„Co jeszcze w tej nowej Polsce należałoby zbudować od nowa?” – zapytał Borysa Budkę redaktor Tomasz Kwaśniewski z Gazety Wyborczej. Czy lider Platformy mógł wymarzyć sobie wygodniejsze pytanie? Czyż można sobie w ogóle wyobrazić lepszą okazję na zaprezentowanie najważniejszych, wręcz kluczowych elementów programu największej partii opozycyjnej w poczytnej gazecie? Czy w tym momencie pytający nie powinien zostać wręcz zasypany pomysłami? Nie z Borysem Budką te numery… Lider PO uznał to pytanie za podchwytliwe i zamiast zaprezentować przemyślaną i kompleksową wizję rozwoju kraju po ewentualnym zwycięstwie opozycji, postanowił przypuścić atak na teologów i… historyków.
„My wciąż na naszych uniwersytetach mamy kierunki, które – mówiąc delikatnie – odbiegają od oczekiwań nowoczesnego państwa. No, nie bójmy się powiedzieć, że państwo finansuje naukę ludzi, którzy po tych studiach nie będą mieli zatrudnienia” – odpowiedział ze swadą Borys Budka, mając na myśli studia teologiczne i historyczne. „Nie da się wyłącznie na studiach historycznych budować nowoczesnego państwa” – uzupełnił swoją wypowiedź szef Platformy Obywatelskiej. Muszę przyznać, że ta wypowiedź wprawiła mnie w osłupienie. Zakładam, że teologia i historia to tylko pierwsze lepsze, wyciągnięte z worka przykłady kierunków, których „nowoczesne państwo” nie powinno, według Budki, finansować. No nie bądźmy tchórzami i nie bójmy się za Budką dopowiedzieć, że równie bezużyteczna dla „nowoczesnego państwa” jest m.in. filozofia, archeologia, antropologia, kulturoznawstwo, historia sztuki, bibliotekoznawstwo i w ogóle wszelkie te staroświeckie humanistyczne przedmioty, których absolwenci są przecież głównymi klientami urzędów pracy i nic wartościowego nie wnoszą do rozwoju postnowoczesnego społeczeństwa informatycznego.
Muszę przyznać, że wobec takiego postawienia sprawy czuję się bezradny. W jakim kraju my żyjemy, do jakiego punktu doszliśmy, skoro trzeba człowiekowi wykształconemu, liderowi największej partii opozycyjnej tłumaczyć zagadnienia wręcz fundamentalne? Jak w ogóle odnieść się do tak narzuconego tematu? W sytuacji, gdy niszczone są konsekwentnie filary państwa prawa, kiedy mamy do czynienia z bezprecedensowym atakiem na swobody obywatelskie, gdy napuszczane są na siebie nawzajem kolejne grupy społeczne, gdzie kobiety traktuje się jak inkubatory, gdzie człowieczeństwa odmawia się ludziom nieheteronormatywnym, gdzie na majątku państwa uwłaszcza się grupa pociotków partii rządzącej, gdzie dziesiątki tysięcy umierają na koronawirusa, a setki tysięcy tracą pracę i dorobek życia wskutek panującej pandemii, Borys Budka za jeden z głównych problemów w państwie polskim uważa bezpłatne szkolnictwo wyższe w dziedzinie humanistyki.
