Pewnego rodzaju pomysły ekonomiczne zgłaszała jak dotąd jedna partia. Nazywa się Razem i jej poparcie od lat jest naprawdę niezwykle stabilne. Wynosi 3%. Polskie społeczeństwo dość wyraźnie oceniało przedstawiane przez tę partię pomysły ekonomiczne, utrzymując jej poparcie na naprawdę konsekwentnym poziomie. I całe szczęście…
Donald Tusk najwyraźniej liczy iż te 3% jest mu potrzebne do zbudowania większości. Problem polega na tym, że idąc obecną drogą nowych haseł programowych jak czterodniowy tydzień pracy branych z opracowań partii Razem może łatwo utracić swoich naturalnych wyborców. Nie mówiąc o konsekwencjach ich ewentualnego wprowadzenia w życie. Nie chcę być złym prorokiem ale wydaje mi się, że liderowi opozycji zaczynają doradzać osoby, które obraz rzeczywistości czerpią z Twitterowych dyskusji lewicowych aktywistów, a nie prawdziwych badań opinii publicznej oraz rekomendacji ekonomistów.
Piszę ten komentarz aby bić na alarm ponieważ zmiana władzy w Polsce jest krytycznie potrzebna, a lider opozycji wydaje się popełniać kardynalny błąd.
Opozycja ma unikalną szansę na zwycięstwo w najbliższych wyborach parlamentarnych. Dwie kadencje rządów PiS i naturalne zmęczenie obozem rządzącym, bezprecedensowy kryzys ekonomiczny który rozpędza się na naszych oczach, inflacja i wielki wzrost rat kredytów hipotecznych, historyczny kryzys w dziedzinie bezpieczeństwa – to wszystko czynniki które mogą grać na korzyść opozycji. Jednocześnie dla Polski zaczynają się prawdziwe wyzwania, które wymagają odpowiedzialnej polityki i mężów stanu za sterami państwa. Kolejna kadencja to nie będą wyzwania „ciepłej wody w kranie” ale sprawy dla polskiej racji stanu i ekonomicznej bezpieczeństwa Polaków krytyczne. Wyborcy widzą, że PiS szczególnie w dziedzinie polityki ekonomicznej zupełnie zawodzi. Próbuje rozpaczliwie ratować sytuację, która faktyczne jest odraczaniem wyroku który nadejdzie, a jego konsekwencje będą narastać. PiS nie zdaje egzaminu. Ludzie potrzebują kogoś kto w odpowiedzialny, wiarygodny sposób odpowie na trzy najważniejsze wyzwania jakie stoją dziś przed Polską i dotykają ludzi wprost. Są to:
1) powstrzymanie inflacji w sposób który nie doprowadzi do masowego bankructwa milionów kredytobiorców, załamania systemu bankowego i rynku nieruchomości w kraju,
2) przedstawienia realnej, osiąganej i szybkiej drogi do osiągnięcia niezależności energetycznej od Rosji przy zapewnieniu obywatelom pewnych, możliwe zeroemisyjnych i osiągalnych cenowo alternatywnych źródeł energii,
3) zapewnieniu bezpieczeństwa militarnego i geopolitycznego kraju w obliczu wojennej agresji na Rosji na Ukrainę i historycznej zmiany sytuacji Polski na mapie bezpieczeństwa świata, co wymaga bezprecedensowych nakładów na obronność oraz umiejętności utrwalania sojuszy wojskowych.
W zasadzie przed żadnym rządem III RP po wyjściu z pokomunistycznego kryzysu gospodarczego początku lat 90tych nie stały wyzwania tak poważne i egzystencjalne dla narodu.
Niestety największa partii opozycyjna skutecznie i słusznie krytykuje partię rządzącą ale nie oferuje jasnego, wiarygodnego i precyzyjnego planu jak wyjść z kryzysu, który wymaga odpowiedzi na te trzy postawione powyżej zagadnienia.
W zamian zaczynamy otrzymywać nieodpowiedzialne kopiowanie skrajnie lewicowych haseł „partii 3%”. Życząc naprawdę jak najlepiej Platformie Obywatelskiej nie jestem w stanie tego zrozumieć. Wyborcy PO to ludzie szanujący pracę i jej etos oraz rozumiejący podstawowe zależności społeczno – ekonomiczne.
