Do naszych generacyjnych baniek nie dotarła [wtedy jeszcze – przyp. red.] Greta Thunberg, która na COP 2018 w Katowicach zaapelowała do przedstawicieli państw i międzynarodowych korporacji, aby jak najszybciej podjąć działania mające na celu redukcję emisji gazów cieplarnianych do atmosfery. A młodzież poproszona o reakcję, na całym świecie zaczęła organizować piątkowe demonstracje, z hasłami „There is no planet B” czy „Dziękujemy za dobrobyt, wszyscy umrzemy do 2050 roku”.
Nie jestem w stanie sobie wyobrazić, że mam 15-16 lat i zamiast zamartwiać się klasówką z matmy czy chemii, dręczy mnie niepokój, czy do świata przedstawionego w popularnych dystopiach brakuje nam kilkunastu czy kilkudziesięciu lat, czy zdążę się do tego czasu usamodzielnić, żeby przeżyć, może zakochać i czy kiedykolwiek zdecyduję się na potomstwo. Nie mówiąc już o jakichkolwiek studiach czy pracy.
Wiosną 2019 roku, kiedy w Polsce trwała kampania wyborcza do Parlamentu Europejskiego, wybrałam się na kilka demonstracji akcji „Fridays for future”. Myślę, że znacznie zawyżałam tam średnią wieku, ale też dało mi to do myślenia, dlaczego? Prosta odpowiedź – „Bo inni są wtedy w pracy” – może i była zasadna, a był to czas przed pandemią, kiedy, czy się stoi czy się leży, trzeba do 16, 17, 18:30 tkwić za biurkiem. Bardziej skomplikowana odpowiedź – do naszych generacyjnych baniek nie dotarła Greta Thunberg, która na COP 2018 w Katowicach zaapelowała do przedstawicieli państw i międzynarodowych korporacji, aby jak najszybciej podjąć działania mające na celu redukcję emisji gazów cieplarnianych do atmosfery. A młodzież poproszona o reakcję, na całym świecie zaczęła organizować piątkowe demonstracje, z hasłami „There is no planet B” czy „Dziękujemy za dobrobyt, wszyscy umrzemy do 2050 roku”.
Z rozmów z uczestnikami wywnioskowałam, że przybyli całymi klasami, z całej Brukseli i okolicznych miast. Powód był jeden – kryzys klimatyczny i postulat dla rządzących: „Zróbcie coś dla naszej przyszłości, póki nie jest za późno”. Na kolejnych demonstracjach byli również nauczyciele, rodzice, lewicowe związki zawodowe, przedstawiciele partii politycznych, wreszcie kandydaci w wyborach europejskich w maju 2019.
Kryzys klimatyczny był wtedy tematem numer jeden w debatach politycznych w Belgii i Francji, w Niemczech Zieloni po wyborach wprowadzili do Parlamentu Europejskiego najwięcej deputowanych w historii i jeszcze do niedawna mieli w sondażach przewagę nad koalicją CDU-CSU i SPD. W odpowiedzi na postulaty COP-u w Katowicach i niepokoje społeczne, Komisja Europejska pod przewodnictwem Ursuli Van der Leyen zaproponowała cały pakiet reform w ramach polityki Nowego Zielonego Ładu. Z ambitnymi propozycjami Funduszu Sprawiedliwej Transformacji czy Nowej Polityki Klimatycznej, tak aby do 2050 roku Europa stała się neutralna klimatycznie.
Podczas pandemii „Piątki dla przyszłości” przeniosły się do sieci, dopiero teraz wracają wraz z rosnącym stopniem zaszczepienia młodzieży. W Polsce najbardziej aktywny jest Młodzieżowy Strajk Klimatyczny, są też inne organizacje skupione w ramach Polskiej Zielonej Sieci. Z jedną z aktywistek miałam okazję spotkać się i wymienić poglądami.
Dominika Lasota ma 19 lat i jest aktywistką Młodzieżowego Strajku Klimatycznego od 2019 roku. Poznałam ją w grudniu 2020, kiedy razem z Mayą Ozbayoglu i Martą Lempart przyjechały do Brukseli zaapelować do uczestników Rady Europejskiej o zwrócenie uwagi na problem kryzysu klimatycznego i o nierespektowanie planowanego wówczas polskiego veta dla unijnego siedmioletniego budżetu. I byłam z nich dumna do łez, kiedy na konferencji prasowej płynnie i merytorycznie odpowiadały brukselskim korespondentom światowych mediów, opisywały sytuację praw kobiet w Polsce i podkreślały jak bardzo polskie społeczeństwo nie zgadza się z polityką klimatyczną rządu Mateusza Morawieckiego.
Ponownie rozmawiałam z Dominiką przed naszym panelem na Igrzyskach Wolności. Ucieszyła się z zaproszenia, tłumacząc, że aktywiści Młodzieżowego Strajku Klimatycznego nawet jeśli są zapraszani do mediów i na konferencje, to ich zadanie polega zwykle na roli kwiatka do kożucha i egzotycznej atrakcji. Chcieliby w końcu, aby ich apele o systemową zmianę polityki klimatycznej i energetycznej państwa znalazły się w mainstreamie, w publicznej dyskusji przed kolejnymi wyborami samorządowymi i parlamentarnymi. Zależy im na byciu podmiotem w tej dyskusji, by ich głos został w pełni wysłuchany i by partie polityczne umiały adekwatnie odpowiedzieć na ich pytania i postulaty. Umowę społeczną, którą wiceminister gospodarki wynegocjował ze związkami zawodowymi (zamknięcie ostatniej polskiej kopalni węgla w 2049 r.) nazywają żartem. W momencie, gdy inne państwa członkowskie UE podają daty przejścia na energetykę niskoemisyjną, polski rząd nie jest w stanie nawet tego zaplanować.