Nie zamierzam schodzić do poziomu Borysa Budki i wdawać się w dyskusję na ten temat. Nie zamierzam też przekonywać lidera PO, że historycy, archeologowie, filozofowie, bibliotekoznawcy, a nawet teolodzy są potrzebni każdemu nowoczesnemu społeczeństwu i zasługują na wsparcie państwa w takim samym stopniu czy większym niż „opłacalni rynkowo” prawnicy, lekarze czy informatycy. Zwłaszcza we współczesnym świecie szerzących się fake-newsów, całkowitego relatywizmu etycznego i wszechogarniającego chaosu informacyjnego. To byłaby bowiem dyskusja na poziomie piaskownicy. Ja chciałbym się po prostu dowiedzieć, w jakim celu Budka wyskoczył teraz z takim akurat tematem? Kogo ma przekonać do Platformy sugestia wstrzymania przez państwo finansowania humanistycznych kierunków studiów? Na jaki efekt w ogóle liczy lider PO? Czy zniechęcenie do siebie środowisk inteligenckich pomoże wygrać Platformie wybory? Czy nie mamy tu czasem do czynienia z zastosowaniem metody Kaczyńskiego i próbie jakiegoś absurdalnego, sztucznego podziału elektoratu na humanistyczny i techniczny? Czy humanistów Budka utożsamia z wyborcami PiS?
Mało tego. Budka wydaje się zapominać, że historykiem jest zarówno współtwórca Platformy Obywatelskiej i autor jej największych sukcesów Donald Tusk, jak i kandydat PO na prezydenta i Prezydent RP Bronisław Komorowski. A skoro, według słów Budki „nie da się wyłącznie na studiach historycznych budować nowoczesnego państwa”, to oni tego „nowoczesnego państwa” według Budki najwyraźniej w latach 2007-2015 nie budowali. Czy to nie wygląda na kategoryczne odcięcie się od dorobku rządów PO-PSL? Co zamierzał Budka przez to powiedzieć? No ale nie bójmy się iść dalej tym tokiem rozumowania. Skoro Budka jako prawnik nie odnosi się do kwestii ewentualnej odpłatności za studia prawnicze, bo one według niego gwarantują zatrudnienie (zwłaszcza, gdy – jak u Budki – pochodzi się z rodziny, w której przynajmniej jedno z rodziców jest prawnikiem), to oznacza dla niego, że po takich studiach „da się budować nowoczesne państwo”. Ależ mamy na to znakomity przykład! Przecież właśnie takie oto państwo budują od 2015 r. w Polsce wybitni prawnicy: Jarosław Kaczyński, Andrzej Duda i Zbigniew Ziobro… Kto zatem według Budki wygrywa w tej rywalizacji na „budowę nowoczesnego państwa”: historycy, czy prawnicy? Każdy chyba widzi do jakich absurdów prowadzi takie rozumowanie.
Na koniec osobista refleksja. Borys Budka w wywiadzie odniósł się do swojej metryki. Tak się akurat składa, że jesteśmy rówieśnikami, obaj też pochodzimy z małych miast, w tym samym roku pisaliśmy maturę i zdawaliśmy egzaminy na studia. Borys dostał się na prawo na Uniwersytecie Śląskim, ja rozpocząłem studia historyczne na Uniwersytecie Łódzkim. Naszymi pierwszymi wyborami było referendum konstytucyjne. Muszę rozczarować mojego potencjalnego kolegę z klasy – nie znam ani jednej osoby (co nie oznacza, że takich nie było, czasy były dla wszystkich trudne), która po ukończeniu historii na Wydziale Filozoficzno-Historycznym Uniwersytetu Łódzkiego byłaby bezrobotna. To były niezwykle wszechstronne studia, mieliśmy szczęście zetknąć się z wybitnymi naukowcami, którzy nauczyli nas myślenia krytycznego, wyciągania wniosków z błędów przeszłości i patrzenia w przyszłość bez kompleksów. Okazały się to być bardzo przydatne umiejętności, poszukiwane także na rynku pracy. Obawiam się, że Borys Budka nie miał takiego szczęścia. Gdyby odebrał równie gruntowne wykształcenie, nie wygadywałby takich głupstw i nie sugerowałby odebrania przyszłym studentom historii, archeologii, filozofii i innych kierunków humanistycznych możliwości realizowania własnych marzeń i bezpłatnego studiowania w szkołach publicznych. Chciałbym mu ponadto przypomnieć, że gwarantuje im to Konstytucja RP. Wygląda jednak na to, że Budka nie uważał na „konstytucyjnym”.
Autor zdjęcia: Giammarco Boscaro