Zawetowanie przez Polskę budżetu Unii Europejskiej na lata 2021 – 2027 w odpowiedzi na wprowadzenie przez Wspólnotę mechanizmu praworządności może być jednym z najważniejszych wydarzeń dotyczących przyszłości Rzeczpospolitej. Polska z tego powodu od razu nie opuści Unii Europejskiej ani nie zostanie z niej z miejsca wyrzucona. Będzie to jednak koniec etapu szerokiego wspierania przez kraje Zachodu transformacji gospodarczej Polski i co prawdopodobne początkiem procesu rugowania naszego kraju z kluczowych zachodnich struktur.
Sytuacja w całej Europe z powodu pandemii Covid-19 jest szczególnie trudna. Wielkie sektory gospodarki przeżywają trudny do wyobrażenia kryzys, na horyzoncie majaczy widmo wielkiego bezrobocia i kryzysu gospodarczego przy którym rok 2008 może okazać się niczym. Gospodarki i obywatele Unii Europejskiej niezwykle potrzebują dziś wspólnego działania, funduszy ratujących firmy i solidarności w imię kryzysu. Polskie veto budżetu w takiej sytuacji jest czymś znacznie więcej niż negocjowaniem określonego prawnego zapisu. To jasno pokazuje, że Polska nie jest gotowa działać na rzecz dobra całej Wspólnoty. Jest gotowa poważnie zaszkodzić obywatelom wszystkich krajów Unii Europejskiej, w imię politycznego interesu partii rządzącej, która chce uzyskać międzynarodowe przyzwolenie na dalsze łamanie prawa i zasad praworządności w Polsce. Rząd Morawieckiego, bo to jego nazwisko przejdzie do historii jako tego który zawetował unijny budżet, jest też gotowy skazać polskich obywateli na o wiele cięższą i dłuższą drogę odnowy ekonomicznej po kryzysie pandemicznym. To będą konkretne bankructwa, konkretne niezrealizowane inwestycje, kolejne ludzkie tragedie. W imię czego? Tylko żądzy nieorganicznej prawem władzy.
Unia Europejska nie może ugiąć się w sprawie praworządności. Z zasadą rządów prawa nie może być negocjacji we wspólnocie zbudowanej na demokratycznych wartościach.
Co więcej wielu Zachodnich polityków od lat sugeruje, że dalsze transferowanie środków unijnych i zachodniego bogactwa do takich krajów jak Polska powinno się skończyć. Nasi topniejący przyjaciele, którzy rozumieją wagę rozszerzenia Unii z 2004 roku, rozszerzania stref dobrobytu oraz pokojowej koegzystencji państw w Europie są w odwrocie. Era Angeli Merkel powoli dobiega końca. Tymczasem polski rząd daje prezent tym wszystkim, którzy chcą innej integracji, bez udziału naszego regionu Europy Środkowo – Wschodniej.
Czy specjalny Fundusz Odbudowy może powstać bez udziału Polski i Węgier? Oczywiście że może i moim zdaniem po naszym wecie powstanie. Doprowadzi do tego koalicja sceptycznych wobec naszego regionu zwolenników głębszej integracji zachodniego rdzenia unii i idealistów, którzy będą chcieli słusznie ukarać Polskę za niesolidarne działania w kryzysie. To może być początek tektonicznych zmian w strukturach europejskich, które doprowadzą do systemowej zmiany i przeniesienia kluczowych działań z instytucji unijnych od innych struktur, które będą funkcjonowały już bez Polski.
Mateusz Morawiecki swoim wetem ugodzi nie tylko w polską i europejska rację stanu ale również doprowadzi do końca swojej kariery politycznej. Jego rolą w obozie Zjednoczonej Prawicy miało być prowadzenie skutecznej polityki europejskiej, rozsądnej polityki gospodarczej i dowodzenie światu że polscy radykałowie wcale nie są tak nieracjonalni. Miał być głosem rozsądku w obozie PiS. Morawiecki przejmując i retorycznie i faktycznie narrację i działania swojego wroga Zbigniewa Ziobry kopie sobie w sposób oczywisty polityczny grób. Do czego Jarosławowi Kaczyńskiemu będzie potrzebny Morawiecki po wecie? Czy Morawiecki będzie gotowy dźwigać ciężar walki z kryzysem ekonomicznym, który na własne życzenie będzie znacząco przez weto pogłębiony i najpewniej przylgnie do niego na zawsze?
Jeśli Premier chce pozytywnie zapisać się w historii polski i coś zmienić w bezładnej trajektorii politycznej w której ku przepaści prowadzi Polskę PiS, musi uniknąć weta i zrobić wszystko żeby wypchnąć Ziobrę i radykałów z rządu. Większość należy wówczas próbować tworzyć z PSL-em lub zdecydować się na rządy czasowo mniejszościowe. Nawet współrządzenie z Konfederacją wydaje się obecnie mniejszym błędem niż trwanie w szaleństwie z Ziobrą w jednym rządzie. Czy Morawiecki wygrałby taką batalię? Ryzykowałby, ale przynajmniej grałby o coś i nie stałby się jedynie wykonawcą woli Zbigniewa Ziobry. Z pewnością wówczas miałby też szasnę pozytywnie zapisać się w historii Polski i pozostawić sobie furtkę na podmiotowe istnienie w przyszłości w polityce. Dałby też szansę na funkcjonowanie przynajmniej części prawicy, która w sprawach elementarnych potrafiłaby zachowywać się rozsądnie i w zgodzie z polską racją stanu.