. Już nie. Widoczny jest trend odchodzenia od ślubów kościelnych na rzecz ślubów cywilnych. Widać go zarówno w relacji między rodzajami ślubów[1] jak i w liczbach bezwzględnych[2]. Są już w Polsce województwa, w których większość zawieranych ślubów to te cywilne. Jest to zjawisko napędzane przede wszystkim przez miasta. I to właśnie samorządy miast aktywnie włączyły się w przełamywanie monopolu Kościoła nie tyle na śluby jako takie, co na atrakcyjne ceremonie ślubne. Widać to w Warszawie, która promuje swoją ofertę ślubów cywilnych, m.in. poprzez udostępnianie atrakcyjnych przestrzeni i ułatwianie organizacji ceremonii. Na przykład Pałac Kultury i Nauki, miejska jednostka, reklamuje się jako miejsce, w którym można złożyć przysięgę w najwyżej położonej sali w Polsce. Zapewne nieprzypadkowo na aukcję WOŚP Rafał Trzaskowski wystawił udzielenie ślubu.
Jest jednak pewna dziedzina, w której monopol Kościoła jest wciąż nieprzełamany, choć istnieje taka społeczna potrzeba. Chodzi o pogrzeby. Szacuje się, że w Polsce tylko ok. 2% wszystkich pogrzebów to uroczystości świeckie – w 2018 r. było ich ponad 8 tysięcy. To bardzo mało. W dużej mierze wynika to z braku wiedzy o niereligijnej alternatywie. Sytuacja wydaje się prostsza w miejscowościach, w których istnieją cmentarze komunalne (ok. 2000 czynnych obiektów w całym kraju), ale infrastruktura tylko w ograniczonym stopniu wpływa na świadomość społeczności lokalnej. Nawet na cmentarzach komunalnych pogrzeby religijne to standard, często wbrew woli samych chowanych.
O wiele trudniej jest w gminach, w których są jedynie cmentarze wyznaniowe (ok. 5500 czynnych obiektów), ponieważ zarządzające nimi parafie często uniemożliwiają na nich świecki pochówek. A przecież jest to niezgodne z prawem. Art. 8 ustawy o cmentarzach i chowaniu zmarłych mówi, iż ciała ateistów i innowierców, którzy posiadają nabyte prawo do pochówku na cmentarzu wyznaniowym, „powinny być przez zarząd cmentarza traktowane na równi ze zwłokami osób należących do wyznania, do którego należy cmentarz, a w szczególności pod względem wyznaczenia miejsca pochowania, właściwego ceremoniału pogrzebowego i wznoszenia stosownych nagrobków. Zarząd cmentarza wyznaniowego jest zobowiązany do umożliwienia pochówku bez żadnej dyskryminacji. Zwykle w takim miejscu wydzielona jest kwatera, która nie jest poświęcona. W takim przypadku ceremonia pogrzebowa jest sprawowana w odpowiedniej kaplicy bądź sali ceremonialnej domu pogrzebowego, a na cmentarzu ma miejsce złożenie ciała lub prochów do grobu”. Tyle prawo. W rzeczywistości polskiej prowincji księża niejednokrotnie odmawiają świeckich pochówków, łamiąc prawo i stawiając rodzinę przed okrutnym wyborem „pogrzeb katolicki lub żaden”.
Oprócz braku miejsc, istnieje jeszcze jeden kluczowy problem: brak ludzi. Oczywiście można chować ludzi bez ceremoniału, ale uroczystość pogrzebowa jest niezwykle ważna dla najbliższych jako symboliczne pożegnanie. Odpowiednia celebra jest częścią procesu żałoby i zrozumienia rzeczywistości bez bliskiej osoby. Świeckie pogrzeby są prowadzone przez mistrzów i mistrzynie ceremonii. To oni rozmawiają z bliskimi, przygotowują laudację, często dbają o oprawę muzyczną, informują o przebiegu wydarzenia. Jest ich jednak zbyt mało jak na rosnące potrzeby. Brakuje ich w miastach, nie mówiąc o wsiach, gdzie nie ma ich wcale. Bez reakcji władz świeckich, większość mieszkanek i mieszkańców Polski będzie skazana na uroczystość religijną.
Cmentarze stały się kolejnym obszarem ścierania się katolickiego monopolu ze świeckimi potrzebami coraz większej części społeczeństwa. Obszarem, który także ze względu na silną tabuizację pozostaje poza sferą debaty publicznej. A szkoda, bo pogrzeby i pochówki wymagają szczerej i wnikliwej rozmowy. Bez niej nie ma szans na kompleksową zmianę, a monopolista zastygnie na swoich pozycjach. Żeby wyjść naprzeciw oczekiwaniom rosnącej grupy Polek i Polaków, trzeba z jednej strony wymóc egzekwowanie istniejących przepisów, a z drugiej – wprowadzić zmiany na poziomie centralnym i lokalnym. W Polsce często bywa – szczególnie gdy pojawią się argumenty o sumieniu czy grzechu – że prawo obowiązuje jedynie na papierze.
Prawo do świeckiego pochówku w gminach, gdzie nie ma komunalnego cmentarza, musi być bezwzględnie przestrzegane. Także w tym sensie, że nie można tolerować sytuacji, w której uniemożliwia się działalności świeckich mistrzów i mistrzyń ceremonii. Potrzebne są także zmiany legislacyjne, które ułatwią dostęp do świeckiego ceremoniału pogrzebowego.
Przygotowywana przez rząd nowa ustawa o pogrzebach i chowaniu zmarłych, która ma zastąpić tę z 1959 r., w ogóle nie mierzy się z tym problemem. Bez zmian legislacyjnych nie można na przykład poszerzyć oferty urzędów stanu cywilnego o usługi związane z ceremoniałem ostatniej drogi. Można jednak oczekiwać, że i w tym obszarze miasta okażą się kreatywne i z czasem zaprezentują ciekawą świecką ofertę, nie w związku a pomimo przestarzałego prawa. Szkoda, że miliony osób mieszkających poza metropoliami nie będą miały do niej dostępu.
[1] Ostatnie 12 lat to czas powolnego obniżania się liczby małżeństw wyznaniowych, których ubyło o ponad 11 pkt proc. w porównaniu ze swym maksimum. https://www.rp.pl/spoleczenstwo/art1824291-coraz-mniej-slubow-w-kosciele
[2] W 1990 r. Polacy zawarli ok. 230 tys. małżeństw sakramentalnych, a w 2016 r. – tylko 136 tysiecy, (choć ze względu na zmiany demograficzne trudno porównywać dane z początku lat 90. z ostatnimi latami.https://www.bankier.pl/wiadomosc/ISKK-w-ciagu-ostatnich-26-lat-liczba-slubow-koscielnych-spadla-z-230-do-136-tys-rocznie-4152228.html
Autor zdjęcia: Sacre Bleu
