14 lutego 2023 r., Walentynki. C40 Cities , globalna sieć burmistrzów i prezydentek miast, do której należy Warszawa, staje się bohaterem mediów w Polsce. Konferencje prasowe, dyskusje na twitterze skupiają się na tym, że zostaniemy zmuszeni do rezygnacji z wakacji samolotem, kupowania ubrań, jeżdżenia samochodem i …jedzenia mięsa.
Największe kontrowersje wzbudza “pomysł” zmniejszenia konsumpcji mięsa. Tytuły w mediach są bardzo atrakcyjne i klikalne: “Trzaskowski chce wprowadzić racje żywnościowe?” , “Trzaskowski oduczy warszawiaków jeść mięso?”, “Rafał Trzaskowski chce, aby spożycie mięsa w stolicy spadło” . Na twitterze wybucha dyskusja z manifestami “jestem mężczyzną, jem mięso”. Argumenty, które padają odnoszą się do zakazu, odebrania prawa do jedzenia mięsa, zaglądania w talerz i naruszania wolności wyboru. Wzbudzają niepokój, obawy i strach. Czy będą (i kto) decydować co będziemy jeść?
Oczywiście w całej debacie nie padają fakty na temat wpływu sektora hodowlanego na klimat, środowisko naturalne, na bioróżnorodność, na stres i dramaty ludzi, którzy są zmuszeni do życia w sąsiedztwie ferm, i którzy wyboru nie mają. Nie pojawiają się argumenty zdrowotne na temat chorób cywilizacyjnych, antybiotykooporności czy warunków pracy w sektorze hodowlanym. Nikt z partii rządzącej nie wspomina badania Ministerstwa Zdrowia z czerwca 2022 r. i wyraźnego wskazania, że: „Chów zwierząt bez wątpienia nie pozostaje bez wpływu na zdrowie zarówno dla osób pracujących na fermach przemysłowych, jak i osób zamieszkujących w ich sąsiedztwie. Oprócz zagrożeń chemicznych i fizycznych, zagrożenie stanowią szkodliwe czynniki pochodzenia biologicznego, do których zaliczane są mikro i makroorganizmy (bakterie, wirusy, promieniowce, grzyby) oraz wytwarzane przez nie struktury i substancje, wywierające niekorzystny wpływ na człowieka i które mogą być przyczyną dolegliwości i chorób m.in. pochodzenia zawodowego.”
Wolność Tomku w swoim domku? Dzisiaj na pewno nie dotyczy to naszych talerzy
Czy naprawdę mamy wolność wyboru? Nasze podatki wspierają sektor hodowlany – od produkcji paszy, po miliony na promocję mięsa, nabiału, jaj, po programy szkolne (mleko w szkole ale nie roślinne), inwestycje, badania i rozwój, odszkodowania… Mówimy o miliardach euro, które nie są wskazane na etykietach mięsa. Chcąc czy nie chcąc, wiedząc czy nie wiedząc dopłacamy do produkcji zwierzęcej. Nikt nas nie informuje jakie kwoty naprawdę otrzymuje sektor – a to przecież nie tylko inwestycje, R&D, ale największy kawałek unijnego tortu euro-dofinansowania czyli Wspólna Polityka Rolna.
Jesteśmy skazani na mięso, bo sami dopłacamy do jego produkcji. Uczy się nas jedzenia mięsa za pomocą opłacanych z naszych podatków różnych form promocji. Nie otrzymujemy edukacji klimatycznej, nie bierzemy udziału w rzetelnej, transparentnej debacie o tym jak rządy wspierają sektor hodowlany i jakie są konsekwencje wzrastającej produkcji mięsa, nabiału i jaj. Czy w szkołach, w ramach Programu Mleko w Szkole (EU School Schemes, część Wspólnej Polityki Rolnej), otrzymujemy informację, że mleko pochodzi z fermy przemysłowej? Jak działania fermy wpływają na jakość życia i zdrowie lokalnych społeczności? W jakich warunkach żyją zwierzęta? Czym jest antybiotykooporność? Czy będąc w sklepie czytamy na etykietach jak dana firma przyczyniła się do deforestacji w produkcji mięsa? Jakie będą tego skutki dla naszego zdrowia? Raporty Najwyższej Izby Kontroli czy IPCC także zostały skrupulatnie przemilczane w debacie na temat “zakazu jedzenie mięsa”.
Dyskusja trwa, deklaracje dotyczące jedzenia mięsa i „prawa do kotleta ze świni” padają z każdej ze stron. Poziom oburzenia pokazuje, że w Polsce – kraju, w którym obecnie działa 2 000 ferm przemysłowych – debata na temat wpływu systemu żywności na klimat, bioróżnorodność, zdrowie publiczne, prawa zwierząt po prostu nie istnieje.
Obecnie nie mamy wolnego wyboru, bo po prostu dopłacamy do sektora hodowlanego i to nasze podatki kształtują jego konkurencyjność i ceny na rynku. Bardziej boimy się, że nie zjemy nieetycznego, niezdrowego, szkodzącego wszystkim kotleta niż tego jakim powietrzem będziemy oddychać, czy uda nam się uratować bioróżnorodność i dziką przyrodę. Pokazuje to jak silna jest „drużyna kotleta”: politycy, lobby przemysłu hodowlanego, ci którzy przedkładają czteroletni czy pięcioletni mandat albo zyski ponad zdrowie i jakość życia innych ludzi. Czy Prezydent Rafał Trzaskowski oduczy nas jedzenia mięsa? Warszawa, jako jedyne miasto w Polsce, opracowała projekt polityki żywnościowej, ale to do Unii Europejskiej należy ostatnie słowo w sprawie legislacji dotyczącej zrównoważonego systemu żywności i podziału środków publicznych.
Niewątpliwie kampanie wyborcze będą bazować na populistycznych hasłach o odbieraniu prawa do kotletów, serów, mleka, jaj. Dlatego warto żebyśmy jako obywatele i obywatelki zaczęli liczyć ile z naszych kieszeni dopłacamy tym, którzy na klikalnych hasłach o „prawie do…” zbierają miliardowe zyski. Musimy zacząć domagać się transparentnych etykiet na żywności, edukacji żywnościowej i debaty o tym jak państwa i UE wspierają sektor hodowlany i komu zależy na tym, żebyśmy bali się transformacji systemu żywności.
Autor zdjęcia: amin ramezani
