Pewna firma w pewnym mieście miała taki zwyczaj, że w porozumieniu z pewną jednostką wydziału tegoż pewnego Miasta, organizowała wspólnie z tą jednostką przetargi zawsze w tym samym czasie, czyli w okresie między Bożym Narodzeniem a Sylwestrem. Niby wszystko OK., przecież te trzy dni, to dni robocze, ale konia z rzędem temu, kto pokaże mi kogoś, kto w tym czasie myśli o przetargach i o tym, żeby się do nich odpowiednio przygotować. Długi czas ta metoda przynosiła spodziewany przez tę firmę i urzędników efekt, ku uciesze obu stron. Nic jednak nie jest wieczne, w końcu znalazł się ktoś, kto powiedział głośno: halo, coś tu jest nie teges!
Podobnie sprawa wygląda z niemiłościwie nam panującą zjednoczoną „prawicą”, która największą rozpierduchę robi zawsze w nocy i w okresach generalnie wolnych od pracy, jak choćby środek wakacji. Metoda ta ma jeden oczywisty cel – w tym czasie naród opala się nad morzem lub zdobywa Morskie Oko w klapkach i raczej politykę ma głęboko w… trzecim planie. Tych natomiast, którzy mają ją w planie pierwszym jest mało i ich krzyki, i protesty wyglądają, powiedzmy sobie szczerze, śmiesznie, co oczywiście bez skrupułów władza wykorzystuje, mówiąc: zobaczcie, ilu was jest?
Twarzą głównej rozpierduchy, czyli zmiany ustroju państwa ustawami zwykłymi, jest prokurator stanu wojennego Stanisław Piotrowicz, który według najnowszej notki biograficznej, napisanej na Nowogrodzkiej, był polskim Konradem Wallenrodem i wcale nie skazywał opozycjonistów, ale ich bronił. Taki był mocarz, że potrafił zmienić się z prokuratora w obrońcę, w locie zamieniając togi. Ale to nie wszystkie umiejętności tegoż pana. Otóż prokurator Piotrowicz, to także ten sam prokurator, który w 2001 roku umorzył postępowanie przeciwko księdzu z Tylawy, który molestował nieletnie parafianki. Prokurator Piotrowicz uznał bowiem, że ów ksiądz wcale nie pieścił dziewczynek, dotykając je w miejscach intymnych i wkładając im palce do pochwy, tylko stosował masaże bioenergoterapeutyczne, co uznał za małą szkodliwość społeczną czynu. Sprawa później trafiła do innej prokuratury, a ów ksiądz ostatecznie został skazany, co dobitnie świadczy o tym, że to nie matka jednej z ofiar bredziła, tylko pan prokurator.
Tenże sam prokurator, dzisiaj poseł Piotrowicz, po wygranych przez obóz “prawicy” wyborach w 2015 roku, został przewodniczącym komisji sejmowej. Nie jakiejś tam Komisji Do Spraw Mało i Mniej Ważnych, tylko jednej z najważniejszych komisji w parlamencie, czyli Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka. Zwłaszcza słowa: “sprawiedliwości” oraz “praw człowieka” brzmią, niczym ponury żart dla każdego normalnie myślącego obywatela tego kraju. To jakby napluć prosto w twarz tym wszystkim, których prokurator Piotrowicz w swoim bogatym w osiągnięcia życiu, skrzywdził. Zwłaszcza rodzicom i ich ówczesnym dzieciom z Tylawy.
Ale przecież pan prokurator sam się do parlamentu nie wybrał. Wybierano go dwukrotnie: w 2011 roku oddanych mu wiernych wyborców było ponad 12 tysięcy, a w 2015 roku ponad 15 tysięcy. Stawiam dolary przeciwko orzechom, że większość wyborców pana prokuratora pochodziła z owego pięknego podkarpackiego miasteczka niedaleko Dukli. Bo jak napisał swego czasu redaktor Wojciech Tochman: “Żyjemy w kraju, gdzie kler jest bezkarny; gdzie ksiądz jest święty, nawet jeśli krzywdzi dzieci; gdzie biskup, to Bóg, nawet jeśli chroni pedofila; a prokurator, który uważa, że molestowanie dzieci, to nie przestępstwo, zostaje posłem”. Tak, w takim właśnie kraju żyjemy. W którym kulejący starzec miast iść na emeryturę, miesza ludziom w głowach, a oni, zakompleksieni, mający w większości problem z własną samooceną lub po prostu zaślepieni jakąś niespotykaną żądzą zemsty za wmówione im winy poprzedników, a niektórzy także z powodów czysto materialnych, dla apanaży wszelkiego rodzaju, zawierzyli mu swoje własne życie, niczym jakiemuś ojcu narodu. Pal licho to, ale ta zdecydowana mniejszość wyborców (16-18%) dzięki systemowi d’Hondta, urządza życie pozostałym ponad 80%, którzy z różnych względów nie poparli programu zjednoczonej “prawicy”. A politycy obozu władzy wykorzystują tych swoich wyborców w sposób cyniczny i prą do przodu, bo wiedzą, że czasu mają coraz mniej.
