Rosyjska interwencja na Krymie i jej konsekwencje
Rosyjskie wojska okupują terytorium sąsiedniego kraju. Rosja próbuje niesprowokowaną agresję maskować „lokalnymi oddziałami samoobrony”. Minister Obrony Federacji Rosyjskiej Siergiej Szojgu stwierdził: “Nie mam pojęcia, skąd w oddziałach samoobrony wzięły się nowoczesne wozy bojowe Tygrys i Ryś” [produkowane i używane przez rosyjską armię]. Wiarygodność Rosji w kwestii ukraińskiej dzięki takim działaniom spadła do zera. W rosyjską propagandę wierzą już chyba tylko sami jej twórcy. Rosja jest coraz bardziej izolowana na arenie międzynarodowej i przynajmniej tymczasowo powstrzymała dalsze działania militarne.
Ukraina wybrała kierunek europejski. Rosja postanowiła w związku z tym zrobić to, co od dawna w stosunkach międzynarodowych wychodzi jej najlepiej, zdestabilizować sytuację. Zajęcie Krymu, z groźbą rozszerzania konfliktu na wschodnią i południową Ukrainę ma powstrzymać ukraińskie aspiracje. Rosja szanuje suwerenność swoich sąsiadów dopóki nie uzna, że ich wybory naruszają jej interesy. I nawet niespecjalnie się z tym kryje.
Ukraińcy nie dali się sprowokować i nie zareagowali na rosyjską agresję. Być może dzięki temu uniknęli regularnej wojny. Jednak niemal na pewno zapłacili za to utratą Krymu. Lokalne władze w cieniu rosyjskich karabinów ogłosiły (nielegalnie) referendum, które nawet w normalnych warunkach prawdopodobnie wygraliby zwolennicy przyłączenia Krymu do Rosji, a co dopiero w sytuacji militarnej okupacji. Jak wiadomo „ważne kto liczy głosy”. Być może będzie też jakiś okres przejściowy, kiedy Krym będzie formalnie niezależny. Samego procesu odrywania Krymu Ukraina samodzielnie nie może już powstrzymać ponieważ nie kontroluje półwyspu i nie zanosi się na to, żeby tę kontrolę odzyskała.
Dla Ukrainy oznacza to, że będzie musiała w pewnym momencie wybrać – pretensje do Krymu albo europejskie aspiracje. Nawet jeśli nikt rosyjskiej aneksji nie uzna, to nierozwiązane kwestie terytorialne w zasadzie skreślą Ukrainę z listy kandydatów do UE czy NATO. A jaki polityk ukraiński zdecyduje się świadomie zrezygnować z pretensji do oderwanego siłą terytorium? Tę taktykę Moskwa zastosowała w Mołdawii i w Gruzji, jak na razie z sukcesem.
Rosja jednak po raz pierwszy musiała tak otwarcie interweniować. Nawet wojna w Gruzji, choć przez Kreml sprowokowana, miała pretekst w postaci ostrzału Południowej Osetii na rozkaz Saakaszwilego. Tym razem pretekstu nie było. Putin naruszył integralność terytorialną Ukrainy tworząc możliwość jej przyszłej destabilizacji i utrudniając integrację z Zachodem. Na krótką metę zanotował więc sukces. Jednak sposób przeprowadzenia tej operacji, niezachowanie choćby pozorów zgodności z międzynarodowymi traktatami, ściągnęło na niego potępienie całego cywilizowanego świata. Przeciąganie Ukrainy będzie trwało, rezultat tej konfrontacji nie jest wcale pewny, ale bycie proputinowskim, nawet za kremlowskie pieniądze, będzie teraz trudniejsze niż kiedykolwiek.
Prezydent Rosji lubi bandyckie metafory. Putin odbierając Ukrainie Krym zachował się jak fajtłapowaty złodziej – wprawdzie zawinął się z łupem, ale przy okazji uruchomił alarm i do tego pozostawił mnóstwo śladów na miejscu włamania. Wcześniej był tylko podejrzewany, dziś rozwiał wszelkie wątpliwości. Niestety nie można go zamknąć w więzieniu. Ale teraz, gdy już się ujawnił reszta świata może się przygotować, wzmocnić zamki w drzwiach i zorganizować sąsiedzką straż. Bo to, że złodziej będzie próbował kolejnego “włamu na rympał” jest w zasadzie pewne.