Podsumowując kończącą się kampanię wyborczą z punktu widzenia spokojnego człowieka, trzeba przede wszystkim powiedzieć, że Konfederacja to mąciwody i istne piąte koło u wozu. Dopóki byli partyjką małą, z kilkoma posłami, było to coś znośnego. Można się było pośmiać. Można było docenić sąsiada, kolegę z pracy czy sprzedawcę w najbliższej Żabce, którzy na tle posłów Konfederacji rosną w oczach i jawią się ludźmi rozsądnymi, obojętnie, co tam czasem palną.
Niestety, Konfederacja w tej kampanii trochę urosła i popsuła całą matematykę wyborczą spokojnym ludziom w naszym kraju.
Spokojny człowiek miał wobec tych wyborów bowiem jasne oczekiwania. Chciał zamknąć okres ośmiu lat nieustannego wzmożenia politycznego, chciał wyłączyć alarmowe dzwonki nieustannie mu dźwięczące z każdym aktem demontażu państwa prawa, chciał przestać siedzieć w napięciu na brzegu krzesła i zamiast tego utonąć błogo w swoim szezlongu.
Człowiek spokojny już obtarł z kurzu, wypolerował i nastroił swoją gitarę z myślą, aby 16 października wrócić do mozolnej, acz przyjemnej nauki rzępolenia po jej strunach, zarzuconej wiele lat temu. Już zlokalizował na półkach na strychu swój stary samouczek języka niderlandzkiego z buzującym zamiarem powrotu do intensywnej edukacji. Kupił sobie zapas czerwonego wina na jesienne i zimowe wieczory, zamówił grube koce i rozplanował weekendowe popołudnia z winem i książką na tarasowej leżance. Stworzył harmonogram roślin do posadzenia w ogrodzie aż do połowy listopada, a w grudniu postanowił w końcu zawiesić świąteczne lampki na swojej elewacji, co odkładał od ośmiu lat z braku czasu.
Spokojny człowiek zakładał bowiem, że po wyborach 2023 będzie mieć dużo więcej czasu, bo zwolni go odrzucone z satysfakcją w kąt, maniakalne zamartwianie się polityką.
W końcu taka właśnie perspektywa majaczyła mu na horyzoncie w przypadku wygranej trzech partii opozycji demokratycznej. Byłoby pięknie! Wygrałyby i rozmontowały w cztery lata cały system opresyjnego autorytaryzmu in statu nascendi, pozostawiony przez Kaczyńskiego i jego pazernych hunwejbinów. Owszem, człowiek spokojny czasem zerknąłby w „soszjale”, aby zobaczyć na przykład Sasina na ławie oskarżonych, Ziobrę w drodze na przesłuchanie prokuratorskie czy Macierewicza przed komisją ds. rosyjskich wpływów. Ale to byłyby tylko krótkie chwile słodkiej satysfakcji, nieodciągające go na długo od gitary, wina czy niderlandzkiego.
Ale taka perspektywa wchodziłaby dla spokojnego człowieka w grę także, gdyby znów wygrała partia reżimowa. Byłoby strasznie, ale w końcu wszelkie znaki na niebie i ziemi pokazują, że trzecią kadencją PiS zamknąłby system i byłoby po tzw. zawodach. Wtedy dla własnego zdrowia psychicznego człowiek spokojny wybrałby wspomnianą gitarę, niderlandzki i tuje szmaragd, zamiast się szarpać i zaliczyć zatrzymanie, sprawę w sądzie i grzywnę, za którą MSW kupiłoby dodatkowe pluskwy do inwigilacji.
A tymczasem to wszystko popsuć chce Konfederacja. Sejm bez większości, cyrk i awantury oraz nowe wybory za pół roku?! Żegnaj gitaro, żegnajcie tuje. A zamiast wina, czysta wódka.