Prawo do mieszkania to naprawdę piękne hasło. Dostęp do mieszkań to prawdopodobnie największa bolączka III Rzeczpospolitej, ale ono naprawdę jest kompletnie puste jeśli nie idą za nim realne pomysły. To hasło jest dziś dalsze od urzeczywistnienia niż kiedykolwiek przez ostatnie dwadzieścia lat z racji na niedostępność kredytów; wysokość stóp procentowych; szaloną, w dużym stopniu wywołaną przez państwo inflację na rynku budowalnym. Prawo do mieszkania to powrót do niskiej inflacji, niskich stóp procentowych i stabilnego wzrostu gospodarczego, który będzie przynosił bogacenie się obywatelom. Bajania o tanim, państwowym budownictwie czy to na sprzedaż czy to na wynajem naprawdę włóżmy między bajki.
Pomysł czterodniowego tygodnia pracy w czasach inflacji, kryzysu ekonomicznego to nic innego jak dolewanie oliwy do ognia. Oczywiście pewnie każdy z nas chciałby aby „cztery dni to trwał weekend”, a nie tydzień pracy, ale jeśli ktoś zabiera się za kreowanie rzeczywistości społeczno – ekonomicznej powinien mieć minimum wyobraźni o skutkach takiego rozwiązania. Nie piszę tutaj o biznesach związanych z nowymi technologami, innowacjami czy IT o wysokich marżach – tam dziś na zasadzie rynkowej dobrowolności czyli porozumienia pracodawcy z pracownikiem często wiele osób pracuje tylko na jakąś część etatu. Wysokość marży firm w tych sektorach, zapotrzebowanie na specjalistów, możliwość wprowadzania innowacji sprawia, że ten mechanizm dobrze działa. Wielu pracowników godzi się na mniejsze zarobki, ponieważ ceni sobie czas wolny. Tylko że to działa tylko wtedy gdy zarobki są naprawdę dobre, dotyczą „warszawki” i ktoś godzi się na to aby zarabiać np. 10.000 zł na rękę zamiast 12.000 zł. Dobrze działa również w tych sektorach gdy ktoś po prostu chce „dorobić” do studiów albo innych swoich zajęć.
Poważny problem zacznie się jednak, gdy państwo zacznie ingerować w naturalne procesy na rynku pracy. W ogromnej większości firm w Polsce praca nie polega na genialnej innowacji albo wartości dodanej którą można wypracować szybciej, tylko na prostych czynnościach wymagających po prostu czasu. Sprzedawczyni w markecie czy osiedlowym sklepiku, kurier, pracownik biblioteki, pracowniczka magazynu, księgowy, nadzorczyni maszyny produkcyjnej, krawiec, fryzjerka, operator koparki, urzędnik gminy obsługujący interesanta (można długo wymieniać) oni w żaden sposób nie wykonają pracy, którą dostarczają w pięć dni w cztery. To jest niemożliwe bez jakiegoś nieludzkiego terroru w miejscu pracy. Jest więc państwo administracyjnie wprowadzi czterodniowy tydzień pracy to ich pracodawcy będą musieli: a) obniżyć pensję swoich pracowników (administracyjnie i relacyjnie pewnie będzie to niemożliwe); b) zatrudnić o 1/5 więcej osób; c) produkować produktów lub obsługiwać klientów o 1/5 mniej w tygodniu. Ponieważ zwykle mówimy tu o branżach w których ani nie ma wielkich marż, ani nie ma drogi do wprowadzania wielkich innowacji, odpowiedź firm na taki krok może być tylko jedna: kolejne drastyczne podnoszenie cen w połączeniu z dalszym wydłużeniem czasu obsługi jaką będą nam oferować przychodnie, urzędy, szpitale, sądy czy banki.
Dlatego proponowanie czterodniowego tygodnia pracy w obecnej sytuacji inflacyjnej oraz sprawności działania wielu instytucji jest skrajnie nieodpowiedzialne. Co więcej obniży ono konkurencyjność i kompatybilność polskiej gospodarki na unijnym rynku. Jeśli kiedykolwiek takie działania mogą być podejmowane to w sytuacji niskiej i stabilnej inflacji i tylko i wyłącznie jako element harmonijnej polityki wprowadzanej terenie całej Unii Europejskiej.
Droga Platformo jeśli chcesz „iść” w lewo to przejmij proszę niezwykle potrzebne do wprowadzania w Polsce liberalno – lewicowe hasła hasło dotyczące społeczeństwa otwartego: praw kobiet, prawa do aborcji, związków partnerskich, świeckiego państwa. To tego oczekuje Twój elektorat.
Mityczni wyborcy Razem to 3%. Wyborcy którzy oczekują odpowiedzialnej, wiarygodnej odpowiedzi na trzy najważniejsze wyzwania jakie stoją dziś przed Polską to 90% uprawnionych do głosowania. Co więcej jeśli Platforma przejmie władzę nie mając dobrych recept na ten wielki kryzys, straci ją niezwykle szybko pozwalając na restaurację PiS.