Młodzieżowy Strajk Klimatyczny brał czynny udział w konsultacjach społecznych Krajowego Planu Odbudowy, na które to łaskawie zgodził się rząd. Aktywnie współpracują z Ogólnopolskim Strajkiem Kobiet, w jego Radzie programowej doradzają w sprawach młodzieży i klimatu. Aktywiści i aktywistki MSK współpracowali we wdrożeniu alarmów klimatycznych w polskich miastach, ich głos był obecny w konsultacjach regionalnych planów sprawiedliwej transformacji. Apelują do Komisji Europejskiej, by unijne środki z Funduszu Odbudowy nie stały się politycznym łupem i narzędziem korupcji politycznej w regionach górniczych, by transformacja energetyczna nie odbyła się kosztem społeczeństwa w tych regionach, by była pełna troski i społecznie akceptowalna. Bo to, że nasz kraj musi odejść od węgla i dla górników, i ich rodzin, staje się oczywiste.
Pokolenie Z spędza przed ekranem o wiele więcej czasu niż każde pokolenie przed nim i jest jak żadne narażone na głębokie podziały społeczne wynikające z zawężonego, profilowanego przekazu medialnego. Do Młodzieżowego Strajku Klimatycznego dołącza wiele osób, dla których emocją pokoleniową jest strach i niepewność przyszłości. Nie są to jedynie mieszkańcy dużych miast, wiele jest działaczek z rodzin rolniczych czy górniczych, doskonale znających realia środowiska pracy rodziców i zdających sobie sprawę, jak bardzo środowisko naturalne zostało zdegradowane. Są grupą różnorodnych osób, a sprowadzanie ich do określenia „bogate dzieciaki krzyczą na ulicach”, tylko umniejsza ich aktywność i zapał oraz deprecjonuje ich działalność edukacyjną, którą nierzadko wykonują poza państwowym systemem edukacji.
Dominika uważa, że sytuacja, w której młodzież czy dzieci z podstawówek wychodzą na ulice, jest sygnałem alarmowym dla władzy i dla społeczeństwa. To nie powinno się dziać, a głównym powodem ich demonstracji jest odklejenie rządzących od obywateli i opieszałość w reakcjach na zmieniający się klimat. Młodzieżowy Strajk Klimatyczny koncentruje swój przekaz do mediów, polityków rządu, opozycji i samorządowców. Managerów polskich spółek skarbu państwa, bo zdaniem działaczy MSK to państwowy sektor energetyczny i górniczy – jako najwięksi emitenci dwutlenku węgla – powinni się poczuwać do odpowiedzialności za światowy kryzys klimatyczny czy smog na ulicach. Decyzje o rozpoczęciu inwestycji w niskoemisyjne źródła energii powinni podjąć rządzący, którzy przed obywatelami odpowiedzialni są za ich dostęp do czystego powietrza czy wody. To od rządzących domagają się śmiałych kroków w polityce klimatycznej, a społeczeństwu chcą uświadomić, że nie ma już czasu na odwlekanie w czasie niezbędnych reform. Aktywiści klimatyczni mogą okazać się ważnym uczestnikiem przyszłej debaty przed wyborami parlamentarnymi. Ci młodzi ludzie nie przełkną kolejnych ściem i udowadniania, że teraz trzeba walczyć z PiS-em, a klimatem i degradacją środowiska zajmiemy się w dalszej kolejności. W swoich postulatach zawarli też żądanie przyjęcia przez Parlament RP ustawy powołującej Radę Klimatyczną, której zadaniem miałoby być opracowanie strategii osiągnięcia przez Polskę neutralności klimatycznej do 2040 roku.
Po sierpniowej publikacji raportu oenzetowskiego Międzynarodowego Zespołu ds. Zmian Klimatu dla wszystkich powinno być jasne, że działalność człowieka w ciągu ostatnich 250 lat rewolucji przemysłowej trwale zmieniła klimat i powinniśmy natychmiast wdrożyć niskoemisyjne technologie energetyczne, aby odejść od spalania paliw kopalnych, zanim będzie za późno i klimat na Ziemi zmieni się na niemożliwy do przeżycia. Raport pokazuje też dobitnie, że rozwój transportu samolotowego i samochodowego czy przemysłowej hodowli bydła przyczyniły się do podniesienia temperatury w naszej atmosferze i w przyszłości powinniśmy zmienić nasze nawyki żywieniowe oraz sposoby transportu towarów i ludzi.
Cieszy mnie, że to pokolenie odpowiedzialnie myśli o swojej przyszłości. Oni widzą problemy, do których my może nie umiemy odpowiednio podejść, dlatego zaoferujmy im wspólne narzędzia dyskusji i współpracy, aby uniknąć niepotrzebnych podziałów i niekonstruktywnej agresji za kilka lat.