Stara brytyjska anegdota opowiada o pewnym szlachetnym obywatelu Albionu, który został rozbitkiem i samotnie spędził na bezludnej wcześniej wyspie kilkadziesiąt lat. Gdy go w końcu odnaleziono, okazało się, że zbudował tam trzy domy. Wytłumaczył zdumionym rodakom, że to przecież normalne i że wszyscy oni bez względu na to, gdzie żyją, postępują identycznie. Pierwszy dom to po prostu mieszkanie. Drugi to klub, do którego chodzi, a trzeci, to… klub, do którego nie chodzi!
Anegdota jest utrzymaną w angielskim stylu egzemplifikacją tego, co już Arystoteles wiedział o człowieku. Jesteśmy istotami społecznymi. Nawet na samotnej wyspie zachowujemy potrzebę bycia częścią wspólnoty, a także – tego nie ma u Arystotelesa – potrzebę bycia w kontrze do innych istot. Rywalizacja jest niezwykle ważnym czynnikiem rozwoju naszego gatunku. Tam, gdzie ludzie rywalizują, ludzkość wytwarza najdoskonalsze produkty i najlepiej rozwiązuje swoje problemy. Mądre społeczeństwa starają się więc dążyć do jak największego zróżnicowania, bo to klucz do kreatywności. Dobrze pojęta rywalizacja to nie dążenie do paraliżującej innych dominacji, tylko do symbiozy i wykorzystywania najbardziej pożądanych cech każdej mniejszości. Krajem, który jest najlepszym przykładem wykorzystania owej różnorodności są Stany Zjednoczone. W tak zwanej Wielkiej Pieczęci Stanów Zjednoczonych umieszczono jedną z dewiz tworzenia tego kraju. Brzmi ona: E pluribus unum. Z wielorodności, różnorodności – jedność…
Stany Zjednoczone co roku asymilują około dwóch milionów imigrantów z całego świata. Jasno określają każdemu z nich zasady obowiązujące w ich wspólnocie. Starają się, żeby mniejszości nie tworzyły wrogich wyizolowanych gett, co jest problemem wielu krajów zachodniej Europy. To oczywiście zadanie arcytrudne, ale jak pokazuje historia Ameryki – nie niemożliwe. Ameryka daje światu najwięcej przełomowych wynalazków. Jest potęgą praktycznie w każdej dziedzinie. Daje możliwość osiągnięcia sukcesu tysiącom geniuszy z całego świata, którzy nie mają szans na sukces w innych miejscach. Daje również szansę na dostatnie życie, milionom uchodźców skazanych na nędzę i przemoc w rozmaitych nacjonalistycznych, autorytarnych satrapiach. Oczywiście Stany Zjednoczone nie są rajem. Mają mnóstwo wad i problemów, które mniej lub bardziej skutecznie próbują rozwiązywać. Mnie w tym tekście interesuje jednak aspekt otwartości na różnorodność. To ona jest bowiem składnikiem sine qua non każdego wielkiego sukcesu krajów, społeczności, firm czy nawet drużyn sportowych. Najlepsze kluby piłkarskie zatrudniają najlepszych zawodników nie oglądając się na ich pochodzenie. Ważna jest ich przydatność do realizacji celów drużyny, czyli społeczności. Oczywiście w wielu krajach zdarzają się kibolskie rasistowskie wybryki, ale sukcesy wynikające z siły różnorodności są dużo większą wartością. Gdy niemiecka reprezentacja piłkarska zdobywała w Brazylii kolejny tytuł Mistrza Świata w jej składzie dominowali zawodnicy, którzy byli dziećmi emigrantów lub uchodźców z wielu różnych krajów. Wśród nich było także dwóch Polaków: Mirosław Klose oraz Lucas Podolski. Kiedyś Niemcy dały im szansę na rozwój sportowy i karierę (w tym zarobki), o jakiej nie mogliby marzyć w Polsce. Wykorzystali swoją szansę. Lucas powtarzał, że najbardziej w życiu chciał grać w Górniku Zabrze… Z jakichś powodów dotychczas nie zagrał. Nawet teraz na piłkarskiej emeryturze gra w Turcji, a nie w Polsce. No cóż, nie jesteśmy w stanie stworzyć takim zawodnikom odpowiednich warunków. Lucas czuje się Polakiem, ale z wielu powodów może być nim tylko z daleka…