Minister Brudziński pisze na swoim twitterowym profilu: “dopóki nasi obywatele i wyborcy nas chwalą i chcą abyśmy realizowali nasze obietnice (…) będziemy robić swoje” (pisownia oryginalna). Pisząc “nasi obywatele” jasno i wyraźnie pokazuje, czym w istocie jest naród polski lub może precyzyjniej – czym w istocie są wyborcy. Są nasi obywatele i obcy. To jest sedno polityki obozu władzy, z którym, na dodatek, PiS w ogóle się nie kryje. Minister Ziobro z uporem maniaka ściga Romana Polańskiego za jego kontakty z 13-letnią wówczas Samanthą Geimer (która nota bene dawno już wybaczyła mu jego czyn), a nie ma żadnego problemu z prokuratorem Piotrowiczem, który kontakty seksualne księdza z małymi dziewczynkami uznał za ozdrowieńcze, bo przecież każdy normalny facet doznaje wzwodu, gdy bierze na kolana dziecko. Pan Ziobro nie ma też żadnego problemu z biskupem, który swego czasu oznajmił światu, że to dzieci kuszą księży, a oni, biedni, nie mają jak się przed tym kuszeniem bronić.
Wszystko, co robi PiS i przyjaciele, to zwykły lumpizm. Lumpizm ten, to żerowanie na najniższych pobudkach swoich wyborców i członków swych partii. Nie ma żadnej świętości, żadnych autorytetów, bo nawet autorytet Jana Pawła II dawno już poszedł do śmieci. Dziś autorytetem jest ksiądz z Torunia – to tam bije serce tej władzy. Cynizm, nienawiść do inaczej myślących, strach przed wolnym myśleniem, nienawiść do obcych, kłamstwa i manipulacje na wszelkie możliwe sposoby i nienażarta żądza władzy – tym właśnie jest ów lumpizm, czyli istota rządów Kaczyńskiego i jego zaślepionych wojów.
PiS dopnie swego – przegłosuje dzisiaj nowelizację ustawy o SN, sądach i prokuraturze według własnego widzimisię. Protesty mają jedynie znaczenie symboliczne i oczywiście protestować trzeba, aby pokazać światu, że w Polsce są ludzie, którzy nie zgadzają się na takie rządy. Ale to wszystko, co można dzisiaj zrobić. Trzeba przyjąć do wiadomości, że na tę chwilę opozycja parlamentarna wystrzelała już całą swoją amunicję. Już kilka miesięcy temu pisałem, że temat sądów i KRS jest pozamiatany, bo Kaczyński nie ma żadnej drogi odwrotu. Nie może odpuścić, cokolwiek zrobi, zrobi źle. Może tylko przeć do przodu. Ale to właśnie parcie będzie paradoksalnie jego gwoździem do politycznej trumny, bo kolejnym krokiem może być już tylko wzięcie Sądu Najwyższego siłą, przy czym mam tu na myśli różne scenariusze: od wyprowadzenia sędziów przez policję, po uruchomienie działań bardziej “subtelnych”, czyli otwarcia operacji pod kryptonimem “haki”, nieważne – wymyślone, czy nie.
To szaleństwo można jednak zatrzymać, ale do tego potrzeba roztropności i przenikliwego myślenia wszystkich, którym takie rządy są obce. Do tego trzeba schować wszelkie urazy, ambicje mniejsze i większe, egoizm i wszelakie samolubne postawy, i zrozumieć w końcu, że obóz władzy pokonać można tylko jednym sposobem – zjednoczeniem się wokół choćby tylko spraw najważniejszych, czyli pryncypiów. Do tego potrzeba zwarcia szeregów od lewa do konserwatywnego centrum bez bicia piany o drobiazgi. Dziś, jak w czasach Konstytucji 3 Maja, dobro Polski trzeba postawić na czele, a nie wiecznie rozpamiętywać urazy, które często są efektem bujnej imaginacji.
Czasu do zwarcia szyków jest mało – do końca wakacji. A gdy już ludzie wrócą z letnich wojaży, zorganizować trzeba wielki marsz pod egidą wszystkich opcji politycznych i ruchów obywatelskich na opozycyjnej stronie. Tylko taki marsz może dać sygnał, nie Kaczyńskiemu, bo on już odwrotu nie ma, ale tej części obywateli, która nie wierzy w porozumienie Opozycji i pokonanie PiSu – po to, aby wzmocnić się przed wyborami.
Jeśli tego nie będziecie potrafili zrobić, politycy i szefowie ruchów obywatelskich, możemy pogasić światła i uznać, że Polska definitywnie wróciła do kręgu wpływów Rosji i dołączyła do takich tuzów demokracji jak Rosja, Białoruś, Węgry i Turcja. Z tym tylko, że w końcu nadejdzie taki czas, że każdy, kto był przeciwny zwarciu szyków przed narodem odpowie. Bo każda władza upada i każda epoka się kiedyś kończy.
Dlatego pytajcie polityków Platformy, Nowoczesnej, PSL, SLD, Razem, Inicjatywy Polskiej, Obywateli RP, KODu, Demokratów, Liberalno-społecznych, Biedronia, ruchów kobiecych i innych obywatelskich czy są za porozumieniem ponad urazami.
Pytajcie. Ja pytać będę.