Ten tekst w zasadzie należałoby zacząć od nakreślenia położenia politycznego i ustrojowego, w jakim obecnie znajduje się Polska, gdyż to właśnie w tym świetle przede wszystkim warto pochylać się nad wewnętrznymi problemami lewicy z samą sobą. Jednak położenie to wszyscy znamy aż za dobrze, więc można takie wprowadzenie pominąć. W kontekście, być może wręcz dramatycznych dla przyszłości naszego kraju i pokolenia naszych dzieci, wyborów na razie planowanych na 2023 r. wszystkie zjawiska i działania polityczne należy analizować pod kątem następującego pytania: czy mamy do czynienia z „częścią problemu” czy z „częścią rozwiązania”? Niestety lewica, ideowo predystynowana do tego, aby być w dobie prawicowej nocy autorytarnej „częścią rozwiązania”, usilnie zapracowała w ostatnich latach na przeistoczenie się w „część problemu”.
Mówiąc najprościej, „częścią rozwiązania” jest wszystko to, co przybliża nas do celu uratowania miejsca Polski we wspólnocie cywilizacyjnej Zachodu za sprawą kolejnych wyborów parlamentarnych. Wszystko co cel ten utrudnia, oddala lub wręcz niweczy, stanowi „część problemu”. Czasy niuansowania, kurtuazji, „zrozumienia” dla „wrażliwości” – jak dla mnie – minęły. Wszystko to idzie za burtę, niczym balast z tonącego statku. Liczy się tylko skuteczność w bezpardonowej walce o odzyskanie Polski dla zachodniej formy ustrojowej, liberalnej demokracji z państwem prawnym. Reszta potem. W 2023 r. może być to „bój nasz ostatni”, co predysponowałoby lewicę do skupienia się na sprawach ważnych, gdyby się nie pogubiła.
Bowiem z punktu widzenia walki o sejmową większość dla dzisiejszej opozycji – i to większość pozwalającą odrzucić weto Andrzeja Dudy – nie ma znaczenia, czy Lewica wystartuje do wyborów jako koalicja trzech, czterech czy pięciu partii, czy też będą to partie tylko dwie, bo SLD i Wiosna się połączą, ani czy w tej połączonej nowej partii będzie frakcji dwie czy więcej. Nikogo to nie obchodzi. Dosłownie nikogo, poza garstką kilkuset działaczy, których dalekowzroczność nie wykracza poza funkcję skarbnika w kole np. Szczytno. Potrzebujemy Lewicy mocnej siłą swojego lewicowego elektoratu, która w dniu wyborów będzie potrafiła go zmobilizować do stawienia się do urn w maksymalnym stopniu. Potrzebujemy Lewicy jednoznacznie odrzucającej jakąkolwiek perspektywę współpracy z obozem autorytarnego zamachu na polski ustrój, bez hamletyzowania i pokusy podejmowania ryzykownych działań politycznych w imię wyróżnienia się od reszty opozycji. W końcu także – to trzeba przyznać – Lewicy, która widząc obecny układ sił politycznych na opozycji, nie wywróci stolika i nie trzaśnie drzwiami, tylko zaakceptuje, że bardziej radykalnie lewicowe elementy programu muszą zostać odłożone na 4 lata, gdy – daj Boże – w 2027 r. ryzyko autorytaryzmu będzie historią, a – niewykluczone – siła poparcia dla jaskrawo lewicowego programu wzrośnie z kilku do odpowiednio więcej procent.
Taka Lewica byłaby „częścią rozwiązania”. Niestety Lewica układająca się z PiS (i to w formule kierownictwa rozmawiającego z PiS w ukryciu przed swoimi własnymi działaczami), potem ponosząca klęskę w próbie zdyskontowania układziku z obozem władzy w postaci wzrostu słupków sondażowych, a w końcu ulegająca – w ramach pokłosia tego zdarzenia – wewnętrznemu rozdarciu i żenującej wojnie domowej, jest „częścią problemu”, bo nie dowiezie głosów do urn wyborczych, bo zamiast 12% dostanie 5, a może i 3. Wcześniej zaś podważy istnienie tego cennego na wagę złota „najmniejszego wspólnego mianownika” opozycji, którym jest odbudowa ustrojowa Polski.
Lewica taka, jaka jest teraz, budzi uzasadnione podejrzenia pozostałych trzech partnerów na opozycji, że może z PiS paktować także w przyszłości. Co najgorsze, może nawet także po 2023 r., albo dostarczając mu większości po remisowych wyborach, albo nawet będąc jego koniem trojańskim w ramach nowej koalicji.
Lewica taka, jaka jest teraz, jest też programowo i ideowo zdominowana przez swoją najmniejszą i najbardziej radykalną część składową. Tak odmienną od reszty Lewicy, że odmówiła udziału w procesie zjednoczeniowym (więc proszę niech nikt nie mówi, że Razem to zwyczajna lewica mainstreamowa, bo ten opór z czegoś się bierze). Tam ogon macha psem i to już od prawie trzech lat. Liderzy SLD i Wiosny, zamiast utrzymać centrolewicowe linie programowe z okresu uprzedniego, które zadaniem nietrudnym uczyniłyby zawarcie z partiami centrum koalicji na gruncie oscylującym wokół zachodnioeuropejskiego socjalliberalizmu, oddały stery Adrianowi Zandbergowi i jego koleżankom, którym pod wieloma względami – jak pokazuje szlak przetarty przez red. Rafała Wosia – bliżej do PiS niż do centrum. Liczyli, że tym trafią do coraz bardziej lewicowej młodzieży, a tymczasem okazuje się, że ta deklarująca lewicowość młodzież definiuje się tak przez wzgląd na obyczajowy liberalizm i oczekuje raczej lewicy w stylu dawnego Palikota czy początkowej Wiosny niż w stylu Razem, więc częściej popiera partie centrum niż Lewicę w sondażach poparcia dla partii. Razem ma może duże poparcie w mediach społecznościowych, ale ci, którzy im go tam udzielają, to już prawie wszyscy ich zwolennicy.
Wybory mogą się odbyć niedługo. Wówczas mogą się skończyć katastrofą topniejącej w oczach Lewicy, ale to dla Polski i opozycji byłaby zła wiadomość. Ale może wybory jednak za ponad dwa lata? W takim układzie lewica ma jeszcze czas na przegrupowanie, zmianę liderów, zmianę priorytetów i zmianę wewnętrznego układu sił. Razem musi się pogodzić z umiarkowanym programem, albo pójść na odstrzał. Lewica musi – jak jej elektorat – stać się całkowicie antypisowska. I musi zapracować na odzyskanie zaufania reszty opozycji.
Autor zdjęcia: Priyadharshan Saba
_________________________________________________________________
Fundacja Liberté! zaprasza na Igrzyska Wolności w Łodzi w dniach 10 – 12.09.2021.
Dowiedz się więcej na stronie: https://igrzyskawolnosci.pl/
Partnerami strategicznymi wydarzenia są: Łódź oraz Łódzkie Centrum Wydarzeń.
