Wczoraj zakończyła się procedura rejestracji kandydatów w przedterminowych wyborach prezydenta Gdańska. Zgodnie ze wcześniejszymi deklaracjami wszystkie znaczące partie polityczne zrezygnowały z wystawienia swoich kandydatów, przyjmując zasadę, że była wiceprezydent miasta Aleksandra Dulkiewicz powinna kontynuować sprawowanie mandatu, który zaledwie kilka miesięcy temu na 5 lat otrzymał od mieszkańców zamordowany prezydent Paweł Adamowicz. Znaczna część partii – w tym PO, Nowoczesna, SLD, PSL i ważny na lokalnej scenie politycznej ruch Lepszy Gdańsk – poparły otwarcie kandydaturę Dulkiewicz. PiS zadeklarował brak udziału w wyborach i zachowanie neutralności wobec kandydatury dawnej wiceprezydent.
Jednak mniejsze środowiska prawicowe i skrajnie prawicowe postanowiły w wyborach brać udział. Kandydaturę zarejestrował przede wszystkim Grzegorz Braun, były skrajnie prawicowy kandydat na prezydenta Polski (w 2015 r.). To polityk znany z agresywnych wypowiedzi, m. in. wyrażonego w 2012 r. przekonania, że dziennikarze TVN i Gazety Wyborczej powinni zostać przykładnie rozstrzelani za zdradę państwa polskiego. W ostatnich tygodniach zasłynął także jako autor jednej z nielicznych wypowiedzi w przestrzeni publicznej, dystansującej się od wyrażenia żalu z powodu śmierci Adamowicza i skupieniu się zamiast tego na żalu, że zabity prezydent Gdańska nie stanie przed „ludzkim sądem”. Braun nie jest gdańszczaninem, nie mieszka tutaj, ale postanowił wykorzystać brak kandydatów dużych partii prawicy w głośnych wyborach w wielkim mieście, aby na kilka tygodni kampanii wedrzeć się bliżej centrum medialnego zainteresowania i zwrócić uwagę opinii publicznej na siebie w kontekście nadchodzących wyborów europejskich i parlamentarnych. Nieobecność w gdańskiej potyczce oficjalnego kandydata PiS otwiera przed Braunem unikalną szansę na uzyskanie wyniku procentowo znacząco wyższego aniżeli standardowe dla kandydatów jego pokoju 0,1%.
Pozostaje pytanie o to, jak zachowa się gdański elektorat PiS. Trudno założyć, że wielu tych wyborców poprze Dulkiewicz. Ale czy zdecydują się w tych szczególnych okolicznościach na wyborczą absencję, która byłaby właśnie wyrazem zgody na rezygnację z udziału z politycznej walki o mandat zwolniony w trakcie kadencji wskutek zbrodni? Czy jednak większość z nich nie powstrzyma się od zaangażowania politycznego nawet w tej sytuacji i pójdzie do urn poprzeć tak skrajnego kandydata, jak Grzegorz Braun? Jak bardzo silna okaże się skłonność tych wyborców do poparcia kojarzonego z kolorem brązowym polityka skrajnej prawicy? Czy wielu skorzysta z „wyjścia awaryjnego”, które oferuje umiarkowanie prawicowy, lecz bardzo mało znany, trzeci kandydat w tych wyborach, Marek Skiba?
Wynik nietypowych wyborów w Gdańsku będzie ciekawy. Dowiemy się, co siedzi w głowach części wyborców PiS. Dowiemy się, jak głęboka jest ich niechęć wobec naszej strony sporu politycznego. Jeśli poparcie dla Brauna będzie dwucyfrowe, to niechęć ta jest w istocie bardzo duża.