Kampania wyborcza prowadzona równolegle z walką z epidemią naraża skuteczność tej walki na upolitycznienie, z drugiej strony uniemożliwia normalną debatę. Już dziś wszystkie środowiska polityczne powinny wspólnie zdecydować o przełożeniu wyborów prezydenckich na jesień.
Kiedy ludzie zastanawiają się czy lepiej zrobić zakupy na zapas, czy nie wychodzić z domu, udawanie, że to jest moment na wyborczą rywalizację nie tylko nie ma sensu − jest wręcz niebezpieczne. Prowadzenie kampanii w cieniu przepełnionych szpitali i kolejnych przypadków byłoby czymś nieprzyzwoitym i niepotrzebnym.
Politykę, jak i całe społeczeństwo, należy wprowadzić w tryb awaryjny.
Jedynym bilansem, który powinien nas interesować jest to, jak najbardziej ograniczyć nowe zachorowania i liczbę ofiar, a nie kto na tym zyska. Normalne prawa polityki mogą i muszą powrócić, kiedy na to przyjdzie czas. Jeśli − oby − pandemię uda się ograniczyć do lata, wówczas będzie zarówno czas na kampanię wyborczą, jak i wybory jesienią.
Logika wyborów polega na odróżnianiu się, rywalizacji, krytyce, wbijaniu szpil. I nie można wymagać od polityków, żeby z tego prawa rezygnowali. To tak jakby chcieć rozgrywać mecz piłki nożnej, ale zakazać drużynom strzałów na bramkę. Jednak w czasie pandemii musimy mieć pewność, że kiedy rząd spotyka się z krytyką, nie wynika ona z logiki wyborczej, ale troski o zdrowie ludzi. A kolejne decyzje rządu i prezydenta nie są rodzajem kampanii zastępczej.
W czasie kryzysu wsparcie dla rządu ze strony opozycji jest niezbędne − i żeby je ułatwić, trzeba tymczasowo usunąć kluczowe pole rywalizacji czyli wybory. Usunięci w cień przez wydarzenia, kandydaci na prezydenta będą mogli wrócić do przerwanych kampanii, bez poczucia, że za wszelką cenę muszą zaistnieć w niesprzyjających warunkach. Rząd z kolei zamiast odpierać ataki, będzie mógł skoncentrować się na walce w pandemią.
Koronawirus nie zresetuje fatalnego bilansu niszczenia praworządności przez obecną władzę. Ale do tego tematu, tak jak i do innych, trzeba będzie powrócić za jakiś czas. Dziś politykę trzeba oceniać tylko przez jeden pryzmat: czy dana wypowiedź, działanie służy, czy wprost przeciwnie, skutecznemu opanowaniu pandemii.
To oczywiste, że to władza będzie korzystać z czasu antenowego, zarządzeń, konferencji. Ale będzie też rozliczana za każdy pojawiający się problem − z dostawami, z niedoborem personelu i środków medycznych. Po opanowaniu pandemii przyjdzie czas, żeby wystawić jej za to rachunek − ale nie wcześniej niż po jej zakończeniu.