Tymczasem, jego młodszy kolega, Robert Lewandowski jest o krok od pobicia niepobitego od pół wieku rekordu zdobytych bramek w jednym sezonie ligi niemieckiej, zwanej u nas po staropolsku „Bundesligą”. W sezonie 1971/72 legenda niemieckiego futbolu Gerd Mueller, podobnie jak Robert Lewandowski, związany w czasie swojej kariery piłkarskiej głównie z Bayernem Monachium strzelił 40 bramek. Do dziś nikt nawet poważnie nie zbliżył się do tego wyniku. I w reszcie pojawił się śmiałek, który ma szansę odebrać Muellerowi koronę króla strzelców Bundesligi wszechczasów. Jest nim kapitan polskiej reprezentacji – najbardziej bramkostrzelny polski piłkarz w historii – Robert Lewandowski. Duma rozpiera serca rodaków, jak kraj, a nawet świat długi i szeroki. Wyczyny fenomenalnego chłopaka z Pruszkowa są miodem na zakompleksione i jednocześnie dumne polskie serca. Dla opinii o Polsce i Polakach w Niemczech i na świecie zrobił więcej niż wszystkie nasze agencje promocyjne razem wzięte. Oglądając jego wyczyny możemy wypinać nasze nawet cherlawe piersi i powtarzać, że Polak potrafi. Bo potrafi w tej chwili chyba najlepiej na świecie strzelać bramki i asystować kolegom. Jest niezawodnym snajperem, a na dodatek fantastycznym partnerem, dla którego ważniejsza jest drużyna niż jego osobiste sukcesy. Słynni trenerzy, którzy z nim pracowali, powtarzają, że to najwyższej klasy profesjonalista. Trener niemieckiej reprezentacji powiedział kiedyś, że gdyby Robert był Niemcem – Niemcy wygrywaliby bez wątpienia wszystkie najważniejsze turnieje. Z punktu widzenia prezesów klubów jest zawodnikiem idealnym. Nie sprawia żadnych problemów, jest zawsze perfekcyjnie przygotowany, nie jest konfliktowy i będąc przez dekadę na światowym topie – bardzo rzadko łapie kontuzje. Niestety w najważniejszym momencie obecnego sezonu Robert Lewandowski doznał poważnej kontuzji, która nieomal pozbawiła go szans na pobicie legendarnego wyniku Gerda Muellera. Po meczu reprezentacji Polski z piłkarskim kopciuszkiem, jakim jest drużyna malutkiej Andory, musiał pauzować przez miesiąc i w niemieckiej lidze stracił kilka ważnych spotkań, w czasie których mógł pobić rekord Muellera… Na szczęście wrócił na tarczy i to fatalne doświadczenie nie będzie chyba miało większego znaczenia w przejściu do historii. Najwyższą cenę za nieszczęsny mecz polskiej reprezentacji z Andorą zapłacił Bayern, który bez Roberta Lewandowskiego przegrał półfinał Ligi Mistrzów z francuskim Paris Saint Germain… W chwili, gdy piszę ten felieton Robert Lewandowski jest o jedną bramkę od historycznego futbolowego panteonu i wierzę oraz życzę mu sukcesu i ustanowienia nowego rekordu Bundesligi, który przetrwa co najmniej kolejne 50 lat. Jako rodak Roberta też czuję się dowartościowany i rozpiera mnie duma z jego niezwykłych osiągnięć.
Jednocześnie jednak wiem, że prawdziwym głębokim powodem do dumy byłoby, gdyby to grający w Ekstraklasie kapitan reprezentacji Niemiec walczył o pobicie wspaniałego rekordu polskiego piłkarza… Robert Lewandowski robi wszystko, co w obecnych warunkach może zrobić i wierzę, że mu się uda.
Fundacja Liberté! zaprasza na Igrzyska Wolności w Łodzi w dniach 10 – 12.09.2021.
Dowiedz się więcej na stronie: https://igrzyskawolnosci.pl/
Partnerami strategicznymi wydarzenia są: Łódź oraz Łódzkie Centrum Wydarzeń.
